„Drzewa wiedzą najlepiej, jak wieje wiatr”. Słów parę o „Tętniącym życiu” Kim Ae-ran

„Mamy do wyboru tyle rozmaitych słów i możemy nimi powiedzieć tak wiele rzeczy, czasem jednak to za mało i wtedy śpiewamy albo słuchamy muzyki.” [s. 209]

Szesnastoletni Han Areum zmaga się z progerią, czyli bardzo rzadko występującym genetycznie uwarunkowanym przyspieszonym procesem starzenia. Kim Ae-ran, "Tętniące życie"Fizycznie ma jakieś osiemdziesiąt lat, jego ciało i organizm są wycieńczone. Rodzice Areuma, Choi Mira i Han Daesu, mieli po szesnaście lat, gdy oczekiwali jego narodzin. Pełni lęku, niepewności przyjęli dziecko z radością. Areum chciałby im coś ofiarować za lata miłości i poświęcenia – tekst, a w zasadzie krótki liryczny szkic o ich tętniącym szesnastoletnim życiu, gdy pierwszy raz się spotkali.

Południowokoreańska pisarka Kim Ae-ran (ur. 1980) opublikowała w 2011 roku przejmującą powieść „Tętniące życie”, która szybko stała się bestsellerem i doczekała się ekranizacji. Autorka oddaje glos szesnastolatkowi – on jest naszym przewodnikiem, on relacjonuje i opisuje swój ból, poczucie samotności, pragnienie życia. Początkowo rozdziały dotyczące młodości Miry i Daesu przeplatają się z częściami poświęconymi teraźniejszym zmaganiom Areuma. Poznajemy nastoletnich przyszłych rodziców, reakcję ich rodzin, a także pytania, które sobie stawiali, na przykład czy dokonać aborcji, lęki i obawy związane z narodzeniem dziecka. Ale, jak sam zaznaczy narrator, pisanie wiąże się czasem z pewnymi retuszami, (de)montażem, koloryzowaniem, przesuwaniem akcentów, słownymi roszadami, żonglerką, zaciemnianiem i rozjaśnianiem wybranych elementów, przemilczeniami. Jest on świadomym twórcą, czego źródeł szukać można zarówno w artystycznych fascynacjach, podróżach po licznych literackich światach, jak i w dziecięcej ciekawości, nieustannych pytaniach wynikających z eksplorowania przestrzeni, napotykania i obiektów fizycznych, i fenomenów, i słów, dźwięków. A słowa Areum smakuje, ale też testuje, eksperymentuje z nimi, wchodzi w ich pola semantyczne i dokonuje eksploracji, badań. Czytaj dalej

Błąd. Kilka słów o „Siedmiu latach ciemności” Jeong You-jeong

Jeden nieprzemyślany ruch może doprowadzić cię do przepaści. Jeśli wtedy nie zawrócisz, otchłań szaleństwa pociągnie cię w mrok. Upadki są bolesne i krwawe. Jeong You-jeong, "Siedem lat ciemności"Ale czasami pomagają przejrzeć na oczy. Dostrzec, co było fałszem, marą, kłamstwem, a co prawdą.

W 2004 roku w jeziorze Seryong odnaleziono zwłoki dziewczynki. Niedługo po zbrodni otwarta została zapora i woda zalała pobliską wioskę, przyczyniając się do śmierci mieszkańców. O morderstwo oskarżono ochroniarza śluzy Choi Hyonsu. Po siedmiu latach od tego wydarzenia jego syn, wówczas jedenastoletni, Choi Sowon nadal jest prześladowany, dręczony, określany jako dziecko psychopaty. Nie pomagają jego liczne przeprowadzki, bo ktoś nieustannie wysyła wiadomości lokalnej społeczności o skazanym ojcu chłopca. W związku z ostracyzmem społecznym, odium rodzina nie chce go do siebie przyjąć, więc opiekę nad nim przejmuje drugi ochroniarz zapory Ahn Sunghwan. Zbliża się termin egzekucji Choia, a jego syn otrzymuje dziwną przesyłkę z książką napisaną przez Ahna, opisującą wydarzenia sprzed lat. Jaką rolę w śmierci dziecka i mieszkańców wioski odegrał ojciec dziewczynki, majętny Oh Yongje? Co tak naprawdę się wówczas stało? Choi Sowon będzie musiał zmierzyć się z przerażającą prawdą i zawalczyć o siebie.

