Samotni eksploratorzy przestrzeni onirycznych, pogranicza jawy i snu, błądzący po korytarzach wewnętrznego ogrodu, introspektywni podróżnicy nie panikują nadmiernie w sytuacji zamknięcia zewnętrznej rzeczywistości. Ich świat jest na tyle bogaty i różnorodny, że nie obawiają się zostać sami ze sobą. Wreszcie w ciszy, bez zgiełku codzienności, nachalnych pytań, męczących, nietaktownych komentarzy, mogą podążać w głąb. I podczas tej wyprawy spotkają na moście snów podobnych sobie. Gorzej z tymi, którzy istnieją w oczach innych, łakną jak powietrza cudzych zazdrosnych spojrzeń i mniej bądź bardziej fałszywych zachwytów.
Choroba przedostała się z najbiedniejszych regionów świata do bogatszych państw, między innymi tam, gdzie mieszka ceniony chirurg plastyczny Tomas Augustus. Próbowano na różne sposoby opanować epidemię, aż w końcu na czterdzieści dni zarządzono całkowitą izolację. Wyludnione ulice, brak prądu, nieliczni ocaleni ukrywający się w piwnicach czy schronach, obawiając się, że przez patrolujące służby zostaną zabici jako potencjalni nosiciele wirusa. Podczas izolacji Tomas dokonuje rekapitulacji swojego życia. Stopniowo zagłębia się w przeszłość, odsłania wstydliwe sekrety. Swoją spowiedź (formę autoterapii, rozliczenia przed ewentualną śmiercią czy chęć zrozumienia tego, co go spotkało i co poczuł) spisuje. Adresatką jest Maria, jedyna kobieta, którą – jak sądzi – pokochał. Ale może tak naprawdę zauroczył się wizją dziewczyny, kreowaniem jej osoby w swoim umyśle, a nie realnie istniejącą Marią?
Holenderska pisarka Wytske Versteeg (ur. 1983) opublikowała „Kwarantannę” w 2015 roku. W zasadzie kwestia epidemii dziesiątkującej ludzi, przymusowej izolacji, rewizji dotychczasowego stylu życia, w tym funkcjonowania człowieka w zbiorowości, w społeczeństwie, jest w powieści Versteeg marginalna. To rama, w której osadzono historię, dobry pretekst, by opowiedzieć o narcystycznym Tomasie, jego nienasyconym pragnieniu przepoczwarzenia się, stania się kimś, kim według siebie powinien być, wyjścia poza pospolitość, nijakość, niziny społeczne kosztem kłamania, udawania, zwodzenia, dokonywania nieustannego retuszu.
Narrator Tomas Augustus układa z odsłanianych w rozmaitej kolejności fragmentów swojego życia opowieść o sobie, a niewykluczone, że dokonuje selekcji, koloryzuje, mitomańsko przetwarza. Jest nieznośną postacią, irytującą, drażniącą. Jego narracja ocieka jadem, złością, zawiścią, niechęcią. Z obrzydzeniem, odrazą wypowiada się o swojej żonie Leanne, chociaż to jej ojciec umożliwił mu osiągnięcie wyższego statusu społecznego i prowadzenie kliniki plastycznej. Od dziecka przekonany był, że nie należy do tego miernego, mizernego, zaściankowego światka rodziców, że przecież jest kimś lepszym. Obserwował innych ludzi i starał się przyswajać ich gesty oraz słowa, niejako wchodził w cudze role, modyfikował siebie, dostrajał, eksperymentował, tworzył na nowo. Podczas swoich jedenastych urodzin, na przyjęciu zorganizowanym u Josefa, został przypadkiem poparzony i odtąd musiał zmagać się ze zdeformowaną, lekko tylko zoperowaną połową twarzy. Szpetota być może pogłębiła jego stan psychiczny, ale paradoksalnie stała się przepustką do świata Josefa – mężczyzna tyleż chciał zadośćuczynić, ile wyczuwał w Tomasie zalążki tego, kogo w przyszłości pośrednio wykorzysta do swoich niejasnych interesów, toteż ofiarował mu możliwość mieszkania u siebie, rozwijania się i w efekcie prowadzenia intratnego biznesu.
