Rozczarowani. Recenzja antologii „Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975” pod redakcją Mikołaja Melanowicza

Jeden z najwybitniejszych japonistów w naszym kraju, Mikołaj Melanowicz, prezentuje polskiemu czytelnikowi niezwykłą książkę o tytule Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975. Doskonały wstęp Melanowicza, napisany w przystępny sposób, prowadzi nas po meandrach japońskiej prozy, a dokładniej: przybliża nam specyfikę japońskich opowiadań z lat 1945-1975. Autor wyboru od razu zaznacza, że obszerna i zróżnicowana literatura japońska tego okresu uniemożliwia dokonanie takiej selekcji, która byłaby bliska idealnej. Poprzestaje zatem na wytyczeniu kilku głównych dróg rozwoju krótkich form prozatorskich autorstwa twórców z Kraju Kwitnącej Wiśni. I trzeba powiedzieć, że dzieła ze zbioru Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975 są niesamowitą i niezapomnianą podróżą w japoński świat, w japońską powojenną rzeczywistość. Ponad dwudziestu autorów, ponad dwadzieścia opowiadań – w większości z nich pojawiają się szczególnie mocno, co nie dziwi, reminiscencje czasów wojny, wojennych bombardowań, ucieczek, odpowiedzialności, śmierci oraz miłości. Eros splata się silnie z Tanatosem. Kim są autorzy i jakie dzieła zostały wybrane przez Melanowicza?


Wybór otwiera proza Kōbō Abe, którego (jak się wydaje) szerzej prezentować polskiemu czytelnikowi nie trzeba. Znany jest bowiem w naszym kraju przede wszystkim z powieści Kobieta z wydm, ale i utworów takich jak Czwarta epoka czy Schadzka. Opowiadanie Żołnierz ze snu wprowadza nas w typowy dla Abe świat – świat na granicy jawy i snu, świat, który testuje i podważa deklaracje ludzi, zmuszając ich do czynu, a zarazem płaszczyzna zderzenia jednostki ze zbiorowością (można zaryzykować twierdzenie, że to jeden z najczęściej występujących w prozie Abe motywów). W antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej zamieszczono jedno z opowiadań Dazai Osamu, Rybką być. Natomiast w antologii pod redakcją Melanowicza odnajdziemy dużo lepszy utwór tego pisarza, a mianowicie dzieło pod tytułem Mój mąż, Villon. Dazai pisze przewrotnie, zaskakująco, zbijając z tropu czytelnika i wprawiając w zakłopotanie, ile bowiem ma wspólnego tytułowy mąż z autorem Wielkiego testamentu – Françoisem Villonem? Pięknie poprowadzona narracja zabiera nas w głąb relacji… damsko-męskich. Shūsaku Endo, który w młodym wieku przeszedł (z inicjatywy matki) na katolicyzm, w utworze Młodsza siostra, prezentuje się nam z odmiennej strony niż w opowieści niesamowitej Pająk. Młodsza siostra porusza problem ucieczki, rozdarcia wewnętrznego i przegranej. Czy pragnąc spełnić swoje marzenia i rezygnując z ustabilizowanego życia, przegrywamy? A może wygrywamy? Endo podejmuje problem spełnienia tyleż artystycznego, ile osobistego, uzupełniając wątkiem chrześcijańskim. Zachwycająca, chociaż gorzka w swej wymowie miniatura. Shichirō Fukazawa, autor sławnej Ballady o Narayamie, zaskakuje opowiadaniem Bracia Murashō. Umiejętnie łącząc wątki baśniowe albo wręcz mityczne z opowieścią o duchach oraz iście Szekspirowskim zakończeniem, tworzy dzieło niezwykłe, opalizujące znaczeniami. Taiko Hirabayashi – jedyna kobieta w wyborze Melanowicza – urodziła się w 1905 roku, zmarła zaś w 1972 roku. Pochodziła z biednej rodziny, toteż dobrze poznała życie pokrzywdzonych przez los. Nieobce były jej także środowiska przestępcze, czego owocem jest między innymi inspirujące i refleksyjne opowiadanie Ludzkie życie. Yasushi Inoue (1097-1991) to jeden z przedstawicieli prozy historycznej w japońskiej literaturze. Laureat nagrody im. Akutagawy w 1949 roku za Walkę byków, zafascynowany był historią Azji Centralnej, zwłaszcza starożytną historią. Opowiadanie Loulan, chociaż śmiało można by nazwać je esejem (momentami przypomina eseje Zbigniewa Herberta, chociaż brak u Japończyka konkluzji, podsumowań typowych dla eseistyki Herberta, ale zamiast tego mnóstwo niedomówień właściwych dla japońskiej literatury), przenosi nas w odległe czasy i tereny, a mianowicie do… Loulanu, gdyż w zamierzchłej historii (na setki lat przed Chrystusem) był to jeden z terenów najeżdżanych przez Hunów oraz Chińczyków, teren rozdzierany, grabiony i niszczony. Tym samym Loulan staje się swoistą parabolą. Urodzony w 1930 roku w Osace Takeshi Kaikō (zmarł w 1989 roku) to jeden z ciekawszych autorów – wiele czasu spędzający na podróżach, w dodatku reportażysta, nowelista, laureat nagrody im. Akutagawy w roku 1958 za Nagiego króla. Był między innymi korespondentem wojennym w Wietnamie i właśnie japońskiemu korespondentowi z Wietnamu poświęcił utwór Żołnierska zapłata. Padają w nim mocne słowa odnośnie Japonii i japońskiej mentalności:

