„Opowiem jeszcze (…) po czym pozwolę sobie się pożegnać.” Słów parę o wyborze opowiadań „Liście” Dazaia Osamu

„Kiedy żyję beztrosko, tworzę wiersze o rozpaczy – kiedy moje życie leży roztrzaskane, piszę świadectwo radości życia.”

[„Liście”, s. 66]

Na twórczość japońskiego pisarza Dazaia Osamu (właśc. Tsushima Shūji, 1909-1948) silny wpływ miały osobiste doświadczenia. Liście"W utworach odzwierciedlane są elementy z jego tragicznych przeżyć, wewnętrznych rozterek i cierpienia, poczucia dysonansu, nieprzystawalności do świata (i) ludzi, rozbicia, roztrzaskania. W polskim tłumaczeniu ukazały się nie tylko pojedyncze utwory w antologiach japońskich krótkich form prozatorskich*, ale i powieści „Zatracenie”, „Zmierzch”, nowelka „Uczennica”, wybory opowiadań „Otogizōshi: księga japońskich opowieści”, „Owoce wiśni”, „»Goodbye« i wybrane opowiadania”. Najnowszy zbiór – „Liście” – prezentuje jedenaście odsłon połamanej, przekrzywionej rzeczywistości, naznaczonej bólem, wyobcowaniem, pustką, niemożnością połączenia się ze światem i z innymi. Dazai eksperymentuje, wybiera nierzadko fragmentaryczne, kalekie, zdeformowane narracje, poszarpane, pozornie wielogłosowe, naznaczone piętnem. Konfrontuje autor nieustannie paralelne „kosmosy”: introspektywny świat oraz codzienność, w której dominują maski i fałsze, zgrzyty i trzaski, kakofonia, sztywne dyrektywy i podziały. Wszelkie działania, gesty kreacyjne i destrukcyjne, metatekstowe i metafikcje odniesienia, (de)kolażowe techniki, testowanie giętkości języka opowieści, pozwalają mu na wydobycie i odbicie w literaturze cząstki wewnętrznych przeżyć. Czytaj dalej

Cząstki. Kilka słów o wyborze opowiadań „Owoce wiśni” Osamu Dazaia

„Życiopisanie” jest trochę jak nieustanne zbieranie okruchów, detali (z) każdego dnia i nocy, lęków i zachwytów doświadczanych na co dzień, a następnie przetwarzanie ich literacko, dokonywanie selekcji, ale w nie tak wielkim stopniu retuszu, modyfikacji, mistyfikacji. Kolejne opowieści wynikają z rejestrowania własnych stanów emocjonalno-fizycznych, upadków i prób wyzwolenia. Niekiedy w takich historiach czytelnik może odnaleźć (cząstki) siebie.

„Jestem pisarzem miasta. To, o czym opowiadam, zamyka się zawsze w wąskich ramach mojej osobistej historii.”

[„Roczniki cierpienia”, s. 167]

Wybór opowiadań jednego z dwudziestowiecznych japońskich pisarzy Osamu Dazaia, „Owoce wiśni”, składa się z szesnastu utworów powstałych na przestrzeni 15 lat – począwszy od uważanego za literacki debiut opowieści „Pociąg” z 1933 roku, skończywszy na nieukończonym tekście „Good-bye” (1948). Polski czytelnik ma okazję przeczytać dwa spośród utworów zamieszczonych w „Owocach wiśni” w innej publikacji i odmiennym tłumaczeniu – Goodbye i wybrane opowiadania” (Dialog, 2020). Oba tomy opowiadań prezentują zapisy doświadczania rzeczywistości przez Osamu Dazaia, a właściwie Shūjiego Tsushimę (1909-1948), który zdecydował się wydawać swoje dzieła pod pseudonimem, by nie kojarzono go z rodziną i polityczną działalnością lat młodzieńczych. O obu tych aspektach, zwłaszcza o rodzinie, pisze jednak wiele.

