Prawo do szczęścia. Słówko o „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” Kawaguchiego Toshikazu

I chociaż nasze ręce się rozłączą, ciała rozpadną się w strumieniu czasu, to nasze serca odnajdą drogę. Dlatego chcę wykorzystać ten moment, by powiedzieć ci…

Zbliżają się siódme urodziny Miki, córki właściciela kawiarni „Funiculi Funicula”, Tokity Nagarego. Dziewczynka wreszcie będzie mogła tak jak Kazu, kuzynka Nagarego, nalewać kawę, która pozwala przenieść się w czasie – jedynie kobiety z rodziny Tokitów posiadają ten dar. Tymczasem przybywają kolejni emocjonalnie i psychicznie poranieni ludzie, nierzadko obwiniający się o śmierć bliskich albo ich tragiczne losy. Kawaguchi Toshikazu, "Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni"Odmawiają sobie prawa do szczęścia. Ale cień szansy na krótkie spotkanie z kimś, kto był dla nich bardzo ważny, możliwość spojrzenia ostatni raz na tę osobę i powiedzenia tego, o czym się nie zdążyło powiedzieć, otwiera drogę ku wyzwoleniu – odzyskaniu nadziei, rozpoczęciu następnego etapu w życiu, wyjściu z samoumartwiania, żałoby, rozpaczy.

W 2015 roku ukazał się utwór skonstruowany na podstawie (psycho)terapeutycznych spektakli „Zanim wystygnie kawa” japońskiego scenarzysty, producenta, reżysera i pisarza Kawaguchiego Toshikazu (ur. 1971). Drugą część, czyli ciąg dalszy wydarzeń w niezwykłej kawiarni, opublikowano w 2017 roku pod tytułem この嘘がばれないうちに, a w polskim wydaniu z 2023 roku jako „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”. Niestety znowu z niejasnych względów w przekładzie pośrednim, z języka angielskiego. Kawiarniane opowieści Kawaguchiego przywodzą na myśl raczej light novel* czy scenariusz do mangi lub anime bazujących na tzw. „okruchach życia” i codziennych zmaganiach z rzeczywistością, eterycznych, nostalgicznych, potrafiących oddziaływać na sferę emocjonalną odbiorcy, wzruszyć, pokrzepić, pocieszyć. I pod tym względem druga część oferuje nieco więcej niż pierwsza, może dlatego, że poznamy zręby historii kobiety w białej sukience czy sprawiającej wrażenie zdystansowanej Kazu, a tak naprawdę skrywającej ból, cierpienie, nieustannie krwawiącą ranę. Ale nadal jest to boleśnie odczuwalna usilna próba adaptacji na literaturę warsztatów czy sesji psychoterapeutycznych. Albo przeniesienie do literackich wymiarów mniej wymagających, acz urokliwych na swój sposób produkcji m&a typu „Clannad”, „Air” czy z większą domieszką magii jak „Uta~Kata”. Czytaj dalej

Kolekcjonerstwo. Słówko o „Moich ukochanych T-shirtach” Murakamiego Harukiego

W szufladach, skrytkach i pudełkach rzeczywistości skrywane są skarby przeszłości. Chociaż słowo „skarby” może zostać zrozumiane opacznie, to dla niektórych będą to jednak cenne elementy, pierwiastki, artefakty, cząstki świat(ł)a. Ilekroć wyciągnie się je ze schowka, tylekroć wskrzeszą na moment minione emocje, wrażenia, przeżycia. Jak na przykład pierwsze nasze spotkanie odbite jak na kliszy w twoich źrenicach.

