Narastające poczucie nieprzystawalności, niemożności połączenia z innymi prowadzi niekiedy do wyzbywania się samego siebie, by nie pozostać kimś obok, na obrzeżach, marginesach, rubieżach codzienności. Narzędziami do mniej czy bardziej siłowego wmontowania się w społeczeństwo staną się choćby dwa gesty – spełnianie cudzych oczekiwań oraz wpisywanie się w wyznaczone przez tymczasowych reżyserów przedstawienia role. Ale to po pewnym czasie wywołuje frustracje. Za maskami, kostiumami rozrastają się i skrywają gniew, rozgoryczenie i żal, rozczarowanie, nienasycone pragnienie akceptacji, bolesne poczucie krzywdy z powodu odrzucenia, jeśli nie jest się takim, jakim chcą nas widzieć inni. Im dłużej utożsamiasz się z wykreowanym na potrzeby sztuki wizerunkiem, tym bardziej ciemność rozplenia się wewnątrz ciebie, przenika, przepoczwarza, przekształca cię w potwora zdolnego do krwawego odwetu.
Dom dwudziestosześcioletniej Yun Se-o, będący dla niej jedynym bezpiecznym miejscem, scalającym jej kruche istnienie, konstytuującym jej „ja” wewnętrzne, spłonął. Poparzeniu uległ ojciec dziewczyny – jedyny, który chronił ją przed przemocą świata. Rzeczywistość Se-o uległa rozpadowi. Znajdzie jednak osobę winną zrujnowania jej przestrzeni, upadku i powstałej po tym próżni, niemożliwej do zapełnienia pustki. W tym samym czasie nauczycielka Shin Ki-jeong zmaga się z niesatysfakcjonującą pracą, męczącym odgrywaniem ról, ukrywaniem „ja” wewnętrznego, zamiast istnieć autentycznie, zgodnie z samym sobą. Jeden z uczniów ściągnął na nią kłopoty, w wyrachowany i przebiegły sposób wyzwolił w niej agresję, by odwrócić uwagę od swoich wybryków. Jakby tego było mało, kobieta otrzymuje telefon z policji o odnalezieniu jej młodszej przyrodniej siostry. Losy Se-o i Ki-jeong przetną się, by każda z nich mogła nie tylko odblokować cząstkę skrywanych złości, rozgoryczeń, pragnienia zemsty, ale i zdecydować, czy nadal uciekać (od siebie).
Południowokoreańska pisarka Pyun Hye-young (ur. 1972) w 2015 roku opublikowała powieść „Prawo linii” poświęconą między innymi kwestiom przypadku, pozorów i kłamstw w relacjach międzyludzkich, powiązań, więzi, nici łączących poszczególne osoby i wpływających na ich los, podejmowane decyzje. Jeden gest kogoś oddziałuje, co jasne, na innego człowieka, wytwarzając swego rodzaju linie. Utwór Koreanki to historia o szeroko pojętej utracie (przede wszystkim: bliskiej osoby, samego siebie, swojego człowieczeństwa) oraz odwecie za doznane krzywdy, za rozbity, zdemolowany, niemożliwy do wskrzeszenia świat, z którego pozostały tylko zgliszcza, fragmenciki wspomnień, kruche, delikatne, łatwo zacierające się reminiscencyjne obrazy. Odczytywać można „Prawo linii” także jako próbę odnalezienia odpowiedzi na pytanie o początek, źródło osamotnienia, problemów, nakręcającej się spirali zła, przemocy, zemsty, niesprawiedliwości, wyzysku, bycia oszukanym, okłamywania innych, poniżania i bycia wzgardzonym. Autorka sięga po schematy powieści detektywistycznej i kryminalnej, zestawia je z „intymistyką” w postaci konfesji, spowiedzi, stopniowych introspektywnych i rozrachunkowych podróży bohaterów, konfrontacji wizerunku „ja” wewnętrznego z „ja” zewnętrznym oraz „ty” znanego „ja” z „ty”, którego znają inni, ale nie „ja”. Innymi słowy, kostium detektywistyczno-kryminalny pozwala bohater(k)om odkryć nieznaną im twarz (a może kolejną maskę?) bliskiej osoby (tata Se-o), członka rodziny (Ha-jeong, siostra Ki-yeong; nota bene, imię Ha-jeong pojawi się dopiero pod koniec opowieści, jakby dopiero wtedy Ki-jeong ją zaakceptowała, zobaczyła w niej kogoś prawdziwego, a nie tylko rzecz podrzuconą przez ojca).
Pyun wprowadza pozornie tylko trzy linie – Ki-Jeong, Se-o oraz Lee Su-ho (poborcę długów) – bo każda z nich rozpatrywana jest nie tylko z perspektywy powiązań osobowych (linii) trójki postaci, ale także na płaszczyźnie czasu (Pyun żongluje symultanicznością i retrospektywnymi obrazami). Zresztą tytuł można rozmaicie odczytywać rozmaicie, choćby zestawiając z poruszonym przez pisarkę wątkiem piramid finansowych, struktury hierarchicznej, ludzi niczym koraliki nanizane na różne linie (drogi, ścieżki), które się ze sobą przecinają, przeplatają, łączą, wpływają na siebie nawzajem, kształtują, niszczą, przebudowują, deformują. Liniami są wspomnienia (w tym pamiątki materialne i niematerialne), rekonstruowanie wydarzeń chronologicznie albo zgodnie z innymi kryteriami, ale linie to także coś, co zwykle nazywamy przyczynami, czyli między innymi wyimki, gesty, mniejsze czy większe zdarzenia, epizody, ulotne momenty, uczucia, emocje, wrażenia, spotkania, rozstania, punkty zwrotne, graniczne i inne elementy składające się na podjęcie konkretnej decyzji, działanie albo bierność, wybór drogi – jak domino czy lawina. Powiązania między poszczególnymi osobami, tworzące swego rodzaju sieć, pajęczynę, budujące zależności, układy, również są liniami. Tak samo za linię uznać można życie. Inną linią będzie granica, przecięcie świata żywych i martwych. Kolejną okaże się ucieczka. W zależności od uruchomionych interpretacji czytelnik może przyglądać się powieści Pyun z różnych perspektyw i wydobywać odmienne tony, brzmienia, barwy.