Południowokoreańska pisarka Jeong You-jeong (ur. 1966) opublikowała w 2011 roku thriller psychologiczny „Siedem lat ciemności”, który w 2018 roku doczekał się ekranizacji w reżyserii Choo Chang-mina (pol. tytuł to „Siedem lat jednej nocy”). Od początku wiemy, kto został skazany na śmierć za zbrodnię i jakie skutki przyniosło działanie ojca głównego bohatera. Powieść Jeong nie dotyczy kryminalno-detektywistycznego dochodzenia, zbierania dowodów i szukania sprawcy. Czytaj dalej

„Sen tego, kto o nas śni”. Tylko słowo o „Przemilczanej nocy i dniu” Bae Suah

Nie znajduję odpowiednich słów na opisanie cierpienia. Tego bólu, który rozrasta się, rozprzestrzenia po ciele i duszy. Kiedyś gdzieś na przecięciu światów miniemy się bez słów, bez dźwięków, wymienimy spojrzenia, w których odczytamy to, co niemożliwe do wypowiedzenia. Bae Suah, "Przemilczana noc i dzień"Przez moment przestaniemy czuć się samotni. Znajdziemy ulotną nić ciepła, więź, której pamięć-echo pozostanie w nas.

Była aktorka, dwudziestodziewięcioletnia Ayami ostatni raz jest w teatrze audio. Fundacja zdecydowała o zamknięciu tego przedsięwzięcia. Od jutra będzie bezrobotna, tak samo dyrektor teatru. Ale jeszcze tego wieczoru w tym kameralnym miejscu zabrzmi „Ślepa sowa” Sadegha Hedajata. Nauczycielka języka niemieckiego, schorowana Yeoni prosi Ayami, by odebrała z lotniska zagranicznego poetę i oprowadziła po Seulu. Tymczasem mężczyzna o imieniu Buha, który podjął pracę w firmie farmaceutycznej, podczas miejskich wędrówek do pacjentów czekających na leki dostrzega poetkę, której zdjęcie widział w gazecie przeszło dwadzieścia lat temu. Ale… nic nie jest takie, jakim wydaje się po pierwszych słowach i scenach opowieści. Na granicy nocy i dnia, między ciemnością a blaskiem odżyje bowiem teatr cieni. Powstaną duchy tych, którzy cierpią i nieustannie tułają się, zagubieni w zwojach czasoprzestrzeni, błąkający się w liniach czasowych, przepływający przez rozmaite formy. Zapętlone historie zostaną odtworzone jak na płycie, w wiecznym „tu i teraz”, błędnym kole wypełnionym cierpieniem i samotnością.

W 2013 roku południowokoreańska pisarka i tłumaczka z języka niemieckiego Bae Suah (ur. 1965) opublikowała utrzymany w poetyce snu, palimpsestowy, wielowarstwowy, labiryntowy utwór „Przemilczana noc i dzień”. Czytaj dalej

„Ja” wewnętrzne. Kilka słów o „Prawie linii” Pyun Hye-young

Narastające poczucie nieprzystawalności, niemożności połączenia z innymi prowadzi niekiedy do wyzbywania się samego siebie, by nie pozostać kimś obok, na obrzeżach, marginesach, rubieżach codzienności. Prawo linii"Narzędziami do mniej czy bardziej siłowego wmontowania się w społeczeństwo staną się choćby dwa gesty – spełnianie cudzych oczekiwań oraz wpisywanie się w wyznaczone przez tymczasowych reżyserów przedstawienia role. Ale to po pewnym czasie wywołuje frustracje. Za maskami, kostiumami rozrastają się i skrywają gniew, rozgoryczenie i żal, rozczarowanie, nienasycone pragnienie akceptacji, bolesne poczucie krzywdy z powodu odrzucenia, jeśli nie jest się takim, jakim chcą nas widzieć inni. Im dłużej utożsamiasz się z wykreowanym na potrzeby sztuki wizerunkiem, tym bardziej ciemność rozplenia się wewnątrz ciebie, przenika, przepoczwarza, przekształca cię w potwora zdolnego do krwawego odwetu.