Podczas przeprowadzonego dla czasopisma „Casa BRUTUS” wywiadu dotyczącego kolekcji płyt muzycznych Murakami Haruki (ur. 1949) wspomniał o mimowolnym, bezwiednym zbieraniu… T-shirtów. Dziennikarz zapytał go wówczas, czy nie zechciałby napisać felietonów na ten temat. I tak na łamach magazynu modowego „Popeye” japoński pisarz cyklicznie umieszczał teksty o podkoszulkach otrzymanych i kupionych z różnych okazji. Murakami Haruki, "Moje ukochane T-shirty"Zbiór felietonów wraz z fotografiami opisywanych T-shirtów ukazał się w 2020 roku w wersji książkowej jako „Moje ukochane T-shirty” (oryg. 僕の愛したTシャツたち, ang. Murakami T: the T-Shirts I Love) i uzupełniony został dwoma wywiadami z Murakamim przeprowadzonymi przez japońskiego pisarza, aktora, redaktora, projektanta Nomurę Kun’ichiego (ur. 1974). Pierwsza rozmowa z 2018 roku odnosi się do podkoszulków, dla których brakło miejsca w felietonach, druga – z 2020 roku to przede wszystkich spostrzeżenia i refleksje autora po zakończeniu tworzenia cyklu tekstów. Polskie tłumaczenie japonistki Anny Zielińskiej-Elliott opublikowano w 2023 roku.

We wprowadzeniu o tytule „Rzeczy, których jakoś mi się tyle nazbierało” Murakami krótko przedstawia genezę powstania tekstów i wskazuje na cel publikacji – być może przyniesie ona trochę przyjemności czytelnikowi. I niewątpliwie jeśli tylko lubimy niespieszną, oszczędną w słowach, lekko żartobliwą, czasem dygresyjną, przetykaną anegdotkami narrację autora „Kafki nad morzem”, to uśmiechniemy się niejednokrotnie podczas oglądania i słuchania o cząstce zbiorów podkoszulkowych Murakamiego, jednocześnie całkiem miło spędzimy czas w klimatycznej przestrzeni. Pisarz sygnalizuje własne przemyślenia i uwagi dotyczące zaobserwowanych zjawisk, zręcznie wplata w swoje teksty dykteryjki, perypetie z podróży po Ameryce i Europie czy wreszcie ciekawostki – nie tylko zdradza, skąd się wziął Tony Takitani bohater jego utworu, ale i przypomina propagandowe hasło z czasów drugiej wojny światowej „Keep calm and carry on”, które przeżywało renesans nie tak dawno temu i do tej pory wariacje, warianty, gry słowne oparte na tym sloganie pojawiają się w przestrzeni medialnej, publicznej. Czytaj dalej

Wpływ. Parę słów o zbiorze opowiadań „Kobieta zza ściany” Mukōdy Kuniko

Prąd zmienny przenika ciała i przecina połączenie ze światem. Ponowne włączenie niszczy izolacje. Nowa konfiguracja destabilizuje położenie. Czas na twój kolejny krok. Wypowiedz moje imię.

W 1981 roku ukazał się zbiór pięciu opowiadań „Kobieta zza ściany” (隣りの女) japońskiej pisarki i scenarzystki Mukōdy Kuniko (1929-1981), polskie wydanie pojawiło się przeszło czterdzieści lat później. W swoich prozach, literackich kolażach, mozaikowych, przywodzących na myśl także puzzle, momentami kubistyczne obrazy, Mukōda jakby w tle, szkicuje wpływ obecności i nieobecności (pustej przestrzeni) drugiej osoby na kształtowanie się naszego zachowania, na zmiany zachodzące w nas – zarówno wizualne, fizyczne, jak i emocjonalne. Kobieta zza ściany"W konfiguracjach, konstelacjach z rozmaitymi osobami trwa gra światłocienia, opalizowanie znaczeniami, mienienie się kolorami. Bo w kontekście do innych oraz w parze, w trójkątach, kwadratach, wielobokach z innymi wydobywane są odmienne tony, dźwięki, obrazy, odcienie. Struny-nici łączące są napięte, pękające czy zbyt luźne. Coś nowego odkrywamy w sobie i w drugiej osobie, jeśli prześledzimy sieci zależności i wpływów. No bo czyż nie ma chociaż odrobiny prawdy w stwierdzeniu, że „ludzie się zmieniają (…) Wystarczy, że znajdą się w innym środowisku.”? [s. 80]

