„Każdy ma takie chwile, które są niczym pierwszy śnieg.”* Słów parę o „Kuchni Książek” Kim Jee Hye

Łatwo zgubić w drodze oczarowania, olśnienia tym kruchym, ulotnym, przepływającym światem w blaskach słońca, w kroplach deszczu, w płatkach kwiatów, w śpiewie ptaków, w tej zachwycającej muzyce przestrzeni. Zmęczeni, wyczerpani wędrowcy przestają dostrzegać piękno, nie są w stanie odbierać zmysłami niesamowitych, fascynujących pierwiastków rzeczywistości, elementów tworzących przejścia do innych wymiarów świata. Utkwili bowiem w rozpaczy codzienności i kolejną wiosnę pragną przespać, przeczekać do zimowego, lodowego królestwa ciszy.

Po sprzedaniu swojego start-upu trzydziestoletnia Yujin znalazła się na rozdrożu. Ale gdy pewnego dnia usłyszała w kawiarni rozmowę dwóch mężczyzn na temat trudności ze sprzedażą dużej działki we wsi Soyang-ri, poczuła, że to szansa dla niej na nowy etap w życiu. Po szybkiej kalkulacji finansowej postanowiła kupić ziemię i wybudować na niej księgarnio-kawiarnię, która stanie się swego rodzaju miejscem rekonwalescencji dla wyczerpanych emocjonalnie i psychicznie osób. Kuchnia Książek"Wybór nazwy kompleksu budynków przeznaczonych na nie tylko chwilową lekturę, ale i dłuższy pobyt – Soyang-ri Book’s Kitchen – związany był z poczuciem, że czytelnicy smakują słowa i zdania w książkach, ale w zależności od ich gustu czy chwilowych potrzeb będą one inaczej odbierane. Stara śliwa, którą Yujin postanowiła pozostawić podczas projektowania i aranżowania przestrzeni, stała się duchem opiekuńczym miejsca, pozwalającym na zatrzymanie się i zarówno zachwyt, afirmację ulotnego, kruchego świata, „tu i teraz”, jak i nostalgiczny powrót do pięknych momentów, do odnalezionego w odłamkach reminiscencji ciepła umożliwiającego dalszą podróż przez wyboiste życie.

Koreanka Kim Jee Hye (김지혜) opublikowała debiutancką subtelną, eteryczną powieść w 2022 roku 책들의 부엌, której polski przekład Marty Niewiadomskiej (z cennymi przypisami!) ukazał się w 2024 roku pod tytułem „Kuchnia Książek”. To pełna uroku i nostalgii, słodko-bolesnej tęsknoty opowieść o konieczności zatrzymania się, gdy człowieka coraz bardziej pochłania poczucie pustki, beznadziei, bezsensowności, gdy tonie, obumiera w czynnościach wykonywanych machinalnie, wyczerpujących tyleż fizycznie, ile psychicznie, w rutynie codzienności bez przestrzeni na oddech i chwilę dla rekonwalescencji duszy. Niekiedy impulsem do tego będzie wydarzenie graniczne, punkt zwrotny. Wspierające i kojące może okazać się odnalezienie miejsca wyciszenia, ukojenia zmysłów, pozwalającego na odnowienie więzi ze światem i ze sobą, swoim „ja” zagubionym w drodze dorosłości obarczonej problemami, wyzwaniami, nierzadko przerastającymi nas trudami i kolejnymi piętrzącymi się obowiązkami oraz oczekiwaniami. I tam, w cichym szumie (wszech)świata, w muzyce przestrzeni podjąć się można rewizji, introspektywnej podróży, wsłuchać się w swoje pragnienia, nazwać własne emocje i uczucia, skonfrontować się z nimi, a później dokonać świadomej decyzji. Ten proces pozwoli na wybranie „trasy optymalnej” dla „ja”, bo „to nie tak, że istnieje tylko jedna norma, jeśli chodzi o życie.”** Czytaj dalej

„Sny to tylko sny…”* Kilka słów o „Galerii Snów DallerGuta” Lee Mi-ye

Przemierzając krainę snu, jeden z wymiarów rzeczywistości, szukam odłamków wspomnień. Rozsypały się w onirycznej układance, wymieszały z pierwiastkami marzeń sennych. Czy gdy przekroczę granicę, będę w stanie później wrócić?

