„(…) człowiek w końcu zawsze spotyka tych, których powinien spotkać. Bez względu na to, jak się toczy jego życie.” [s. 113]
Nie ma znaczenia, kim się staniesz, jaką drogą podążysz, gdzie i z kim będziesz, dla kogo się uśmiechniesz, z kim płaczesz, moje uczucia nie wygasną. W szumie liście, w pieśni wiatru, w słonecznych promieniach czy w płatkach śniegu zawsze będę przy tobie, dyskretnie obserwując cię i otaczając troską.
U Seon Yunjae we wczesnym dzieciństwie została zdiagnozowana aleksytymia, czyli brak świadomości i rozumienia własnych stanów emocjonalnych. Jedną z przyczyn tego zaburzenia jest niedorozwój ciała migdałowatego, które odpowiada za obronne reakcje, odgrywa rolę między innymi w tworzeniu negatywnych emocji. Mama Yunjae postanowiła szkolić syna, wyszukując rozmaite metody pozwalające jej nauczyć chłopca interpretowania cudzych emocji, by odnalazł się w społeczeństwie, wpasował w bycie przeciętnym, niewyróżniającym się, a tym samym nie wzbudzał sensacji, nie wywoływał agresywnych komentarzy. Gdy Yunjae obchodzi szesnaste urodziny, jest świadkiem zabójstwa swojej babci i poważnego ranienia matki przez szaleńca. Pozostaje sam w antykwariacie prowadzonym dotychczas przez mamę. Jego życie bez przewodniczki i tłumaczki po labiryncie ludzkich emocji znacznie się komplikuje. Ale na swojej drodze spotyka życzliwego piekarza-niegdysiejszego lekarza Shim Jaeyonga, dzięki któremu nawiązuje znajomość z profesorem Yun Gwonho oraz jego odnalezionym po latach synem Gonem, a właściwie Yun Isu. Chłopiec zgubił się we wczesnym dzieciństwie i był wychowany trochę przez ulicę, trochę przez chińskich biedaków. Teraz pełen żalu i złości spełnia oczekiwania ludzi, czyli zachowuje się jak chuligan. Gon szybko wybiera Yunjae na swoją ofiarę i zaczyna się nad nim znęcać. Ale jego agresywne, brutalne zachowane paradoksalnie pozwoli Yunjae przejść inicjację w ludzkie uczucia i emocje. Tymczasem zetknięcie się z wyzbytym emocji Yunjae może stać się impulsem dla Gona do zmiany.
Debiutancka powieść z 2016 roku „Almond” południowokoreańskiej pisarki Sohn Won-pyung (ur. 1979) powstała po urodzeniu przez autorkę córki. Obserwując swoje dziecko, zaczęła zastanawiać się między innymi nad bezwarunkową miłością – czy rodzic jest w stanie kochać swoje dziecko bez względu na choćby jego wygląd czy wybór drogi życiowej. I tak stopniowo klarowała się wizja opowieści o Yunjae i Gonie, o czym pisze Sohn w krótkim posłowiu. Polski przekład utworu jest niestety tłumaczeniem pośrednim z języka angielskiego, może dlatego momentami pojawiają się zgrzyty i szumy narracyjne, czasem sprawiające wrażenie sztuczności, braku płynności, braku balansu między formą pisania bardziej chłopięcą, niekiedy infantylną a nazbyt poważną czy „dorosłą”. To opowieść także o dorastaniu wyobcowanych w społeczeństwie dzieci, ale etapy ich rozwoju, braku socjalizacji, niemożliwości nawiązania kontaktu nawet z rówieśnikami zostały jedynie naszkicowane, bardziej w czytelniczym domyśle zarysowane.
Tytułowy „almond” to, co jasne, angielskie słowo oznaczające migdał i w kontekście utworu odnosi się do ciała migdałowatego, które nie rozwinęło się w pełni u Yunjae. W pierwszym etapie zmagania się z aleksytymią matka Yunjae każe dziecku jeść dużo migdałów, bo naiwnie wierzy, że poprzez to można stymulować rozwój odpowiednich partii mózgu. Z czasem zmienia taktykę i prowadzi intensywne kursy odczytywania-odcyfrowania komunikacji niewerbalnej. Znamienne, że najlepsze rezultaty przyniesie realny kontakt z ludźmi, którzy swoim byciem, trwaniem, uczuciami poruszą coś w Yunjae. Gdy spotka rówieśniczkę, pasjonatkę biegania Lee Dorę, stopniowo się w niej zakocha. Ona otworzy przed nim sfery „pozytywne”, związane z marzeniami, radością, nadzieją. Tymczasem Gon i jego nieustanne awantury, bijatyki, agresywne zachowania w połączeniu z drobnymi pęknięciami tej fasady chuligana, gdy prześwitywać będzie dobre serce chłopca, jego usilnie tłumiona wrażliwość, lęk przed odrzuceniem, otworzą przed Yunjae emocje negatywne, połączone z bólem, cierpieniem, napiętnowaniem, alienacją. Najgorsze chyba w aleksytymi jest nieodczuwanie strachu, który jest naturalnym, instynktownym mechanizmem obronnym – Gon zazdrości tego Yunjae. Pragnie siły za wszelką cenę, bo ona – jak łudzi się, naiwnie sądzi – pozwoli zbudować mu pancerz chroniący jego kruche, delikatne „ja”, biedne, przerażone, porzucone dziecko. Początkowo Yunjae zdaje się nie przeszkadzać ów brak strachu, ale kolejne wydarzenia i doświadczenia sprowadzają myśl dotyczącą jego przyszłości – czy zawsze będzie tak żył poza emocjami, czymś dostępnym i naturalnym dla innych, a dla niego obcym i niemożliwym do zrozumienia. Yunjae i Gon będą jak rewers i awers, recto i verso, zdjęcie i negatyw czy odwrócony sobowtór – jeden drugiego może uzupełnić, ale i nauczyć odmiennego sposobu percypowania świata, odbierania drugiego człowieka.
