Dychotomia słów. Parę myśli o „Raju pierwszej miłości Fang Si-chi” Lin Yihan

„Im wyraźniej świat dzieli się na białe i czarne, tym bardziej prawdopodobne, że wszystko pójdzie nie tak.” [s. 18]

Liu I-ting odbiera z komisariatu swoją przyjaciółkę Fang Si-chi. Dziewczyna wpadła w obłęd. Zrozpaczona I-ting szuka przyczyn szaleństwa i trafia na dziennik Si-chi. To, co w nim przeczyta, wstrząśnie nią i zdemoluje jej życie. Przyjaciółka bowiem w wieku trzynastu lat została zgwałcona przez ponad pięćdziesięcioletniego sąsiada, nauczyciela pracującego w szkołach przygotowujących do egzaminów, Li Kuo-hua. A później uwikłała się w toksyczną relację z nim. W tym samym czasie ich ulubiona sąsiadka, Hsu I-wen, która nie tak dawno temu wyszła za mąż za majętnego Ch’ien I-weia, doświadcza brutalnej przemocy fizycznej ze strony męża. W tej opowieści to jednak nie jedyne roztrzaskane istnienia, okaleczone dusze.

W 2017 roku Tajwanka Lin Yihan (1991-2017) opublikowała wstrząsający utwór 房思琪的初戀樂園, w polskim tłumaczeniu z chińskiego przez sinolożkę i japonistkę Aleksandrę Woźniak-Marchewkę ukazał się w 2023 roku pod tytułem „Raj pierwszej miłości Fang Si-chi”. Raj pierwszej miłości Fang Si-chi"Swoje intencje autorka wyjaśniła w krótkim wywiadzie, który obejrzałam*, zanim sięgnęłam po książkę, ale w polskim wydaniu zapis wypowiedzi Lin znalazł się na końcu publikacji. Lin chciała uchwycić lustrzane odbicie słów i fraz z literatury czy szerzej – elementów sztuki, artystycznych (wy)tworów, które w zależności od kontekstu będą wydobywać przeciwstawne, kontrastowe tony, dźwięki, obrazy – albo piękne, świetliste, albo mroczne, okrutne, przerażające, perwersyjne. Dla Lin słowa w sztuce (głownie w literaturze) nie są wieloznaczne, lecz dwuznaczne. Dychotomia powoduje, że istotne staje się ich osadzenie w ramach – mówiąc wprost, komunikat złożony z tych samych słów wybrzmiewa zachwycająco, gdy jest skierowany do ukochanej osoby, a obrzydliwie, obleśnie, ohydnie, gdy formułowany jest do osoby krzywdzonej, zmuszanej do określonych zachowań. Przedmiotowe traktowanie, reifikacja, sprowadzanie roli kobiet do spełniających męskie fantazje seksualne skontrastowane zostało z poetyckością języka, pięknem, urodą oraz prawdą fraz i słów, z których pisarze kunsztownie komponują czarujące dzieła. Kuszą w ten sposób, jakby drugą stroną tej anielskości, sakralności była tyleż sfera profanum, atawizm, ile demoniczność, zbrukanie, wyuzdanie, lubieżność, perwersyjność. Ale tym samym odzierają sztukę z estetyki, przeobrażają ją w narzędzie do uwodzenia. Za maską skrywają ohydę, obrzydlistwo, plugastwo. Czytaj dalej

Odtrącenie. Kilka słów o „Fiołkach” Shin Kyung-sook

Na gruzach, wśród chwastów, które pozostały po twoim odejściu, chcę pochować wspomnienia, zakopać je głęboko, by nie wydostały się nigdy. Zamknę zardzewiałe drzwi na klucz, porzucę ten świat wraz z odłamkami moich snów i marzeń. Wybuduję nowy – lodowe królestwo, do którego nie wprowadzę nikogo, by uniknąć kolejnych ran, rozczarowań, porzuceń. Ale co będzie, jeśli kiedyś minę kogoś, kto mógłby…