Burzliwa młodość Osamu Dazaia łączy się między innymi z okłamywaniem bliskim, zwłaszcza w kwestii swoich studiów (przerwał je, lecz rodzinie wmawiał, iż nadal się uczy) oraz nieprzerwaną potrzebą wsparcia finansowego; działalnością polityczną związaną z ruchami proletariackimi i wynikającymi z tego aresztami; hulaszczym trybem życia; romansami i nieudanymi próbami samobójczymi; abnegacją, marazmem, poczuciem bycia nieudacznikiem, zakałą, obibokiem, darmozjadem. Czytaj dalej

Wiwisekcja samotności. O „Zatraceniu” Osamu Dazaia kilka słów

Osamu Dazai, "Zatracenie"Tekst można (było) przeczytać na stronie PapieroweMyśli.pl

[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]

Wielki teatr marionetek posłusznie odgrywających swoje role, konieczność wybrania odpowiedniej maski, za którą skryją się autentyczne intencje i myśli, przeraża tym mocniej, im bardziej samoświadomość jest rozbudzona. Niemożność zmierzenia się z nie tyle iluzorycznym, co fałszywym światem, wykreowanym przez ludzi-społeczeństwo jednostek-lalki, prowadzi albo do choroby psychicznej, albo do poszukiwań jedynego wyjścia – szeroko pojętego wyzwolenia. Bez względu na koszty i konsekwencje wynikające z oswobodzenia się (siebie). Czytaj dalej

Kiedyś nadejdzie czas rewolucji. Recenzja „Zmierzchu” Dazaia Osamu

Pierwsza połowa XX wieku w Japonii jest czasem „zamierania” arystokracji, odchodzenia rodów szlacheckich. Przyczyn „zmierzchu bogów” wyróżnić można wiele, ale zasługują one na odrębne omówienie. Koniec II wojny światowej w japońskim społeczeństwie to okres trudny szczególnie dla Japonek – wcześniej niewiele z nich pracowało, a wśród rodzin arystokratycznych, samurajskich kobiety nie podejmowały pracy zarobkowej. W środku powojennej zawieruchy, gdy dotąd znana i spokojna przestrzeń (piękna przestrzeń, pełna kwiatów i herbaty) zamieniona została w gruzowisko, za sprawą niezwykłego dzieła japońskiego pisarza, Dazaia Osamu, spotykamy „ostatnią damę w Japonii” oraz jej dwoje dorosłych dzieci.


Można rzec, że Dazai Osamu przenosi czytelników w mały świat zagubionej młodej kobiety. Prawie trzydziestoletnia Kazuko po kapitulacji Japonii przenosi się wraz z matką na półwysep Izu. Kobiety zmuszone zostały do przeprowadzki głównie z przyczyn ekonomicznych, finansowych – nie stać ich już na prowadzenie pięknego domu w Tokio. Naoji, brat Kazuko, gdy kobiety planowały przeprowadzkę, przebywał jeszcze na froncie. Później dołączył do matki – ostatniej japońskiej damy – oraz siostry. Matka jednak coraz wyraźniej podupada na zdrowiu. Czy to kwestia wieku i związanych z nim chorób? Czy może serce i dusza arystokratki pęka z bólu, gdy widzi współczesny świat? A może…

Nie będę rozpisywać się o warstwie fabularnej Zmierzchu, bowiem utwór Dazaia Osamu jest efemeryczny, eteryczny i niezwykle intymny. Akcja rozgrywa się tyleż w przestrzeni „zewnętrznej” (czyli w domu, w Japonii, na świecie – stosując taką gradację), ile w przestrzeni „wewnętrznej” (w sercu, w duszy, w myślach). Nie powinno zatem dziwić, że język, którym posługuje się Dazai w Zmierzchu, jest językiem ulotnym, delikatnym i subtelnym. Nawet odrobinę wulgarne wstawki współczesnej bohemy artystycznej okraszone są tym nieśmiałym rumieńcem, rumieńcem wstydu, świadczącym, że popełniło się przed chwilą nietakt, grubiaństwo. Czytaj dalej

