„(…) życiowo, przejściowo, podejściowo…”. Kilka słów o „Sonacie marymonckiej” Marka Hłaski

Jak zrobić kolejny ruch na szachownicy, które przejście wybrać w mętnym labiryncie ruin, rozpadlin, pułapek okoliczności, by nie przegrać życia? Próby dogonienia marzeń kończą się upadkami i myślą, że wszystko to mrzonki, płonne sny, niemożliwe do urzeczywistnienia w kamiennym, zdegenerowanym ogrodzie.

Przed drugą wojną światową na Marymoncie przychodzi na świat Ryszard Lewandowski, syn furmana. Jego chrzestnym zostaje największy lokalny bandzior Zygmunt Zieliński, o którym powstaną później pieśni, sonaty marymonckie. Sonata marymoncka"Bieda, pijaństwo ojca, okupacja niemiecka, praca jako pikolo w klubie, lewe interesy, posada kierowcy w jednej z baz transportowych, nachalna ideologiczna indoktrynacja, próby wyrwania się z marazmu, matni codzienności, rozmaite doświadczenia zarówno Ryszarda, jak i spotkanych przez bohatera osób, weryfikują chłopięce marzenia o możliwościach lepszego życia. Ale także iluzoryczne, wyobrażone istnienie, mit kombinatora, hochsztaplera, lawiranta, łobuza, cynicznego gracza ulicznego, roztrzaskują się w konfrontacji z rzeczywistością. W ruinach brak drogowskazu, zdaje się, że każda ścieżka w efekcie prowadzi donikąd.

Jeden z najciekawszych, ale pomijanych, marginalizowanych, chyba nawet zapominanych, polskich współczesnych pisarzy i scenarzystów, Marek Hłasko (1934-1969) zaczął pisać „Sonatę marymoncką” w 1951 roku, czyli gdy miał około siedemnastu lat. Ale opublikowano ją już po śmierci autora w 1982 roku. Za oficjalny debiut uznaje się opowiadanie „Baza Sokołowska”, też z 1951 roku, powstałe na kanwie doświadczeń Hłaski jako kierowcy, jakkolwiek sam autor zakładał maskę plagiatora i podrzucał tropy do rzekomych pierwowzorów literackich. Zresztą na osobne omówienie zasługują życiorys pisarza, jego zmaganie się ze światem, rozczarowanie rzeczywistością, buntownicza, nonkonformistyczna postawa, autokreacja, tworzenie własnego mitu w choćby „Pięknych dwudziestoletnich” (1966), dryfowanie, tułaczka po Europie, Izraelu i Stanach Zjednoczonych. Odbicia, odblaski tego odnajdziemy w jego utworach, tworzących swoisty lustrzany labirynt. Zastanawiające, na ile jego bohaterowie odzwierciedlali część cech autora (byli port-parole pisarza), a na ile to Hłasko upodabniał się do nich, kreował, modelował swój wizerunek między innymi na ich wzór. Czytaj dalej

„(…) niewiele słów wartych jest uprawy”. Parę myśli na marginesach „Czy muszę odchodzić?” Yiyun Li

Powoli znika twoje ciepło. Wkrótce powróci lodowe królestwo. W zmrożonym powietrzu słowa przybierają kształty szklanych kwiatów. Delikatne, kruche, krystaliczne, odbijają wspomnienia, załamują światło, wytwarzają pokątne wymiary, miniatury świata.

Osiemdziesięciojednoletnia Lilia Liska, trzykrotna wdowa, matka pięciorga dzieci i babcia siedemnaściorga wnucząt, sięga po jednotomowe wydanie wyimków z trzech części dzienników swojego przelotnego kochanka z czasów wczesnej młodości, niedoszłego i niespełnionego pisarza Rolanda Bouleya. Yiyun Li, "Czy muszę odchodzić?"Podróż przez słowa i czasoprzestrzenie stanie się dla niej pretekstem do rewizji własnego życia, w tym rozrachunku z tragiczną śmiercią pierworodnej Lucy.