Penny przygotowuje się do rozmowy kwalifikacyjnej w prestiżowej Galerii Snów DallerGuta. Każdy marzy o pracy w tym miejscu, w zasadzie wyłącznie ze względu na profity i benefity dla pracowników. Lee Mi-ye, "Galeria Snów DallerGuta"Marzenie dziewczyny zostaje spełnione i trochę dzięki zręczności, lawirowaniu, małym hochsztaplerstwie, fuksowi udaje się jej uzyskać upragnioną posadę. O dziwo, dość szybko zjednuje sobie właściciela DallerGuta i kierowników parteru oraz poszczególnych pięter, wprasza się na ekskluzywne zebranie twórców i sprzedawców u Świętego Mikołaja, otrzymuje wymagające i trudne zadania, mimo iż jest nowicjuszką. Zagłębia się w onirycznym biznesie, poznaje między innymi mechanizmy sprzedaży, chwyty marketingowe, storytelling jako klucz do przyciągania odbiorców czy spotyka najsłynniejszych kreatorów snów. Warto dodać, że ludzie nie pamiętają swojej wizyty w krainie sprzedaży marzeń sennych, a płacą za upragniony sen… emocjami, najczęściej ekscytacją, ale i choćby zachwytem albo ciekawością. Na początku swojej świetlistej kariery Penny jedną z butelek wypełnionych ekscytacją traci przez swoją łatwowierność…

Koreanka Lee Mi-ye (이미예; ur. 1990) dzięki zbiórce internetowej opublikowała w 2020 roku debiutancką powieść 달러구트 꿈 백화점, która pod tytułem „Galeria Snów DallerGuta” w polskim przekładzie ukazała się cztery lata później. To utkana z popkulturowych odniesień, znanych rozwiązań, wątków, pierwiastków występujących w rozmaitych konfiguracjach w różnych tekstach i dziełach, historia o krainie, w której produkowane i sprzedawane są sny. Żonglerka motywami, można dodać że postmodernistyczna, literacka zabawa, roz(g)rywka, korzystanie ze schematów, skostniałych wzorców i dostępnych już sposobów rozbijania ich, mogą zostawić czytelnika z mieszanymi uczuciami, z dużym niedosytem. Wrażenie „gdzieś to już było” wespół z nośnym i nadal niewyeksploatowanym wątkiem onirycznego królestwa (swoistego lustrzanego odbicia rzeczywistości, uwypuklającego zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty) oraz z modnym trendem literatury pokrzepiającej, terapeutycznej, wzmacniającej, coachingowej tworzą mieszankę bez szału, bez ekscytacji, którą można byłoby zapłacić za sen o Galerii Snów DallerGuta. Niby jest ładnie, kalejdoskopowo, lukrowo, puszyście, z lekkim muśnięciem elementów smutku, goryczy, jakiejś kąśliwości, złośliwości, nieco groteskowo, karykaturalnie, ale nużąco i trochę mdło, jakby otrzymało się w nadmiarze watę cukrową. Czytaj dalej

„Pociąg przejechał przez rzekę. Łzy przestały płynąć.”* Słów parę o „Nietuzinkowym sklepie całodobowym” Kim Ho-yeona

Nieprzypadkowo nasze drogi się przecięły. Czy pamiętasz mnie jeszcze? Czy moja chwilowa obecność coś zmieniła w tobie, poruszyła jakąś strunę serca? Gdzie teraz jesteś?

