„Wszyscy mamy swoje sekrety.”* Na marginesach „Faktorii Jedwabiu” Aw Tash myśli kilka

„Ludzie, którzy wkraczają w nasz świat z zewnątrz, zawsze są bardziej fascynujący niż ci, z którymi jesteśmy blisko związani, ale w końcu odzyskujemy rozsądek.” [s. 311]

Pod osłoną nocy albo w blasku słońca można z dostępnej przestrzeni pokątnie i cichaczem wykraść skrawek miejsca i utworzyć w nim własny ogród – oniryczny obraz Edenu, nostalgiczną kopię Raju Utraconego albo pełen trucizny i cierni labirynt prowadzący do obłąkanego, szalonego umysłu. Wybór należy do ciebie – to twoje wyśnione królestwo. Możesz je udekorować dowolnymi emocjami i wrażeniami. Pamiętaj jednak o tym, kogo do niego zaprowadzisz albo zwiedziesz czy siłą zaciągniesz. Bo nowa osoba może przynieść ze sobą destrukcję, zniszczenie misternie skonstruowanej maszynerii, zasiać ziarno zwątpienia albo kpiny, pociągnąć jedną niteczkę w nie dość dokładnie przyszytym szwie. Co gorsze, może ukraść źródło ogrodu na własny użytek bądź sprzedać je komuś innemu, by ta osoba z twoich snów zbudowała swój ogród, w którym nie będzie dla ciebie miejsca. A wtedy wszystko rozpadnie się jak domek z kart, rozsypie jak zamek z piasku. Po śnie zostaną odpryski, kruche fragmenty, z których następny człowiek wzniesie swoją twierdzę-miraż, a tobie pozostanie dryfowanie na gruzach marzeń.

Aw Tash (właściwie Aw Ta-Shi; nazwisko poprzedza imię) to urodzony w 1971 roku malezyjski pisarz tworzący literackie światy w Wielkiej Brytanii. Pierwszą powieść The Harmony Silk Factory opublikował w 2005 roku. Polskie tłumaczenie ukazało się dwa lata później pod tytułem Faktoria Jedwabiu. Książka wydana w naszym kraju pod wpływem kolejnego powrotu zainteresowania Wschodem znęciła wielu czytelników, którzy poszukują opisów życia mieszkańców „egzotycznych” krain, funkcjonujących w europejskiej kulturze przeważnie jako tajemnicze, mroczne, elektryzujące zmysłowością przestrzenie Orientu. Ale Aw Tash nie reinterpretuje baśni wytworzonej przez Zachód, nie odzwierciedla realiów życia współczesnych mieszkańców Malezji. Faktoria Jedwabiu to opowieść zarówno o obłędzie wynikającym z daremnych prób ucieczki od siebie, jak i o niemożności poznania oraz zrozumienia drugiego człowieka. Inaczej mówiąc, książka Aw dotyczy skazanego na niepowodzenie skonstruowania autentycznego wizerunku każdej, nawet pozornie bliskiej osoby – niepowodzenie jest bowiem wpisane w samą ideę zrozumienia. Jeśli nie jesteśmy w stanie być szczerzy sami ze sobą i nie potrafimy siebie pojąć, to w jaki sposób pragniemy zrozumieć inną osobę? Za każdym razem odkrywamy kolejną „prawdę” o kimś, ale niekoniecznie koresponduje ona z naszymi wcześniejszymi ustaleniami czy wrażeniami, nie wpisuje się w wizję. Mylimy się, błądzimy, potykamy w ciemności o następny fragment niepasujący do wyobrażeniowego portretu. W pewnym momencie niektórzy uświadamiają sobie, że tak naprawdę nie poznanie Innego jest celem, ale zrozumienie siebie, odczytanie w Innym siebie.

