W poszukiwaniu dalszego ciągu przerwanej melodii wciąż przemierzam linie i struny. Czasem sądzę, że ukrywa się w ciszy. Z niej wyrasta i w nią wrasta. Tylko na moment dane mi było ją usłyszeć, gdy milczenie zostało przełamane. Tymczasem gubię się w kakofonii, mylę drogę. Czy kiedykolwiek jeszcze ją odnajdę?
Po śmierci młodszej o dwadzieścia lat żony Emily emerytowany przedsiębiorca Lin Sang chce zamknąć prowadzoną przez nią szkołę muzyczną. Ale pewnego dnia słyszy w jednej z sal „Vocalise” Rachmaninowa i powraca do niego wspomnienie – ten utwór zagrała dla niego na skrzypcach Emily. Dowiaduje się, że dzieło wykonuje na fortepianie stroiciel. Niepostrzeżenie stopniowo rozedrgane dźwięki wewnątrz Lina zaczynają rezonować z Hu Yi Lu, niepozornym stroicielem, geniuszem muzycznym. Ale… ile w tym spotkaniu będzie fikcji, autokreacji, ile ułudy, mirażu wytworzonego przez indywidualny odbiór muzyki (sztuki asemantycznej?), a ile prawdy, o tym musi zdecydować czytelnik.
Tajwański pisarz, eseista, badacz literatury angielskiej i amerykańskiej Kuo Chiang-Sheng (郭強生; ur. 1964) opublikował w 2020 roku intrygującą, przywodzącą na myśl fugę, opowieść „Stroiciel fortepianów” (尋琴者), która w polskim przekładzie Katarzyny Sarek ukazała się cztery lata później, w 2024 roku. Autor prowadzi nas po starannie skomponowanej bolesnej historii o odrzuceniu i samotności, o nieustannym byciu kimś „w zastępstwie”, substytutem, igraszką, chwilowym kaprysem albo tymczasową potrzebą. Ale to tylko jedna z perspektyw, jeden z możliwych aspektów mówienia o narracji tajwańskiego pisarza. Czytaj dalej