Dom dwudziestosześcioletniej Yun Se-o, będący dla niej jedynym bezpiecznym miejscem, scalającym jej kruche istnienie, konstytuującym jej „ja” wewnętrzne, spłonął. Poparzeniu uległ ojciec dziewczyny – jedyny, który chronił ją przed przemocą świata. Rzeczywistość Se-o uległa rozpadowi. Znajdzie jednak osobę winną zrujnowania jej przestrzeni, upadku i powstałej po tym próżni, niemożliwej do zapełnienia pustki. W tym samym czasie nauczycielka Shin Ki-jeong zmaga się z niesatysfakcjonującą pracą, męczącym odgrywaniem ról, ukrywaniem „ja” wewnętrznego, zamiast istnieć autentycznie, zgodnie z samym sobą. Jeden z uczniów ściągnął na nią kłopoty, w wyrachowany i przebiegły sposób wyzwolił w niej agresję, by odwrócić uwagę od swoich wybryków. Jakby tego było mało, kobieta otrzymuje telefon z policji o odnalezieniu jej młodszej przyrodniej siostry. Losy Se-o i Ki-jeong przetną się, by każda z nich mogła nie tylko odblokować cząstkę skrywanych złości, rozgoryczeń, pragnienia zemsty, ale i zdecydować, czy nadal uciekać (od siebie).

Południowokoreańska pisarka Pyun Hye-young (ur. 1972) w 2015 roku opublikowała powieść „Prawo linii” poświęconą między innymi kwestiom przypadku, pozorów i kłamstw w relacjach międzyludzkich, powiązań, więzi, nici łączących poszczególne osoby i wpływających na ich los, podejmowane decyzje. Czytaj dalej

Motyl. Myśli parę o „Białej elegii” Han Kang

Skrzą się śnieżne kwiaty wyhaftowane przez mróz na szkle. W lodowych korytarzach pałacu, w ciemności śmierci rozbłyskują światła życia, migoczą jak gwiazdy, promyki nadziei. Han Kang, "Biała elegia"Twój delikatny oddech jest świadectwem istnienia i stabilizatorem świata. Dlatego nie odchodź, zostań.

Pomysł na „Białą elegię” Han Kang (ur. 1970) przebłyskiwał przed 2016 rokiem, jeszcze zanim autorka zdecydowała się na przyjazd do Warszawy na zaproszenie koreanistyki Justyny Najbar-Miller, ale to w Polsce zaczął się krystalizować i tu powstał szkic pierwszej części. Południowokoreańska pisarka przyjechała ze swoim synem i w okresie zimowym. W mroźnym powietrzu, w śnieżnej aurze przyglądała się miastu pełnemu blizn, odbudowanemu wskrzeszonemu po wojnie z ruin, zgliszcz. Przebywanie w osamotnieniu w obcym miejscu, gdy nie zna się języka, wydobywa z mroku niepamięci dawne wspomnienia, które napływają strumieniami, jakby zostały wreszcie uwolnione, wyzwolone. Któregoś dnia Han Kang, rozmyślając o koncepcji „Białej elegii”, zdecydowała, by na początku upamiętnić pierwsze dziecko swojej matki. Jej matka bowiem przedwcześnie urodziła córeczkę, która przeżyła dwie godziny. Na chwilę jednak otworzyła oczy i patrzyła na mamę. Kobieta szeptała dziecięciu, by nie umierało, jakby wzywała je do przekroczenia punktu granicznego, przejścia, wytrzymania kryzysu. Odejście dziecka, niejako pozostawienie przez niego (pustego) miejsca, dało przestrzeń do narodzin autorki. I jednym z węzłów „Białej elegii” będzie ta wstrząsająca myśl – gdyby nie czyjaś śmierć, ktoś inny by się najprawdopodobniej nie urodził.

