„Gdy wokół jest ciemno, pozostaje tylko spokojne czekanie, aż oczy przywykną do mroku.”* O „Norwegian Wood” Harukiego Murakamiego kilka słów

Chcę, żebyś o mnie pamiętał. Będziesz zawsze pamiętał, że była taka dziewczyna? Że stała koło ciebie tak jak teraz? [s. 15]

Zbliżający się do czterdziestki Tōru Watanabe ląduje w Hamburgu. Jego umysł zaprzątają jednak wydarzenia z czasów, gdy wchodził w dorosłość.** Spośród kilkorga osób, które znacząco wpłynęły na okres dorastania i dojrzewania Watanabego, wymieńmy dwie dziewczyny – Naoko oraz Midori. Dwie różne osobowości przyciągnęły młodego wówczas Watanabego – jedna przebywała w mroku, ciemności i niepewności, druga stanowiła jasną, świetlistą i witalną drogę życia. Naoko przenosiła go w obręb ciszy, pustki, lasu („Norwegian Wood”) oraz ukrytej studni, w której należy szukać źródła wewnętrznej energii i inspiracji, by móc kolejny raz rozpocząć podróż albo definitywnie ją zakończyć. Jej przestrzeń to przestrzeń nieustannego poszukiwania słów. Krucha i eteryczna niczym porcelanowa lalka Naoko przebywa w świecie głosów. Midori jest energią ucieleśnioną. Potrzebuje jednak miłości bezwarunkowej, głębokiej i trwałej, bo każde zawahanie i zwątpienie spowoduje, iż jej wewnętrzny świat rozpadnie się na kawałki. Na zewnątrz pozornie nic się nie zmieni – uśmiech pozostanie.

Wiele razy wyciągałem w mroku rękę, lecz moje palce niczego nie dosięgały. Światełko było zawsze odrobinę za daleko. [s. 80]

Nostalgicznej podróży Watanabego w głąb pamięci towarzyszą dźwięki nie tylko Norwegian Wood, ale i innych utworów Beatlesów oraz muzyków kształtujących foniczną przestrzeń końca lat 60. XX wieku. Norwegian Wood to powieść o dorastaniu, swoiste Bildungsroman. Watanabe waha się, wątpi, bardzo często jest bierny, pozwala nieść się falom życia (jest jak kłoda wyrzucona na brzeg***) – typowy bohater Murakamiego. Spośród licznych inicjacji w dorosłość w przypadku Watanabego najważniejsze są dwie: wtajemniczenie w śmierć oraz inicjacja seksualna. Wokół tych dwóch sfer (Eros i Tanatos) odbędzie się młodzieńcze dryfowanie. Paradoksalnie jednak osobowość Watanabego naprawdę (u)kształtuje się dopiero podczas… pisania listów. Pisanie listów umożliwia bowiem porządkowanie, układanie i zbieranie kawałków rozsypującego się życia. Nie jest najważniejsze to, co dokładnie piszą bohaterowie Murakamiego, liczy się sam gest. Spisywanie jest kolekcjonowaniem, katalogowaniem słów – wszelkie pisanie to wygładzanie i szlifowanie, a jednocześnie unikanie anihilacyjnej strony przestrzeni. Innymi słowy, wszystko to, co zapiszemy, tyleż przetrwa nieco dłużej, ile objawi się nam w nowej formie. I ta nowa forma ułatwi nam percypowanie świata i porządkowanie swojego życia. Odrębną kwestią pozostaje to, ile osób w ten sposób jest w stanie ocalić siebie przed rozpadem. Czy dotyczy to jedynie osobowości gdzieś wewnętrznie zdezintegrowanych i rozedrganych (a przecież dopiero dojrzewający młody człowiek nieuchronnie dryfuje w tym kierunku), czy każdego?

Nie umiem wyrazić tego, co bym chciała (…) Staram się coś powiedzieć, ale do głowy przychodzą mi tylko nieodpowiednie słowa albo całkowicie różne od tych, które mam na myśli. Próbuję sama się poprawić, lecz wychodzi tylko gorzej. Tracę wątek. Tak jakbym była rozszczepiona na dwie i sama ze sobą bawiła się w berka. Pośrodku jest wielki słup i gonimy się wokół niego. Tamta druga ja zawsze zna właściwe słowa, lecz ta ja nigdy nie może tej drugiej złapać. [s. 35]

Murakami tak skonstruował powieść, że czytelnik nie wie, czy rodząca się miłość, próba przezwyciężenia z jednej strony samotności, z drugiej – młodzieńczych egoistycznych potrzeb i fascynacji, zdeterminowały późniejsze losy bohatera. Nie wiemy, na ile znajomości ze spotkanymi na przełomie lat 60. i 70. XX stulecia ludźmi odcisnęły piętno na jego życiu. Norwegian Wood nie do końca jest książką o pamięci oraz mechanizmach przypominania sobie minionego czasu. Początek, owszem, zapowiada odcyfrowanie zarejestrowanych wspomnień, ale im bardziej oddalamy się od dojrzałego Watanabego i zanurzamy w reminiscencjach, tym mniej Norwegian Wood przypomina powieść oscylującą wokół iluzorycznej roli pamięci, a niebezpiecznie zbliża się do romantyczno-nostalgicznej historyjki.

Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań. [s. 89]

W Norwegian Wood odnajdziemy niemało aluzji (przede wszystkim do literatury amerykańskiej oraz europejskiej), ale i (auto)kryptocytatów oraz zapowiedzi przyszłych dzieł pisarza. Norwegian Wood wydane zostało, przypomnijmy, w 1987 roku, jednakże pojawi się w nim na przykład nakręcanie sprężyny (Kronika ptaka nakręcacza – 1995), schodzenie do studni (motyw stały w utworach Japończyka, ale jego interpretację przynosi O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu), nawiązania do historii Japonii (powojenny upadek cesarskiej boskości, okres studenckich rozruchów i inne – stanowią jeden z wątków niemalże każdej powieści), samobójcy i neurotycy (szczególnie dostrzegalni są w Tańcz, tańcz, tańcz z 1988), dziewczyna, którą po operacji odwiedza w szpitalu dwóch chłopców (opowiadanie Ślepa wierzba i śpiąca kobieta z 1995), czy nieliczne „odpryski” scen, zwłaszcza o charakterze yuri, zmodyfikowane i wykorzystane później w Sputnik Sweetheart (1999). Jednakże to opowiadanie z 1983 roku Robaczek świętojański (w polskim wydaniu znajduje się w antologii Ślepa wierzba i śpiąca kobieta) stanowi punkt wyjściowy Norwegian Wood.****

Wszyscy (…) jesteśmy niedoskonałymi ludźmi żyjącymi na niedoskonałym świecie. Życie nie polega na mierzeniu wszystkiego linijką i kątomierzem, żeby bilans się zgadzał jak na rachunku bankowym. [s. 432-433]

Po przeczytaniu wszystkich powieści Murakamiego, które ukazały się w Polsce, moja konsternacja wzrasta. Jako czytelnik (równo emocjonalnie i intelektualnie nastawiony na odbiór dzieła) odnajduję w wielu jego słowach bliskie sobie światy introspektywne. Jako interpretator, osoba nieco bardziej niż mniej związana z literaturą zawodowo wiem, że jakościowo proza Murakamiego nie jest najlepsza – uwodzi i nęci czytelnika, ale przy rzetelnej i rzeczowej analizie nie ofiaruje nic, co nie zostałoby w doskonalszy artystycznie sposób już powiedziane w literaturze. Wejście do ogrodu Murakamiego najlepiej – moim zdaniem – poprzedzić dokładną lekturą O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Jeśli świat Murakamiego ukazany w takiej odmianie „intymistyki”, jaką jest O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, zafascynuje czy zaciekawi czytelnika, to wówczas warto wybrać dowolną powieść i/albo zbiór opowiadań. Odbiór będzie pełniejszy, bo bardziej świadomy.

*

Nie, to nie jest recenzja. Po prostu kilka słów. I, oczywiście, Norwegian Wood:

——————
* Haruki Murakami, Norwegian Wood, przeł. Dorota Marczewska, Anna Zielińska-Elliott, Muza, Warszawa, 2010, s. 415. Wszystkie następne cytaty pochodzą z tego wydania i zostały umiejscowione bezpośrednio w tekście.
** W Japonii pełnoletność rozpoczyna się po ukończeniu dwudziestego roku życia.
*** Zob. Haruki Murakami, O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, przeł. Jędrzej Polak, Muza, Warszawa 2010, s. 12.
**** To, oczywiście, tylko kilka punktów i przykładów – twórczość Japończyka wymaga głębszego przeanalizowania pod tym kątem.

Autor: Luiza Stachura

11 uwag do wpisu “„Gdy wokół jest ciemno, pozostaje tylko spokojne czekanie, aż oczy przywykną do mroku.”* O „Norwegian Wood” Harukiego Murakamiego kilka słów

  1. Uwielbiam „Norwegian Wood” :). Jedna z moich ulubionych książek Murakamiego, obok „Tańcz, tańcz, tańcz”…
    Nie lubię w jego książkach tych otwartych zakończeń – suspensu na początku powieści, który potem się rozmywa i okazuje się zagmatwaną alegorią. Jakoś ciężko mi zrozumieć, o co mu właściwie chodzi. Tak jak napisałaś – Murakami uwodzi czytelnika i z przyjemnością się go czyta, ale…
    „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” jeszcze nie czytałam, niestety. Może to mi trochę rozjaśni w głowie. Czaję się też na „Haruki Murakami i muzyka słów” Jaya Rubina, czytałaś może?

    Aha – przeczytałam „Schadzkę” :). Dobra powieść, chociaż dziwna i trochę przerażająca…

    1. A ja akurat lubię otwarte zakończenia xD

      Hm, O czym mówię, kiedy… może nie tyle Ci „rozjaśni”, ile pozwoli nieco wyczuć Murakamiego – nie tylko jako pisarza, ale i człowieka. To pomaga w odbiorze jego książek, jak mi się zdaje.
      Miałam książkę Rubina z biblioteki, przejrzałam ją, ale nie czytałam w całości, bo wówczas nie znałam jeszcze wszystkich przetłumaczonych na polski książek Murakamiego, a niekoniecznie zajmuje mnie czytanie o książkach, których nie znam. Sądzę, że przy najbliższej okazji sięgnę po nią ponownie – mam nadzieję, że uda Ci się ją znaleźć (w bibliotece powinna być xD’) i podzielisz się swoimi spostrzeżeniami na jej temat.

      Oooo, przeczytałaś? Cieszę się xDD A napiszesz coś o niej? xD

      1. Mhm, zdjęcia są rewelacyjne. W filmie jest dużo zieleni – mogłoby być jej jeszcze więcej… Dla mnie scenariusz nie był istotny… zahipnotyzowały mnie zielenie i wolne momenty :)

  2. @Paweł:
    Tak, dużo zieleni – czasami pięknie korespondującej z imieniem Midori.
    Brakowało mi jednak płynności – jest trochę zgrzytów, przeskoków, załamań, jakby historię opowiadał nie Watanabe, a ktoś o psychice zbliżonej do Naoko. Nieco neurotyczna „narracja”.

    Przyjemnej niedzieli!^^

Dodaj odpowiedź do Mary (czytajodlewej) Anuluj pisanie odpowiedzi