W 2020 roku ukazała się powieść „Czy muszę odchodzić?” amerykańskiej pisarki chińskiego pochodzenia Yiyun Li (ur. 1972), w Polsce znanej z „Włóczęgów”, „Łaskawszego niż samotność” oraz zbiorów opowiadań „Tysiąc lat dobrych modlitw” i „Złoty chłopak, szmaragdowa dziewczyna”. Po samobójczej śmierci szesnastoletniego syna opublikowała wspomnieniowo-rozliczeniowe „Dear friend, from my life I write to you in your life” (2017) oraz „Where reasons end” (2019). Pisanie jako ratunek, sposób na ocalenie „ja” w kruchym, rozpadającym się świecie, będzie jedną z nici, jednym z wątków, kontrapunktów w „Czy muszę odchodzić?”. Literacki talent do kreowania fascynujących, niepokojących światów we wczesnych utworach Li odbija się także w opowieści o zmaganiach z przeszłością Lilii, ale coś z tej niezwykłości widocznej w poprzednich narracjach pisarki zgasło, pozostały cień, odbicie, niedosyt. Nieco palimpsestowe „Czy musze odchodzić?” zdaje się meandrycznym, gęstym, zimnym, gorzkim (zgorzkniałym?), trochę mrocznym wyznaniem, pokaleczoną konfesją, mariażem fikcji i prawdy, wyobrażeń i rzeczywistości, dryfowaniem po słowach, (nie do końca udanymi) próbami odchwaszczania opowieści-ogrodu, zdzierania warstw fikcji, ułudy, mirażu. Czytaj dalej

„Bankiet cudownych doświadczeń”. Kilka słów o „Śpiącym przebudzonym” Herberta George’a Wellsa

Na scenie teatru świata rozgrywa się nieustannie przedstawienie podstawionego życia, imitacji istnienia. To wieczne „tu i teraz”, wszędzie i nigdzie. Konstrukcja przestrzeni, dekoracje, atrybuty postaci-marionetek oraz same kukiełki są onirycznymi odbiciami, cieniami idei. Ale czyjej idei? Kto/co pociąga za sznureczki, reżyseruje?

W 1897 roku Graham, zmagający się z bezsennością i próbujący rozmaitych środków psychoaktywnych, by odnaleźć sen, spotyka w jednej z jaskiń młodego artystę Isbistera. W otchłani rozpaczy, myślący o samobójstwie, pragnący ukoić ból i cierpienie, Graham rozpoczyna rozmowę z nieznajomym, pozwala też zaprosić się w gościnę. O dziwo, nagle zasypia u nieznajomego. Sen to jednak dziwny, niepokojący, jakby mężczyzna zawieszony był między „nicością a istnieniem”, na pograniczu. 203 lata później Graham się budzi w odmienionym Londynie. Herbert GeorŚpiący przebudzony"W dodatku dowiaduje się, że jest władcą świata, najbogatszym człowiekiem. Ale w jego imieniu rządy sprawuje Rada, którą obalić chce jeden z przywódców rebeliantów, Ostrog. Rozpoczynają się okrutne igrzyska, roszada, gra.

Jeden z prekursorów science fiction brytyjski pisarz, biolog Herbert George Wells (1866-1946) publikował „When the sleeper wakes” („Kiedy śpiący budzi się”, „Gdy śpiący się zbudzi”) w odcinkach w „The Graphic” między 1898 a 1899 rokiem. Wersja książkowa opowieści ukazała się w 1899 roku. Wells nie był ukontentowany z utworu, o czym pisze we wstępie do nowego wydania z 1910 roku, w którym dokonał zmian, modyfikacji, retuszował, wycinał, demontował i (re)montował, a nawet wybrał inny tytuł – „The sleeper awakes” („Śpiący przebudzony”). Uważał, że pośpiech w pisaniu tego utworu, presja i równoległa praca nad powieścią „Miłość i pan Lewisham” (1900 rok), przyczyniły się do tego, że ta „jedna z najambitniejszych” książek stała się „najmniej zadowalająca” [s. 5]. Pierwsze polskie tłumaczenie ukazywało się również w odcinkach w latach 1901-1902, a niedługo później pojawiła się wersja książkowa. Kolejny przekład polscy czytelnicy otrzymali dopiero w 1984 roku, następne zaś w 2016 roku i 2021 roku.