Lee Su-ho, trzecia postać układanki, rozbija „układ” skrzywdzonych i uciekających od siebie i swoich problemów kobiet, tyleż dekonstruuje historię, ile może ją dopełnić. Pokazuje bowiem poniżanego, uwikłanego w mechanizmy poboru długów człowieka. Kogoś, kto balansuje między dobrem a złem, między zrozumieniem i życzliwością a wyrachowaniem, bezwzględnością, brakiem litości, wymuszeniem, terroryzowaniem, zastraszaniem. Po pierwszym dniu pracy i szkoleniu przez kierownika, który od lat odbiera godność, reifikuje pożyczkobiorców niespłacających rat, Lee owładnięty zostaje mocą słowa, nie kreacyjną jednak, lecz destrukcyjną. Z jednej strony narasta w nim niezdrowa fascynacja potęgą słów-kamieni, potrafiących zniszczyć człowieka, z drugiej zaś – z przerażeniem odkrywa, że staje się potworem, którego dłużnicy oskarżają o swoje tragedie życiowe, grożą mu, przeobrażają się w katów i potworów porównywalnych do niego. Obie strony, obie „linie” – osoba działająca w imieniu wierzyciela i dłużnik – tracą człowieczeństwo.
„Prawo linii” jest jedną z ciekawszych, intrygujących nowości, literackich propozycji mówienia o współczesnym świecie, kondycji i problemach ludzi krajów gwałtownie, dynamicznie rozwijających się, osamotnionych, uciekających. Jakkolwiek pozostawia niedosyt, potencjał nie został w pełni wykorzystany, a szkoda, bo autorka posiada duże umiejętności i porusza ważkie tematy. Podobnie jak w „Popiele i czerwieni” oraz „Dole” brakuje selekcji motywów i bardziej świadomego literackiego przetworzenia wybranych aspektów, zakotwiczenia, a nie dryfowania od sytuacji do sytuacji, rozsypywania tropów, które czasem prowadzą na manowce opowieści, marginesy, odpryski czy skupiania się na drobnostkach nieustannie powtarzanych w (czaso)przestrzeni historii, jakby czytelnikowi trzeba je było wbić do głowy, bo subtelności nie dostrzeże i nie zwróci uwagi na detale pełniące niekiedy istotne funkcje dookreślające postać, motywacje czy miejsca (vide: ciągłe wracanie do fioletowego prochowca Se-o). Powieść Pyun jest nie do końca świadomie zaprojektowanym kolażem różnych elementów i chwytów zaczerpniętych zarówno z literatury, jak i codzienności społeczeństwa kapitalistycznego, kraju rozwiniętego, ze szczególnym uwzględnieniem dłużników, spirali długów, mechanizmów i systemu udzielania pożyczek, kredytów oraz ich spłacania czy wreszcie piramid finansowych*, wielopoziomowego marketingu. Szkoda, że w rozwoju opowieści rozmywa się początkowo wyrazisty motyw zemsty, a przecież nieczęsto występuje kwestia odwetu w związku z długami w najnowszej literaturze (tak zwanej „pięknej” czy „wysokiej”, tej z rysem społecznego zaangażowania). Wątek Ki-jeong, kobiety spełniającej oczekiwania innych (zwłaszcza matki – nota bene, to też ciekawy temat z matką Ki-jeong, ale wrzucony, zasygnalizowany, rozbłysnął i zgasł), by zostać zaakceptowaną, uciekającej od siebie i swoich marzeń, pragnień, pełniej wybrzmiałaby w innej historii, bo w tej powieści tworzy odnogę, rozgałęzienie powiązane z Se-o i Su-ho w zasadzie przede wszystkim za pomocą motywu szeroko pojętej frustracji. A przecież Ki-jeong mogłaby otrzymać swoją, odrębną opowieść, a nie tylko paralelną historię w tej. Mimo tych mankamentów moja czytelnicza sympatia dla twórczości południowokoreańskiej pisarki jest bardzo dużo.
W „Prawie linii” Pyun Hye-young penetruje mroczne elementy ludzkiej psychiki, próbuje uchwycić momenty, w których gniew i rozgoryczenie zaczynają kontrolować oraz prowadzić człowieka, szeptem podpowiadać mu makabryczne rozwiązania. To świetny wstęp do rozmów o kondycji współczesnego człowieka uwikłanego w świat, w którym pieniądze, majątek, stan posiadania, pozycja społeczna determinują los.
——————
Pyun Hye-young, Prawo linii, z koreańskiego przeł. Filip Danecki i Choi Jeong In, Kwiaty Orientu, Skarżysko-Kamienna 2021.
Zgodnie z zapisem dalekowschodnim – nazwisko poprzedza imię.
W tekście używam imion bohaterów.
/Okładka jest piękna^^’/
* Podczas czytania o piramidzie finansowej w powieści Pyun miałam skojarzenie między innymi z anime „NHK ni Youkoso!”.
Autor: Luiza Stachura
A ja sobie po cichutko zanotuję jako kandydatkę do mego (nie)postanowienia.