„Almond” został napisany w formie relacji, sprawozdania czy raczej pamiętnika – właśnie ten rodzaj „intymistyki” przywodzą na myśl poszczególne epizody (obrazy chwil, wspomnienia, reminiscencje, antycypacje) ujęte w krótkie rozdziały. Zapisko-myśli Yunjae podzielone zostały dodatkowo na cztery części. I o ile ten pomysł na konstrukcję czy szkielet opowieści jest dobry, zwłaszcza wykorzystanie narracji pierwszoosobowej i nieco przezroczystego, wyzbytego emocji, chłodnego głosu Yunjae (chociaż Sohn nie radzi sobie w pełni z tego typu narracją), o tyle wykonanie, zwłaszcza od trzeciej części pozostawia duży niedosyt. Wprowadzenie wątku Dory zamiast dopełnić historię, rozbija ją, roztrzaskuje na kawałki, które później blisko końca autorka pośpiesznie zbiera i skleja, tworząc z tego patchworkowego potworka z finałem iście bajkowym. Nota bene, kilkukrotnie słowo „potwór” (czasem „potworek”) pojawi się w powieści, ale we mnie wzbudził wizję raczej baśniowego czy mitycznego, legendarnego potwora, może kryjącego się w ciemności w naszym sercu i czekającego na moment słabości, by zdominować nasze zachowanie. A może takiego, który rodzi się, gdy zaczynami bronić siebie albo kogoś dla nas najważniejszego, kochanego? Brakło mi mocniejszego osadzenia i lepszego nakreślenia przez autorkę tego, co rozumie jako „potwór” w odniesieniu do bohaterów, trochę to mgliste, niewyraźne, chyba nie do końca świadome i zostawione na pastwę (nad)interpretacji, a słowo to ma przecież silny wydźwięk.
Utwór zyskał świetną reklamę, gdy w połowie 2020 roku RM, Suga i J-Hope z południowokoreańskiego zespołu BTS czytali w tę książkę w swoim reality show „In the soop”, szybko stał się bestsellerem także w Polsce, może ze względu na promocję. Pomimo mankamentów narracyjnych, rozczarowującego rozwinięcia powieściowego świata, zgrzytów przy opisie przemian zachodzących u bohaterów, sielankowego zakończenia, tematy zasygnalizowane w powieści zasługują na uwagę, bo są niezmiernie ważne. Autorka zwraca uwagę między innymi, obok kwestii rodzicielstwa i wychowania dzieci, na Innego i często niemożność komunikowania się z nim, która w dużej mierze wynika jednak z uprzedzeń i niechęci. Otwarcie się na Innego, obcego, wychodzącego poza „przeciętność”, „normę” społeczną jest pierwszym etapem do nawiązania relacji, relacji ofiarującej nam czasem więcej niżbyśmy przypuszczali. Kontakt z Innym dotyczy zarówno rodziny, najbliższych, rodziców (tu: różne postawy mamy i babci Yunjae, ojca Gona, rodziców Dory), jak i społeczeństwa, które potrafi wydawać krzywdzące opinie, dokonywać wykluczenia, wytykać każde odstępstwo od przyjętej „normy”, przycinać odstające pędy, przypinać etykiety. Nierzadko efektem tego jest podążanie przez osoby, które doświadczyły ostracyzmy, drogą pogłębiającą odrzucenie, a wynikającą z oczekiwań społecznych, owego szukania „winnego”, „kozła ofiarnego”. Skoro społeczność uważa, że ktoś jest „kimś takim” (o zabarwieniu negatywnym), to ta osoba będzie celowo zachowywać się w taki sposób, by potwierdzić oceny. Nie wierzy bowiem, że jeśli zmieniłaby styl życia, to inni by w to uwierzyli, wręcz przeciwnie, zarzuciliby maskowanie się, udawanie, fałszowanie, retuszowanie, bo przecież oni najlepiej wiedzą, że to jest „ktoś taki”, więc jak mógłby się zmienić.
Powieść „Almond” Sohn Won-pyung jest dobrym pretekstem i impulsem do rozmów o krzywdzącym ocenianiu innych, piętnowani, szufladkowaniu, przekreślaniu możliwości czyjejś zmiany, odrzuceniu kogoś, kto nie wpisuje się w przyjęte przez (mityczną) społeczność „normy”, wzorce.
——————
Sohn Won-pyung, Almond, przeł. z ang. Urszula Gardner, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2021.
Obowiązuje zapis dalekowschodni – nazwisko poprzedza imię.
Autor: Luiza Stachura
O, wygląda na całkiem niezłą propozycję ku spełnieniu mego (nie)postanowienia. I pozaliteracko: podoba mi się bardzo okładka.
Hehehe. To prawda, jest niezła, ale spodziewałam się czegoś więcej. Oj tak, okładka przyciąga.