Mukōda jest intrygującą obserwatorką, lekko ironiczną, penetrującą zaułki i spychane na marginesy myśli, pokątne nienasycone pragnienia, fascynacje, pożądania, potrzeby, o których nie komunikujemy na co dzień. Kieruje uwagę czytelnika na zmysłowość w relacjach między kobietą a mężczyzną, elektryzujące napięcie, które pozwala na krótkotrwałe wyzwolenie wzajemnej atrakcyjności, świadome uwodzenie, podsycanie, wejście w sfery kobiecości i męskości pojmowanych jako yin i yang, dopełnienie, uzupełnienie, sensualny taniec, magnetyczne przyciąganie, niekiedy zwierzęce, atawistyczne, wiecznie spragnione, ale – jak się zdaje – niemożliwe do pełnego zaistnienia, bo wiązałoby się z końcem, rozpadem. Jeśli w ten sposób czytać cztery utwory ze zbioru „Kobieta zza ściany” (jedna z opowieści poświęcona jest braterskim więziom), to można odkryć ogród nieustannie, cyklicznie odradzający się i rozpadający, nieco dziwaczny-osobliwy, przesycony subtelną erotyką, momentami duszny, parny, przytłaczający, o krok od przesady, przekroczenia delikatnej granicy między smakowaniem a pożeraniem. Czytaj dalej

Powojenne japońskie związki zawodowe. Kilka słów o „Cichych górach” Tokunagi Sunao

W przepływającym świecie, w ciszy elementy przyrody, (pra)pierwiastki istnienia przechowują w sobie echa, pogłosy, cienie, szczątki tego, co było, jest i będzie. Ich trwałość mimo kruchości, delikatności jest zadziwiająca, to jedna z zagadek, tajemnic.

Po ogłoszeniu kapitulacji oraz informacji o przyjęciu mitycznej deklaracji poczdamskiej między innymi w miejscowości położonej koło jeziora Suwa, jednego z najbardziej wysokogórskich jezior w Japonii, w oddziale zakładów zbrojeniowych Tokio-Elektro dochodzi do wstrzymania pracy i odesłania pracowników. Ciche góry"Zwolnieni, wśród których są zmobilizowani robotnicy, rolnicy oraz wykwalifikowani robotnicy przed wojną pracujący głównie w fabryce jedwabiu, wracają do rodzinnych wiosek. Część z nich odbiera ziemię dzierżawcom, inni czekają na wiadomość o wznowieniu produkcji. Japońskie społeczeństwo zmaga się bowiem z ogromnym bezrobociem, inflacją, ubóstwem. Szykowana jest reforma rolna, wzrasta strach przed niepewnością. Po przedwojennym brutalnym zdławieniu komunistów, przychodzi druga fala. Tym razem inspirują oni robotników w fabrykach, by tworzyć związki zawodowe i walczyć o prawa pracowników.

Japoński pisarz, dookreślany jako proletariacki, Tokunaga Sunao (1899-1958) opublikował około 1950 roku powieść „Ciche góry”, w której porusza tematy formowania się związków zawodowych i odrodzenia Japońskiej Partii Komunistycznej, zainicjowanej w latach 20. XX wieku. Nota bene – otwarcie nawiązuje do utworu Kobayashiego Takijiego* „15 marca 1928”, poświęconego masowym aresztowaniom działaczy komunistycznych i socjalistycznych przez obawiający się o utratę władzy konserwatywny rząd. Polski czytelnik ma możliwość przeczytać także częściowo autobiograficzny utwór Tokunagi, „Żegnaj żono!”.