W Tokio nie ma nic prócz kłamstwa. Kiedy sami nie wojują, uważają, że wojna nie jest taka zła. W tym przynajmniej nie kłamią. Tylko tyle tam dobrego. Reszta to kłamstwo, z niego zbudowano całe miasto. Strasznie męczy nerwy.*

Nie mniej ciekawe zdają się być krótkie (i przewrotne) rozważania na temat japońskiej sztuki, rozważania, które można przenieść też na sferę życia codziennego mieszkańców Kraju Wschodzącego Słońca:

W Japonii ceni się bardziej taki tekst, w którym trudno zrozumieć, o co konkretnie chodzi (…) niełatwa to sztuka łączyć zrozumiałe z niezrozumiałym. Przede wszystkim nie należy wypowiadać się absolutnie jasno. Za dobry uważa się tekst, w którym pozostaje sporo niejasności. Daje to możność potwierdzenia lub zaprzeczenia w zależności od sytuacji.**

Yasunari Kawabata – laureat literackiej Nagrody Nobla za rok 1968, w Polsce znany głównie z powieści takich jak: Głos góry, Kraina śniegu, Tysiąc żurawi czy Śpiące piękności. Opowiadanie Zatoka łuku podejmuje jeden z ważniejszych wątków w japońskiej prozie, wątków, które będą pojawia się i w innych utworach (między innymi w Pomylonej Angō Sakaraguchiego), a mianowicie zapominanie. Piękna, subtelna i niezwykle zmysłowa proza Kawabaty jest jedną z perełek światowej literatury. Morio Kita (naprawdę nazywa się Sōkichi Saitō, urodził się w 1927 roku), syn poety Mokichiego Saitō, ukończył medycynę i pracował na oddziale… psychiatrycznym. Nie trzeba chyba mówić, że jego nowela Na grzbiecie górskim związana jest z wykształceniem autora, bowiem przebywamy na granicy rzeczywistości i urojenia, zdrowia i choroby (psychicznej) i wciąż zadajemy sobie pytanie, czy główny bohater cierpi na schizofrenię? a może to my błędnie odczytujemy jego słowa? Zdumiewający utwór, który przynosi wiele niewiadomych, ofiarując mnóstwo przyjemności płynących z prób podążania krętą górską ścieżką – na granicy życia i śmierci.

Nobuo Kojima przyszedł na świat w 1915 roku, zmarł w 2006 roku. Z wykształcenia był anglistą, ale po studiach szybko został powołany do wojska i trafił do Chin. Po wojnie powrócił do Japonii i podjął pracę nauczyciela. Jest laureatem nagrody im. Akutagawy oraz nagrody im. Tanizakiego. Opowiadanie Karabin wiąże się z przeżyciami wojennymi głównego bohatera. Kojima podejmuje między innymi wątek Erosa i Tanatosa w sztuce, swoiście go reinterpretując, przetwarzając. Senji Kuroi, a właściwie Shunjirō Osabe, urodził się w 1932 roku w Tokio i jest absolwentem Uniwersytetu Tokijskiego (ukończył studia ekonomiczne). Opowiadanie autorstwa Kuroiego, które stało się tytułem antologii, Tydzień świętego mozołu, to… gra. Osobliwa gra na kilku poziomach, spośród których pierwszym jest wyzwanie podjęte przez jednego z bohaterów opowiadania. Pragnie on odnaleźć sens pracy, a w szerszej perspektywie sens życia. W antologii pod redakcją Melanowicza odnajdziemy przepiękny, niezwykle liryczny utwór (można go przeczytać też w zbiorze Zimny płomień) Yukio Mishimy, Umiłowanie ojczyzny.

Kafū Nagai (prawdziwe imię: Shōkichi, urodził się w 1879 roku w Tokio, zmarł w roku 1959) zafascynowany początkowo naturalizmem, po pobycie w Stanach Zjednoczonych oraz Francji zwrócił uwagę na… estetyzm. Pozostał krytyczny wobec europejskiej cywilizacji, kierując swoją uwagę w stronę japońskich ginących zawodów artystycznych oraz gejsz. Order to efemeryczne i wzruszające opowiadanie, w gruncie rzeczy o kruchości, nikłości życia oraz o ludzkiej nietrwałej pamięci. Hiroshi Noma przyszedł na świat w Kōbe w roku 1915, zmarł w 1991 roku. Studiował romanistykę na Uniwersytecie Kioto. W utworze Czerwony księżyc Noma porusza temat trudnej miłości, odrzucenia, niemożności pogodzenia się ze stratą, wiecznego szukania, zmarnowanych szans. Warto zwrócić szczególną uwagę na wspaniałe zakończenie. Niezmiernie się cieszę, że Melanowicz wybrał właśnie ten utwór Akiyukiego NosakiGrób świetlików (chociaż dla mnie na zawsze pozostanie Grobowcem świetlików). Przejmujące, wzruszające opowiadanie, jakże inne od Bluszczu cmentarnego na Przełęczy Kościotrupa. Na podstawie opowiadania Nosakiego powstało w 1988 roku piękne anime o takim samym tytule (Grobowiec świetlików Hotaru no haka) – o wojennej zawierusze, w której zmaga się z nieprzychylnym losem osierocone rodzeństwo.