Niedługo po narodzinach Oh San ojciec opuszcza ją, żonę i swoją matkę. Trzy pokolenia kobiet mieszkają w wiosce, gdzie przewodzi klan Yi. Fiołki"Napiętnowana i doświadczająca po raz pierwszy odrzucenia dziewczynka znajduje bratnią duszę w rówieśniczce So Namae, równie marginalizowanej przez uprzywilejowane dzieci z rodu Yi. Niedaleko pola pełnego minari San podczas jednej z eskapad zakochuje się w Namae. Ale niespodziewanie znów doświadcza kolejnej utraty, tym razem boleśniejszej, naznaczającej ją na całe życie. Kilka lat później sytuacja się powtarza, znów ktoś bliski ją skrzywdzi. Gdy zbliżają się jej dwudzieste drugie urodziny, mieszka już w Seulu i szuka wymarzonej pracy w wydawnictwie. Niepowodzenia pchają ją ku pobliskiej kwiaciarni, magnetycznie przyciągającej, prowadzonej przez młodą kobietę Lee Sue. W niesamowitym ogrodzie, odmiennym wymiarze wytwarzanym przez rośliny, wydaje się, że San odbuduje swoje delikatne istnienie, pozbiera rozsypane cząstki, zabliźni rany. Do ogrodu jednak pozwoli wejść komuś, kto nie żywi wobec niej autentycznych uczuć. Głęboko zakopane i skrywane bolesne wspomnienia zaatakują ją, obezwładnią, rozdrapią rany, zniszczą prowizoryczny zewnętrzny pancerz, jedyną ochronę jej kruchego „ja”.

Jak zaznacza południowokoreańska pisarka Shin Kyung-sook (ur. 1963) w krótkim słowie odautorskim do angielskiego wydania z 2022 roku, opowieść „Fiołki” (2001) jest oddaniem głosu kobietom przywodzącym na myśl tytułowe niepozorne kwiaty – żyjącym w ciszy, niewyróżniającym się, anonimowym w strumieniu społeczeństwa. Można zaryzykować twierdzenie, że to bardzo delikatne, subtelne i kruche kobiety, nieprzystosowane do brutalnego świata, niepotrafiące znaleźć łączności, nieumiejące wprost komunikować swoich potrzeb, bo na pewnym etapie życia, wchodzenia w relacje międzyludzkie zostały skrzywdzone. Czytaj dalej

„Wszystko sen i zamknięte koło wydarzeń!” Parę słów o „Przed świtem” Mao Duna

W najgłębszej ciemności, gdy zapada się świat(ło), wyciągam rękę w poszukiwaniu twojej. Ciepło ulatnia się szybciej, niżbyś przypuszczał. Po świtaniu zmienią się dekoracje na scenie, rozpocznie się kolejny akt przedstawienia.

Szanghaj, początek lat 30. XX wieku. Do metropolii przyjeżdżają z rodzinnej wsi stary Wu, ojciec fabrykanta i przemysłowca Wu Sun-fu, oraz dwoje młodszego rodzeństwa – Huei-fang i A-siuan. Wyprawa wydaje się tymczasowa, a związana jest ze wzrostem rozruchów bandytów oraz chłopów inspirowanych komunistycznymi hasłami. Tymczasem Sun-fu oprócz rozwoju fabryki jedwabiu, planuje nie tylko zabawić się w spekulanta na giełdzie, ale i powołać nowe towarzystwo „Rozkwit Chin”, będące podwaliną do utrzymania chińskiego kapitału, zahamowania odpływu pieniędzy z państwa i rozwoju rodzimego przemysłu głównie jedwabnego, by wstrzymać napływ i ekspansję zagranicznych inwestorów. Mao Dun, "Przed świtem"Jednakże to, co początkowo wydawało się marzeniem, które mogłoby się ziścić, z czasem przeradza się w nocny koszmar, obnażający iluzoryczność ludzkich planów i zamysłów. W ciągu dwóch miesięcy nastąpi lawina wydarzeń, strajków robotnic, przewrotnych działań kamratów i rywali, spirala gier, podstępów, przekupstw, blokad gospodarczych, roszad na szachownicy, w tym dotkliwy pojedynek z Czao Po-tao, człowiekiem „niezwykle przebiegłym, pomysłowym i bezwzględnym”.