W „Cichych górach” wybiera Tokunaga kilku(nastu) bohaterów – zarówno rolników i robotników, jak i przedstawicieli biznesu, dyrektorów, kierowników, wpływowych wojskowych – by uchwycić złożoność i burzliwość pierwszych miesięcy po kapitulacji Japonii, dezorientacji, rozgrywek i prób ułożenia się kapitalistów z Amerykanami. Na swój sposób koresponduje to z chaosem w powieści, kalejdoskopowymi obrazami, sekwencjami, przeskokami. Wątki związane z reformą rolną, dzierżawą gruntów szybko zostają zmarginalizowane, urwane, porzucone przez autora, który koncentruje uwagę na konstytuowaniu się związków zawodowych, dylematach robotników, przemianach społeczno-obyczajowych dotyczących roli kobiet czy ściśle określonego miejsca każdego obywatela w skostniałej hierarchii społecznej. Czytaj dalej

(Naj)młodsi eksploratorzy literackich światów. Słowo o utworach ze zbioru „Czerwone świece i syrena” Ogawy Mimeia

Kruche istnienie pozostawia po sobie wbrew pozorom ślad, zapis w czasoprzestrzeni, wyryty znak. Krótkotrwała, efemeryczna obecność nierzadko niezauważalnie porusza strunę innych istnień, przesuwa linie, wprowadza rozedrgania, rezonuje, współbrzmi, współgra z rytmem świata.

Ogawa Mimei (właśc. Ogawa Kensaku, 1882-1961) uważany jest za jednego z twórców nowoczesnej literatury dziecięcej w Japonii. Adrianna Wosińska we wstępie do zbioru „Czerwone świece i syrena” przybliża polskim odbiorcom kontekst historyczno-literacki, wyklarowanie się na początku XX wieku „dōwa”, czyli „opowieści dziecięcej”, świadomie kreowanego i kierowanego do dzieci literackiego utworu, którego inicjatorem był zasadniczo Ogawa. Czerwone świece i syrena"Badaczka kreśli także rys biograficzny autora, charakterystykę jego dzieł dla młodszych podróżników po czasoprzestrzeniach fikcji, nadmienia o bliskiej Ogawie „koncepcji dziecięcego serca”, czyli założenia, iż dzieci rodzą się z czystymi sercami, które podczas inicjacji w dorosłość zostają utracone. Można zaryzykować twierdzenie, że ta wizja stanowi podwalinę „dōwa”, „literackich miniatur”, gdzie dokonuje się zespolenia piękna treści i formy, wprowadza się elementy mające uwrażliwiać młodych czytelników. Są w dziełach Ogawy elegancja, krystaliczna, szlachetna prostota. Poza piętnastoma opowieściami z tomu „Czerwone świece i syrena” jeden utwór japońskiego pisarza – „Staruszka i czarny kot” – znalazł się w miniantologii „»Miasto kotów«. 10 niesamowitych opowieści o kotach”.

W zaprezentowanych polskiemu czytelnikowi baśniach, opowiadaniach, szkicach, mikroobrazach literackich, skierowanych (nie tylko) do dziecięcego odbiorcy, Ogawa sięga po znaki, tropy, symbole związane z cyklicznością życia i śmierci, kolejnymi wcieleniami, łącznością ze światem przyrody, wszelkiego stworzenia oraz wytworów (artefaktów), dostrzega przenikanie się przestrzeni zmarłych i żywych. Koncepcja świata jako jedności w wielości i wielości w jedności odzwierciedla się między innymi w wyborze takich środków jak animizacja i personifikacja, kreujących miniaturę świata. Czytaj dalej

Empatia. Parę słów na marginesach „O kocie, który ratował książki” Natsukawy Sōsukego

W rozległych wymiarach, w zwojach czasoprzestrzeni zapisane są różne rozwiązania równania istnienia. W zależności od wybranej drogi, napotkanych ludzi, wejścia w interakcje albo rejterady i ukrycia „ja” w sobie, możesz między innymi pokonać przeciwności, przegrać, doprowadzić do remisu czy nieznacznej przewagi. Wielość (możliwości i wymiarów) w jedności (czasoprzestrzeni) jest odbiciem jedności (czasoprzestrzeni) w wielości (możliwości i wymiarów). Są zatem niezliczone drogi, ścieżki, koleiny, morze możliwości, konfiguracji. Czy jesteś gotów, by rozpocząć grę?