Kenzaburō Ōe, laureat literackiej Nagrody Nobla za rok 1994, jest jednym z najbardziej zaangażowanych japońskich pisarzy. Podejmuje trudne i niewygodne tematy, sięgając przede wszystkim po wątki dotyczące szeroko pojętej odpowiedzialności. W Polsce do tej pory wydano trzy jego powieści (nie liczę opowiadań): debiutanckie Zerwać pąki, zabić dzieci, Futbol ery Man’en oraz Sprawę osobistą. Opowiadanie Hojność umarłych przenosi nas do… prosektorium. Jeden z najlepszych utworów w zbiorze Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975. Angō Sakaguchi (prawdziwe imię: Heigo) urodził się w 1906 roku, a zmarł młodo, bo w 1955 roku. Studiował filozofię. W niesamowitym opowiadaniu Pomylona, którego akcja rozgrywa się podczas wojny, padają istotne słowa, będące trafną diagnozą nie tylko japońskiego społeczeństwa:

Co może mieć wspólnego z ludzką prawdą ta wojna i klęska, która przewróciła do góry nogami dwa tysiące lat historii Japonii? O losach kraju decyduje wola ludzi nieskorych do samooceny i ślepy instynkt tłumu.***

W utworze Pomylona pojawia się także zasygnalizowany wcześniej motyw niepamięci:

Wojna niesie z sobą niezwykłą, zdrową umiejętność zapominania.****

Masaaki Tachihara (1926-1980) urodził się w… Korei, wówczas nazywał się Kim Yun-kyu (zapis koreański: najpierw nazwisko, później imię), ale kilkakrotnie zmieniał nazwisko. Samobójstwo we dwoje to niezwykle sugestywnie odmalowany obraz współczesnych kochanków – ich wzajemnych kłamstw, niezrozumienia i rozpaczliwej próby zerwania tyleż z życiem, ile z… niewygodnym partnerem. Utwór (minipowieść? pamiętnik? list?) Jun’ichirō Tanizakiego (w Balladzie o Narayamie. Opowieściach niesamowitych z prozy japońskiej pod redakcją Blanki Yonekawy znalazły się dwa jego opowiadania: Szkaradne oblicze oraz Królestwo w miniaturze) Ulotny most snów zachwyca swoją subtelnością i zanurzeniem w japońskie tradycje. Narracja przywodzi na myśl (chociaż to odległe skojarzenie) W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. Junnosuke Yoshiyuki przyszedł na świat w 1924 roku, zmarł zaś w 1994 roku. Studiował anglistykę, a jego rodzina żywo zainteresowana była niemal wszystkim tym, co „Zachodnie”. Nagrodę im. Akutagawy otrzymał za nowelę Ulewa, w której podejmuje temat trudnej miłości (mężczyzny do prostytutki), ucieczki przed miłością i rodzącej się zazdrości. Subtelnie, zmysłowo prowadzi nas Yoshiyuki po krainie męskiej fantazji i fascynacji. Shōtarō Yasuoka urodził się w 1920 roku, jego ojciec był wojskowym weterynarzem, toteż Yasuoka był zmuszony do częstych przeprowadzek. W 1944 powołano go do wojska i wyjechał do Mandżurii, ale choroba uchroniła go przed wyjazdem na Filipiny. Jest dwukrotnym laureatem nagrody im. Akutagawy, ale otrzymywał także inne wyróżnienia (między innymi nagrodę Noma). Spod jego pióra wyszły prace krytyczne o Jun’ichirō Tanizakim, Masujim Ibuse i Naoyi Shidze. Zaskakujące opowiadanie Żona właściciela lombardu można interpretować na wielu poziomach, co niewątpliwie stanowi jego siłę.

Świetnie dobrane przez Mikołaja Melanowicza utwory współtworzą niezwykłą i cenną antologię japońskich opowiadań z lat 1945-1975. Z większości japońskich utworów wynurza się rozczarowanie i ogromna samotność tych, którzy przeżyli wojnę i muszą zmierzyć się z rzeczywistością, dokonać rewizji. Spoglądanie wstecz jest bolesne, czasami tak bardzo, że lepiej zapomnieć i spróbować od początku zbudować nowy świat, ale czy możliwe jest budowanie, bez uprzedniej refleksji nad przeszłością, nad czasem minionym? Czym jest prawda? Czy to, czego uczono w przeszłości (nie tak znowuż zamierzchłej przeszłości) o japońskiej sile i potędze, jest jedynie złudą, mrzonką, fikcją? Gdzie odnaleźć sens życia, ba! czy życie w ogóle ma jakiś sens? Czy pozostała w sercach jakakolwiek nadzieja? Jak i w oparciu o co odbudować swoją tożsamość, tożsamość roztrzaskaną podczas wojny? Japońscy pisarze zmuszają do stawiania wielu pytań, pytań o moralność, odpowiedzialność. Bohaterowie opowiadań szukają miłości, bowiem ona jawi się jako jedyna wyspa wolna od zakłamania. Szybko jednak okazuje się, że nawet miłość zatruta jest fałszem i pozorem. Śmierć i miłość łączą się w uścisku. Nie ma wyjścia, jak stworzyć inny świat. Tylko czy samemu można zmienić otaczającą nas rzeczywistość?