Utwór południowokoreańskiej pisarki utrzymany jest w poetyce lekko onirycznej, to swego rodzaju medytacja, zbiór śnieżnych szkiców, esejów, prozy poetyckiej, minitraktatów poświęconych stracie, pożegnaniu nie tylko najdroższej osoby, ale i samego siebie, odchodzeniu każdego dnia po kawałku, cząstce. Czytaj dalej

Rejestrowanie krzywizn rzeczywistości. Parę słów o wyborze nowel „Bataty” Kim Tongina

Kruche, delikatne wnętrze musi zostać opancerzone, obudowane skórą twardą, znoszącą cięgi i baty, upokorzenia i poniżenia. Za śmiechem kryją się łzy. Kim Tongin, "Bataty"Za spokojem chowa się rozedrganie, drżenie duszy, rozemocjonowanie, bolesna (samo)świadomość. Trzeba chronić to, co najcenniejsze.

Można zaryzykować twierdzenie, że Kim Tongin (1900-1951) wprowadził do koreańskiej literatury realizm i naturalizm, które zafascynowały go, gdy poznał zachodnią literaturę w amerykańskiej szkole misyjnej w Tokio. W czasie studiów związał się w ruch estetyczny promujący modernistyczne hasło „sztuka dla sztuki”, był współzałożycielem czasopisma „Changjo”, w ramach którego postulowano odejście od dydaktyzmu i moralizatorstwa w koreańskiej twórczości. Urodził się jeszcze za czasów dynastii Joseon. W 1905 roku Korea stała się protektoratem japońskim, a pięć lat później oficjalnie ją zaanektowano. Okres okupacji trwał do końca drugiej wojny światowej. Sylwetkę pisarza, jego twórczość oraz wpływ na (południowo)koreańską literaturę we wprowadzeniu do polskiego wyboru utworów Kima przybliża czytelnikom koreanistka Anna Diniejko-Wąs.

Czternaście nowel wydanych w zbiorze „Bataty” to przekrojowe spojrzenie na krótkie formy prozatorskie jednego z najważniejszych dla (południowo)koreańskiej literatury pisarzy. Układ chronologiczny utworów (przy każdym zamieszczono daty powstania) pozwala prześledzić rozwój twórczości, przemiany w literackim warsztacie Kim Tongina, motywy i chwyty przez niego wypracowane. W pierwszych nowelach dominują realizm i naturalizm, toteż wiele będzie opisów fizjologii czy aspektów związanych z dziedziczeniem cech (przykładowo: „Życie” i „Pieśń rybaka” z 1921 roku, wstrząsające „Chłosta” z 1923 roku i „Bataty” z 1925 roku, „Ognista sonata” z 1929 roku, „Jaki ojciec, taki syn” z 1932 roku). Czytaj dalej

Ucieczka z piekła. Słów kilka o „Likwidatorze” Kim Un-su

Przejście przez lustro na drugą stronę, tę ciemną, ukrytą w mroku, gdzie promienie słoneczne nie docierają, zatrzaskuje na zawsze drzwi do świetlistej, jasnej drogi. Jeśli raz wejdziesz do bystrego strumienia czasu, to nie wyjdziesz z niego nienaruszony. Blizny, rany i zadrapania na twoim ciele będą najmniej bolesnym wspomnieniem, jedynie znamionami cienia. W twojej duszy otworzy się otchłań, nicość pożerająca wszystko i wszystkich, do których się zbliżysz.

„Tak jak wszystko we wszechświecie, nawet najbardziej zaciekła nienawiść, żądza zemsty i gniew z biegiem czasu słabną, by wreszcie zniknąć bez śladu.” [s. 223]