Siedemdziesięcioletnia Yeom Yeong-suk po śmierci męża zainwestowała pieniądze w sklep całodobowy. Prowadzi go w zasadzie ze względu… na pracowników, dla których to albo tymczasowa przystań, miejsce duchowej, psychicznej rekonwalescencji, zanim nabiorą sił i motywacji do działania i rozwoju, albo jedyne źródło zarobku. Kim Ho-yeon, "Nietuzinkowy sklep całodobowy"Pewnego dnia postanawia zatrudnić na nocną zmianę niepamiętającego swojego nazwiska i przeszłości bezdomnego, na którego wołają Dokko. Ten gest niespodziewanie wyzwoli z otchłani beznadziei innych rozbitków życiowych, dryfujących, osamotnionych, wątpiących w swoje możliwości i umiejętności, zagubionych, skłóconych, pełnych żalu i frustracji. Będzie jak poruszona kostka domina.

Południowokoreański pisarz i scenarzysta Kim Ho-yeon (김호연; ur. 1974) opublikował w 2021 roku słodko-gorzki utwór 불편한 편의점. Powieść ukazała się w polskim tłumaczeniu trzy lata później pod tytułem „Nietuzinkowy sklep całodobowy”. Ale nie do końca wpisuje się w nurt narracji pocieszających, ciepłych, kojących. W opowieści Kima ten schemat zostanie przełamany, pojawia się szersza perspektywa. Jest tu coś interesującego, ożywczego, niepretensjonalnego. Czytaj dalej

Kostium historyczny. Słów parę o pięciu dramatach O T’ae-seoka („Dramaty”)

To już nie drobne pęknięcia, rysy, naruszenia fundamentów, nie stopniowy rozpad, ale zmiażdżona przestrzeń, którą jedynie prowizorycznie nadbudowano dekoracjami z dykty, pstrokato pomalowanymi. Nie, pod powierzchnią wszystko stanowi ruinę, nie ma nic, co by ocalało z pogromu, rzezi współczesności. Chociaż… może ostał się jednak jeden element, ledwo tlący się, a niegdyś przecież tak świetlisty pierwiastek.

W 2004 roku ukazała się świetna publikacja zawierająca pięć dramatów południowokoreańskiego dramatopisarza, reżysera teatralnego, tłumacza O T’ae-seoka (오태석; O Taeseok, O T’ae-sŏk; 1940-2022). O T’ae-seok (O T’aek-sŏk), "Dramaty"Po każdym zaprezentowanym utworze zamieszczono tekst krytyczny, opracowanie polskiej koreanistki Ewy Rynarzewskiej, przybliżającej odbiorcom między innymi różnice w realizacji kolejnych inscenizacji dokonywanych przez autora, koncepcji twórczej czy wyimki z historii Półwyspu Koreańskiego, do której O T’ae-seok się odwołuje i oryginalnie interpretuje, wykorzystuje, by mówić o współczesności, o jednostkowym, uniwersalnym doświadczeniu krzywdy, o absurdzie świata, kruchej kondycji człowieka. Książkę zamyka obszerny artykuł Ewy Rynarzewskiej – „Teatr O T’ae-seoka” – w którym autorka podejmuje tematy związane przede wszystkim z przemianami w twórczości Koreańczyka i jego wizją teatru, ewoluującą między innymi pod wpływem przedstawienia Tadeusza Kantora „Umarła klasa”. Czy trzeba lepszej rekomendacji?

Wstrząsające dramaty O T’ae-seoka są bardzo intensywnym doświadczeniem czytelniczym – nawet w wersji zapisanej, nie zaś oglądanej jako przedstawienie teatralne, inscenizacja z aktorami, śpiewem, tradycyjnymi tańcami (jakże istotnymi w większości utworów!), oświetleniem, artefaktami, lalkami. Czytaj dalej

„(…) może mówienie o czymś złym, że jest złe, choć trochę zmienia ten świat.”* Parę myśli o „Kontrataku” Sohn Won-pyung

Słowa nie są wierne. Zdradzają, pozwalają się uwodzić, porywać, zniekształcać, przesuwać znaczenia. Twoja myśl powinna strzec się formy słów. Gdy już ujawnisz ją światu, musisz być gotowy, że ktoś ją wykorzysta, uwzniośli albo splugawi. Czy jesteś na to gotowy?