——————
* Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975, wybór, wstęp i noty Mikołaj Melanowicz, tłumaczyli: Henryk Lipszyc, Mikołaj Melanowicz, Andrzej Nowak, Krystyna Okazaki, Hanna Zamyłka, PIW, Warszawa 1986, s. 160.
** Tamże, s. 147.
*** Tamże, s. 377.
**** Tamże, s. 387.

Spis utworów (pisownia japońska: najpierw nazwisko, później imię):

1. Abe Kōbō, Żołnierz ze snu (przeł. Henryk Lipszyc)
2. Dazai Osamu, Mój mąż, Villon (przeł. Krystyna Okazaki)
3. Endō Shūsaku, Młodsza siostra (przeł. Krystyna Okazaki)
4. Fukazawa Shichirō, Bracia Murashō (przeł. Krystyna Okazaki)
5. Hirabayashi Taiko, Ludzkie życie (przeł. Mikołaj Melanowicz)
6. Inoue Yasushi, Loulan (przeł. Mikołaj Melanowicz)
7. Kaikō Takeshi, Żołnierska zapłata (przeł. Mikołaj Melanowicz)
8. Kawabata Yasunari, Zatoka Łuku (przeł. Mikołaj Melanowicz)
9. Kita Morio, Na grzbiecie górskim (przeł. Hanna Zamyłka)
10. Kojima Nobuo, Karabin (przeł. Andrzej Nowak)
11. Kuroi Senji, Tydzień świętego mozołu (przeł. Andrzej Nowak)
12. Mishima Yukio, Umiłowanie ojczyzny (przeł. Henryk Lipszyc)
13. Nagai Kafū, Order (przeł. Krystyna Okazaki)
14. Noma Hiroshi, Czerwony księżyc (przeł. Krystyna Okazaki)
15. Nosaka Akiyuki, Grób świetlików (przeł. Krystyna Okazaki)
16. Ōe Kenzaburō, Hojność umarłych (przeł. Mikołaj Melanowicz)
17. Sakaguchi Angō, Pomylona (przeł. Krystyna Okazaki)
18. Tachihara Masaaki, Samobójstwo we dwoje (przeł. Andrzej Nowak)
19. Tanizaki Jun’ichirō, Ulotny most snów (przeł. Mikołaj Melanowicz)
20. Yoshiyuki Junnosuke, Ulewa (przeł. Krystyna Okazaki)
21. Yasuoka Shōtarō, Żona właściciela lombardu (przeł. Krystyna Okazaki)

Autor: Luiza Stachura

Reklama

37 uwag do wpisu “Rozczarowani. Recenzja antologii „Tydzień świętego mozołu. Opowiadania japońskie 1945-1975” pod redakcją Mikołaja Melanowicza

  1. Za każdym razem, gdy recenzuję antologię, mam wrażenie, że cierpią na tym poszczególne opowiadania – gdyż z osobna omówione zostałyby wnikliwiej. Nie masz podobnych odczuć?

    I rzecz na marginesie – gdybyś raptem zniknęła z przestrzeni Netu, w pamięci mojej zapiszesz się jako osóbka, która uwielbiała określenie „efemeryczny”;)

    1. Mam takie same odczucia.
      Każde opowiadanie, nowela, miniatura zasługują na odrębne omówienie i pewnie kiedyś pokuszę się o recenzję na np. 10 stron.^^

      „Efemeryczny” to jedno z ładniejszych słów w naszym języku, mimo iż z greki (np. w języku angielskim takim pięknym słowem jest „sophisticated” ; )), a mnie pasuje do opisu japońskich utworów. Mam też świadomość, że (nad)używam tego wyrazu w (chyba) prawie każdym tekście o japońskiej literaturze.^^” Niemniej jednak mam przekonanie graniczące z pewnością, że nie każdy, kto czyta konkretny tekst mojego autorstwa, przeczytał poprzednie ; )

      Pozdrawiam serdecznie!

  2. Ja czytam wszystkie i mi się w oczy rzuciło;) ale to może też dlatego, że na język wrażliwa jestem i zapamiętuję, gdy ktoś używa słów „niecodziennych” (zapamiętuję pozytywnie, ma się rozumieć). Język to coś pięknego i bogatego, na co dzień jednak spotyka się ludzi, którzy ów język strasznie upraszczają i zniekształcają. Stąd Twój mi się podoba.