Natsukawa Sōsuke, "O kocie, który ratował książki"Umarł dziadek licealisty Natsukiego Rintarō. Mężczyzna opiekował się młodzieńcem, więc po jego odejściu świat chłopca ulega powolnemu rozpadowi. Ciotka oferuje mu mieszkanie u siebie, ale Rintarō nie do końca chce pożegnać dziadkowy Antykwariat Natsuki, dotychczas stanowiący jego azyl, mikrokosmos. I wtedy pojawia się mówiący ludzkim głosem kot. Prosi chłopca o pomoc w uratowaniu książek. Wejście w czasoprzestrzenne labirynty, konieczność zmierzenia się z kolejnymi przeciwnikami, odkrycia fałszów i zgrzytów w ich słowach, będą okazjami do rewizji i dojrzalszego zrozumienia nauk przekazywanych przez dziadka oraz do wyjścia ze swojej skorupy, pancerza odgradzającego od wielobarwnego świata, pełnego rozbłysków i olśnień.

Japoński lekarz Natsukawa Sōsuke* (ur. 1978) zadebiutował jako pisarz w 2009 roku, a międzynarodową literacką popularność przyniosła mu powieść z 2017 roku „O kocie, który ratował książki”. Polskie wydanie ukazało się na początku 2023 roku. I zastanawiać się można na tyle utwór Natsukawy to literatura jednak raczej dziecięco-młodzieżowa, uroczo infantylna i prostolinijna, współczesny wariant bajki czy hybryda bajki i baśni, fantastyka, opowieść niesamowita dla młodszych odbiorców kultury, ale z wyrażonym wprost morałem, bez zawoalowania przekazywanej nauki, z autorskim silnie zaznaczonym „przekazem”, „przesłaniem”. Czytaj dalej

Życie. Słów parę o „Fotografie utraconych wspomnień” Hiiragi Sanaki

A może to spotkanie ciebie rozjaśniło świat(ło), rozproszyło mrok. Może twoja przelotna obecność pozwoliła odnaleźć wyzwolenie, wyjście z labiryntu. Może dlatego dziś tu jestem i wciąż szukam twojego śladu, ulotnego, płochego snu.

„Kim ja właściwie jestem, że kończę życie bez wspomnień, przez nikogo nieznany? Czy moje życie miało jakikolwiek sens, czy coś znaczyło, skoro żyłem nijako i nijako umarłem, nie pozostawiając śladu w niczyjej pamięci? Po co ja właściwie żyłem?” [s. 74]

Hirasaka jest przewodnikiem w punkcie tranzytowym między życiem a śmiercią – w osobliwym zakładzie fotograficznym, gdzie zmarli wybierają tyle fotografii, ile mają lat. Hiiragi Sanaka, "Fotograf utraconych wspomnień"Jeśli ulubione zdjęcie-wspomnienie jest zatarte, Hirasaka zabiera ich do przeszłości, by mogli wykonać fotografię minionego ważnego dla nich momentu. Skompletowane obrazy mężczyzna montuje na kalejdoskopie. Oglądanie kolejnych kadrów z życia będzie ostatnim seansem-pożegnaniem.

Japońska pisarka Hiiragi Sanaka (ur. 1974) opublikowała w 2021 roku „Fotografa utraconych wspomnień”. Na jednym z kilku planów, punktów-zdjęć w albumie, jest to utwór o rekapitulacji, rewizji, rozrachunku tyleż całego życia, ile wybranych, konkretnych ulotnych chwil, spotkania z Innym, drugą osobą, której obecność, słowa, milczenie, gesty wpłynęły na zmianę, metamorfozę duchowo-psychiczną, emocjonalną. A może i nawet ocaliły istnienie czy choćby cząstkę dobra. Wszyscy bowiem jesteśmy połączeni. Kolejne warstwy utworu prześwitują i odbijają się w następnych sekwencjach, a także pozwalają odmiennie spojrzeć na poprzednie ciągi obrazów-kadrów. Ich poszczególne brzmienia i emanacje tworzą coraz to nowe konstelacje, zawirowania czasoprzestrzenne. Bo i jest to – wbrew pozorom, owej początkowej aurze, ułudzie „terapeutyczności” – dzieło wielowymiarowe, rozbijające, wybijające z automatyzmu percepcji, w gruncie rzeczy bolesne, dotykające tajemnicy istnienia, sensu życia. Czytaj dalej