Kim Ji-hye urodziła się w 1988 roku. Pracuje jako stażystka w „Akademii Diamant”, ale marzy o tym, by dostać się do centrali firmy. Bo teraz przede wszystkim obsługuje kserokopiarkę. I być może nadal jej życie tak by wyglądało, czyli bez umowy na etat, w zawieszeniu, nieustannym oczekiwaniu na „lepsze”, gdyby nie spotkanie rówieśnika Yi Gyu-oka, nowego stażysty. On bowiem namawia ją na częściowo dofinansowane z pracy zajęcia z… ukulele, gdzie poznają dwóch mężczyzn, Nam Eun-ju („Sam Nam”) oraz Go Mu-ina, sfrustrowanych wykorzystaniem ich dokonań i pomysłów przez spryciarzy, cwaniaków. Sohn Won-pyung, "Kontratak"Z inspiracji Gyu-oka postanawiają dokonywać małych zemst, niby drobnych, anonimowych kontrataków, będących chwilową sensacją w mediach albo kompletnie niezauważalnym publicznie incydentem. To ich odwety za spotkane zło, niesprawiedliwość, wyzysk. Owe gesty jednak wpłyną w jakimś stopniu na zmianę rzeczywistości, a szczególnie ich samych.

Południowokoreańska pisarka Sohn Won-pyung (손원평; ur. 1979) debiutowała w 2016 roku powieścią „Almond” (아몬드), a rok później opublikowała lepszy, lekko gorzki, ironiczny, momentami sarkastyczny utwór o intrygującym tytule „Kontratak” (서른의 반격). To literackie uchwycenie przejścia od wczesno młodzieńczego zapału i pragnienia zmiany świata, poruszenia ludzkości, dokonania roszady na szachownicy świata do absurdów i norm rutyny codzienności, której ramy wyznaczone zostały przez różne okoliczności, ot choćby: osobiste wybory, więzi albo ich brak, pracę, predyspozycje, osobowość i wiele innych zmiennych. Łatwo osądzać innych, szufladkować, przypisywać pewne cechy na przykład konkretnemu pokoleniu, ale tak naprawdę niewiele o wiemy o ludziach obok nas, nie mamy pojęcia z czym musieli się zmagać, z czym nadal mają problemy, dlaczego zrezygnowali, zwątpili. Czytaj dalej

„Ale czy koniecznie musi się dziać coś ciekawego?”* Kilka słów o „Witajcie w księgarni Hyunam-dong” Hwang Bo-reum

Bolesna codzienność rozpoczyna się rankiem, gdy kolejny dzień, odczytując listę obecności, wzywa do odpowiedzi. Czy jesteś gotowy, by zmierzyć się w wyścigu? A może chcesz uciec, położyć się w wysokiej trawie, które ukryje cię przed światem?

Lee Yeong-ju ma około trzydziestu ośmiu lat, od pewnego czasu w dzielnicy Hyunam prowadzi księgarnię, o czym marzyła od nastoletnich czasów. Początkowo siedziała za biurkiem apatyczna, bierna, ale jedna z klientek, Jeon Hui-ju, zwana mamą Min-cheola, zmobilizowała ją do większej aktywności w promocji księgarni, by jej biznes nie upadł szybko, ale zwrócić uwagę i przyciągną potencjalnych czytelników. Yeong-ju niedługo później zatrudniła baristę – młodszego od niej o osiem lat Kim Min-juna. Hwang Bo-reum, "Witajcie w księgarni Hyunam-dong"Zaprzyjaźniła się również z właścicielką palarni kawy Ji-mi. Gdy wyszła z marazmu i inercji, zdecydowała się zawalczyć o przetrwanie księgarni. Obserwujemy jej perypetie związane z marketingowo-promocyjną działalnością, z budowaniem marki, a równolegle z nawiązywaniem relacji oraz próbami uporania się z przeszłością.