    Pozdrawiam!^^

    1. Miło mi niezmiernie.*^^*

      Większość ludzi (tzw. „native speakerów”) na co dzień jest mało świadoma (albo wcale) wielu znaczeń wpisanych w poszczególne słowa.
      Tak – język jest piękny, jest bogaty, jest różnorodny (wszak mamy wiele zapożyczonych wyrazów, które świadczą m.in. o naszych kontaktach z innymi narodami, o wzajemnych relacjach i wymianie doświadczeń), ale… ludzie szukają wygody i szybko chcą zakomunikować o swoich (w gruncie rzeczy prostych) pragnieniach ; )

      Pozdrawiam serdecznie^^

  3. „Luiza Stachura (ur. 1986 w Krakowie) – absolwentka filologii polskiej UJ” – To wszystko tłumaczy.

    Pozwól, że „wytłumaczę” moje nastawienie. Nigdy nie potrafiłam dogadać się z polonistkami. Zawsze się ze sobą gryzłyśmy. Mam na Was uczulenie, stąd tak defensywno-kompulsywna reakcja z mej strony na twe poniekąd słuszne uwagi. Widzisz, potrafię się przyznać, że nie wiem wszystkiego, ale opinii o Japończykach i tak nigdy nie zmienię. Mam prawo do swoich poglądów, tak jak ty do swoich. Nie ma winy w żadnej z nas, po prostu nie jesteśmy ze sobą kompatybilne. A że raczej już nigdy nie sięgnę po lit. japońską i nie tylko, nie musisz się martwić, że znowu ukłuje cię moja rzekoma recenzja. Dlatego rozstańmy się w zgodzie. Jeśli masz takt, więcej się na siebie nie natkniemy w sieci. Tak będzie lepiej dla obydwu, jak sądzę.

    Pozdrawiam serdecznie

    1. Od razu trzeba było stwierdzić, że nie masz chęci/czasu/in. na dyskusję albo zignorować mnie, a nie usuwać komentarze.
      Nie chodzi o przyznanie racji tej czy innej osobie, a jedynie (a może aż?) o wymianę poglądów, zmuszenie siebie i interlokutora do zadawania pytań, ciągłego podważania (bo wyznaję zasadę, że nie ma jednej, jedynej i słusznej prawdy).

      Oczywiście, nie zamierzam kontynuować tematu na Twoim blogu i również sądzę, że lepiej będzie (dla naszego zdrowia psychicznego ; ) ), jeśli więcej się nie zetkniemy.
      Chociaż z drugiej strony trochę szkoda, bo bezkrytyczne przytakiwanie jest zawsze jałowe, a w wyniku ścierania się poglądów, można wiele się nauczyć.

      Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!

  4. Widzę, że zetknęłaś się z Anhelli i jej „wnikliwą i podpartą porządnymi źródłami” wiedzą o Japonii;D Kobieta mnie rozbraja. Jednak moje komentarze na blogach ignoruje.

    Świat jest mały, zauważam, nawet ten elektroniczny.

    1. Oj tak, świat jest mały, a Internet czasami wydaje mi się zbyt mały, niż się powszechnie przypuszcza^^’

      Ale wiesz, jest jeden plus z tego spotkania z Anhelli, mianowicie zaktualizowała profil i teraz już jasno napisała, że nie życzy sobie żadnych pytań, żadnych uwag innych niż pochwalne, żadnej krytyki wobec jej tekstów ; )

      Miłego dnia^^

  5. A ja sądziłam, że tylko krytyka rozwija;) Pochwały są miłe i nie zaprzeczę, potrzebne, ale musi być do nich równowaga – inaczej następuje stagnacja.

    Miłego i Tobie!

    1. Konstruktywna krytyka rozwija, ale nie wszyscy tak sądzą i pewnie różne są przyczyny takiego podejścia.
      Oczywiście, pochwały też są potrzebne^^
      Zgadza się, równowaga to podstawa xD

  6. Zostałem przygnieciony tym „klockowatym”, zatłoczonym tekstem. Powietrza, powietrza… Czerpałbym ogromną radość z lektury, gdyby każdemu z przedstawionych autorów został przydzielony akapit.
    Niemal dusiłem się czytając.
    Pomijając edycję-dusiciela i nadmiar „wiadomości encyklopedycznych” (nadmiar – oczywiście proporcje są sprawką względną) – podobało się.
    Filologia polska… Przez trzy miesiące studiowałem fp (choć nie jest to widoczne w mych komentarzach) wraz z filmoznawstwem. Moja ciotka ukończyła filologię polską… Czuję się tutaj jak w domku ;)
    Zarządziłem przerwę w odwiedzinach Twego bloga.
    Do napisania.