W 1930 roku chiński pisarz Mao Duna (1896-1981; właśc. Shen Dehong) rozpoczął prace nad utworem „Przed świtem” (oryg. 子夜, „Północ”; pierwotnie 夕阳, „Zachód słońca”), ukończył zaś w grudniu 1932 roku.* „Przed świtem” jest wybornie skonstruowaną i napisaną (przy)powieścią o życiu ludzkim, które jawi się jako komedia, boże igrzysko. Człowiek zdaje się marionetką śniącą o byciu kreatorem i sprawcą, a tymczasem na scenie odgrywa rolę wyznaczoną w przedstawieniu wystawianym w ogromnym teatrze świata. To wielowarstwowa historia między innym o konflikcie generacji, upadku starego pryncypialnego świata (symbolem jest ojciec Sun-fu, były cesarski wiceminister, i jego szwagier) oraz (przed)świtu czasów niepewności, destabilizacji, kruchości, płynności, względności, paradoksalnie najlepiej korespondujących z istotą człowieka – przemijalnością, efemerycznością, ale i cyklicznością życia i śmierci, wzrostu i zamierania, (błędnego) koła, onirycznego kołowrotka. Czytaj dalej

Prawo do szczęścia. Słówko o „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” Kawaguchiego Toshikazu

I chociaż nasze ręce się rozłączą, ciała rozpadną się w strumieniu czasu, to nasze serca odnajdą drogę. Dlatego chcę wykorzystać ten moment, by powiedzieć ci…

Zbliżają się siódme urodziny Miki, córki właściciela kawiarni „Funiculi Funicula”, Tokity Nagarego. Dziewczynka wreszcie będzie mogła tak jak Kazu, kuzynka Nagarego, nalewać kawę, która pozwala przenieść się w czasie – jedynie kobiety z rodziny Tokitów posiadają ten dar. Tymczasem przybywają kolejni emocjonalnie i psychicznie poranieni ludzie, nierzadko obwiniający się o śmierć bliskich albo ich tragiczne losy. Kawaguchi Toshikazu, "Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni"Odmawiają sobie prawa do szczęścia. Ale cień szansy na krótkie spotkanie z kimś, kto był dla nich bardzo ważny, możliwość spojrzenia ostatni raz na tę osobę i powiedzenia tego, o czym się nie zdążyło powiedzieć, otwiera drogę ku wyzwoleniu – odzyskaniu nadziei, rozpoczęciu następnego etapu w życiu, wyjściu z samoumartwiania, żałoby, rozpaczy.

W 2015 roku ukazał się utwór skonstruowany na podstawie (psycho)terapeutycznych spektakli „Zanim wystygnie kawa” japońskiego scenarzysty, producenta, reżysera i pisarza Kawaguchiego Toshikazu (ur. 1971). Drugą część, czyli ciąg dalszy wydarzeń w niezwykłej kawiarni, opublikowano w 2017 roku pod tytułem この嘘がばれないうちに, a w polskim wydaniu z 2023 roku jako „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”. Niestety znowu z niejasnych względów w przekładzie pośrednim, z języka angielskiego. Kawiarniane opowieści Kawaguchiego przywodzą na myśl raczej light novel* czy scenariusz do mangi lub anime bazujących na tzw. „okruchach życia” i codziennych zmaganiach z rzeczywistością, eterycznych, nostalgicznych, potrafiących oddziaływać na sferę emocjonalną odbiorcy, wzruszyć, pokrzepić, pocieszyć. I pod tym względem druga część oferuje nieco więcej niż pierwsza, może dlatego, że poznamy zręby historii kobiety w białej sukience czy sprawiającej wrażenie zdystansowanej Kazu, a tak naprawdę skrywającej ból, cierpienie, nieustannie krwawiącą ranę. Ale nadal jest to boleśnie odczuwalna usilna próba adaptacji na literaturę warsztatów czy sesji psychoterapeutycznych. Albo przeniesienie do literackich wymiarów mniej wymagających, acz urokliwych na swój sposób produkcji m&a typu „Clannad”, „Air” czy z większą domieszką magii jak „Uta~Kata”. Czytaj dalej