Demony. Słów parę o „Ayashi. Tajemniczych opowieściach z Edo” Miyabe Miyuki

Za tymi miłymi uśmiechami i słówkami rozrasta się cierń, czarny kwiat zawiści. Gdy tylko pojawia się sposobność, atakuje i pochłania ducha, by całkowicie przejąć kontrolę. Strzeż się, bo wtedy nie będzie ucieczki, nie będzie wyzwolenia, pozostają substytuty, iluzje, marionetkowy (nie)byt.

Japońska pisarka Miyabe Miyuki (ur. 1960), autorka różnorodnych utworów, wśród których można znaleźć między innymi science fiction, kryminały, fikcję historyczną, w 2000 roku opublikowała zbiór あやし (Ayashi), zawierający dziewięć niesamowitych historii, które rozgrywają się w okolicach Edo (dawna nazwa Tokio, pod nazwą Edo miasto było stolicą w latach 1603-1868). „Ayashi. Tajemnicze opowieści z Edo” w polskim tłumaczeniu ukazały się na początku 2023 roku. Miyabe Miyuki, "Ayashi. Tajemnicze opowieści z Edo"Zachwycająco-przerażające to narracje, bardzo dobrze wykorzystujące i przetwarzające chociażby japoński folklor, legendy, tradycję kaidanu (opowieści niesamowitych) czy eksploatowane we współczesnych dziełach kultury warianty klątw, wendet i opętania, a nawet nieśmiertelnych. Jest w nich coś magnetycznego, elektryzującego, zawieszonego na granicy jawy i snu, świata żywych i zmarłych, zdrowia i szaleństwa, pomiędzy wymiarami rzeczywistości, gdzie demony tyleż wchodzą w interakcję z ludźmi, ile odzwierciedlają mrok w sercu człowieka, stają się lustrzanym odbiciem, w którym ujawniane, obnażane są zbrodnie.

Autorka eksperymentuje z różnymi formami, matrycami, wzorcami, między innymi: opowieścią w opowieści(ach), szkatułkową narracją, relacją, wywiadem, rozmową, konfesją, wyznaniem, zwierzeniem się, przesłuchaniem. Nie braknie elementów chociażby opowieści niesamowitej, powieści grozy, kryminalnej, detektywistycznej, inicjacyjnej, horroru, thrillera, Bildungsroman, romansu, czy przypowiastki, baśni, legendy, mitu i innych. Rozbiera wielopoziomowe historie, dokonuje dekolażu, zrywa warstwy palimpsestu, przygląda się detalom, odpryskom, rozbłyskom. Czytaj dalej

Być szczerym ze sobą. Parę słów o „Moich dniach w antykwariacie Morisaki” Yagisawy Satoshiego

Długo zastanawiałam się, dlaczego ci zaufałam i naiwnie wierzyłam w to, co mówiłeś. Mimo tych rysów, prześwitów. Po rozpadzie świat(ł)a oglądałam jeszcze jakiś czas odpryski i odłamki twoich słów, gestów, czynów. Układałam z nich konstelacje, ale każda brzmiała fałszywie, bo nigdy nie dotrzymałeś obietnic, a twoje zapewnienia okazały się kłamstwem. Ale posklejałam połamane skrzydła i wyruszam w dalszą drogę.

Dwudziestopięcioletnia Morisaki Takako dowiaduje się od Hideakiego, z którym się spotykała, że mężczyzna niebawem… się żeni.Yagisawa Satoshi, "Moje dni w antykwariacie Morisaki" Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że zarówno on, jak i jego narzeczona pracują w tej samej firmie co Takako. Oszukana, zdruzgotana dziewczyna odchodzi z pracy i ucieka w sen, oniryczne królestwo zapomnienia. Ale jej matka prosi o pomoc swojego ekscentrycznego brata, Satoru, który przejął po ich dziadku „Antykwariat Morisaki” specjalizujący się w japońskiej literaturze przedwojennej, a znajdujący się w Jinbōchō – największej książkowej dzielnicy na świecie. Przeprowadzka i praca w antykwariacie, interakcje z niekiedy osobliwymi stałymi klientami, wejście w świat literatury dotychczas nieznany i nieinteresujący Takako, otworzą przed nią nowy wymiar rzeczywistości i pozwolą rozpocząć kolejny etap życia. Ale i jej obecność znacząco wpłynie na mieszkańców oraz bywalców książkowej (czaso)przestrzeni.

