Rozmowy z Lou. „Dziennik schmargendorfski” Rainera Marii Rilkego

Rainer Maria Rilke, "Dziennik schmargendorfski"Tekst można (było) przeczytać na stronie PapieroweMyśli.pl

[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]

Drugi z trzech młodzieńczych dzienników jednego z najwybitniejszych poetów, Rainera Marii Rilkego, ukazał się niedawno pierwszy raz w polskim tłumaczeniu. Przekładu i opracowania (zwróćmy uwagę na porządne słowo wstępne oraz przypisy!) podjął się Tomasz Ososiński, badacz literatury łacińskiej i niemieckiej.

„Dziennik florencki” prowadzony był przez naówczas dwudziestodwuletniego Rilkego od kwietnia do lipca 1898 roku. W przekładzie na język polski wydano go w zbiorze „Testament” z 1994 roku. Jego kontynuację stanowi „Dziennik schmargendorfski”, obejmujący okres od lipca 1898 roku do września 1900 roku. Trzecim dziennikiem jest pisany między wrześniem a grudniem 1900 roku „Dziennik z Worpswede”. Pierwsze fragmenty zapisków ukazywały się w latach 30. XX wieku, w całości zaś opublikowano je dopiero w 1942 roku. Natomiast w 2000 roku pojawił się kolejny – „Dziennik z Westerwede i Paryża z roku 1902”.

Dzienniki, jak zaznacza Ososiński, stanowią świadectwo przełomu w twórczości Rilkego – od nich bowiem zaczyna się jego dojrzała działalność artystyczna. Ich geneza łączy się z postacią Lou von Andreas-Salomé, wykształconą i niezwykle inteligentną rosyjską arystokratką i artystką. Nic zatem dziwnego, że spotkanie z pisarką zaowocowało rozwojem twórczości poety. Ona podpowiedziała mu, by spisywał swoje doświadczenia z podróży (i tym samym pracował nad swoim warsztatem pisarskim, szlifował styl) w formie dzienników. Zapiski stały się dla Rilkego substytutem rozmów z Lou, gdy tej nie było obok niego. Czytelnik z łatwością dostrzeże, w jaki sposób dziennik przekształca się w miejsce spotkań, podczas których dochodzi do dialogu, wpływającego następnie na kierunek i kształt twórczości poety. Pisany na próbę „Dziennik florencki” to, zauważa Ososiński, rodzaj listu, rozmowy z Lou. Z czasem dziennik zmienia swoją funkcję (widać to w „Dzienniku schmargendorfskim”) – przekształca się w swego rodzaju laboratorium, warsztat pracy pisarskiej. To w nim zapisuje Rilke pierwsze swoje pomysły, szkice, fragmenty i refleksje; zaczyna także rozpatrywać swoją twórczość jako dialog. Mimo to większość dzienników nadal pozostaje niewydana i niedostępna (również dla badaczy!).

„Dziennik schmargendorfski” otwiera zapisek z wieczora 11 lipca 1898 roku, kończy zaś fragment relacji z wycieczki z końca września 1900 roku, kontynuowanej w kolejnym dzienniku. Sporą część okresu obejmującego drugi dziennik spędził Rilke w Schmargendorfie pod Berlinem, w willi Waldfrieden (w której poeta wynajmował pokój), niedaleko mieszkania Lou oraz jej męża Friedricha Andreasa. W „Dzienniku schmargendorfskim” poeta utrzymuje apostrofę do Lou. Notatnik wypełniają liczne szkice, wprawki literackie: wiersze (zarówno publikowane później, jak i niewydane drukiem) oraz opowiadania, przeplatające się z relacjami z wydarzeń. Pisze niemało o otaczających go artystach (tworząc miniportrety), przytacza urywki rozmów o sztuce, wspomina o recepcji swoich utworów. Podejmuje się Rilke rozważań dotyczących kwestii istnienia, życia, dorastania (dojrzewania do roli mężczyzny) oraz podziwiania dziewcząt. Skupia się wokół zagadnień podróży i krajobrazu (jako swoistych nauczycieli czy inspiracji, możliwości zmierzenia się z tajemnicą istnienia), a nade wszystko doświadczania samotności i doświadczania wspólnoty, bycia z drugim człowiekiem.

„Dziennik schmargendorfski” jest bardzo dobrym wstępem przed wejściem w kręgi świata inspiracji artystycznych i życiowych Rainera Marii Rilkego. Stanowi bowiem świadectwo rodzącej się (samo)świadomości artystycznej, dorastania, dojrzewania twórcy.

——————

Rainer Maria Rilke, Dziennik schmargendorfski, przekł. i komentarz Tomasza Ososińskiego, Sic!, Warszawa 2013.

Autor: Luiza Stachura

10 uwag do wpisu “Rozmowy z Lou. „Dziennik schmargendorfski” Rainera Marii Rilkego

  1. Rilke to moja przeszłość studencka – rok spędzony na szperaniu, buszowaniu, czytaniu, analizowaniu. Jego twórczości i jego życia. „Dźwięczące szkło” Pratera wciąż budzi sentyment, gdy tylko na regał spoglądam. Pewnego dnia wrócę. Do pewnych rzeczy się wraca. „Dziennika…” nie znam, przyznam.

    Ale ja nie o tym, Luizo. Ja do Ciebie iście po polsku – ze sprawą. ;) Jeśli mnie pamięć nie myli, analizowałaś zbiory biblioteczne pod kątem japonistycznym. Masz może pod ręką jakąś listę „perełek” w wieku 80/90+? Byłabym wdzięczna.

    Pozdrawiam ciepło!

    1. Tak właśnie się zastanawiałam, czy znasz „Dziennik…”. Ale kiedyś pewnie przyjdzie odpowiedni moment.

      80/90+ – masz na myśli „wiek” dzieła czy wiek autora? ; )
      Jeśli dzieła, to nie wiem, czy z tych wydanych w języku polskim mogłabym Cię zaskoczyć jakimś tytułem…

      Pozdrawiam serdecznie^^

      1. Oczywiście chodzi o wiek książki, czyli mniej więcej o publikacje (około-)japonistyczne sprzed lat 30./40. powiedzmy.

        1. Ach, Tobie nie chodzi o literaturę piękną, czyż nie? Hm, w takim razie będzie mi trudno cokolwiek doradzić, bo ja „zajmowałam się” japońską literaturą piękną wydaną w Polsce…

          1. Jak najbardziej o piękną, Luizo. ;) Zarówno japońskich pisarzy, jak i tych nie-japońskich, a o Japonii piszących. Tylko nie wiedziałam, jak to krótko ująć. W domu mam „Japonję” Lafcadio Hearna Bibljoteki Groszowej z lat 20. – dla przykładu.

          2. Ha, to już nie wiem… Czyli masz na myśli „wiek” polskiego przekładu? Wybacz, że się tak dopytuję, ale wolę się upewnić.^^’

  2. Ha~i :) wiek polskiego przekładu lub wiek oryginalny polskiej publikacji (np. taki Sieroszewski pisał na początku XX wieku). Chodzi mi o wszelkie teksty związane z Japonią, które ukazały się na polskim rynku w pierwszej połowie XX wieku (i te starsze, gdyby się znalazły, też).

Dodaj odpowiedź do Luiza Stachura Anuluj pisanie odpowiedzi