Kolekcjonerstwo. Słówko o „Moich ukochanych T-shirtach” Murakamiego Harukiego

W szufladach, skrytkach i pudełkach rzeczywistości skrywane są skarby przeszłości. Chociaż słowo „skarby” może zostać zrozumiane opacznie, to dla niektórych będą to jednak cenne elementy, pierwiastki, artefakty, cząstki świat(ł)a. Ilekroć wyciągnie się je ze schowka, tylekroć wskrzeszą na moment minione emocje, wrażenia, przeżycia. Jak na przykład pierwsze nasze spotkanie odbite jak na kliszy w twoich źrenicach.

Podczas przeprowadzonego dla czasopisma „Casa BRUTUS” wywiadu dotyczącego kolekcji płyt muzycznych Murakami Haruki (ur. 1949) wspomniał o mimowolnym, bezwiednym zbieraniu… T-shirtów. Dziennikarz zapytał go wówczas, czy nie zechciałby napisać felietonów na ten temat. I tak na łamach magazynu modowego „Popeye” japoński pisarz cyklicznie umieszczał teksty o podkoszulkach otrzymanych i kupionych z różnych okazji. Murakami Haruki, "Moje ukochane T-shirty"Zbiór felietonów wraz z fotografiami opisywanych T-shirtów ukazał się w 2020 roku w wersji książkowej jako „Moje ukochane T-shirty” (oryg. 僕の愛したTシャツたち, ang. Murakami T: the T-Shirts I Love) i uzupełniony został dwoma wywiadami z Murakamim przeprowadzonymi przez japońskiego pisarza, aktora, redaktora, projektanta Nomurę Kun’ichiego (ur. 1974). Pierwsza rozmowa z 2018 roku odnosi się do podkoszulków, dla których brakło miejsca w felietonach, druga – z 2020 roku to przede wszystkich spostrzeżenia i refleksje autora po zakończeniu tworzenia cyklu tekstów. Polskie tłumaczenie japonistki Anny Zielińskiej-Elliott opublikowano w 2023 roku.

We wprowadzeniu o tytule „Rzeczy, których jakoś mi się tyle nazbierało” Murakami krótko przedstawia genezę powstania tekstów i wskazuje na cel publikacji – być może przyniesie ona trochę przyjemności czytelnikowi. I niewątpliwie jeśli tylko lubimy niespieszną, oszczędną w słowach, lekko żartobliwą, czasem dygresyjną, przetykaną anegdotkami narrację autora „Kafki nad morzem”, to uśmiechniemy się niejednokrotnie podczas oglądania i słuchania o cząstce zbiorów podkoszulkowych Murakamiego, jednocześnie całkiem miło spędzimy czas w klimatycznej przestrzeni. Pisarz sygnalizuje własne przemyślenia i uwagi dotyczące zaobserwowanych zjawisk, zręcznie wplata w swoje teksty dykteryjki, perypetie z podróży po Ameryce i Europie czy wreszcie ciekawostki – nie tylko zdradza, skąd się wziął Tony Takitani bohater jego utworu, ale i przypomina propagandowe hasło z czasów drugiej wojny światowej „Keep calm and carry on”, które przeżywało renesans nie tak dawno temu i do tej pory wariacje, warianty, gry słowne oparte na tym sloganie pojawiają się w przestrzeni medialnej, publicznej. Czytaj dalej

Komunikacja i wyrozumiałość. Słów kilka o utworze „Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu” Zhou Daxina

Szumy i zgrzyty, kakofonia rzeczywistości zagłuszają bicie serca, ten nasz wspólny rytm, w którym odnajdujemy harmonię i porozumienie. Tak bardzo się różnimy, ale świat bez ciebie ulega rozpadowi, gaśnie słońce, zamierają gwiazdy. Nie ukrywaj bólu.