Faktoria Jedwabiu nie jest wybitną powieścią o naturze ludzkiej czy nieco filozoficznym dziełem albo eksperymentalną prozą, wyzwalającą intelektualnie i/bądź emocjonalnie. Ale to nieźle napisana książka i całkiem dobry wstęp dla czytelników szukających literatury, w której autor prowadzi niekoniecznie wysublimowaną czy erudycyjną grę z odbiorcą. Debiut malezyjskiego pisarza odczytywać i rozpatrywać można na kilku płaszczyznach. Pierwszym poziomem powieści Aw jest łącząca w sobie elementy przygodowe i detektywistyczne historia Johnny’ego Lima (naprawdę Lim Seng China) z Doliny Kinta, właściciela legendarnej Faktorii Jedwabiu Harmonia, przebiegłego i sprytnego mężczyzny, który osiąga wysoką pozycję społeczną, sprawnie lawirując między miejscowymi, komunistami a japońskimi okupantami, zwłaszcza Kunichiką Mamoru, zwanym „Markizem”, „Demonem z Kamparu”, przedstawicielem japońskiej tajnej policji (Kempeitai), nadzorującej okupację Malezji. Taki obraz Johnny’ego prezentuje jego jedyny syn – Jasper, dla którego śmierć ojca jest katalizatorem do rewizji przeszłości i do pragnienia zrekonstruowania historii zmarłej przy porodzie matki, Snow Soog. Odkrywanie w prasie, w archiwach i bibliotekach publikacji na temat historii Malezji i dokonań Johnny’ego to dla Jaspersa etap rytualnego ojcobójstwa, odcięcia się od rodziciela, napiętnowania jego win i grzechów poprzez utworzenie portretu ojca jako hochsztaplera, cwaniaka, kłamcy i bezwzględnego zabójcy. W wizji Jaspera Johnny to mityczna „zjawa nie z tego świata, bez ciała i krwi” [s. 95], ucieleśnienie wszelkiego zła i mroku malezyjskiej dżungli. Przeciwwagą będzie wyobrażenie o matce – delikatnej, kruchej i niewinnej dziewczynie.

Na poziomie podstawowym czytelnicy mogą śledzić dzieje Limów i Soogów, odczytując utwór jako sagę rodzinną pełną zwrotów akcji i intryg. Ale Aw usiłuje rozsadzić prostą biograficzną historię (notabene Jasper podaje nawet bibliografię, z której korzysta przy rekonstrukcji przeszłości rodziców i tworzeniu rysu charakterologicznego ojca!), zniweczyć sagę, sabotować przykładnie prowadzoną opowieść, w której świat jest czarno-biały (bo papierowy i stereotypowy), poprzez wprowadzenie dwóch kolejnych narratorów odmiennie rejestrujących te same wydarzenia. Dzięki dodawanym stopniowo punktom widzenia uaktywnia się dynamiczność i wielowymiarowość świata w powieści Aw. Nie ma jednoznacznie dobrych i złych – każdy z bohaterów posiada swoje motywacje, marzenia, pragnienia. Faktoria Jedwabiu nie jest przypowieścią, nie jest parabolą, ale wstępnym szkicem do ministudium człowieka ogarniętego żądzą.

„Gdy opinie raz się uformują, niełatwo je zmienić.” [s. 111]

Druga część Faktorii Jedwabiu to fragment dziennika Snow Soong z końca września 1941. Zapiski kobiety przedstawiają Johnny’ego w niemalże zupełnie innym świetle niż wyimki z gazet przytoczone przez syna. Analogicznie z samą Snow – nie jest niewinną, eteryczną i subtelną dziewczyną, ale silną, wyzwoloną, zmysłową i diabelnie atrakcyjną kobietą, która na przekór snobistycznym rodzicom wychodzi na mąż za Johnny’ego, chociaż go nie kocha. Planuje odejście od Lima, projektuje alternatywne scenariusze. Jej liczne wizje przyszłości komplikuje pojawienie się na scenie trzech mężczyzn: Kunichiki Mamoru (i jego niejasnych konszachtów z ojcem Snow), Anglika Fredericka Honey’a (będącego zaufanym rodziców Snow) oraz nieco tajemniczego Anglika Petera Wormwooda, który zdobywa zaufanie Johnny’ego i staje się jego przyjacielem, a w skrytości ulega chorobliwej fascynacji Snow. Rodzice Snow decydują, że cała czwórka wyruszy w podróż do wysp Siedem Dziewic – wyprawa ma być zaległym „miesiącem miodowym” Snow i Johnny’ego. Wyjazd na tajemnicze wyspy, które łudzą przybyszów, znikają i pojawiają się niespodziewanie, zdeterminuje losy każdego z bohaterów.