Wells kreuje nieoczywistą opowieść, którą można dookreślać jako antyutopię albo jako dystopię, w zależności od przyjętej optyki, czy odnaleźć pierwiastki paraboli. Autor wybiera elementy z legend (ot, choćby arturiańskich), baśni i mitów, sięga po motyw życia snem (wystarczy wspomnieć nie tylko Szekspira i na przykład „Sen nocy letniej”, ale i świetne „Życie snem” Pedra Calderóna de la Barki), topos teatru świata (theatrum mundi). Rozmaite pierwiastki zaczerpnięte z kultury, znaki, tropy rozbłyskują w historii podróży w czasie Grahama – między innymi symbolika snu, otchłani, kolorów (w tym czerni i bieli), aranżacja przestrzeni (centrum i peryferia), bycie obserwatorem i bycie obserwowanym. Czytaj dalej

Powojenne japońskie związki zawodowe. Kilka słów o „Cichych górach” Tokunagi Sunao

W przepływającym świecie, w ciszy elementy przyrody, (pra)pierwiastki istnienia przechowują w sobie echa, pogłosy, cienie, szczątki tego, co było, jest i będzie. Ich trwałość mimo kruchości, delikatności jest zadziwiająca, to jedna z zagadek, tajemnic.

Po ogłoszeniu kapitulacji oraz informacji o przyjęciu mitycznej deklaracji poczdamskiej między innymi w miejscowości położonej koło jeziora Suwa, jednego z najbardziej wysokogórskich jezior w Japonii, w oddziale zakładów zbrojeniowych Tokio-Elektro dochodzi do wstrzymania pracy i odesłania pracowników. Ciche góry"Zwolnieni, wśród których są zmobilizowani robotnicy, rolnicy oraz wykwalifikowani robotnicy przed wojną pracujący głównie w fabryce jedwabiu, wracają do rodzinnych wiosek. Część z nich odbiera ziemię dzierżawcom, inni czekają na wiadomość o wznowieniu produkcji. Japońskie społeczeństwo zmaga się bowiem z ogromnym bezrobociem, inflacją, ubóstwem. Szykowana jest reforma rolna, wzrasta strach przed niepewnością. Po przedwojennym brutalnym zdławieniu komunistów, przychodzi druga fala. Tym razem inspirują oni robotników w fabrykach, by tworzyć związki zawodowe i walczyć o prawa pracowników.

Japoński pisarz, dookreślany jako proletariacki, Tokunaga Sunao (1899-1958) opublikował około 1950 roku powieść „Ciche góry”, w której porusza tematy formowania się związków zawodowych i odrodzenia Japońskiej Partii Komunistycznej, zainicjowanej w latach 20. XX wieku. Nota bene – otwarcie nawiązuje do utworu Kobayashiego Takijiego* „15 marca 1928”, poświęconego masowym aresztowaniom działaczy komunistycznych i socjalistycznych przez obawiający się o utratę władzy konserwatywny rząd. Polski czytelnik ma możliwość przeczytać także częściowo autobiograficzny utwór Tokunagi, „Żegnaj żono!”.

