„(…) historia mojego życia zawiera w sobie historię wszelkiego otaczającego nas życia.”* Parę słów o zbiorze opowiadań „Czym nakarmiliśmy mantykorę” Talii Lakshmi Kolluri

Wciąż pamiętam ten moment, gdy przecięły się nasze drogi. Gdyby to było możliwe, chciałabym trwać przy tobie przez wieczność. Gdziekolwiek jesteś i będziesz, chciałabym, żebyś zachował w swoim sercu tamtą chwilę. Może gdybym potrafiła znaleźć odpowiednie słowa…

Talia Lakshmi Kolluri (ur. 1979)**, Amerykanka, której korzenie sięgają Azji Południowej, zadebiutowała w 2022 roku zbiorem dziewięciu opowiadań „Czym nakarmiliśmy mantykorę” (oryg. „What we fed to the manticore”), uzupełnionym o słowo od autorki oraz wykaz źródeł i inspiracji do opowieści. Polski przekład ukazał się w 2024 roku. Utwory – jak zaznacza autorka – powstawały przez dekadę. Talia Lakshmi Kolluri, "Czym nakarmiliśmy mantykorę"Łączy je kilka elementów, nie tylko antropomorfizacja i wprowadzenie rozmaitych zwierząt jako centralnych postaci-narratorów, ale przede wszystkim przyglądanie się koncepcjom „dzikości” i „oswojenia” w zależności od perspektywy oraz testowanie ich przydatności do mówienia o rzeczywistości, bycia obserwatorem i bycia obserwowanym czy wreszcie poruszane kwestii takich jak bycia (nie)zrozumianym, istoty i jakości komunikacji, więzi i łączności między poszczególnymi istnieniami na świecie, bycia częścią natury, czyli praźródła, kolebki.

Krótkie formy prozatorskie Kolluri są subtelne, delikatne, ale nie poetyckie, liryczne, oniryczne, lecz po prostu urokliwe i pełne wdzięku w swej prostocie, bezpretensjonalności, swego rodzaju muśnięciu dziecięcym zachwytem i oczarowaniem wielowymiarowym światem. Przywodzą na myśl opowiadane małym dzieciom baśnie i legendy, stanowiące jeden z początkowych etapów inicjacji w świat, zwłaszcza w dorosłość, w cierpienie, ból, głód, opuszczenie, śmierć. Pierwszoosobowa narracja wytwarza wrażenie intymności, kameralności, skłaniające do zwierzeń, otwarcia się, przełamania obcości („dzikości”), nawiązania nici porozumienia, by móc komunikować o własnym doświadczeniu, które chociaż jednostkowe, to w wielu aspektach okazuje się uniwersalne. Zwierzęcy opowiadacz zaprasza do swojej przestrzeni, swojego świata-domu, który się kurczy, bywa niszczony, ulega destrukcji w wyniku grabieżczej działalności zachłannego, nienasyconego człowieka. Nieliczni „strażnicy” tego wielowymiarowego królestwa próbują ochronić chociaż cząstkę.

Zaskakujące jest to, jak Kolluri rozwija opowieści, dokąd prowadzi historię, jak ją zamyka (chociaż owo „zamknięcie” jest w istocie otwarciem na kolejny etap narracji), niekiedy sugerując tyleż możliwe alternatywne zakończenie, ile inny, odmienny sposób opowiedzenia tego, co się (nie) zdarzyło. Wbrew pozorom nie są to krwawe i brutalne szkice z bezwzględnego świata, ale wzruszające, poruszające, eteryczne, mimo wszystko pocieszające i pokrzepiające opowiadania, w których samotność, odchodzenie i śmierć ukazane są jako nieodłączne pierwiastki istnienia, naturalna kolej rzeczy, występują albo zgodnie z cyklem życia i śmierci, albo jako wynik zewnętrznych czynników, bez możliwości ich przewidzenia, ingerencji, powstrzymania (vide: bombardowanie). Czasami jednak sposób kreowania literackich światów przez Kolluri, eksplorowania przestrzeni natury, do której wdziera się i którą siłą przeobraża człowiek, pozostawia niedosyt. Autorka nie do końca wykorzystuje potencjał historii, nie w pełni wydobywa jego rozmaite (czasem sprzeczne) brzmienia, tony, barwy, załamania, jakby usilnie dążyła do realizacji kluczowej myśli, czyli egzaminowania kategorii „dziki” i „oswojony”, a to przecież dobrze rozbłyskuje między słowami. Momentami dryfuje, rozmywa opowieść, czyni ją zbyt pastelową, ułagodzoną, zamgloną, pełną zagadek i niedopowiedzeń, które – jeśli umiejętnie stosowane – mogą wiele oferować czytelnikowi, ale Kolluri jeszcze nie jest na tym poziomie pisarskim, by ten chwyt, zabieg zrealizować w sposób przynoszący satysfakcję odbiorcy.

Zbiór otwiera „Dobry osiołek”. Tytułowe zwierzę jest przywiązane do swojego właściciela Hafiza, który planuje wskrzesić w Gazie zoo, by przynieść chociaż odrobinę radości dzieciom. W związku z niemożnością sprowadzenia przez przemytników zebry decyduje się na… przemalowanie osiołka. Zbiega się to z przybyciem do jego prowizorycznego, malutkiego ogrodu zoologicznego lwa i lwicy. Spotkanie z nimi bardzo zmieni osiołka, co uświadomi sobie dopiero po tragicznym wydarzeniu.