Trzydziestodwuletni Reseng od piętnastu lat jest likwidatorem, czyli wynajmowanym przez patronów-zleceniodawców zabójcą. We wczesnym dzieciństwie został znaleziony na śmietniku przez kulawego dyrektora biblioteki zwanego Starym Jenotem. Mężczyzna określa swoje królestwo książek „Psiarnią”, a w czasach dyktatury wojskowej w Korei Południowej było to miejsce, do którego przybywali wojskowi i dygnitarze, szukający najemników, by zgładzić swoich przeciwników, niewygodnych politycznie ludzi. Po upadku junty, przemianach społeczno-politycznych „Psiarnia” zaczęła tracić na znaczeniu na rzecz takich graczy jak Hanja – wywodzący się z „Psiarni”, ale dobrze wykształcony i wyglądający na biznesmana mężczyzna. Reseng jako jeden z nielicznych pomocników Starego Jenota został uwikłany w intrygi związane nie tylko z przejęciem dominacji w świecie cyngli, likwidatorów, egzekutorów, zawodowych morderców, ale i… ryzykowne próby „naprawienia” Korei Południowej, „ocalenia” ludzi, wykorzeniania sięgających blisko stu lat praktyk wynajmowania w „Psiarni” tajnych zabójców, by pozbyć się konkurencji.

Południowokoreański pisarz Kim Un-su (ur. 1972) debiutował jako twórca opowiadań, z czasem zaczął pisać powieści i w 2010 roku opublikował „Likwidatora” – utwór z pogranicza sensacji, kryminału, thrillera, powieści szpiegowskiej z dodatkiem konfesyjności, „spowiedzi” cyngla. Czytaj dalej

Bezwarunkowa miłość. Parę słów o książce „Almond” Sohn Won-pyung

„(…) człowiek w końcu zawsze spotyka tych, których powinien spotkać. Bez względu na to, jak się toczy jego życie.” [s. 113]

Nie ma znaczenia, kim się staniesz, jaką drogą podążysz, gdzie i z kim będziesz, dla kogo się uśmiechniesz, z kim płaczesz, moje uczucia nie wygasną. W szumie liście, w pieśni wiatru, w słonecznych promieniach czy w płatkach śniegu zawsze będę przy tobie, dyskretnie obserwując cię i otaczając troską.

U Seon Yunjae we wczesnym dzieciństwie została zdiagnozowana aleksytymia, czyli brak świadomości i rozumienia własnych stanów emocjonalnych. Jedną z przyczyn tego zaburzenia jest niedorozwój ciała migdałowatego, które odpowiada za obronne reakcje, odgrywa rolę między innymi w tworzeniu negatywnych emocji. Mama Yunjae postanowiła szkolić syna, wyszukując rozmaite metody pozwalające jej nauczyć chłopca interpretowania cudzych emocji, by odnalazł się w społeczeństwie, wpasował w bycie przeciętnym, niewyróżniającym się, a tym samym nie wzbudzał sensacji, nie wywoływał agresywnych komentarzy. Gdy Yunjae obchodzi szesnaste urodziny, jest świadkiem zabójstwa swojej babci i poważnego ranienia matki przez szaleńca. Pozostaje sam w antykwariacie prowadzonym dotychczas przez mamę. Jego życie bez przewodniczki i tłumaczki po labiryncie ludzkich emocji znacznie się komplikuje. Ale na swojej drodze spotyka życzliwego piekarza-niegdysiejszego lekarza Shim Jaeyonga, dzięki któremu nawiązuje znajomość z profesorem Yun Gwonho oraz jego odnalezionym po latach synem Gonem, a właściwie Yun Isu. Chłopiec zgubił się we wczesnym dzieciństwie i był wychowany trochę przez ulicę, trochę przez chińskich biedaków. Teraz pełen żalu i złości spełnia oczekiwania ludzi, czyli zachowuje się jak chuligan. Gon szybko wybiera Yunjae na swoją ofiarę i zaczyna się nad nim znęcać. Ale jego agresywne, brutalne zachowane paradoksalnie pozwoli Yunjae przejść inicjację w ludzkie uczucia i emocje. Tymczasem zetknięcie się z wyzbytym emocji Yunjae może stać się impulsem dla Gona do zmiany. Czytaj dalej

Jutro. Słowo o „Gdybym miała twoją twarz” Frances Cha

Frances Cha, "Gdybym miała twoją twarz"Przeglądasz się w lustrzanym odbiciu, w witrynach sklepów, na zdjęciach i filmach, w oczach innych. Pod różnymi kątami, z odmiennych perspektyw wycinki z twojego życia i wyglądu są poddawane drobiazgowej analizie przez rodzinę i obcych. Jeśli nie można cię dopasować do preferowanych modeli w społeczeństwie, zostaniesz przycięty, ukształtowany, prawie na nowo ulepiony. A jeżeli odmówisz, to wymażą twoje istnienie, wyrzucą poza margines, byś w ich opowieści-narracji nigdy się nie zjawił i nie skalał jej swoją niemożliwą do przemilczenia bolesną obecnością.