W „Cichych górach” wybiera Tokunaga kilku(nastu) bohaterów – zarówno rolników i robotników, jak i przedstawicieli biznesu, dyrektorów, kierowników, wpływowych wojskowych – by uchwycić złożoność i burzliwość pierwszych miesięcy po kapitulacji Japonii, dezorientacji, rozgrywek i prób ułożenia się kapitalistów z Amerykanami. Na swój sposób koresponduje to z chaosem w powieści, kalejdoskopowymi obrazami, sekwencjami, przeskokami. Wątki związane z reformą rolną, dzierżawą gruntów szybko zostają zmarginalizowane, urwane, porzucone przez autora, który koncentruje uwagę na konstytuowaniu się związków zawodowych, dylematach robotników, przemianach społeczno-obyczajowych dotyczących roli kobiet czy ściśle określonego miejsca każdego obywatela w skostniałej hierarchii społecznej. Czytaj dalej

(Naj)młodsi eksploratorzy literackich światów. Słowo o utworach ze zbioru „Czerwone świece i syrena” Ogawy Mimeia

Kruche istnienie pozostawia po sobie wbrew pozorom ślad, zapis w czasoprzestrzeni, wyryty znak. Krótkotrwała, efemeryczna obecność nierzadko niezauważalnie porusza strunę innych istnień, przesuwa linie, wprowadza rozedrgania, rezonuje, współbrzmi, współgra z rytmem świata.

Ogawa Mimei (właśc. Ogawa Kensaku, 1882-1961) uważany jest za jednego z twórców nowoczesnej literatury dziecięcej w Japonii. Adrianna Wosińska we wstępie do zbioru „Czerwone świece i syrena” przybliża polskim odbiorcom kontekst historyczno-literacki, wyklarowanie się na początku XX wieku „dōwa”, czyli „opowieści dziecięcej”, świadomie kreowanego i kierowanego do dzieci literackiego utworu, którego inicjatorem był zasadniczo Ogawa. Czerwone świece i syrena"Badaczka kreśli także rys biograficzny autora, charakterystykę jego dzieł dla młodszych podróżników po czasoprzestrzeniach fikcji, nadmienia o bliskiej Ogawie „koncepcji dziecięcego serca”, czyli założenia, iż dzieci rodzą się z czystymi sercami, które podczas inicjacji w dorosłość zostają utracone. Można zaryzykować twierdzenie, że ta wizja stanowi podwalinę „dōwa”, „literackich miniatur”, gdzie dokonuje się zespolenia piękna treści i formy, wprowadza się elementy mające uwrażliwiać młodych czytelników. Są w dziełach Ogawy elegancja, krystaliczna, szlachetna prostota. Poza piętnastoma opowieściami z tomu „Czerwone świece i syrena” jeden utwór japońskiego pisarza – „Staruszka i czarny kot” – znalazł się w miniantologii „»Miasto kotów«. 10 niesamowitych opowieści o kotach”.

W zaprezentowanych polskiemu czytelnikowi baśniach, opowiadaniach, szkicach, mikroobrazach literackich, skierowanych (nie tylko) do dziecięcego odbiorcy, Ogawa sięga po znaki, tropy, symbole związane z cyklicznością życia i śmierci, kolejnymi wcieleniami, łącznością ze światem przyrody, wszelkiego stworzenia oraz wytworów (artefaktów), dostrzega przenikanie się przestrzeni zmarłych i żywych. Koncepcja świata jako jedności w wielości i wielości w jedności odzwierciedla się między innymi w wyborze takich środków jak animizacja i personifikacja, kreujących miniaturę świata. Czytaj dalej

Pieśń duchów o istnieniu. Słów parę o „Na krawędzi” Han Mal-sook

Od czego zależy to, gdzie i z kim teraz jesteś? Może to przypadek, może przeznaczenie, konieczność, twój wybór, rzut kością, rozkład figur na szachownicy, wynik bożego igrzyska. Każda odpowiedzi zdaje się niekiedy i prawdziwa, i fałszywa. Podczas wędrówki w tej linii czasowej, w tej przestrzeni, może dostrzeżesz prześwity tajemnicy istnienia, tropy do rozwiązania zagadki życia. Czy słyszysz pień końca i początku? Zwiastun śmierci i (od)rodzenia?