Narrator zdecydował się opowiedzieć historię rozwodu dwojga młodych ludzi – Yuan Youlan i Xiong Renshena. On ich sobie przedstawił. Pierwszy raz stał się swatem dla dzieci swoich dwóch przyjaciół z wojska, mężczyzn, którzy chociaż się nie znali wcześniej, na różnych etapach ocalili narratora. Ojciec dziewczyny uratował go przed utonięciem, ojciec chłopaka zaś przyjął na swoje plecy wrzątek, który podczas bójki jeden z lokalnych bandziorów chciał wylać na twarz narratora. Zhou Daxin, "Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu"Podczas kolejnych lat był sporadycznie gościem u obu rodzin, obiecał pomóc w znalezieniu pracy ich dzieciom, gdy będą kończyły studia w Pekinie. Piękna, zachwycająca Youlan, która urodę odziedziczyła po matce, odznaczała się jednak silnym charakterem, nieznoszącym sprzeciwu, walecznym. Skrzywdzona przez mężczyzn, którzy chcieli ją wykorzystać, przestała wierzyć w miłość. Narrator postanowił przedstawić jej Renshena, poczciwego młodzieńca zanurzonego w historii Chin, z której wywodził wskazówki dla rozwoju kraju. I początkowo wydawało się, że to będzie szczęśliwe, zgodne małżeństwo. Co jednak doprowadziło do rozpadu tej więzi?

Chiński pisarz Zhou Daxin (周大新, ur. 1952) ogłosił, że wydany w 2000 roku polifoniczny, wieloaspektowy, zagadkowy utwór „Opadły kwiaty. Historia chińskiego rozwodu” (oryg. 洛城落花, „W Luoyangu opadły kwiaty”) to jego ostatnia powieść. Polska sinolożka i tłumaczka Agata Chyla we wstępie do polskiego wydania z 2023 roku między innymi przybliża sylwetkę autora, wskazuje na gry pisarza z odbiorcą czy nawiązanie w tytule do wersu z utworu poetyckiego z czasów epoki Song. Dzieło Zhou jest zaskakującą literacką szaradą, grą, kalamburem, wyśmienicie, precyzyjnie skonstruowanym eksperymentem z wybornymi suspensami, zwłaszcza mocnym, wstrząsającym finałem, który odwraca wszystkie narracje-głosy, obnaża pustkę i bezsens dominujących dyskursów, miałkość, jałowość sporów ideologicznych w kontekście realnej, autentycznej relacji między mężczyzną a kobietą, nie zaś „konstruktu” teoretycznego. To jedno z literackich olśnień, rozbłysków. Inteligentna proza. Czytaj dalej

„Czasem słowa przynosi wiatr.” Parę myśli o „Upiornym miejscu” Kevina Chena

Poraniona, niezabliźniona skóra przestrzeni przywołuje echa przeszłości, gwałtowne emocje. Gdzieś tam, w środku zgliszcz, w ruinach zapieczętuję twoje wspomnienia. Może kiedyś po nie wrócisz, by posklejać to, co się rozpadło.