Yagisawa Satoshi (ur. 1977) zadebiutował w 2010 roku powieścią „Moje dni w antykwariacie Morisaki” (森崎書店の日々), która przyniosła mu literacki sukces – otrzymał nagrodę, utwór zaś zekranizowano. Nic zatem dziwnego, że rok później ukazała się kontynuacja. Utwór Yagisawy to ciepła, kojąca, momentami wzruszająca, uroczo niewinna, z delikatnym humorem, subtelna historia, na swój sposób magiczna, chociaż nie pozbawiona mankamentów, nierówności. Autor porusza tematy związane między innymi z więz(i)ami międzyludzkimi, budowaniem i pielęgnowaniem relacji, (samo)akceptacją, walką o swoje szczęście czy wreszcie nieocenianiem drugiej osoby po pozorach, powierzchownych elementach, które mogą przyczynić się albo do podtrzymywania krzywdzących stereotypów i uprzedzeń, albo do zbytniej ufności, efektu aureoli, co prowadzi niekiedy do zranienia, skrzywdzenia, bycia oszukanym i wykorzystanym. Czytaj dalej

Świadectwo. Słowo o „Zagładzie Hiroshimy” opracowanej przez Marię Ziółkowską na podstawie tekstów Ogury Toyofumiego

„Hiroshima była jednym wielkim polem czarnej, przepalonej ziemi. (…) Nic nie pozostało. Tylko płasko rozrzucone zgliszcza aż po widnokrąg.” [s. 12]

Ogura Toyofumi (1899-1996) był badaczem historii i literatury Japonii, zajmował się między innymi twórczością Miyazwy Kenjiego, którego kilka opowieści niesamowitych i baśni ukazało się w polskim przekładzie – „»Noc na kolei galaktycznej« i inne baśnie” oraz „Jadłodajnia o licznych zleceniach”. W momencie wybuchu bomby atomowej w Hiroshimie, 6 sierpnia 1945 roku po godzinie ósmej rano wracał z porannych zajęć, znajdował się około czterech kilometrów od centrum eksplozji. Ogura Toyofumi, "Zagłada Hiroshimy"On przeżył, troje dzieci również, ale jego żona została ogromnie okaleczona i po niecałych dwóch tygodniach zmarła. Nie mogąc poradzić sobie ze stratą oraz pragnąc dać świadectwo zagłady, rozpadu świata, kryzysu ludzkości, Ogura zaczął pisać wspomnieniowe teksty i listy do żony. W 1948 roku zostały opublikowane. Później pojawiły się następne jego zapiski o wybuchu bomby atomowej. Pod koniec lat 50. XX wieku, między innymi dzięki japońskiemu esperantyście, który przetłumaczył właśnie na esperanto pamiętnikowe szkice Ogury, tekstami Japończyka zainteresowała się polska pisarka Maria Ziółkowska (1924-2012) i zdecydowała się na ich opracowanie oraz zaprezentowanie w Polsce. W 1959 roku pojawiła się broszurka „Zagłada Hiroshimy” składająca się ze szkiców Ogury oraz napisanego przez niego w 1958 roku krótkiego wstępu do polskiego wydania.

Japończyk rejestruje kolejne minuty i godziny zaraz po zrzuceniu bomby na Hiroshimę. Przemierza spaloną, okaleczoną, krwawą, wypełnioną zdeformowanymi, „makabrycznymi zjawami” ziemię, „dno płonącego piekła”, „ponurą dolinę śmierci”. Szuka swoich najbliższych, mając nadzieję, że może przeżyli wybuch. Czytaj dalej