Interpretacja historii. „Błękitny Manuskrypt” Sabihy Al Khemir

Sabiha Al Khemir, "Błękitny Manuskrypt"Tekst można (było) przeczytać na stronie bookznami.pl

[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]

Tytułowy manuskrypt to realnie istniejący rękopis Koranu, stworzony między IX a X wiekiem, najprawdopodobniej w północnej części Afryki. Nazwa „Błękitny Koran” pochodzi od nasączonego indygo papieru, na którym złotem zapisano święty tekst pismem kufickim (najstarszą formą arabskiej kaligrafii), unikając znaków diakrytycznych. Srebrem zaznaczono podział na wiersze. Dzieje unikalnej Księgi osnuwa wiele tajemnic. Do dziś zachowały się pojedyncze karty zabytku arabskiej sztuki – część z nich należy do muzeów, część do prywatnych kolekcjonerów. Dość powiedzieć, że jedna karta skarbu kaligrafii arabskiej w kwietniu 2012 roku na londyńskiej aukcji osiągnęła cenę ponad pół miliona funtów. W 2012 roku w Polsce ukazała się powieść z 2008 roku tunezyjskiej pisarki, ilustratorki i znawczyni islamskiej sztuki, Sabihy Al Khemir, dotycząca wspaniałego rękopisu.

Błękitny Manuskrypt zbudowany został z dwóch paralelnych obrazów. Pierwszy przedstawia międzynarodową grupę archeologów, geodetów i badaczy zabytków, która wyrusza do Egiptu, by odnaleźć legendarny Błękitny Manuskrypt. Ich tłumaczką zostaje dwujęzyczna, arabsko-angielska Zohra. Bohaterowie będą musieli zmierzyć się nie tylko z nową przestrzenią, innym językiem, kulturą i mentalnością, ale przede wszystkim z własnymi uprzedzeniami oraz przyzwyczajeniami. Wyprawa po arcydzieło sztuki kaligrafii arabskiej przyniesie – paradoksalnie – konieczność rewizji własnego życia. Ale przebudowa tożsamości dosięgnie w zasadzie jedynie dwoje uczestników ekspedycji – Zohrę i Okularnika. Drugim obrazem – lustrzanym odbiciem – są domniemane dzieje Błękitnego Manuskryptu, od czasu jego powstania, aż do momentu rozbudzenia gorączki pożądania i rozłączenia kart Księgi. Tym samym historia o Błękitnym Koranie zatacza koło – nie jest pewnym ani jego powstanie, ani jego dokładne dzieje, a już na pewno nie można z całą pewnością stwierdzić, czy to, co odnajdą bohaterowie powieści, jest oryginalnym arcydziełem, a może tylko falsyfikatem. Innymi słowy, powieściowy Błękitny Manuskrypt staje się mirażem, mrzonką, fantazją, zatruwającą zdrowy rozsądek.

Tunezyjska pisarka koncentruje swoją opowieść nie tyle wokół artefaktu, ile słów, znaczeń, przekładów i różnic. Dwujęzyczna Zohra oraz Okularnik o podwójnej tożsamości – niemiecko-żydowskiej – stanowią doskonałą dla autorki ilustrację uwikłania człowieka w język, pismo, strumień słów. Inaczej mówiąc, ludzie urodzeni i wychowani na styku co najmniej dwóch różnych kultur i tradycji, na co dzień doświadczają niemożności przebicia się przez oporne słowa, wytwarzające mur inności. Zohra czuje się kimś obcym zarówno w Londynie, jak i w Egipcie. Podejmuje się zadania przekładu – co istotne, rozgranicza ona przekład od tłumaczenia – czyli przeniesienia jednego kodu na inny, chyba bardziej dla siebie, by przybliżyć się do słów, ich mocy i niesionych znaczeń.

Poza słownym labiryntem-labiryntem ze słów pojawią się fotografie miasta i pustyni w dwóch ujęciach: dziennym oraz nocnym. Sięga także autorka po wątek cykliczności rozwoju cywilizacji (metaforą której będzie Błękitny Manuskrypt). Sporo miejsca poświęca nakreśleniu różnych typów osobowości – każdy biorący udział w ekspedycji badacz prezentuje nieco odmienne cechy charakterologiczne. Mnoży elementy powieściowego świata, piętrzy wątki, konstruuje swoistą wieżę, z której w zasadzie niewiele wynika. Innymi słowy, im więcej Sabiha Al Khemir dodaje fragmentów układanki, tym większy wprowadza zamęt.