Finałem Faktorii Jedwabiu są nieco obłędne konfesyjne zapiski Petera Wormwooda. To swego rodzaju testament, w którym wyjawia prawdę (albo swoją „prawdę”) o wydarzeniach z 1941 roku. Jego kameralna, introspektywna, nieco autowiwisekcyjna opowieść nie jest linearna, charakteryzuje ją fragmentaryczność, żonglowanie obrazami, retardacje, dygresyjność. Aw gra nazwiskiem mężczyzny – „wormwood” oznacza piołun – i jego przeszłością, zwłaszcza upodobaniem do tworzenia ogrodów, na wzór Raju Utraconego (takich gier, nawiązań i aluzji do religii oraz kultur w wykonaniu autora jest w całej powieści więcej, oczywiście). Wyjazd do Malezji miał pomóc mu odnaleźć własny raj, doskonałość – tymczasem obudził gorycz i wrogość. Ogrody stanowiły dla niego sanktuarium, azyl – chroniły przed niebezpieczeństwem, atakiem, ale spokój i wytchnienie, oczyszczenie, którego tak łaknął, są nieosiągalne dla niego-grzesznika, wygnańca. Peter Wormwood rozpaczliwie ucieka od swojej przeszłości, dzieciństwa, od samego siebie, ale za każdym razem zostaje dogoniony przez mrok, bo ten mrok mieszka w jego sercu, wypełnia jego żyły – rozprzestrzenił się i zakorzenił we wczesnych latach, zatem każdy ukradziony przestrzeni skrawek i zamieniony w ogród, musi być ogrodem utraconym, skazanym na zagładę, anihilację, rozpad. O dziwo, to, czego dotknie Wormwood, nie stanie się jałowe i nie zniknie bez śladu, ale przybierze kształty odległe od wyobrażeń mężczyzny.

Aw Tash sprawnie montuje opowieść o samotnym podróżowaniu po przestrzeni w poszukiwaniu wyzwolenia i oczyszczenia, ale nie przebaczenia. Jedynym wyzwoleniem zdaje się śmierć – zaciera ona bowiem wszystkie ślady istnienia, dokonuje wymazania życia z rejestru świata, jak uważają bohaterowie powieści malezyjskiego pisarza. Balansowanie na granicy sacrum i profanum, ducha i ciała, swoista psychomachia, odbywa się w każdej części powieści. Łączy Aw Tash grzech i niewinność, wykorzystuje motyw Erosa i Tanatosa – tam, gdzie jest namiętność i płomienne uczucie, szybko pojawiają się zazdrość i obsesja niweczące piękny ogród marzeń i wyobrażeń. Niewinność, czystość i światło przyciągają grzech i ciemność. Niestałe emocje, skrywane uczucia, niewypowiedziane żale, niewysłuchane zwierzenia i szepty przerwane w połowie przekształcają przestrzeń, deformują, wytwarzają kolejne wymiary, wpływają na los następnych ludzi.

——————

Aw Tash, Faktoria Jedwabiu, przeł. Magdalena Jatowska, Muza, Warszawa 2007, s. 358.

A może to wszystko zmyślone?

Może to wpisane przeze mnie moje wrażenia, ale niczego takiego nie ma w powieści Aw?

Ta książka nie posiada zasadniczo pozytywnych recenzji, co mnie zdumiało – nie jest to trudna ani nudna proza. Mnie jej lektura sprawiła przyjemność, była jak letni powiew wiatru. To nie recenzja, ale kilka moich myśli na marginesach. Chociażby nie napisałam nic o sposobie budowania miejsc w przestrzeni i ich funkcjach – nic o Sklepie Tygrysa, Faktorii Jedwabiu (swego rodzaju centrach), nic o ogrodach projektowanych przez Petera Wormwooda, nic o ruinach odkrytych na jednej z wysp, nic o kopalniach cyny, nic o dżungli. I o paru innych kwestiach…

Autor: Luiza Stachura

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s