Utwór „Czym nakarmiliśmy mantykorę” jest opowieścią tygrysicy. W czasie głodowania jej stada, które wzbraniało się przed zjedzeniem ludzi, pojawił się mantykora. Jego nienasycenie przyczyniło się do pożarcia, pochłonięcia świata – rozumianego dosłownie i metaforycznie. Mantykora (mityczny potwór, który wywodzi się z Persji, przywodzący na myśl na przykład chimerę, sfinksa czy bazyliszka) jest ciekawą figurą w opowieści Kolluri, otwierającą szerokie możliwości interpretacyjne – ot, choćby jako mirażu, iluzji będącej wynikiem głodu albo symbolu człowieka, który swoją działalnością niszczy naturalne środowisko zwierząt. Bo to nie treść historii jest najważniejsza, lecz sposób jej przedstawienia, jak zauważy narratorka.

Mały sęp z ciekawego opowiadania „Ktoś musi czuwać nad umarłymi” wie, że będzie użyteczny, bowiem rolą sępów jest oczyszczenie z mięsa ciał zmarłych i tym samym pomoc w przejściu. Od swojego ojca słuchał o dawnych przodkach, którzy w legendarnej wieży milczenia żywili się podczas niebiańskich pogrzebów. Wśród sępów obecnie jest jedna Samotniczka, która podczas rytualnego oczyszczania ciał potrafi poznać życie zmarłego. Niebawem wzywa ona sępy, w tym narratora opowieści. Wyprawa okaże się inicjacją w jeden z aspektów tajemnicy istnienia, które boleśnie i nagle zostaje przerwane.

Wzorowany na micie kosmogonicznym intrygujący utwór „Psia Gwiazda jest na niebie najjaśniejszą” to ministudium samotności, właściwej dla dorosłości związanej z opuszczeniem rodziców. Podobny wątek pojawi się również w szkicu „Otwarty ocean jest nieskończoną pustynią”. Biały niedźwiedź wędruje w poszukiwaniu jedzenia, a towarzyszy mu lisica, która zdaje się wytworem jego wyobraźni, ucieleśnieniem historii niegdyś opowiadanej mu przez matkę. Wedle tego mitu, tej legendy czy baśni cały świat wydostał się z lodowych płuc pierwszego niedźwiedzia, a ostatnią istotną sprowadzoną przez niego była lisica, przewodniczka po stworzonej rzeczywistości.

O poświęceniu siebie, by chronić cenne istnienie, o konieczności zmierzenia się z utratą opowiada Kolluri w poruszającej nowelce „Niech Bóg ma w opiece strażników nosorożców”. Ogar, narrator, jest psem tropiącym, który wraz ze swoim panem chroni nosorożce przed kłusownikami w Kenii. Pewnego razu muszą zmierzyć się z atakiem.

Bendiksa psa zaprzęgowego z opowieści „Pochwycony, Nawiedzony, Głody, Oswojony” nawiedza w snach wieloryb, który mówi mu, że chce go zjeść. Oniryczny wymiar zaczyna coraz bardziej ingerować w codzienność Bendiksa. Jak rozumieć kolejne sny z wielorybem i jego głos nawołujący do podążania za nim, by stać się liderem zaprzęgu? Zastanawiający jest finalny akt.

Młody waleń z utworu „Otwarty ocean jest nieskończoną pustynią” pierwszy raz musi przemierzyć trasę, którą do tej pory przepływał z matką. Gubi drogę-głos, błądzi, przemierza meandry i otchłanie ciemności, zwątpienia, kakofonii.

Literacką grą, w której autorka wykorzystuje błędne koło, koncepcję wiecznego „tu i teraz”, wskrzeszanego nieustannie wydarzenia, jest „Poziom tolerancji”. Wilczyca opuszcza młode, by szukać swojego brata, który udał się na przechadzkę i długo nie wraca. Podążając nikłymi śladami wilczyca trafia na ludzi-łowców.

Zamykające zbiór „Pozwól cieniu dotknąć ziemi” jest zapisem rekonwalescencji ptaka. Podczas Festiwalu Latawców w jednej z indyjskich miejscowości gołębica rani swoje skrzydło. Trafia do Charytatywnego Szpitala dla Ptaków prowadzonego przez Shah. Lekarce pomaga wujek-lalkarz, którego gołębica zwie „Zabawkarzem”, gdyż kukiełkami odwraca uwagę od zabiegów wykonywanych przez doktor Shah. Ale medykamenty i opatrunki nie zawsze są wystarczające, by pomóc uleczyć okaleczonego ptaka. Czasem trzeba dodać mu sił i nadziei, zmotywować, pokazując zachwycający, olśniewający, kalejdoskopowy świat (możliwości).

Dziewięć utworów z tomu „Czym nakarmiliśmy mantykorę” Talii Lakshmi Kolluri to literackie zapiski prób porozumie(wa)nia się z Innym, wejścia w interakcję i komunikację z mieszkańcami świata, odkrywania w sobie, w swojej indywidualnej narracji-pieśni głosów innych istnień, oswajania i bycia oswajanym, przełamywania „dzikości”, obcości.

——————

Talia Lakshmi Kolluri, Czym nakarmiliśmy mantykorę, z ang. przeł. Piotr Machajek, Wydawnictwo Yumeka, Katowice 2024.

* Talia Lakshmi Kolluri, Słowo od Autorki, [w:] Czym nakarmiliśmy mantykorę, z ang. przeł. Piotr Machajek, Wydawnictwo Yumeka, Katowice 2024, s. 164.

** Zob. LCA online.

Egzemplarz otrzymałam od Wydawnictwa Yumeka

Autor: Luiza Stachura

Dodaj komentarz