Czterdziestoletnia Kim Judzin* od niedawna codziennie o świcie wraz z mężem Li Sangdzunem idą do źródła napić się krystalicznej wody. Podobnie czyni wielu innych okolicznych mieszkańców. To wydarzenie stanowi dla kobiety tyleż pretekst, ile impuls do rozważań nie tylko na tematy związane ze swoim dotychczasowym życiem, rodziną. Han Mal-sook, "Na krawędzi"Bohaterka dokonuje bowiem duchowej peregrynacji, introspektywnej podróży, podczas której szuka odpowiedzi na pytania dotyczące istnienia, sensu życia, chrześcijaństwa i buddyzmu, wspólnych elementów różnych religii, obecności duchów bliskich zmarłych, cykliczności śmierci i narodzin, łączności z naturą. Równolegle kolejne wydarzenia przyczyniają się do momentów zwątpienia, nocy duszy, nieustannej rewizji.

Południowokoreańska pisarka Han Mal-sook (ur. 1931) – której w Polsce ukazały się dwa wybory opowiadań  („Filiżanka kawy” i „Komungo”) oraz dwa literackie szkice w „Barwach miłości. Antologii współczesnych opowiadań koreańskich” – opublikowała w 1981 roku polifoniczną powieść 아름다운 영가, która ukazała się w angielskim tłumaczeniu pod tytułem „A beautiful hymn of the spirit”, w polskim zaś – „Na krawędzi” (1993), nieco tylko przesuwającym akcenty, oświetlającym czy skupiającym się na trochę innych aspektach interesującej opowieści Han, eksplorującym tyleż pogranicza i marginesy, ile Przepaść, Otchłań, punkt graniczy, zwrotny, a zatem przede wszystkim wybór między życiem a śmiercią. Jednakże należałoby wprowadzić kolejne dopowiedzenia – czy śmierć uważamy za koniec czy za początek, czy po śmierci następuje nicość czy inny wymiar istnienia, czy życie jest etapem, ogniwem w łańcuchu odpłacania za winy z poprzednich wcieleń, czy może… Ten wieloaspektowy, niejednoznaczny, pełen pytań o istnienie utwór może być katalizatorem duchowej podróży czytelnika. Szkoda jednak, że powieść Han jest nierówna, momentami zbyt wyboista, meandryczna, rozmywająca się, rozpływająca w bezmiarze, morzu możliwości. Autorka nie do końca poradziła sobie z tematami, które próbowała podjąć. Coś gdzieś umyka, dryfuje, jest ledwie naszkicowane, wyblakłe, nie wybrzmiewa – pozostaje w sferze prześwitów, ale może taki był cel, może chodziło o (pod)rzucenie tropów, zasygnalizowanie, wprowadzenie paru punktów, węzłów, elementów… Dodatkowo w polskim wydaniu są bardzo słabe redakcja i korekta, pojawiają się błędy w druku (jakby fragment tekstu został pominięty). Czytaj dalej

Druga strona rzeczywistości. Parę słów o wyborze opowieści grozy Hannsa Heinza Ewersa „Dama tyfusowa”

Podszewka rzeczywistości w sennych korytarzach rozbłyskuje magnetyczną imitacją światła. Kusi i zwodzi, prowadzi po rubieżach, odsłania wybrane fragmenty układanki, równania istnienia. Ale jak to bywa z wyimkami, na ich podstawie budowane zamki okazują się mirażem, falsyfikatem, cieniem.