Koreanka Hwang Bo-reum (황보름) w 2022 roku opublikowała powieść 어서 오세요, 휴남동 서점입니다, której polski przekład ukazał się dwa lata później pod tytułem „Witajcie w księgarni Hyunam-dong”. Początek jest obiecujący tą lekko magiczną aurą, czarującą i przyciągającą do przyjaznych, ciepłych miejsc i życzliwych osób, ale autorka niestety sięgnęła po zdecydowanie zbyt wiele tematów, bez zagłębienia ich, bez namysłu, refleksji umieszczając je w kolażowej historii, uformowanej z pustosłowia, waty słownej. Zupełnie jakby tworzyła miniksięgarnię w literaturze, gdzie „sprzedaje” zbiór (pseudo)poradników, nieco coachingowych, (rzekomo) motywacyjnych haseł(ek) – nota bene, część tytułów zasadniczo krótkich rozdziałów powieści Hwang przywodzi na myśl tytuły w poradnikach – w jednej opowieści o ludziach, którzy wbrew pozorom nie są tacy jak potencjalni czytelnicy. Czytaj dalej

„Duże, puszyste płatki opadały w ciszy niczym niezliczone białe ptaki.”* Słów parę na marginesach „Nie mówię żegnaj” Han Kang

Kryształki spadające na twoją twarz z nieba nie są ani śniegiem, ani zmrożonym deszczem, ale łzami. Chociaż ciało wychładza się, zastyga, to w otwartych oczach na źrenicy odbijają się nadal obrazy, miniatury świat(ł)a. Już nigdy się nie rozstaniemy.

Narratorka Kyeong-ha (alter ego Han Kang) jest dręczona przez koszmary przedzierające się do rzeczywistości. To wynik wysokiej wrażliwości i zagłębiania materiałów dotyczących zbrodni na ludności koreańskiej przez rząd w 1980 podczas demonstracji w Gwangju, co opisała w „Nadchodzi chłopiec”. Ale od pewnego momentu w jej snach pojawia się niepokojący krajobraz ciszy – padający śnieg, czarne drzewa wysokości człowieka, znajdujące się na cmentarzu, który zalewany jest przypływem. Han Kang, "Nie mówię żegnaj"Pod wpływem chwili mówi o tym przyjaciółce In-seon, fotografce, autorce filmów dokumentalnych, od dłuższego czasu mieszkającej na rodzinnej wyspie Jeju i opiekującej się chorą matką. Nie do końca wie, jak to zinterpretować, ale początkowo postanawia wraz z In-seon stworzyć projekt. Kolejne pożegnania z bliskimi w jej życiu osobami pogrążają ją jednak w ciemności, balansuje na granicy życia i śmierci. Odnowienie relacji z In-seon rozpali w Kyeong-ha iskrę, pociągnie ją w podróż. Bolesna, (auto)wiwisekcyjna, pełna cierpienia, opuszczenia, traumatycznych przeżyć droga przez czasoprzestrzeń, do jądra prawdy, może pozwolić na wyzwolenie.

W 2024 roku ukazał się czwarty – po „Wegetariance”, „Nadchodzi chłopiec”, „Białej elegii” – przekład na język polski książki jednej z najciekawszych południowokoreańskich pisarek Han Kang (한강; ur. 1970) – wstrząsające, meandryczne, wieloznaczne „Nie mówię żegnaj” (작별하지 않는다 z 2021). Można zaryzykować twierdzenie, że to literatura impresjonistyczna, fragmentaryczna, momentami odrealniona, nieco liryczna i oniryczna (ale w znaczeniu uwięzienia w koszmarze), wykorzystująca prozę poetycką, poetykę snu, mechanizmy wyparcia, pamięci, przypominania sobie, zagrzebywania i odgrzebywania wspomnień, odkrywania cząstek prawdy i układania ich, gubienia i odnajdywania, konfrontacji z makabryczną, przerażającą przeszłością jednostkową i zbiorową. Czytaj dalej

Szczelina świat(ł)a. Słów parę o „Snach umarłych” Chung Bory

W zmrożonym powietrzu uwięziony został czas. Twoje ciało powoli się wychładza. W lodowym królestwie kwiaty nigdy nie więdną, płatki nie opadają, melodia nie umiera. Może przyśni się nam ten sam sen i w nim się spotkamy.