W budynku Color House w Seulu mieszkają dwudziestoparoletnie Ara i jej przyjaciółka z czasów szkolnych Sujin, obok nich zaś Miho, przyjaciółka Sujin, oraz Gyuri. Ich przelotnie widywanymi sąsiadami z piętra niżej są trzydziestoparoletnia Wonna z mężem. Każda z pięciu kobiet żyje w zasadzie wyłącznie z myślą o „dziś”, niekoniecznie rozważając to, co będzie „jutro”. Ich trudna, wyboista przeszłość, brak poczucia bezpieczeństwa i akceptacji przyczyniają się do podejmowania pochopnych decyzji, wplątywania się w raniące je relacje. Są jednak świadome, że we współczesnym społeczeństwie kobieta nadal traktowana jest bardziej jak lalka, rzecz, nieustannie reifikowana, bo ciągłej ocenie podlegają jej wygląd, stan cywilny i urodzone dzieci. Część z nich decyduje się na operacje plastyczne, by wpisywać się w obecne kanony urody. Łudzą się, że zostaną zaakceptowane i odnajdą fragment w przestrzeni dla siebie. Czytaj dalej

Delikatny kwiat. Słów parę o „Dworskiej tancerce” Shin Kyung-sook

Są kwiaty jak motyle – kruche i delikatne, nie wolno ich zrywać, bo szybko utracą swój blask. Shin Kyung-sook, "Dworska tancerka"Zwiędną powoli, po kawałku ciemność będzie je zabierać, ich gwiazda wewnętrzna zgaśnie. Będziesz przyglądał się ich agonii, stopniowemu rozkładowi, utracie barw, łudząc się, że znajdziesz remedium. Tymczasem najlepiej podziwiać je z daleka, bez wielkiego ingerowania w ich przestrzeń, aranżowania sceny.

Pięcioletnia dziewczynka zostaje osierocona – jej matka umiera, a ojca nikt nie zna, najprawdopodobniej zginął około 1871 roku w obronie wyspy Ganghwa przed Amerykanami. Dziecko nie otrzymało imienia ani nazwiska. Małą sierotką postanawia się zająć sąsiadka – pani Seo, której młodsza siostra jest ochmistrzynią Seo na dworze królewskim. Początkowo tylko na dzień ochmistrzyni zabiera dziewczynkę do pałacu, by rozweselić księżnę Cheolin radosnym dzieckiem. Któregoś wieczoru podczas powrotu do pani Seo dziewczynka dostrzega francuskiego misjonarza ojca Blanca i znalezionego przez niego chłopca niemowę, nazwanego przez Blanca Kang Yeon. Misjonarz zatrzymuje się u pani Seo przez jakiś czas, docelowo chce zbudować pierwszy w Korei sierociniec. Podczas swojego pobytu zaczyna uczyć pojętną dziewczynkę języka francuskiego. Gdy Blanc odchodzi, Kang Yeon, który pięknie gra na flecie, pozostaje u pani Seo, a z czasem dołącza do dworskiej orkiestry. I może stworzyliby kochającą się, szczęśliwą rodzinę – pani Seo, dziewczynka i Yeon – gdyby nie to, że mała sierotka pewnego dnia tak pobłądziła w pałacowych ogrodach, że trafiła na… królową. Ona zaś dostrzegła w dziecku tę urzekającą niewinność, swoją utraconą córkę, która byłaby w wieku dziewczynki. I tak rozpoczęło się burzliwe życie przy boku królowej przyszłej najlepszej tancerki dworskiej. Podczas przyjęcia dostrzegł jej niezwykły urok młody konsul francuski Collin de Plancy i zakochał się w niej na tyle, że doprowadził do ich wspólnego wyjazdu z Korei do Francji. Czytaj dalej