    1. Pisanie dłuższymi akapitami – wbrew pozorom – jest lepsze, niż rozbijanie struktury na liczne, ale króciuteńkie (2-3 linijki) akapity. Wiem, że teraz generalnie należy robić jak najwięcej akapitów, dodawać ilustracje, hiperłącza itd., bo czytelnicy się zmieniają, ale jednak – mimo wszystko – wolę zwarty tekst ; ) Kwestia wyboru.
      Ten tekst inaczej wygląda, oczywiście, w Wordzie czy na białym tle i przy większej czcionce, a inaczej na tym blogu ; )

      Początkowo dla każdego autora miał być osobny akapit, ale zrezygnowałabym, bo musiałabym zbyt mocno skupić się na analizie pojedynczych utworów (jednocześnie objętość tekstu by wzrosła – kto wie, może i byłoby lepiej?). Nie jest to zbiór opowiadań, ale mocno subiektywny wybór mniej bądź bardziej reprezentatywnych utworów poszczególnych (japońskich) kierunków, szkół, „technik”, wybór obejmuje lata 1945-1975, a zatem Melanowicz próbuje pokazać niezwykle trudną rzecz – spektrum tyleż tematów, ile technik pisarskich itd. Nie chciałam też przepisywać Melanowicza – tego się nie robi ; )

      Pozdrawiam!

  7. Nie jestem zwolennikiem dominacji ilustracji w tekście poświęconym literaturze (nawet jeśli komiks, opowiadanie słowo-graficzne zaliczam do literatury). Nie jestem entuzjastą hiperłącz itd. Moje większe odstępy pomiędzy wierszami zapobiegłyby mojemu „duszeniu się”(zastanawiam się)?
    „Kwestia wyboru” – otóż to. Twój blog – twoje zasady.
    „Nie jest to zbiór opowiadań, ale mocno subiektywny wybór…” – Zauważyłem, od wczoraj mogę cieszyć się lekturą tej książki.
    „Nie chciałam też przepisywać Melanowicza – tego się nie robi ; )” – cieszę się, że tak uważasz.
    Uważam, że jeśli przywołujemy „podstawowe informacje” dotyczące autora/autorów, powinniśmy poinformować czytelników skąd czerpiemy wiedzę na temat naszych bohaterów (np.: przypis; bardzo często stosujesz przypisy, a to mi się podoba).
    Taka wzmianka o źródle informacji wyjaśni (moje) ewentualne wątpliwości (przepisywane? odkryte? skąd pochodzą te informacje? – można zadawać takie pytania).
    Pomimo mojego nieznacznego kręcenia kulfonem – Super-blog.
    Nadal będę bywał użytkownikiem bloga – czytelnikiem recenzji i innych tekstów Twego autorstwa, ale nie będę komentatorem. Ta rola do mnie nie pasuje. Przekonałem się.
    Powodzenia! Tuzinów cudowności! : )

  8. Nie „Moje większe odstępy” a „Może większe odstępy”. Moje, Ja… narcyzm, megalomania…? :)
    Pa-pa (macham łapką).

    1. Komentarze są mi potrzebne przede wszystkim do ciągłego eksperymentowania ze strukturą (i treścią) tekstu. Szczere komentarze są niezbędne do rozwoju, poprawiania stylu. Dzisiaj (ba! miesiąc albo dwa po opublikowaniu) napisałabym ten tekst zupełnie inaczej – kwestia chwili i wyboru związanego z danym momentem. Może kiedyś go zmienię? Może napiszę od początku?
      Hm, trzeba przeczytać więcej, żeby dostrzec pewne sprawy inaczej, głębiej. Dlatego każdy tekst jest przywiązany do danej chwili, do aktualnego stanu świadomości (literackiej i czytelniczej ; )) autora.

      Komentatorem jest (wiem, to banał) każdy – wszak wszystko codziennie oceniamy, patrząc z własnej perspektywy. Czasami swoimi spostrzeżeniami dzielimy się z innymi, czasami zostawiamy je dla siebie. Ot, życie ; )

      Jeśli będziesz chciał, to pisz. Z wielką uwagą przeczytam, żeby się czegoś nowego dowiedzieć i nauczyć.
      Pozdrawiam serdecznie!^^

  9. Pisząc szczerze – pierwszy akapit Twojej odpowiedzi, to „to co chciałem otrzymać w odpowiedzi” :) Raduję się.
    Będę „milczącym komentatorem”. Nie będę już „mędrkował”.
    Kropka :)

  10. Świetne recenzje, ostatnio zaczytuję się w literaturze japońskiej i z każdym kolejnym autorem mi się coraz bardziej podoba, ale trzeba przyznać, że niełatwo jest zdobyć poszczególne pozycje, szczególnie w mniejszych miastach. Widać pielęgnowaną pasję :))

    Podziwiam i pozdrawiam ^^

    (a do tego odniesienia do filmów studia Ghibli – widać, że nie tylko literatura japońska jest w kręgu zainteresowań autorki :D)

    1. Cała przyjemność po mojej stronie!^^’

      Tak, to prawda, że trudno znaleźć wiele japońskich utworów w Polsce. Część książek jest albo do kupienia na allegro (czy w antykwariatach „tradycyjnych”, ale to trzeba mieć duuużo szczęścia, niestety), albo do wypożyczenia w większych bibliotekach (hm, zwykle jeden egzemplarz, zazwyczaj w oprawie albo w „wiecznym” wypożyczeniu ; )). Bieżąca oferta wydawnicza nie jest aż tak rozbudowana, jakby się zdawało – dominuje Murakami, ale co jakiś czas wydawnictwa ofiarują czytelnikom piękne prezenty w postaci książek Kawabaty, Mishimy, Oego, Kawakami czy Ogawy.