W Święto Duchów dusze zmarłych opuszczają zaświaty i przybywają do najbliższych. Rodzina przygotowuje dla nich poczęstunek. Nie powinno się wtedy podróżować, bo duchy piekielne także wędrują po świecie. Chen Tianhong właśnie wyszedł z więzienia w Niemczech po odsiedzeniu wyroku za zabójstwo partnera T. Coś go ciągnie do rodzinnego Yongjing, „Nieustannego Spokoju”. Wraca zatem na Tajwan, do „upiornego miejsca”, gdzie niegdyś postawiono pierwsze kilkukondygnacyjnej szeregowe budynki, a w jednym z ich zamieszkała jego rodzina. Dziś to ruina – mieszkanie się spaliło. A obok w zniszczonym, popękanym domu przebywa jedynie jego najstarsza siostra, szwaczka Shumei ze znienawidzonym mężem hazardzistą. Kevin Chen, "Upiorne miejsce"Nie tylko Tianhong, najmłodszy z siedmiorga dzieci A-Chan i A-Shana, przybędzie w tym roku na Święto Duchów do pełnego upiorów, okaleczonych dusz Yongjing. Z Tajpej przyjedzie druga siostra Shuli, traktowana przez wszystkich jak powietrze, niewidoczna, pomijana. Z pełnego przemocy małżeństwa wymknie się na moment trzecia siostra Shuqing, żona popularnego prezentera telewizyjnego. Z Białego Domu, złowieszczego, wymarłego, naznaczonego klątwą, swego rodzaju mauzoleum, stworzonego przez hochsztaplera i cwaniaka z rodziny Wangów, do pieśni duchów dołączy echo głosu obłąkanej czwartej siostry Sujie. W lamencie zranionych, skrzywdzonych usłyszymy również głosy ojca i matki oraz piątej siostry, Qiaomei (Manmei), starszego brata Tianyi i matki T., a poprzez listy jeszcze jednego nieszczęsnego ducha.

Kevin Chen* (陳思宏 ur. 1976), mieszkający w Niemczech tajwański pisarz i aktor, opublikował „Upiorne miejsce” (鬼地方) w 2019 roku, polskie tłumaczenie ukazało się w 2023 roku. To wielogłosowa, nieco polifoniczna, nieco palimpsestowa, mroczna opowieść o odrzuceniu, napiętnowaniu, ostracyzmie, alienacji, poniżaniu, reifikacji, negacji prawa jednostki do samostanowienia, wynikających w dużej mierze z głęboko zakorzenionych uprzedzeń wyrosłych ze sztywnych norm, zasad społeczno-obyczajowych, tabu, ściśle przypisanych ról rodzinno-społecznych, oczekiwań, bezrefleksyjnie powtarzanych przesądów, zabobonów, kreowania i powielania plotek, pomówień, potwarzy. Jest to także utwór o zazdrości, zawiści i zemście, odwecie za krzywdę, ale krwawa wendeta przyczynia się do rozpadu więzi, iluzji rodziny, imitacji relacji. W rozpisanej na trzy części, swoiste akty, w obrębie których autor wprowadził po piętnaście odsłon (scen, monodramów), rozłożone zostały elementy prawdy i przemilczenia, pierwiastki autentyku i fikcji, czyli wyobrażeń bohaterów, mylnych (przed)sądów. Schodzimy po kolejnych kręgach piekielnych, słojach drzewnych i układamy z rozsypanych fragmentów, okruchów tragiczne, traumatyczne historie siedmiorga dzieci oraz ich rodziców. Czytaj dalej

Szkatułka. Kilka słów o pierwszym tomie mangi „Assassin’s Creed. Chiny: Miecz Shao Jun” Kuraty Minoji

A jeśli w przeszłości określone zostały cząstki twojego losu, elementy twojej osobowości, to czy odważysz się spojrzeć wstecz, odszukać minione czasy, zakodowane w mrokach pamięci wspomnienia, zapisane w przestrzeni emocje? Czy zrobisz tak nawet wtedy, gdy będzie się to wiązało z bólem?

