Cholerni naśladowcy. Są rzeczy ważniejsze od pieniędzy, które przecież ktoś może ci ukraść.*
W życiu nieubłaganie starzejącej się aktorki Katherine Kenton, niegdysiejszej gwiazdy filmowo-teatralnej, pojawia się brązowooki amant – Webster Carlton Westward III. Jej tyleż niby-gosposia, ile protektorka i stwórczyni wizerunku, Hanzie Coogan, zrobi wszystko, by ochronić i podtrzymywać legendę Kathie. Tym bardziej, że młody mężczyzna planuje spisać biografię Kenton, zawczasu umieszczając w książce opis śmierci aktorki… Ale w quasi-artystycznej fabryce snów wszystko jest ułudą, trikiem, grą. Pod żadnym pozorem nie mów wszystkiego.
Narratorką, oprowadzającą nas po świecie gwiazdy oraz opisującą hollywoodzki i broadwayowski światek pierwszej połowy XX wieku, jest Hanzie – niejednoznaczna, doskonała aktorka w teatrze Palahniuka. Początkowo wydaje się kimś w rodzaju służącej Kenton. Nic jednak bardziej mylnego – jest „marionetkarzem”, „lalkarzem”, bo to ona stworzyła Katherine Kenton. Wyreżyserowała każdy jej gest, dbała o aktorkę i strzegła ją przed zakusami nienawistników i zazdrośników. Powiedz wszystko, quasi-monodram Hanzie, zbudowane zostało na bazie retrospekcji sprawnie połączonych z licznymi antycypacjami (zabieg typowy raczej dla filmów). Poszczególne obrazy nakładają się na siebie, przekształcając opowieści Hanzie tyleż w niby-palimpsest, ile w symultaniczną narrację. Piętrzące się absurdy, napięcie między poszczególnymi scenami, zbliżeniami i ujęciami przyczyniają się do pogłębienia wrażenia uczestnictwa w kakofonicznym i schizofrenicznym karnawale, wśród feerii barw i obłędnej muzyki. Obsesyjna i maniakalna narracja w finale zatoczy koło. A prawda? Prawda roztrzaska się wraz z lustrem Doriana Graya.
Wśród poszczególnych elementów przestrzeni wyróżnia się (dla niektórych zapewne doskonały do odczytywania poprzez psychoanalizę) podział rezydencji aktorki na część dzienną (dostępną dla gości) i część nocną, mroczną, czyli kryptę w piwnicy. W krypcie znajdują się nie tylko urny z prochami „byłżonków” (byłych mężów) Kathie oraz jej zwierzątek, ale i lustro à la portret Doriana Graya, w którym Hanzie diamentem wydrapuje grzechy i brzydotę aktorki, tworząc swego rodzaju „zapis przeszłości” i jednocześnie „maskę śmierci” (maskę pośmiertną?). Zmazywanie win z ciała i sukcesywne przenoszenie ich na lustrzane odbicie ułatwia tworzenie mitu Kathie jako panny pięknej, uroczej, zjawiskowej i utalentowanej, a przy tym nieskalanej i czystej. Utrwalenie legendy staje się celem samym w sobie – Hanzie nie spocznie, póki nie ukończy swojego arcydzieła, którym jest „panna Kathie”. Nic i nikt nie stanie jej na drodze…
Na szczególną uwagę zasługuje warstwa językowa Powiedz wszystko, cechująca się świeżością i ożywczym powiewem w zawiesistej, internetowo-esemesowej, popkulturowej przestrzeni językowej XXI wieku, która bywa odbierana entuzjastycznie we współczesnej literaturze. Stylizuje Palahniuk język swojej książki na język scenariusza filmowego, a poniekąd i sztuki teatralnej – posługuje się podziałem na akty i sceny, wprowadza liczne didaskalia, stosuje wyróżnienie w tekście dla nazw marek różnych produktów oraz nazwisk osobowości ze świata szeroko pojętej sztuki. Parodiuje słownictwo sentymentalno-tkliwych, acz niekiedy wulgarnych hollywoodzkich amantów (obok subtelności, pojawiają się patetyczne wypowiedzi, piętrzą się metafory i kontaminacje nierzadko ocierające się o sformułowania nieparlamentarne, niedżentelmeńskie, nazbyt frywolne). Nie brakuje onomatopei, które świetnie obrazują atawistyczne odruchy gwiazdorów i równocześnie podkreślają ich ubóstwo słowne, a przy tym stanowią jeden z elementów komicznych w książce Palahniuka. Ciekawie uzupełnia się to (głównie ze względu na sferę brzmieniową języka Powiedz wszystko) z licznymi makaronizmami, co rusz wtrącanymi przez Kathie, nie trzeba chyba dodawać, że kobieta nie zna znaczeń powtarzanych przez siebie wyrażeń (choćby: „C’est la vie.” – I dodaje: – To po rosyjsku „tak”. (…) „Ich liebe dich.” – I dodaje: – Tak Francuzi mówią „Gesundheit”. [s. 170]).