Od dziecka aż do chwili, gdy go poznajemy, Tomas projektuje swój świat wewnętrzny i zewnętrzny, dopowiada, nadpisuje, tworzy opowieści dotyczące innych ludzi, fantazjuje, roztacza szerokie wizje swojej świetlanej przyszłości, oczami wyobraźni widzi siebie wśród śmietanki towarzyskiej, na powierzchownościach i sztucznościach buduje poczucie swojej wartości. Jest kreatorem własnego wizerunku i tożsamości – podsuwa silnie zretuszowany, fałszywy obraz samego siebie, nieustannie oszukuje, hiperbolizuje, zwodzi i łudzi, dopiero pod koniec swojej konfesji przyznaje się do niektórych przekłamań.
Zastanawiające, na ile spotkanie Marii podczas przyjęcia jednej z pacjentek Tomasa przyczyni się do podkopania i w efekcie rozpadu kruchego świata wytworzonego przez chirurga. Kobieta jako swego rodzaju Proteusz nieustannie wymyka się, zmieniając swoją osobowość, historię, przeszłość i teraźniejszość, żongluje maskami, przywdziewa albo zrzuca rozmaite kostiumy, wykorzystuje cielesność, erotyzm i pożądanie Tomasa, by wykorzystać go do swoich mglistych celów. Zauroczony czarodziejką zmysłów chirurg jest w stanie zrobić dla niej wszystko, wytrzymać wszystkie testy, każde upokorzenie. Zdaje się, że Maria to jego wykrzywione odbicie lustrzane – uwypukla wszelkie przywary, mankamenty, niedoskonałości mężczyzny. Wpada w matnię, jej przewrotność, zwodzenie, oszukiwanie są swoistą karą dla niego.
„Kwarantanna” Wytske Versteeg jest opowieścią o zaburzonej percepcji, przebywaniu w odłamkach złudzeń, karmieniu się iluzorycznym światem. Dopiero narzucona izolacja, konieczność odcięcia się od ludzi, w których na co dzień przegląda się (auto)retuszer, oraz utrata kogoś pod pewnymi względami podobnego do niego, również starannego twórcy wizerunku, stanowią punkt zwrotny. Bo wtedy w jakimś procencie można przez chwilę być szczerym ze sobą i odsłonić prawdziwe oblicze, uchylić maski, zmyć makijaż, obnażyć ducha.
——————
Wytske Versteeg, Kwarantanna, tł. Jadwiga Jędryas, bo.wiem/WUJ, Kraków 2021.
Pierwsze strony książki przypomniały mi, co jasne, „Dżumę” Alberta Camusa, ale także „Samotnika” Eugene Ionesco czy „Obcego” Alberta Camusa. Niemniej jednak skojarzenia szybko umknęły.
Autor: Luiza Stachura
Luizo,
Już drugi raz „widzę” ten tytuł… Nawet zastanawiałam się czy nie zamówić sobie egzemplarza… Polecasz?
Hm. Sądziłam, że będzie lepsze i że więcej o epidemii. Narrator mnie irytował swoimi zgryźliwymi uwagami (nie były ironiczne, ale przypominały mi trochę narcystyczne wypowiedzi). Miałam wrażenie, że równie dobrze narrator mógłby dokonywać podsumowania życia na łożu śmierci, a nie podczas jakiejś epidemii i dość niejasnych informacji o izolacji, ukrywających się ludziach. Mam mieszane odczucia.
Dziękuję! To szkoda, bo chętnie bym czegoś w takim temacie epidemii poczytała. W ogóle ostatnio wracam do moich dawnych literackich fascynacji. Pozdrawiam serdecznie;)
No właśnie, sądziłam, że w tej powieści będzie więcej o epidemii, a ona jest w sumie tak liźnięta, wstawiona na zasadzie „potrzeba jakiego pretekstu, by bohatera odizolować od ludzi”. Szkoda.
O, a co teraz czytasz?
Przesyłam słoneczności : )
Ojeju, czytam bardzo dużo. Z tych „starych fascynacji” powróciłam do „Jestem legendą” i podobnych tytułów. A wczoraj, wreszcie, dotarły do mnie dwie książki Łukasza Supergana. Właśnie jestem zaczytana w jego „Pustce wielkich cisz. Samotnej wędrówce Łukiem Karpat”;)))
Pozdrawiam serdecznie;))
Super, ważne, żeby dawało satysfakcję czytelniczą : )