Niemiecki pisarz i poeta Hanns Heinz Ewers (1871-1943) miał duży wpływ na rozwój w początkach XX wieku nie tylko horrorów i utworów grozy, ale także fantastyki. Jednakże krótka działalność Ewersa w NSDAP, zachłyśnięcie się, fascynacja wczesnym niemieckim faszyzmem, przyczyniły się do określenia go „zbyt kontrowersyjnym”, by o nim wspominać po II wojnie światowej. Dama tyfusowa"Tymczasem pisarz dość szybko został pozbawiony złudzeń i od 1934 roku zakazano publikacji jego dzieł w III Rzeszy. W polskiej przestrzeni literackiej popularyzatorem wczesnej twórczości Ewersa był młodopolski pisarz, poeta, dramaturg, niezmiernie interesujący i intrygujący Stanisław Przybyszewski (1868-1927). Wśród opublikowanych w tłumaczeniu na język polski utworów niemieckiego artysty są różne kompilacje opowiadań, nowel, między innymi jedenastu opowieści grozy z 1990 roku – „Dama tyfusowa”. Zgromadzone tu dzieła pochodzą z tomów krótkich form prozatorskich z lat 1912, 1920 i 1922, jak podaje wydawca na stronie redakcyjnej.

Ewers kreuje niepokojące, psychodeliczne literackie światy. Pełne okrucieństwa, sadyzmu, okultyzmu, obłędu, szeroko pojętego nienasycenia, pożądania, pokątnych pragnień, obsesji. W literackim laboratorium dokonuje autor przemian alchemicznych, praktyk czarnoksięskich, mrocznych i krwawych rytuałów, wskrzesza kulty, rytuały, obrzędy, magię, przywołuje duchy, obserwuje postępującą paranoję, rozstrój, rozedrganie poszczególnych osób-bohaterów eksperymentów. A groza odczuwana podskórnie, w przecięciach, momentach pogranicznych – między jawą a snem, zdrowiem a chorobą – przeraża najbardziej, bo nie wydaje się fantasmagorią. Część obrazów zdegenerowanej, odwróconej rzeczywistości, obrazów bardziej groteskowych, karykaturalnych, chwytów artystycznych, po przeszło wieku tyleż mniej czy bardziej utraciła pierwiastek wstrząsający czytelnikiem, ile przyzwyczajenia i oczekiwania odbiorców uległy zmianom. Warto mieć to na uwadze, by się nie rozczarować. Czytaj dalej

„Sieć gęstych splotów.” Słowo o „Kronikach dziwnych bestii” Yan Ge

Strzeż się światów powoływanych do istnienia za pomocą słów. Są iluzoryczne, imaginacyjne, a odblaski i refleksy tworzą na nich nowe historie, obłędne narracje. Bywają mylone z onirycznymi królestwami, wewnętrznymi i rozległymi ogrodami ducha. Zakładają maski, plączą ścieżki, kuszą i uwodzą, zwodzą na manowce, rubieże, obrzeża. Demontują obrazy, destabilizują połączenie, przekształcają rzeczywistość, przesuwają elementy układanki, kradną fragmenty wspomnień i zastępują je falsyfikatami.

Yan Ge, "Kroniki dziwnych bestii"W Yong’anie, Mieście Wiecznego Spokoju, narratorka-pisarka niedoszła absolwentka zoologii kreuje literacką przestrzeń, w której współistnieją ludzie i rozmaite bestie – „nieśmiejący się smętnicy, nieśmiertelne fortunio, męczenni ofiraneusze, niepowracający matniszcze, odradzające się glordenie”, widzące przyszłość dalekowzroki, słodkie uroczniaki, potomkowie przestępców młodzienie czy wreszcie mieszkańcy podziemnej części miasta, wrócidusze. Fikcja i rzeczywistość, sen i jawa zaczynają się przenikać, granice się zacierają. W iluzorycznym świecie, pełnym zagadek i sekretów, tropów rozrzuconych przez zmarłą matkę i profesora zoologii, kobieta stopniowo odkrywa swoją przeszłość i tożsamość.