Rozczarowani. Recenzja antologii „Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975” pod redakcją Mikołaja Melanowicza

Jeden z najwybitniejszych japonistów w naszym kraju, Mikołaj Melanowicz, prezentuje polskiemu czytelnikowi niezwykłą książkę o tytule Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975. Doskonały wstęp Melanowicza, napisany w przystępny sposób, prowadzi nas po meandrach japońskiej prozy, a dokładniej: przybliża nam specyfikę japońskich opowiadań z lat 1945-1975. Autor wyboru od razu zaznacza, że obszerna i zróżnicowana literatura japońska tego okresu uniemożliwia dokonanie takiej selekcji, która byłaby bliska idealnej. Poprzestaje zatem na wytyczeniu kilku głównych dróg rozwoju krótkich form prozatorskich autorstwa twórców z Kraju Kwitnącej Wiśni. I trzeba powiedzieć, że dzieła ze zbioru Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975 są niesamowitą i niezapomnianą podróżą w japoński świat, w japońską powojenną rzeczywistość. Ponad dwudziestu autorów, ponad dwadzieścia opowiadań – w większości z nich pojawiają się szczególnie mocno, co nie dziwi, reminiscencje czasów wojny, wojennych bombardowań, ucieczek, odpowiedzialności, śmierci oraz miłości. Eros splata się silnie z Tanatosem. Kim są autorzy i jakie dzieła zostały wybrane przez Melanowicza?


Wybór otwiera proza Kōbō Abe, którego (jak się wydaje) szerzej prezentować polskiemu czytelnikowi nie trzeba. Znany jest bowiem w naszym kraju przede wszystkim z powieści Kobieta z wydm, ale i utworów takich jak Czwarta epoka czy Schadzka. Opowiadanie Żołnierz ze snu wprowadza nas w typowy dla Abe świat – świat na granicy jawy i snu, świat, który testuje i podważa deklaracje ludzi, zmuszając ich do czynu, a zarazem płaszczyzna zderzenia jednostki ze zbiorowością (można zaryzykować twierdzenie, że to jeden z najczęściej występujących w prozie Abe motywów). W antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej zamieszczono jedno z opowiadań Dazai Osamu, Rybką być. Natomiast w antologii pod redakcją Melanowicza odnajdziemy dużo lepszy utwór tego pisarza, a mianowicie dzieło pod tytułem Mój mąż, Villon. Dazai pisze przewrotnie, zaskakująco, zbijając z tropu czytelnika i wprawiając w zakłopotanie, ile bowiem ma wspólnego tytułowy mąż z autorem Wielkiego testamentu – Françoisem Villonem? Pięknie poprowadzona narracja zabiera nas w głąb relacji… damsko-męskich. Shūsaku Endo, który w młodym wieku przeszedł (z inicjatywy matki) na katolicyzm, w utworze Młodsza siostra, prezentuje się nam z odmiennej strony niż w opowieści niesamowitej Pająk. Młodsza siostra porusza problem ucieczki, rozdarcia wewnętrznego i przegranej. Czy pragnąc spełnić swoje marzenia i rezygnując z ustabilizowanego życia, przegrywamy? A może wygrywamy? Endo podejmuje problem spełnienia tyleż artystycznego, ile osobistego, uzupełniając wątkiem chrześcijańskim. Zachwycająca, chociaż gorzka w swej wymowie miniatura. Shichirō Fukazawa, autor sławnej Ballady o Narayamie, zaskakuje opowiadaniem Bracia Murashō. Umiejętnie łącząc wątki baśniowe albo wręcz mityczne z opowieścią o duchach oraz iście Szekspirowskim zakończeniem, tworzy dzieło niezwykłe, opalizujące znaczeniami. Czytaj dalej