Tendencje Sabihy Al Khemir do komponowana romansowo-miłosnych wątków kontrastują z próbami budowy prozy intelektualnej i „metafizycznej”, nieco psychodelicznej (zwłaszcza gdy jedna z kluczowych postaci, ‘Amm Gaber, kieruje swoje opowieści do Drzewa Życzeń). Pisarce brakuje łatwości w łączeniu wątków, jej narracja zdaje się poszarpana, niekiedy niespójna, fragmentaryczna jak rozłączone karty rękopisu. Z uwagi na kalejdoskopowość obrazów tworzących strukturę powieści, „odsłona” zdaje się adekwatniejszą nazwą niż „rozdział” czy „część”. Poszczególne odłamki dwutorowo prowadzonej narracji (na dwóch planach: przeszłości i teraźniejszości) mogłyby stworzyć całkiem interesującą i świetnie napisaną historię. Potencjał tematu nie zostaje jednak wyczerpany. Pod naporem słów i pomysłów na kolejne elementy powieści autorka kapituluje.

Od strony językowej Błękitny Manuskrypt jest dziełem, niestety, nazbyt patetycznym, upiększonym, pełnym ornamentów. Autorka szuka wyrafinowanych fraz i słów, ale ich połączenie nierzadko bywa irytująco pretensjonalne, choćby: Na zewnątrz bladoniebieski dzień zmienił się w atramentową noc. [s. 152] albo: Wybuchy śmiechu niczym połyskliwe i dźwięczące bańki mydlane unosiły się w powietrze. Dysonanse muzyki zostały zastąpione radosną i żywiołową atmosferą, a entuzjazm kierowcy zaraził członków zespołu. [s. 51]

Marzenie o posiadaniu wyjątkowego przedmiotu powoduje utratę zmysłów. Iluzoryczne wrażenie osiągalności unikalnej rzeczy łudzi i zwodzi, by w efekcie doprowadzić albo do szaleństwa, albo do… oszustwa. W przypadku obu powieści najbardziej zawodzi sposób rozwinięcia doskonałego tematu. Szkoda.

——————

Sabiha Al Khemir, Błękitny Manuskrypt, przeł. Monika Wyrwas-Wiśniewska, Lambook, Kraków 2012.

Luiza Stachura

Reklama

6 uwag do wpisu “Interpretacja historii. „Błękitny Manuskrypt” Sabihy Al Khemir

  1. recenzja jak zwykle interesująca, przeczytałem ją z podwójnym zainteresowaniem, bowiem parę lat wstecz… chyba już z dziesięć… byłem dość mocno zainteresowany tematyką arabsko-muzułmańską. Niewiele brakowało, a na studiach uczyłbym się języka arabskiego ;-D. Ale ostatecznie zmądrzałem, natomiast z co ciekawszych głupot: czytałem Koran, a w swoim czasie znałem na pamięć kilka sur… Ech… człowiek jak był młody to… był młody ;-)

    1. A tam, arabski wydaje się bardzo „przyszłościowym” językiem ; )
      No to nieźle. Ale nagle Ci się odmieniło? Pod czyimś wpływem czy ze zmiany własnych zainteresowań?

  2. zainteresowanie arabistyką było jednym z wielu. W swoim czasie interesowałem się wszystkim ;-). Później musiałem trochę sobie ograniczyć te zainteresowania. A jeszcze później… jeszcze bardziej ;-). A wzięło się to (arabistyka) u mnie jeszcze z czasów młodości, mianowicie z lektury… Karola Maya ;-)

      1. cóż, mało kto w ogóle kojarzy lub pamięta teraz Maya… swoją drogą, muszę kiedyś o nim skrobnąć. Toż to ikona mojego dzieciństwa. Bez Maya nie byłoby pewnie mojej miłości do książek… ;-)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s