Pochodząca z rodziny o pisarskich tradycjach chińska twórczyni Yan Ge (właśc. Dai Yuexing, ur. 1984) napisała niesamowite, fascynujące, palimpsestowe „Kroniki dziwnych bestii” w dziewięciu zwojach z epilogiem, gdy miała 21 lat, opublikowała je w 2006 roku. Polskie wydanie ukazało się w 2023 roku w świetnie wybrzmiewającym przekładzie Joanny Karmasz – warto zwrócić uwagę zwłaszcza na neologizmy tłumaczki czy pomysłowe przekształcenie oryginalnej szarady, kalamburu Yan Ge. Nieco wcześniej otrzymaliśmy oniryczną, niepokojącą, groteskową opowieść „Biały koń”, zamieszczoną w publikacji „Kamień w lustrze”. Antologia literatury chińskiej XX i XXI wieku (PIW, 2019).

„Kroniki dziwnych bestii” jest wielopoziomową, niejednoznaczną, otwierającą różne drogi interpretacyjne opowieścią między innymi o tajemnicy istnienia, zagadce „ja”. Chińska pisarka wybiera poetykę maski, tka swój utwór z elementów kultury, historii*, mitologii, wzorców i klisz, oryginalnie przetwarzanych schematów, żongluje symbolami (i ich znaczeniami, vide: feniks), znakami, tropami, toposami, motywami. Szyfruje je w literackiej czasoprzestrzeni wraz z własnymi, prywatnymi przeżyciami, fragmentami wewnętrznego ogrodu, w którym coś umiera i coś się odradza, prześwituje tajemnica istnienia. W tym poetyckim laboratorium, osobliwym muzeum pełnym zdeformowanych, anamorficznych obiektów, iluzorycznych elementów, lustrzanych odbić, zakodowanych myśli i uczuć, czytelnicy odczytają i wydobędą rozmaite pierwiastki, detale, obrazy, miraże, zwrócą uwagę i naświetlą odmienne aspekty. Czytaj dalej

Empatia. Parę słów na marginesach „O kocie, który ratował książki” Natsukawy Sōsukego

W rozległych wymiarach, w zwojach czasoprzestrzeni zapisane są różne rozwiązania równania istnienia. W zależności od wybranej drogi, napotkanych ludzi, wejścia w interakcje albo rejterady i ukrycia „ja” w sobie, możesz między innymi pokonać przeciwności, przegrać, doprowadzić do remisu czy nieznacznej przewagi. Wielość (możliwości i wymiarów) w jedności (czasoprzestrzeni) jest odbiciem jedności (czasoprzestrzeni) w wielości (możliwości i wymiarów). Są zatem niezliczone drogi, ścieżki, koleiny, morze możliwości, konfiguracji. Czy jesteś gotów, by rozpocząć grę?

Natsukawa Sōsuke, "O kocie, który ratował książki"Umarł dziadek licealisty Natsukiego Rintarō. Mężczyzna opiekował się młodzieńcem, więc po jego odejściu świat chłopca ulega powolnemu rozpadowi. Ciotka oferuje mu mieszkanie u siebie, ale Rintarō nie do końca chce pożegnać dziadkowy Antykwariat Natsuki, dotychczas stanowiący jego azyl, mikrokosmos. I wtedy pojawia się mówiący ludzkim głosem kot. Prosi chłopca o pomoc w uratowaniu książek. Wejście w czasoprzestrzenne labirynty, konieczność zmierzenia się z kolejnymi przeciwnikami, odkrycia fałszów i zgrzytów w ich słowach, będą okazjami do rewizji i dojrzalszego zrozumienia nauk przekazywanych przez dziadka oraz do wyjścia ze swojej skorupy, pancerza odgradzającego od wielobarwnego świata, pełnego rozbłysków i olśnień.