Kim Tae-gyeong pracuje w salonie telefonów komórkowych prowadzonych przez swojego szkolnego kolegę Park Do-yeonga. Pewnej nocy ma niepokojący sen, w którym pojawiają się znany mu skądś mężczyzna, jednakże nie potrafi sobie przypomnieć jego nazwiska, oraz dziewczyna przywodząca na myśl manekina. Następnego dnia dowiaduje się od Parka, że Kang Mun-seok, z którym chodzi do szkoły, zmarł w wypadku samochodowym. To on się mu śnił. Podczas stypy dzieje się coś, co destabilizuje i tak kruchą codzienność Kima. Zwraca się zatem o pomoc do poznanej niegdyś w salonie telefonów Seong-yeon. Sny umarłych"Oboje bowiem od dziecka dostrzegają wymiary rzeczywistości niedostępne dla większości, przebywają w liminalnej przestrzeni, na pograniczu, przecięciu, w rozpadlinie. Ale Kim został już naznaczony tak mocno, że Seong-yeon nie potrafi tego zatrzymać. Jedynym wyjściem okazuje się rozwiązanie zagadkowych słów Kanga ze snów i odkrycie tożsamości niepokojącej dziewczyny-lalki.

Południowokoreańska pisarka Chung Bora (정보라; ur. 1976), autorka rewelacyjnych opowieści niesamowitych, błyskotliwych, groteskowo-onirycznych, surrealistycznych nowel, czerpiących z science fiction czy horroru krótkich form prozatorskich ze zbioru „Przeklęty królik”, w 2012 roku napisała i wydała powieść 죽은 자의 꿈, która zdaje się laboratorium twórczości, gdzie dokonuje pierwszych eksperymentów z możliwościami fikcji i narracji, z potencjałem poetyki snu. Polskie tłumaczenie Dominiki Chybowskiej-Jang ukazało się w 2023 roku pod tytułem „Sny umarłych”. Autorka w krótkim posłowiu wskazuje na kanwę utworu (autentyczne wydarzenie związane z oszukaniem, wykorzystywaniem, które przekształca się w relację naznaczoną agresją, maltretowaniem) oraz kilka elementów-scen w powieści napisanych pod wpływem epizodów z jej codzienności. Zaznacza także wpływ redaktorów tekstu na poprowadzenie opowieści. Zastanawiające, na ile bardziej elektryzująca i oryginalna, a nie tak przewidywalna okazałaby się to proza, gdyby ingerencji w proces twórczy było mniej. Odrębną kwestią jest pytanie o przemoc przedstawioną w prozie Chung. Czytaj dalej

Samotność. Słów parę o zbiorze opowiadań „Przeklęty królik” Chung Bory

Te drobne anomalie, paralaksy, drgania przestrzeni są zwiastunem kruszenia, pękania ścian świata. Otwierają przejścia, przez które wdzierają się rozszalałe emocje, czyniące spustoszenie, pożerające piękne sny. Lepiej dla nas, że podczas wędrówki tunelami rzeczywistości minęliśmy się bez słów. Może kiedyś wspomnisz ten moment i uśmiechniesz się do siebie.