      Mam nadzieję, że uda Ci się odnaleźć te najlepsze z japońskich, wydanych w Polsce, książek. I cieszę się, że coraz bardziej Ci się podoba japońska literatura xD (aż bym chciała zapytać, które utwory najbardziej?)

      Filmy studia Ghibli – tak + wiele innych anime ; ) Też oglądasz?

      Dziękuję serdecznie i pozdrawiam ciepło! xD

      1. tak, filmy studia Ghibli to czysta magia :) nie przepadam za amerykańskim kinem współczesnym, bo mało który film przekazuje jakieś wartości, a każdy kolejny film studia Ghibli to wartość sama w sobie, hahah. Anime dużo oglądałem od małego, od kiedy tylko pamiętam, teraz bardziej wziąłem się za książki i filmy, do tego na wakacje rozplanowałem sobie poczytania trochę historii Kraju Kwitnącej Wiśni i coś o kulturze :).

        No książek parę zdobyłem, parę – ku mojemu zaskoczeniu znalazłem nawet w domu :) Najwięcej oczywiście Murakamiego, bo o niego nie problem, ale o wiele ciekawsze są właśnie pozycje innych autorów. Bardzo mi się podoba proza Kenzaburo Oe, dotychczas przeczytałem „Futbol ery Manen” i „Zerwać pąki…”. Ale co tu mówić, ta kultura jest mi po prostu w jakiś sposób bardzo bliska, bo od małego miałem z nią więcej do czynienia poprzez anime niż z jakąkolwiek inną (choć trudno powiedzieć, że anime mówi nam aż tak wiele o kulturze – trzeba sięgać po ciekawsze tytuły, a ciężko je czasem wyszukać…) , dlatego prawie wszystko co japońskie na mnie oddziałuje w niemałym stopniu :).

        A jaki jest Twój ulubiony film ze studia? ^^

  11. @czuczubaka:
    Ciekawy pseudonim.

    Zgadza się, anime z Ghibli są magiczne. Moje ulubione anime z tego Studia (z tych, które oglądałam), to Grobowiec Świetlików. A Twoje?

    To dobry plan – poznawać lepiej historię i kulturę Japonii. Oby owocnie!

    Hehe, zauważam, że coraz więcej osób przypadkowo znajduje w swoim domu japońskie książki.
    To została Ci jeszcze (z polskich tłumaczeń) Sprawa osobista Oego – równie interesująca proza i nie aż tak dawno temu (2005 rok chyba) wznowiona (PIW).

    Tak. Anime poniekąd jakiś tam obraz Japonii pokazuje, ale – jak to bywa z tego typu produkcjami – trzeba być ostrożnym.

    Pozdrawiam!

    1. :)

      Mi „Grobowiec świetlików” się podobał, ale trochę mniej od pozostałych – może dlatego, że raziła mnie nieodpowiedzialność głównego bohatera, widocznie za bardzo emocjonalnie do tego podszedłem. Najpiękniejsze było „Omohide poro poro” („Only yesterday” – nie wiem, czy jest polski tytuł). Sprawa osobista leży u mnie na półce i czeka, ale napierw muszę parę innych książek przeczytać, szczególnie lektur (tegoroczny maturzysta…) i parę pozycji do prezentacji maturalnej :)

      Jeżeli chodzi o filmy studia Ghibli to całkowitym niewypałem były „Opowieści z Ziemiomorza”. Nie wiem, może to przez to, że reżyserował je syn Miyazakiego. W tym roku wyszedł jego drugi film wydany przez studio, nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć i porównać :))

      A pseudonim jak pseudonim ^^

      też pozdrawiam (i polecam Minami-ke z serii anime – chyba moje ulubione z kategorii obyczajowych, dużo się uśmiałem, parę lat temu oglądałem, no i jak się ogląda to ciągle chce się jeść, ciekawie też życie codzienne ukazane)

      1. Nieodpowiedzialność? Ciekawe stanowisko.
        Omohime poro poro nie znam, ale nadrobię kiedyś na pewno.
        Tak, Opowieści z Ziemiomorza rozczarowują, ale czy to tylko wina reżysera? Nie sądzę. Zbyt słabo przemyślany temat.

        A, to powodzenia na maturze!

        Pozdrawiam.
        (Minami-ke, mówisz, obyczajowe? Nie wiem, ostatnio rzadko oglądam obyczajowe, jakoś nie tego szukam w anime ; )).

  12. Minami-ke to głównie komedia – za stricte obyczajowymi anime nie przepadam, ale mnie naprawdę każdy kolejny odcinek bawił coraz bardziej. Choć nie wiem, czy to by się trochę powtórzyło, bo jakby nie patrzeć ze trzy, cztery lata minęły :d. No nieodpowiedzialne postępowanie bohatera, z jednej strony nie można mu nie współczuć, a z drugiej nie można go nie obwiniać. Choć fakt, że to było tylko dziecko. Czekam, aż przeczytam „Grób świetlików”, to sobie porównam film i opowiadanie (?), którego jestem bardzo ciekawy :). Omohide poro poro jest tego samego reżysera – Isao Takahaty, tak samo jak „Szum morza” – też świetny, chociaż niektórzy uważają go za najsłabszą produkcję studia. Mnie trochę przypomniał historię jak u Murakamiego :)

    Pozdrawiam :)

    1. Aha. Obyczajówka + komedia. Rozumiem.

      Ja bym go nie obwiniała – czas wojny (my w takim czasie nie żyjemy), wszyscy dbają tylko o własny interes, a ilu ludzi interesuje los cudzych dzieci? jak każdy z nas by postąpił? nikt tego nie wie.
      Opowiadanie – tak. Nie sądzę, by porównywanie było dobre – anime rządzi się innymi prawami, a proza innymi ; )

      Murakami w ogóle przypomina mi anime (mangę). Ile razy go czytam, tyle razy mam takie wrażenie.

