Nie-istnienie. Słów kilka o „Życiu pewnego szaleńca i innych opowiadaniach” Akutagawy Ryūnosukego

Głęboko rozwinięta samoświadomość pozwala dostrzec iluzję życia, nieprzystawalność introspektywnego świata do rzeczywistości stworzonej (nie tylko) przez ludzi. Wszystkie elementy świata zdają się dekoracjami, codziennie doświadczane uczucia – substytutami idealnych uczuć. Światło i ciemność zdają się prowadzić perwersyjną grę, w której stawką jest psychosomatyczna równowaga człowieka. Akutagawa Ryūnosuke, Ciało formą przypomina manekina na wystawie – przebierane, dookreślane, obnażane, dostosowywane do aktualnych potrzeb. Ale dusza wciąż poszukuje wyzwolenia. Ani sztuka, ani filozofia, ani religia, ani rodzina nie przynoszą spełnienia, chociaż chwilowego nasycenia. Nieistnienie, rozpłynięcie się (siebie) zdaje się jedynym wyjściem, właściwym rozwiązaniem zagadki życia.

Świat wewnętrzny Akutagawy Ryūnosukego, jednego z najwybitniejszych japońskich artystów (pisarza, ale także eseisty, dramatopisarza, poety, recenzenta) przełomu XIX i XX wieku, to nieustanne zmaganie się z myślą o nieuniknionych zaburzeniach psychicznych uniemożliwiających partycypowanie w kreowaniu rzeczywistości ludzi. Mizantropiczne podróże po nie tylko literackich i artystycznych europejskich światach, ale również po tamtejszej filozofii, ciągłe przebywanie w dychotomicznej przestrzeni – życiu realnym i artystycznej kreacji – potęgowały rozstrój kruchej osobowości. Nadwrażliwa jednostka, która zadaje sobie codziennie gwałt, by próbować się socjalizować, przebywać w przestrzeni ludzi, wpisać w określone role społeczne, w pewnym momencie nie jest w stanie wytrzymać napięcia. W wieku 35 lat Akutagawa popełnia samobójstwo. Czytaj dalej

W piekle samotności. Recenzja książki „Kappy” Ryūnosukego Akutagawy

Literatura japońska, co może nas do pewnego stopnia zaskakiwać czy wprawiać w konsternację, związana jest mniej lub bardziej z europejskimi tendencjami w sztuce, szczególnie sztuce przełomu XIX i XX wieku. Analogicznie z „japońszczyzną” na naszym kontynencie, chociaż na mniejszą skalę – więcej w europejskiej sztuce nawiązań do haiku (jeśli pozostać tylko na gruncie literatury) albo do drzeworytów (jeśli wykraczamy poza „słowo pisane”), niż do innych japońskich form, technik, myśli, haseł. Co interesujące, Japończycy (podobnie zresztą Koreańczycy) na swój sposób przyjęli między innymi modernistyczne hasła, w tym jedno z najbardziej rozpoznawalnych – „sztuka dla sztuki”.


Ciekawe to wszystko o tyle, o ile uświadomimy sobie, jak długą drogę musiały przebyć pewne myśli i idee, a każda myśli jest przecież „tworem” kruchym, eterycznym. Trudno, oczywiście, doszukiwać się takiego wpływu myśli choćby Fryderyka Nietzschego czy Arthura Schopenhauera na Kraj Kwitnącej Wiśni, jak to miało miejsce w Europie. Niemniej jednak ekscytujące (dla niektórych, w tym dla mnie) wydaje się „śledzenie” pewnych (konkretnych) idei, które zawędrowały tak daleko na Wschód i znalazły tam swoich „wyznawców”, „myślicieli”, artystów – osobliwych właścicieli i kontynuatorów.