W 1524 roku, za czasów dynastii Ming, wpływowi templariusze doprowadzili do egzekucji asasynów. Jednakże jednej asasynce, Shao Jun, udało się uciec. Wraca po dwóch lata, by dokonać zemsty. Przywozi ze sobą tajemniczą szkatułkę, którą otrzymała od Wielkiego Mistrza, ale artefakt trafia w ręce templariuszy i zostaje ukryty. Shao Jun wyruszy na jego poszukiwania. Czasy współczesne. "Assassin’s Creed. Chiny: Miecz Shao Jun", t. 1, oryginalny pomysł: Ubisoft, manga: Kurata MinojiNastoletnia Lisa Huang ma skłonności do awanturnictwa i bójek. Zostaje namówiona na terapię u pani doktor Kagami, która dzięki innowacyjnemu urządzeniu „Animus” pozwala dziewczynie przenikać do pamięci poprzednich pokoleń jej rodziny, co ma okazać się kluczowe dla kuracji. Okazuje się, że Lisa jest potomkinią Shao Jun. Ale kim tak naprawdę jest pani Kagami i co ukrywa szkatułka sprzed wieków?

Japońska rysowniczka Kurata Minoji (倉田 三ノ路) zadebiutowała w 2010 roku mangą „書生 葛木信二郎の日常”. Twórczyni interesuje się historią i kulturą Chin, stąd też chętnie w Państwie Środka umiejscawia akcję swoich komiksów.* W latach 2019-2021 ukazywała się jej manga na podstawie gry wymyślonej i zaprojektowanej przez Ubisoft – „Assassin’s Creed. Chiny” (アサシン クリード チャイナ) – początkowo tylko w odcinkach w czasopiśmie 月刊サンデージェネックス („Monthly Sunday Gene-X”), niebawem również w tomach. Powstało łącznie 18 rozdziałów opublikowanych w czterech częściach. W drugim kwartale 2023 roku polski wydawca Story House Egmont zaprezentował tłumaczenie pierwszego tomu „Assassin’s Creed. Chiny” z podtytułem „Miecz Shao Jun”, zawierającego cztery rozdziały. Polskie wydanie ukazało się z błyszczącą obwolutą i zachowanym sposobem czytania od prawej do lewej. Czytaj dalej

Rozpusta. Kilka słów o „Sonacie Kreutzerowskiej” Lwa Tołstoja

Zalotne spojrzenia, kuszące stroje, powabne figury rozpalają teatr zmysłów. Ale są one podwójną pułapką – dla łowcy i wabionego. W tej grze udawanej, wystudiowanej namiętności przegrywa każdy. Wyuczone uwodzenie przyczynia się do rozpadu. Bo gdy skończy się przedstawienie, a rozpocznie codzienność we dwoje, maski opadną, obnażając zgniliznę.

Wczesną wiosną narrator jedzie pociągiem kolejną już dobę. Podczas podróży dosiadają się rozmaici pasażerowie. Mimowolnie słyszy ich rozmowy. Tym razem tematem są rozwody. Stary kupiec krytycznie wypowiada się o rozstaniach małżonków, utyskując na romanse żon wynikające ze zbyt dużej swobody. Sonata Kreutzerowska"Uważa bowiem, że kobieta powinna bać się męża. W ostrą polemikę wchodzi z nim pasażerka, która wskazuje na brak miłości, a zatem wzajemnej skłonności obojga, jako podwalinę rozpadu małżeństw. Dyskusję rozsadzi jednak Pozdnyszew, który postawi zasadnicze pytanie – jak długo trwa owa wzajemność? Parę godzin, miesięcy czy lat? Ale jego tragicznej opowieści, której finałem było zabicie żony z powodu chorobliwej zazdrości, wysłucha tylko narrator.

