Niepokój. Na marginesach opowiadań z tomu „Mama umiera w sobotę” Rafała Niemczyka

Z podziękowaniami dla Rafała Niemczyka – za „piękny smutek” i wymianę myśli

Nie, zdecydowanie nie istnieje wyłącznie jedna rzeczywistość, w której krew wypływająca ze skaleczonego ciała jest czerwona. Pozostałe wymiary świata, odkrywane zachłannie w dzieciństwie, zostają zamknięte w ciasnych ramach codzienności dorosłości, porzucone i wepchnięte do szafy, wychodzą nocą, by podczas snu przypomnieć o niespełnionym marzeniu swobody, o tęsknocie do wielkich przestrzeni. Rafał Niemczyk, "Mama umiera w sobotę"Każdego poranka umiera część nienasyconego pragnienia, ulega zatraceniu świeżość uczuć, myśli i słów. W mroku, w ciemnym wnętrzu człowieka, w ciszy i samotności słychać echo przeszłych snów o potędze (i) wolności. Czy słyszysz czasami szepty autentycznego życia, które chce się wyzwolić z tego wymiaru rzeczywistości?

Siedem opowiadań (a siedem, przypomnę, symbolizuje między innymi przestrzeń, kosmos, stworzenie) Rafała Niemczyka – debiutującego pisarza, dziennikarza, copywritera, recenzenta (też blogera), uczestnika maratonów – to inspirująca podróż w głąb ludzkiej psychiki. Autowiwisekcja, której mimowolnie dokonują niektórzy bohaterowie opowieści Niemczyka, eksploracja ciemnych korytarzy labiryntu niespełnionych pragnień, niewypowiedzianych życzeń, pokątnych myśli, prowadzą do obłędu bądź zbrodni. Opowieści pełne niejasności, niedopowiedzeń to fragmenty tajemnic skrywanych przez bohaterów, którzy są obserwowani „tu i teraz” przez niedyskretnego podglądacza. Ale sekrety nie zostaną wyjawione w całości, pozostanie miejsce dla czytelnika.

Pierwszym kręgiem wtajemniczenia w pokątny wymiar świata ludzkich pragnień jest pęd ku śmierci, symbolicznego umierania (przeobrażania się-siebie). Zbiór otwiera opowiadanie Mama umiera w sobotę. Narastająca obsesja mężczyzny, który posiada pełnomocnictwo do konta swojej rodzicielki, prowadzi do bezwzględności i reifikacji najbliższej osoby – matki. Przedwczesna śmierć okazuje się balastem, przeszkodą do osiągnięcia chwilowej finansowej stabilizacji oraz pewności. W ekstremalnej, granicznej sytuacji wychodzi na jaw, że żal oraz przerażenie po odkryciu zwłok nie są powiązane – wbrew oczekiwaniom – z miłością synowską, lecz z zimnym kalkulowaniem. Zresztą kolejny utwór w zbiorze o znamiennym tytule Trup w piwnicy dotyka podobnych kwestii. Zastanawiające, jak szybko człowiek wpada w panikę i zachowuje się irracjonalnie, gdy dowiaduje się, że w jego piwnicy – jego własności – leżą niezidentyfikowane zwłoki. Na ciekawy mechanizm wskazuje Niemczyk – o ile czysto teoretycznie wydaje się, że każdy niewinny w takiej sytuacji zawiadomi odpowiednie służby, o tyle w praktyce albo decyduje się na radykalne środki (podrzucenia kukułczego jaja), albo z niepokojem czeka na rozwój wypadków, uciekając od odpowiedzialności, dokonania wyboru.