Oczywiście możemy pozostać w sferze haseł dość banalnych i niewiele wnoszących, jak to, że każdy koniec wieku zmusza do refleksji, rewizji, a często do pesymistycznych „przepowiedni”, toteż w wielu rejonach świata podobne formy (artystyczne) przybiorą „czarne myśli” twórców (ale czy zawsze są to „czarne myśli”?). Bez wątpienia zdecydowanie ciekawsze jest „zaistnienie” problemu „końca wieku” w literaturze oraz wpływ myśli (które dla ułatwienia można nazwać „dekadenckimi”) na artystów – ich życie i poczynania w sferze sztuki (Sztuki). Artyści bowiem, co również jest trywialnym stwierdzeniem, zdają się być wrażliwsi na wszelkie impulsy rzeczywistości oraz bodźce spoza świata realnego. Czytaj dalej

Pod powierzchnią. Recenzja „Ballady o Narayamie. Opowieści niesamowitych z prozy japońskiej” pod redakcją Blanki Yonekawy

Jak wskazuje drugi człon tytułu, czyli Opowieści niesamowite z prozy japońskiej, książka jest w gruncie rzeczy antologią. Oczywiście, każda antologia to najczęściej subiektywny wybór, jednakże w dużej mierze wybór reprezentatywnych dla danego autora utworów poetyckich, dramatycznych czy wreszcie prozatorskich. Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej jest nie tyle wyborem dzieł charakterystycznych dla konkretnych twórców, ile subiektywnym wyborem „opowieści niesamowitych”.


Od razu, i nieprzypadkowo, pierwsze skojarzenie europejskiego oraz amerykańskiego czytelnika łączy się z Opowieściami niesamowitymi Edgara Allana Poego – dziewiętnastowiecznego amerykańskiego pisarza (albo raczej: poety i powieściopisarza). Opowieści Edgara Allana Poego zmuszają do intelektualnego wysiłku, nie przynosząc łatwych emocji, które oferują niskiej klasy horrory albo thrillery. Największy bowiem mrok obecny jest w duszy człowieka. Wiele z japońskich opowieści umieszczonych w antologii Blanki Yonekawy jest pod tym względem podobnych do Opowieści niesamowitych Poego i chyba w tym tkwi ich największa siła oddziaływania. Na ile jednak opowieści zebrane (wybrane) przez Blankę Yonekawę, są „niesamowite”, zależy w dużej mierze od… czytelnika, wszak słowo „niesamowity” niekoniecznie musi konotować sformułowanie „opowieści grozy”.

Blanka Yonekawa dokonała niełatwego wyboru oraz przekładu utworów, które pozostawiają czytelnika w oniemieniu, konsternacji, a czasami przerażeniu. Oczywiście, czytelnik nieprzyzwyczajony czy nieprzygotowany do japońskiej prozy, może odczuć w wielu wypadkach niedosyt czy zniecierpliwienie. Tak, opowiadania, opowieści, nowele, miniatury i minipowieści zebrane przez Yonekawę są iście „japońskie”. Co rozumiem przez wyrażenie „iście japońskie”? Jednej definicji nie ma i nie spróbuję nawet takiej stworzyć. „Japońskość” bowiem w dużej mierze wiąże się z efemerycznością, ulotnością, nietrwałością, czyli chwilowym wrażeniem, nie zaś długotrwałym procesem. Powodów, dla których część opowiadań pozostanie dla czytelników poniekąd hermetyczna (mimo świetnych przypisów Blanki Yonekawy), jest wiele, między innymi upodobanie Japończyków do przerywania opowieści w najmniej oczekiwanym momencie, brak wyrazistej puenty (bądź całkowita jej nieobecność) albo zaskakujące suspensy, nieprzewidziane wydarzenia, które mają swe źródło niejednokrotnie w japońskiej mitologii, tradycji, wierzeniach i, co się z tym wiąże, japońskiej mentalności. Ponadto scenerii, w których rozgrywają się niesamowite, niekiedy wręcz fantastyczne historie, próżno szukać poza Japonią – może w Chinach czy Korei, ale nawet tam nie odnaleźlibyśmy tego specyficznego klimatu, który przynoszą nam (i w który przenoszą nas) opowieści japońskich twórców. Całość uniezwyklają dodatkowo świetne ilustracje Wiesława Rosochy. Wkraczamy zatem w niejednoznaczny świat. Dla niektórych świat groteskowy, ironiczny, niekiedy surrealistyczny, szatański, brutalny, lubieżny – świat, który za chwilę, niczym w kalejdoskopie, pokaże nam swoją subtelną, delikatną, kruchą stronę. Przed nami zatem ambiwalentna rzeczywistość.
Czytaj dalej