W 1889 roku ukazała się mroczna nowela „Sonata Kreutzerowska” autora genialnej „Wojny i pokoju” czy świetnej „Anny Kareniny” – Lwa Tołstoja (1828-1910). Tytuł nawiązuje do sonaty skrzypcowej nr 9 Ludwiga van Beethovena, nota bene dwoje bohaterów (żona Pozdnyszewa i młody skrzypek Truchaczewski) zagra utwór wspólnie, co – zwłaszcza pierwsza część dzieła – rozpali jeszcze bardziej podejrzliwość Pozdnyszewa, będzie rezonować z jego wewnętrznym niepokojem, zazdrością, rozedrganiem. Czytaj dalej

Oniryczny karnawał. Tylko kilka słów na marginesach „Maskarady geniuszy” Fritza von Herzmanovsky’ego-Orlanda

Mechanizm został nakręcony. Orszak masek wyruszył przez krainę. Początkowo zgodnie z zasadami i układem pól na szachownicy. Ale jeden (o)błędny krok, opóźnione przesunięcie, paralaksa, odchylenie, przekroczenie wytycznych zdemolowało nieskazitelny układ pochodu. Odsłoniło podszewkę, lewą stronę błyszczącego i jaskrawego korowodu – otchłań mroku. A i to się przypudruje, zastawia dekoracjami, zapełni kolejnymi maskami.

Cyriakus von Pizzicolli urodził się w Styxenstein. Po nagłej śmierci rodziców wyrusza w drogę i przekracza krainę snów, „osobliwy twór państwowy” Królestwo Taroków, gdzie co roku wybieranych jest czterech królów na zasadzie ich wizualnego podobieństwa do królów z pilnie strzeżonej talii taroka. Ale najpotężniejszym człowiekiem w tej przestrzeni okazuje się skiz, a wespół z Księżycem (Dwadzieścia Jeden – „stopień wysoce mistycznej formy wolnomularstwa” [s. 14]) oraz Pagatem, ministrem finansów, tworzą… Trull. Fritz von Herzmanovsky-Orlando, "Maskarada geniuszy"I może by nasz Cyriak w tych labiryntowych, lustrzanych, meandrycznych, paranoiczno-groteskowych korytarzach z pogranicza snu i jawy, szaleństwa i zdrowia, przetrwał, gdyby nie pewna androgyniczna istotka, Cyparis. Tak, ma imię takie jak ów kochanek Appolina, zamieniony w cyprys, symbol między innymi wieczności, nieśmiertelności, żałoby, smutku. Przemierzy zatem Cyriak pociągami, dyliżansami, statkami, pieszo kolejne krainy, wyspy, będzie uczestniczył w licznych pochodach (bachusowych), operetkach, rewiach, teatralnych przedstawieniach, kuglarskich sztuczkach, rozpasanych przyjęciach, rautach, wycieczkach, by znaleźć Cyparis. W rozmaitych wymiarach rzeczywistości spotka całą plejadę postaci, oryginałów, geniuszy, bon vivantów.

Eksperymentalny, pełen gier językowych, lingwistycznych żonglerek*, szarad, kalamburów, aluzji, nawiązań, symboli, znaków i tropów utwór „Maskarada geniuszy” autorstwa pisarza i poety urodzonego w Austro-Węgrzech – Fritza von Herzmanovsky’ego-Orlanda (1877-1954) – ukazał się już po śmierci autora, z licznymi zmianami i skrótami. Tworzył bowiem Herzmanovsky-Orlando „Maskaradę geniuszy” przez wiele lat, nieustannie poprawiając. I w zasadzie pisał dla siebie, nie chciał ustąpić redaktorom, odrzucał ich sugestie. Pewna hermetyczność tekstu wynikająca z erudycji autora, kunsztownego stylu, wysokich wymagań stawianych (projektowanemu) czytelnikowi, nieustanne odpychanie i magnetyczne przyciąganie opowieści – owego zbioru epizodów, anegdot, dykteryjek, facecji, fantasmagorii, obrazków recto-verso – zaskakujący strumień wydarzeń, potoki słów, hulaszcze pochody ku czci młodości i witalności, ciągi maskarad, mogą przytłoczyć, przenicować, oszołomić. Czytaj dalej