Południowokoreańska pisarka Chung Bora (정보라; ur. 1976) opublikowała w 2022 roku rewelacyjny zbiór dziesięciu groteskowych, surrealistycznych, onirycznych, makabrycznych, niepokojących – dookreślenia można mnożyć – opowieści „Przeklęty królik” (저주토끼). Chung Bora, "Przeklęty królik"Autorka wykorzystując możliwości fantastyki, odrealnienia, odblasków niesamowitości, ale i grozy czy trupizmu, eksploruje różne wymiary samotności, bycia niezrozumianym, niedopasowanym do sztywnych i ciasnych ram codzienności, społeczności. Jeśli czytelnik zanurzy się, dokona imersji w literackie konstelacje (s)tworzone przez Chung i tworzone-uruchamiane na bieżąco przez odbiorcę podczas czytania, może przejrzeć się w bohaterach i bohaterkach jak w zwierciadle. Niezwykłe, olśniewające, czerpiące z tekstów kultury, meandryczne narracje Koreanki to zapis doświadczania istnienia, nieudanych czy raczej skazanych na niepowodzenie prób nawiązania relacji między „ja” a „ty”, by móc komunikować o tym, co „ja” czuje, przeżywa, czego się obawia, co niepokoi „ja”, jakie sny nawiedzają, a także o czym marzy. Zawiedzione nadzieje, stracone złudzenia, zdrada, poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, bycia wykorzystanym prowadzą często do zemsty. Ale jątrzenie ran, brak wybaczenia, mniej czy bardziej krwawa wendeta nie ukoją bólu i pustki. Czytaj dalej

„Wiem, że się niecierpliwisz. / Ruszamy!”* Kilka słów o „Nauce chodzenia” Dolki Min(a)

Wystarczy odpowiedni kamuflaż, wyidealizowane ciało-kostium, by cię zwieść, wpuścić w maliny, w których zamaskowana została krwawa pułapka. Możesz płakać i krzyczeć, ile chcesz, ale twój los został przypieczętowany, gdy tylko przecięły się nasze drogi i spojrzenia. Pora zacząć odliczanie do elektryzującego finału. Gotowy?

Mumu przeszło piętnaście lat temu trafił na Ziemię. Największymi problemami są chodzenie, a w zasadzie wchodzenie po schodach, i konieczność przejazdu zatłoczonymi środkami transportu zbiorowego. Po latach rozwinął umiejętność idealnego kamuflaż – przybiera postać człowieka. W zależności od potrzeby raz jest kobietą, innym razem mężczyzną. Dolki Min, "Nauka chodzenia"Umawia się poprzez aplikację randkową na spotkania, by po ekstazie dokonać pożarcia i na chwilę zaspokoić nienasycone ciało, które wyrywa się, rozrywa formę człowieczą i żąda swobody. Ale głodu miłości, akceptacji, bliskości nikt i nic nie jest w stanie nasycić.

Dolki Min (돌기민) to zapewne pseudonim twórcy, którego tożsamości nie znają odbiorcy jego powieści z 2022 roku „Nauka chodzenia” (보행 연습). Jeśli ktoś oglądał niepokojący film „Under the skin” Jonathana Glazera albo sięgnął po pierwowzór o tym samym tytule (książkę Michela Fabera), to może odnaleźć paralelę między tymi utworami. Momentami „Nauka chodzenia” przywodziła mi na myśl „Dorohedoro” (manga Q Hayashidy, powstało też anime). Dolki Min sięga po klisze, schematy i wzorce takie jak choćby: science fiction, romans, erotyka, utwór kryminalno-detektywistyczny, horror, thriller, gore, komiks (vide: onomatopeje), utwór konfesyjny, wyznanie, zapisy czatów. Wykorzystuje język(i) w znaczeniu sposoby komunikowania się i komunikowania o świecie, szyfrowanie, ikony-emotikony, wyróżnione słowa, znaki graficzne czy wreszcie elementy groteski, karykatury, surrealizmu, oniryzmu, makabreski, makabry, bywa obsceniczny, wulgarny, wprowadza opisy wiwisekcji. Nie brakuje też paranoi, szaleństwa, obsesyjności, psychodeliczności, neurotyzmu, a nawet metatekstowych uwag, częstych apostrof do czytelnika-odbiorcy, stwarzających pozory wtajemniczania, zdradzania swojego sekretu, dopuszczenia do tajemnicy, odsłonięcia „ja”, uchylenia maski. Wszystko to, by stworzyć dzieło, które można (od)czyt(yw)ać dwojako (literalnie bądź metaforycznie), ale ta dychotomia niekoniecznie wychodzi tekstowi na dobre. Czytaj dalej