      Pozdrawiam.

      1. Głównie komedia, nie ma tam żadnych poważniejszych wątków ^^. No wiele opowiadań Murakamiego Isao Takahata mógłby przenieść na ekran, to byłoby piękne :). Bo u Murakamiego najbardziej podobają mi się opowiadania. Trochę rozwinąć i dobry film jest :). W powieściach Murakami czasami się zaplątuje, takie odnoszę wrażenie – szczególnie po przeczytaniu trylogii 1Q84. Jeden tom był zupełnie zbędny…

        Ghibli rzadko wypuszcza coś nieosadzonego w bajkowych światach, a szkoda – bo właśnie te „niefantastyczne” wychodzą im, moim zdaniem, najlepiej. Oczywiście kwestia gustu ;)

        Pozdrawiam po raz kolejny :)

  13. @czuczubaka:
    Ano, Japończycy mają poczucie humoru, ale specyficzne (jak każdy naród zresztą) – nie każdemu odpowiada.
    Anime to taki inny świat – stąd chyba większość filmów i seriali jednak jest z przewagą elementów „fantastycznych” (szeroko rozumianych). Ja to kupuję. Jakoś te „obyczajowe” nie do końca i nie zawsze mnie przekonują.

    Hm, powieści Murakamiego – według mnie – są bardzo nierówne: potrafi stworzyć dobrą powieść, ale też potrafi zniszczyć świetny potencjał. 1Q84 podobało mi się, zwłaszcza ostatni tom – chociaż jestem w tym odosobniona, bo wielu osobom się właśnie ten ostatni nie podoba.

  14. Mnie drugi tom się nie podobał, ale pisząc, że jest o jeden tom za dużo miałem na myśli powyjmowanie trochę zbędnych treści z każdego tomu. Dla mnie trochę napięcie było zbyt podsycane przez Murakamiego piszącego w kółko to samo… Tą historię można by w jednej książce przedstawić, z nieco mniejszymi marginesami. Marginesy w polskich wydaniach są oburzające! ^^

    Mnie, tak jak pisałem, najbardziej podobały się opowiadania. Kończę „Ślepą wierzbę…” – od czasu do czasu przeczytam jedno. Najbardziej mi się podobał „Folklor naszych czasów…” i „Przypadkowy podróżny” :) A z powieści, jakie do tej pory czytałem – „Norwegian Wood”. Mnie właśnie obyczajowe najbardziej przekonują (zazwyczaj).

    Pozdrawiam

    1. Ależ tę historię trzeba było rozbić na trzy tomy – im więcej czasu zajmuje jej czytanie, tym dłużej czytelnik przeżywa poszczególne wydarzenia ; ) To tak jak ponad 500 odcinków DB czy 200 SM. Musi być tyle ; )
      A podobno, gdzieś w Internecie na taką informację trafiłam, może będzie i czwarty tom.
      Muza w przypadku japońskich książek tworzy takie marginesy – przy Murakamim to jeszcze tak nie boli, ale przy Yamadzie już tak. No ale co zrobić? Ich wybór.

      Każdemu co innego się podoba u Murakamiego i to chyba najważniejsze, jak przypuszczam.

      Pozdrawiam!

      1. Mam nadzieję, że czwartego tomu nie będzie, bo nie widzę ku temu sensu… Ja czekam na przetłumaczenie trzeciego tomu opowiadań Murakamiego, ale nie wiem, czy tak prędko się tego doczekam :). Poza tym nie przetłumaczono nawet najwcześniejszych z jego powieści z tego, co się orientuję. Mam nadzieję na coś mniej oderwanego od rzeczywistości tym razem, podobnie jak „Norwegian Wood” :) No ale każdy lubi co innego… A przede wszystkim czekam na jakieś nowe tłumaczenie Kawakami, bo „Manazuru” i „Nadepnęłam na węża” były świetne…

        Pozdrawiam

    1. Wcześniejszych książek na pewno przez dłuuugi czas nikt nie przetłumaczy, bo Murakami pozwolił tylko na wersję angielską – nie wnikam w powody. Dobrze by było, gdyby jakieś jego eseje ukazały się po polsku. Może kiedyś. Zresztą Muza na pewno, jeśli będzie miała okazję, wyda coś nowego Murakamiego – dobrze się sprzedają jego książki w Polsce ; )
      A Kawakami tak, zdałoby się coś napisanego między Nadepnęłam… a Manazuru.

      Pozdrawiam.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s