Samotność. Recenzja „Cesarzowej” Pearl S. Buck

Kwiecień, czwarty miesiąc roku słonecznego 1852, trzeci miesiąc roku księżycowego, dwieście ósmy rok panowania w Chinach wielkiej dynastii mandżurskiej. W Pekinie wiosna tego roku nadeszła późno i północne wiatry niosące ładunek drobnego, żółtego piasku z pustyni Gobi wiały zimowym chłodem nad szczytami domów.*


Tak rozpoczyna się opowieść Pearl Buck o wywodzącej się z jednego z mandżurskich rodów, niezwykle charyzmatycznej kobiecie, cesarzowej Chin. Pierwszej jej imię, jakże piękne, Orchidea, przed wejściem do Zakazanego Miasta zmieniono na Jehonala. Znana była w historii także jako Cesarzowa Matka czy Stary Budda (Stara Budda). W wieku siedemnastu lat została konkubiną cesarza Xianfenga,** by z czasem stać się żoną, a w końcu cesarzową T’zu Si. Czytelnik ma sposobność prześledzenia burzliwego życia kobiety niebywale silnej psychicznie, świadomej własnych żądz oraz słabości, walecznej i odważnej.*** Z zewnątrz wydaje się niemalże posągowa, istna bogini – piękna, zimna, wyniosła, dumna i niedostępna. Pearl Buck prezentuje nam jednak cesarzową jako istotę kruchą, delikatną, subtelną, której ambicja i nienasycone pragnienie osadzenia na tronie swego syna przyczyniły się do rezygnacji ze szczęścia osobistego (czy Jung Lu, kapitan Cesarskiej Gwardii, kuzyn Jehonali i jej niedoszły narzeczony, naprawdę istniał?) oraz stopniowego pogłębiania się samotności i niezrozumienia.

Przedstawić nastrój, a nie rzeczywistość – oto idealna sztuka. [s. 37]

Pearl Buck nie upiększa postaci cesarzowej, nie nadaje jej rysów kobiety nieomylnej i władczej. Jest Jehonala zagubionym duchem, czasem kapryśnym, upartym, zawsze łasym na komplementy i pochwały, ceniącym wygody, piękno i sztukę, ale przede wszystkim chłonnym wiedzy. Marzy się jej, iż jedyny syn któregoś dnia stanie się silnym i mądrym cesarzem. Nie zauważa, że czasy się zmieniają i władza cesarza (Mandżura!) nie jest już tym, czym była kiedyś. Czytaj dalej

„(…) ciało jest klatką, dusza zaś ptakiem (…)”.* Recenzja „Pałacu kobiet” Pearl S. Buck

Nie tylko poprzez wschodnie okna
Świtem dnia światło przychodzi.
Słońce pnie się wolno, jakże wolno!
Lecz spójrz! Kraj zachodni także oświetlony
! [s. 155]


Pani Wu kończy czterdzieści lat. Za nią jest już ta część życia, która wiązała się z rodzeniem dzieci, pielęgnacją i podtrzymywaniem rodu. Rozpoczyna się zaś nowy etap, otwierają się nowe możliwości, pojawiają się nowe oczekiwania. Ot, nareszcie będzie mogła przeczytać „zakazane” przez teścia książki (jak choćby Kwiaty śliwy w złotym wazonie), wreszcie jej ciało powróci do niej, nie będzie musiała go dzielić z mężem. Stanie się jednością, całością. Będzie kompletna. Pani Wu bowiem należy do istot obdarzonych inteligencją ponadprzeciętną i umysłem chłonnym wiedzy, skłonną do introspekcyjnych podróży, stanowiąc przeciwieństwo męża, zadowalającego się cielesnymi aspektami życia, nieprzywiązującego wagi do intelektualnego rozwoju, nie wspominając o poszukiwaniu duchowej satysfakcji i wewnętrznego nasycenia.

W swej przezorności i przemożnym pragnieniu uwolnienia się od nużących ją obowiązków kobiety, pani Wu postanawia… wyszukać konkubinę dla swego męża, aby osłodzić jego powolne, acz nieubłagane starzenie się, przynosząc mu w darze młodość i witalność. Pani Wu już nie wypada rodzić kolejnych dzieci (mogłoby to skończyć się niekorzystnie zarówno dla niej, jak i dla dziecka), toteż przyszła Druga Pani przejmie tę część jej roli. Rodzina, zszokowana pomysłem pani Wu, czcigodnej matki, przed której mądrością i nieomylnością wszyscy czują respekt, musi się podporządkować. Ale jakże się pani Wu myli! W błędzie są również domownicy. Czytaj dalej