Japoński lekarz Natsukawa Sōsuke* (ur. 1978) zadebiutował jako pisarz w 2009 roku, a międzynarodową literacką popularność przyniosła mu powieść z 2017 roku „O kocie, który ratował książki”. Polskie wydanie ukazało się na początku 2023 roku. I zastanawiać się można na tyle utwór Natsukawy to literatura jednak raczej dziecięco-młodzieżowa, uroczo infantylna i prostolinijna, współczesny wariant bajki czy hybryda bajki i baśni, fantastyka, opowieść niesamowita dla młodszych odbiorców kultury, ale z wyrażonym wprost morałem, bez zawoalowania przekazywanej nauki, z autorskim silnie zaznaczonym „przekazem”, „przesłaniem”. Czytaj dalej

Kusiciel. Słowo o „Mnichu” Matthew Gregory’ego Lewisa

W odpryskach zwierciadeł rozsypanych w labiryntowej przestrzeni, gdzieś poza czasem, przegląda się podróżnik, eksplorator ciemności. Wsłuchuje się w dźwięki pieśni o gubieniu „ja”. Ceną za ulotną chwilę cielesnej rozkoszy, który rozpala zmysły, rozbudza nienasycenie, jest niewola ducha.

Do klasztoru kapucynów w Madrycie udają się tłumy wiernych i przygodnych ciekawskich, by usłyszeć legendarne płomienne, porywające kazania wybornego oratora ojca Ambrozjo. Trzydziestoletni mówca jest znajdą wychowanym i wykształconym w zakonie. Ślubował nie opuszczać murów klasztoru, jest wzorcem wszelkich cnót, ostentacyjnie gardzi nieprawością. Matthew Gregory Lewis, "Mnich"Tym razem w kościele hrabia Christoval d’Ossorio oraz Lorenzo de Medina, którego stryjem jest książę Medina, spotykają dwie intrygujące kobiety – zwariowaną, zabawną Leonellę oraz jej siostrzenicę Antonię. Nieżyjący już ojciec Antonii, szlachcic z rodu de las Cisternas, popełnił przed laty mezalians i ożenił się z Elwirą. Uciekli przed gniewem głowy rodu do Indii, ale ich synek został przez dziada porwany. Po śmierci męża Elwira z córką wróciły do Hiszpanii, gdzie zamieszkały w majątku w Murcji. Ich krewny, markiz de las Cisternas, zmarł niedawno i grozi im wygnanie, dlatego planują ubłagać syna markiza o pomoc. Traf chce, że Lorenzo przyjaźni się z owym synem markiza, Rajmondem de las Cisternas i obiecuje wstawić się za kobietami. Tymczasem Agnes, siostra Lorezno, niebacznymi ślubami rodziców i za sprawą perfidnych działań ciotki, która chciała ją rozdzielić z Rajmondem, przebywa w klasztorze klarysek, obok kapucynów. Na losy Antonii i Agnes oraz Lorenzo wpływ będą miały decyzje Ambrozjo. On zaś z wielkim zadowoleniem odbiera pochwały swoich zdolności krasomówczych. Pełen skrywanej pychy i próżności, niemiłosierny dla grzeszników nie wie jeszcze, jakie pokusy na niego czekają. I jak potężną kusicielkę spotka na swojej drodze…

A to dopiero rys, fragmencik, ledwie początek świetnej powieści (dookreślanej jako gotycka; romans gotycki) „Mnich” z 1796 roku autorstwa angielskiego pisarza Matthew Gregory’ego Lewisa (1775-1818). O swoich inspiracjach twórca nadmienia w krótkim „Uwiadomieniu”, jego dzieło zaś stało się natchnieniem dla innych artystów, ot Ernsta Thomasa Amadeusa Hoffmanna (1776-1822) przy pisaniu „Diablich eliksirów”. Trzy główne linie oraz liczne dodatki, rozgałęzienia (w tym czasoprzestrzenne) „Mnicha” przeplatają się i zazębiają, tworząc wielopoziomową opowieść o namiętnościach, zbrodni i karze, zmaganiu się z pokusami, pożądaniem, nienasyceniem seksualnym, chorobliwością, obsesyjnością, szaleństwem, grzesznością – hipokryzją, zawiścią, zazdrością, pychą, próżnością, lubieżnością, wyuzdaniem, rozwiązłością. A także o tym, jak nasze decyzje wpływają na innych, dekonstruują ich życie, wspierają albo niszczą, budują albo rujnują. Czytaj dalej