Pod powierzchnią. Recenzja „Ballady o Narayamie. Opowieści niesamowitych z prozy japońskiej” pod redakcją Blanki Yonekawy

Jak wskazuje drugi człon tytułu, czyli Opowieści niesamowite z prozy japońskiej, książka jest w gruncie rzeczy antologią. Oczywiście, każda antologia to najczęściej subiektywny wybór, jednakże w dużej mierze wybór reprezentatywnych dla danego autora utworów poetyckich, dramatycznych czy wreszcie prozatorskich. Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej jest nie tyle wyborem dzieł charakterystycznych dla konkretnych twórców, ile subiektywnym wyborem „opowieści niesamowitych”.


Od razu, i nieprzypadkowo, pierwsze skojarzenie europejskiego oraz amerykańskiego czytelnika łączy się z Opowieściami niesamowitymi Edgara Allana Poego – dziewiętnastowiecznego amerykańskiego pisarza (albo raczej: poety i powieściopisarza). Opowieści Edgara Allana Poego zmuszają do intelektualnego wysiłku, nie przynosząc łatwych emocji, które oferują niskiej klasy horrory albo thrillery. Największy bowiem mrok obecny jest w duszy człowieka. Wiele z japońskich opowieści umieszczonych w antologii Blanki Yonekawy jest pod tym względem podobnych do Opowieści niesamowitych Poego i chyba w tym tkwi ich największa siła oddziaływania. Na ile jednak opowieści zebrane (wybrane) przez Blankę Yonekawę, są „niesamowite”, zależy w dużej mierze od… czytelnika, wszak słowo „niesamowity” niekoniecznie musi konotować sformułowanie „opowieści grozy”.

Blanka Yonekawa dokonała niełatwego wyboru oraz przekładu utworów, które pozostawiają czytelnika w oniemieniu, konsternacji, a czasami przerażeniu. Oczywiście, czytelnik nieprzyzwyczajony czy nieprzygotowany do japońskiej prozy, może odczuć w wielu wypadkach niedosyt czy zniecierpliwienie. Tak, opowiadania, opowieści, nowele, miniatury i minipowieści zebrane przez Yonekawę są iście „japońskie”. Co rozumiem przez wyrażenie „iście japońskie”? Jednej definicji nie ma i nie spróbuję nawet takiej stworzyć. „Japońskość” bowiem w dużej mierze wiąże się z efemerycznością, ulotnością, nietrwałością, czyli chwilowym wrażeniem, nie zaś długotrwałym procesem. Powodów, dla których część opowiadań pozostanie dla czytelników poniekąd hermetyczna (mimo świetnych przypisów Blanki Yonekawy), jest wiele, między innymi upodobanie Japończyków do przerywania opowieści w najmniej oczekiwanym momencie, brak wyrazistej puenty (bądź całkowita jej nieobecność) albo zaskakujące suspensy, nieprzewidziane wydarzenia, które mają swe źródło niejednokrotnie w japońskiej mitologii, tradycji, wierzeniach i, co się z tym wiąże, japońskiej mentalności. Ponadto scenerii, w których rozgrywają się niesamowite, niekiedy wręcz fantastyczne historie, próżno szukać poza Japonią – może w Chinach czy Korei, ale nawet tam nie odnaleźlibyśmy tego specyficznego klimatu, który przynoszą nam (i w który przenoszą nas) opowieści japońskich twórców. Całość uniezwyklają dodatkowo świetne ilustracje Wiesława Rosochy. Wkraczamy zatem w niejednoznaczny świat. Dla niektórych świat groteskowy, ironiczny, niekiedy surrealistyczny, szatański, brutalny, lubieżny – świat, który za chwilę, niczym w kalejdoskopie, pokaże nam swoją subtelną, delikatną, kruchą stronę. Przed nami zatem ambiwalentna rzeczywistość.
Czytaj dalej