Ściana – trzeci utwór – otwiera drugi krąg inicjacji. Tytułową ścianę, magiczną barierę dzielącą rzeczywistość na połowę, odgradzającą, ale równocześnie otwierającą na inne wymiary, widzą wyłącznie dzieci. Ich rodzicie zajęci są odwieczną wojną męsko-damską, kłótnią i pretensjami. Metaforyczna ściana zarówno rozdziela-oddziela, jak i konfrontuje (na zasadzie lustrzanego odbicia) między innymi świat kobiet i świat mężczyzn, świat dzieci i świat dorosłych, świat rzeczywisty i świat idealny. Po symbolicznej śmierci dorosłych (doskonale widocznej w dwóch pierwszych opowiadaniach zbioru), po niezdanym przez nich sprawdzianie dojrzałości i odpowiedzialności, przychodzi pora na dziecięce percypowanie rzeczywistości, etap pośredni, czas „pomiędzy”, zawieszony między jawą a snem, między wymiarami. I dlatego kolejne historie opowiedziane przez Niemczyka przywodzić będą quasi-baśnie, częściowo zanurzone w codzienności, ale zakorzenione w onirycznym wymiarze świata, mające swe źródło w nieświadomości, w lękach pierwotnych, podskórnie pulsujących, prowadzących do obłędu, paranoi, rozłamu albo po prostu niepokoju, niemożności dostosowania się (siebie) do panujących reguł, dookreślenia się (siebie).

Oniryczne, baśniowe opowiadanie Kobieta i mężczyzna z szafy krążyć będzie wokół metamorfozy, przemiany, przeobrażenia siebie, swojego wizerunku, jako rodzaju ucieczki. Eskapizm przed obsesyjnością, zachłannością, nienasyconym pragnieniem, wyniszczającą zazdrością oraz motyw sobowtóra (Doppelgängera) pojawią się w inspirowanym romanetto*, świetnie stylizowanym językowo utworze Przypadek Brzydala. Natomiast zagadkowe, niejednoznaczne opowiadanie Gambino to szarada dla czytelnika, swoista gra, utwór o dobrej kompozycji (w tym świadomie użytej klamrze będącej symbolem zapętlenia, cykliczności), składający się ze starannie wybranych i ułożonych elementów, między innymi: autotematyzmu, metafikcji, asocjacyjności i dygresyjności czy wreszcie dobrej kreacji antagonistów – tytułowego bohatera i jego swoistego strażnika, Dziadka.

I finał zbioru. Siódmy epizod, wycinek z eksploracyjnych wypraw w głąb wielowymiarowej czasoprzestrzeni świata – Stodoła. Autor wybiera kadrowanie zbliżone do filmowego (chociaż trochę przywodzącego na myśl akty i sceny w sztuce teatralnej), przewrotne nawiązuje do kina drogi, podporządkowując je stylistyce dusznej, gryzącej, przesyconej niepokojem, niepewnością, gęstym powietrzem. Scenę na pustkowiu, gdzie rozgrywa się dramat konstruktora szybowców, pragnącego być niewidocznym obserwatorem, wypełniają przeplatające się retrospektywne obrazy i retardacje. Bohater musi dokonać symbolicznego rytualnego ojcobójstwa, wyjść z zawieszenia, niedookreśloności, by odnaleźć wyzwolenie.

Mama umiera w sobotę to bardzo udany debiut. Zbiór dobrze skonstruowany, opowieści językowo dopracowane, wymagające dużego skupienia, bo – co cenne – autor wchodzi w dialog z czytelnikiem, a jednocześnie pozostawia go bez nici prowadzącej do znaczenia, tym samym pozwalając odkryć i odczytać odbiorcy w opowieściach część własnych skrywanych pragnień. To, oczywiście, tylko kilka myśli na marginesach utworów Rafała Niemczyka – opowiadań intrygujących, bo niejednoznacznych, silnie zanurzonych w znakach kultury, powstałych pod inspiracją najlepszych wzorów i dlatego multiplikujących tropy interpretacyjne, które… bywają zdradliwe. Ich podstępność polega na prowadzeniu do labiryntu znaków i słów, które – po wnikliwych analizie i interpretacji – mogą okazać się pustymi semantycznie, ozdobnikami w myśl słów Dziadka z Gambino: „Czasami coś powiesz, (…) a ludzie doszukują się jakiegoś głębszego sensu tam, gdzie go wcale nie ma. To całkiem niepotrzebne (…)”**.