Zastanawiające jest skontrastowanie** pierwszych, przywodzących na myśl motto, słów książki Palahniuka: Chłopak poznaje dziewczynę. / Chłopak zdobywa dziewczynę. / Chłopak zabija dziewczynę? [s. 7], ze sformułowaniami pojawiającymi się pod koniec utworu w nieco zmodyfikowanej formie: Chłopak poznaje dziewczynę. Chłopak zdobywa dziewczynę. Żyją długo i szczęśliwie. Albo nie. [s. 198] Pierwsza wersja konotuje miłość niemożliwą, niespełnioną czy wręcz nienasyconą, pochłaniającą bez reszty, której finałem może być tylko wielka i efektowna zbrodnia – typowe dla sztuki, zwłaszcza teatru i literatury. Druga zaś jest „prozaiczna” i życiowa – oto namiętności wygasają, ale tylko niewielu dokonuje przestępstwa. Czyżby dlatego, że patetyczne, wyraziste ruchy, gesty i czyny możliwe do zaistnienia były jedynie w sztuce, a kto przenosi je na życie, dokonuje jednocześnie transferu sztuki w sferę codzienności? Paradoksalnie tym samym poniekąd uprawomocniona zostaje konstatacja, że życie ma tendencję do naśladowania sztuki.
(…) żadne wspomnienie nie jest niczym więcej niż osobistym wyborem. Bardzo celowym wyborem. Kiedy sobie kogoś przypominamy – rodzica, współmałżonka, przyjaciela – jako lepszych, niż być może byli, robimy to po to, aby stworzyć ideał, coś, do czego sami moglibyśmy aspirować. Ale jeśli wspominamy kogoś jako pijaka, kłamcę i brutala tworzymy tylko wymówkę dla własnego złego zachowania. (…) Wszystkie istoty ludzkie szukają albo powodów, by być dobrymi, albo wymówek, by być złymi. [s. 147]
Z mojej perspektywy Powiedz wszystko jest znacznie ciekawszym od Potępionych, bo do pewnego stopnia eksperymentalnym (zwłaszcza na płaszczyźnie językowo-stylistycznej) utworem, jakkolwiek zdaję sobie sprawę, że nielicznym czytelnikom taka gra z konwencją może się spodobać. Nie mam tu na myśli trudności w odbiorze tak (na)pisanej książki (pod względem językowego wyrafinowania Palahniuk, co oczywiste, daleko jest od wirtuozów słowa), ale po prostu preferencje czytelnicze.
Co istotne bowiem, Chuck Palahniuk wnikliwie penetruje zblazowane środowisko gwiazdorów. Ironicznie i satyrycznie obrazuje podwaliny dzisiejszego świata celebrytów. Znacznie bardziej jednak interesujące okażą się rozważania dotyczące kwestii bycia stworzonym i przetworzonym, grania roli – i w tej perspektywie wyżej wspomniane lingwistyczne eksperymentowanie pisarza będzie doskonałym krokiem. Amerykański autor podejmuje się reinterpretacji wilde’owskiej koncepcji, że życie powinno naśladować sztukę – nie tylko życie Hanzie, ale nawet jej narracja naśladuje sztukę (sztukę filmową, literacką, teatralną, malarską i inne). Aktorstwo (a przecież każdy z nas gra swoje role) polegać ma na uszczęśliwianiu innych. Nie pozostawia zatem miejsca na łzy prawdziwe – wszystko jest starannie wyreżyserowane, teatralne gesty, kontrolowane spojrzenia. Im więcej ról, tym większe prawdopodobieństwo, że aktor dostanie obłędu, zatraci swoje „ja” na rzecz teatralnej kreacji. W drodze kompensacji sięgnie po narkotyki, alkohol, uzależni się od jedzenia, od bycia w centrum, od okazywanej przez innych „miłości” i „podziwu” – równie sztucznych, ale niezbędnych, by przetrwać następny dzień i nie rozpaść się na kawałki… Ten wizerunek wiecznego aktora-lalki, aktora-marionetki (a kto porusza za sznurki?) dość łatwo zestawić nie tylko z aktorem zawodowym (jakkolwiek należy pamiętać, że komplikacja jego sytuacji wynika z połączenia życiowych ról z filmowymi czy teatralnymi kreacjami), ile z samym sobą…
Nie, żadne z nas nie wydaje się szczególnie prawdziwe.
Gramy tylko drugoplanowe role w życiu innych ludzi.
Każda rzeczywista prawda, każdy bezcenny fakt zawsze zgubi się wśród potrzaskanych kłamstewek. [s. 203]
Tytułowe „powiedz wszystko” rozważać można w odniesieniu zarówno do historii Hanzie – to jej opowieść (jej mówienie „wszystkiego”) staje się osią książki Palahniuka – jak i do historii czytelnika-aktora (ale kto będzie narratorem twojej historii, czytelniku?). Powiedz wszystko. Albo nie.
——————
* Chuck Palahniuk, Powiedz wszystko, przeł. Krzysztof Skonieczny, Niebieska Studnia, bmw cop. 2011, s. 104. Wszystkie następne cytaty pochodzą z tego wydania i zostały umiejscowione bezpośrednio w tekście.
** Językowo Powiedz wszystko zatacza koło – oba „segmenty” budują coś w rodzaju klamry.
Autor: Luiza Stachura
Nie wiem, czy zauważyłaś, jednak niektóre nazwiska raz były pogrubione, innym razem nie. Zastanawia mnie, czy to miało jakiś cel, czy może zwyczajny chochlik redakcyjny.
Mnie się wydaje, że celowo, ale… kto tam wie ; )