„Morderca i jego cichy świadek”. Recenzja książki „Noc profesora Andersena” Daga Solstada

Recenzję można przeczytać na stronie bookznami.pl

[Bezpośrednio na blogu od 27.04.2013]

Lata 90. XX wieku, Oslo. Pięćdziesięciopięcioletni profesor literatury, ateista, Pål Andersen, spędza samotnie Wigilię. Przyglądając się przez okno sąsiadom z domu po drugiej stronie ulicy, dostrzega mężczyznę duszącego kobietę. Jestże świadkiem zbrodni czy całe zdarzenie jedynie mu się przywidziało (brak ciała czy informacji w mediach o zaginięciu ewentualnej ofiary zbrodni)? Andersen w pierwszy odruchu chce dzwonić na policję, by zgłosić przestępstwo, ale… nie robi tego. Wybiera bierną obserwację, przeradzającą się z czasem w obsesję. Tym samym profesor zakłada na siebie łańcuch przywiązania do domniemanego mordercy, ba! uzależnia się od wiedzy o jego czynie, a później… przypadkowo wchodzi z nim w dwuznaczną znajomość. Jest jedynym świadkiem – świadkiem, który nie chce powiedzieć nikomu o tym, co zobaczył. Ale co tak naprawdę zobaczył profesor Andersen?

Bohater powieści Daga Solstada, jednego z ciekawszych współczesnych norweskich pisarzy, autora między innymi Patynozielone! (inspirowanego osobowością i twórczością Witolda Gombrowicza), drobiazgowo, skrupulatnie i wnikliwie roztrząsa każdą zmianę zachodzącą w swoim życiu naukowym, osobistym, intelektualnym i emocjonalnym. Ze względnie spokojnej egzystencji wyrywa go czyn mrożący krew w żyłach – morderstwo (o ile do niego rzeczywiście doszło). Jest to jednak tylko katalizator, pretekst, a nie główna przyczyna introspektywnych podróży Andersena. Autowiwisekcja profesora przeobraża się w neurotyczne i chorobliwe analizowanie własnych dokonań zarówno na niwie nauki, jak i w życiu osobistym. Permanentne porównywanie siebie z innymi (przyjaciółmi z czasów uczelnianych, swoimi studentami oraz przodkami) wpływa na jego percepcję czasoprzestrzeni – zaczyna dominować w niej perspektywa pokoleniowości, generacyjności, a zatem zmienności, rotacyjności, permanentnych rewizji, reinterpretacji i podważania osiągnięć oraz systemów wartości poprzedników. Uwikłany w dyskurs historyczny, polityczny (ideologiczny), kulturowy, akademicki (swoją pracę naukową poświęcił analizie dramatów Henriego Ibsena, chociaż obecnie powątpiewa, czy twórczość norweskiego dramatopisarza przetrwa próbę czasu) profesor Andersen przekonany jest o krańcowości literatury, o rychłym zaniku czy wręcz anihilacji sztuki elitarnej.

Autor ma upodobanie do konstruowania wielokrotnie złożonych zdań, nie unika (a wręcz szuka) dygresji, co przyczynia się do niekończącego się odchodzenia od tematu morderstwa na rzecz innych wątków. Jakkolwiek interesujące wydają się rozważania Andersena nad odczuwaną przez ludzi obojętnością wobec przeszłości, a zarazem nad niemożnością (z)rozumienia sztuki nowoczesnej przez człowieka współczesnego, tak klarowność wywodu gubi się i ginie w natłoku tematów i spraw, które chciałby poruszyć czy zasygnalizować autor. Pojawia się z jednej strony wątek dotyczący nieodwracalności pewnych zdarzeń, zjawisk bądź czynów (na przykład morderstwo), o których trudno czy wręcz niepodobna mówić. Solstad na tym nie poprzestaje, włączając w obręb powieści rozważania o tożsamości czy, mówiąc za Gombrowiczem, o „określoności” człowieka. Innymi słowy, „ja” każdego człowieka może się definiować chociażby w kontrze, kontekście czy też w kontraście do innych ludzi. Ukonstytuowanie się „ja” prowadzi do rozważań o permanentnym ogrywaniu ról społecznych i o formie (Formie), a dalej wskazuje na (a)historyczność człowieka oraz (nie)świadome uczestnictwo w kulturze.

Nie zabraknie w powieści także religii i religijności zestawianych z quasi-religią, Boga skonfrontowanego z niby-bożkami stworzonymi na miarę człowieka końca XX wieku. Ostre ścieranie się wartości dziadków z wartościami wnuków implikować może dominację w życiu codziennym relatywizmu moralnego, tak widocznego w powieści norweskiego pisarza. Dag Solstad w sposób wątpliwy uszczęśliwia czytelnika, dokładając kolejny wątek, zaczerpnięty zapewne z twórczości i filozofii Gombrowicza. Mowa o relacjach, interakcjach i związkach między młodością a starością (patyną czasu). Dużo lepiej norweski pisarz rozwinął ten temat w Patynozielone!, natomiast w Nocy profesora Andersena wydaje się jeśli nie kwiatkiem do kożucha, to na pewno zaciemnianiem obrazu, konstruowaniem grząskiego labiryntu sylogizmów.

Zastanawiające, na ile owa dygresyjność i mnogość tematów to zabieg celowy, mający na celu ukazanie rozpadu wartości i fundamentów dzisiejszego świata, a na ile kuglarskie sztuczki pisarza. Idąc pierwszym tropem, można rozważać, czy profesor Andersen, świadek domniemanego morderstwa, nie zobaczył przypadkiem w tym czynie końca (swojego) świata wartości i dlatego też nie jest w stanie nikomu o tym powiedzieć, bo gdyby wymówił te słowa, okazałyby się przerażającą prawdą, rzeczywistością? Wszystkie zaś pozorne poboczne wątki służą nakreśleniu umykającego świata?

Nerwicowa i chorobliwie irytująca Noc profesora Andersena może być rozpatrywana w kontekście nocy, zmierzchu świata oraz wartości. Zapewne wówczas inercja i wycofanie się Andersena stałyby się zwiastunami tyleż poddania się, ile stopniowego przekazywania inicjatywy w budowaniu i kształtowaniu rzeczywistości młodszym pokoleniom. Ale czy aby na pewno?

——————

Dag Solstad, Noc profesora Andersena, Smak Słowa, 2010.

Autor: Luiza Stachura

Dodaj komentarz