Pociągające i uwodzące są wszelkie próby opisania tej niezwykłości wymiarów świata – wymiarów rzadko albo prawie w ogóle przez nas nie dostrzeganych. Napięcie między światłem a mrokiem, eksploracja przestrzeni samotności, wyobcowania, lęku, narastającej grozy, prześladowanie przez nocne mary stanowią lustrzane odbicie ciasnoty świata codziennego, rutynowych obowiązków, schematycznych (na swój sposób bezpiecznych, bo przewidywalnych) zachowań i gestów, które mają bronić przed pierwotnymi lękami, a tymczasem degenerują jednostkę, poddają ją unifikacji, a następnie reifikacji.

——————

* Za trop interpretacyjny dziękuję Rafałowi Niemczykowi.

** Rafał Niemczyk, Gambino, [w:] tegoż, Mama umiera w sobotę, Afera, Wrocław 2015, s. 133.

Autor: Luiza Stachura

13 uwag do wpisu “Niepokój. Na marginesach opowiadań z tomu „Mama umiera w sobotę” Rafała Niemczyka

  1. niemal poczułem smak satysfakcji właściwy dla tych sytuacji, kiedy wybiera się nieznaną książkę, nieznanego pisarza (debiutanta acz nie tylko) i okazuje się, że był to wybór dobry lub jeszcze lepszy ;-).

          1. a tak, ostatnio bardzo dobra passa, w tym dwie pozycje strzelone na ślepo ;-). Zielony księżyc z gatunku bez gatunku oraz Pan Witcher w Warszawie z kryminału (zaskakująco dobra literatura). I jeszcze Niewybaczalne sentymenty z literaturoznawstwa (w takim bardziej subiektywnym znaczeniu). Acha, byłbym zapomniał: kilka doskonałych Christie. W sumie to planuję krótko skrobnąć o tych pozycjach ;-)

          2. O, jaka różnorodność, jest w czym wybierać. To dobrze. Właśnie czekam, aż coś napiszesz na blogu o literaturze (ostatnio same felietony, eseje, szkice i wywiady ; )).
            Ale – kilka doskonałych Christie? Zaintrygowałeś mnie.

          3. Christie jest w ogóle doskonała, ale przez ostatnie parę lat nie miałem do niej serca. Ona pisze w nieco starszym stylu, wszystko się zazębia dopiero wtedy kiedy się nie śpieszę z lekturą, ale mam czas się w nią zanurzyć. Póki bawiłem się w recenzenta gildii i póki miałem przed sobą stos współczesnych banialuków, póty na Christie ochoty nie miałem. Teraz nadrabiam i jestem bardzo z tego powodu happy ;-). W ogóle to planujemy trochę się rozpisać na temat Christie. Jak by nie patrzeć, to naprawdę jedna z najlepszych pisarek literatury popularnej… wiele bym dał aby obecnie tworzone książki były tak spójne wewnętrznie i inteligentne jak jej kryminały ;-(. Tak więc… będziemy się trochę bardziej uzewnętrzniać literacko ;-P

          4. Rozumiem dość dobrze, bo wiesz, przyznam, że miałam podobnie (po czasie pierwszej, świeżej fascynacji przyszedł moment przerwy, dystansu, później powrót i docenienie).
            To cudownie! Będę czekała. Jestem ciekawa efektów (czyli tekstów, tekstów wreszcie o literaturze!).
            Uzewnętrzniajcie się literacko jak najczęściej ; )

          5. postaramy się, czasami warto pisać dla własnej pamięci, bo ta oparta na mózgu zdaje się być umiarkowanie pewna ;-)

Dodaj komentarz