Odtrącenie. Kilka słów o „Fiołkach” Shin Kyung-sook

Na gruzach, wśród chwastów, które pozostały po twoim odejściu, chcę pochować wspomnienia, zakopać je głęboko, by nie wydostały się nigdy. Zamknę zardzewiałe drzwi na klucz, porzucę ten świat wraz z odłamkami moich snów i marzeń. Wybuduję nowy – lodowe królestwo, do którego nie wprowadzę nikogo, by uniknąć kolejnych ran, rozczarowań, porzuceń. Ale co będzie, jeśli kiedyś minę kogoś, kto mógłby…

Niedługo po narodzinach Oh San ojciec opuszcza ją, żonę i swoją matkę. Trzy pokolenia kobiet mieszkają w wiosce, gdzie przewodzi klan Yi. Fiołki"Napiętnowana i doświadczająca po raz pierwszy odrzucenia dziewczynka znajduje bratnią duszę w rówieśniczce So Namae, równie marginalizowanej przez uprzywilejowane dzieci z rodu Yi. Niedaleko pola pełnego minari San podczas jednej z eskapad zakochuje się w Namae. Ale niespodziewanie znów doświadcza kolejnej utraty, tym razem boleśniejszej, naznaczającej ją na całe życie. Kilka lat później sytuacja się powtarza, znów ktoś bliski ją skrzywdzi. Gdy zbliżają się jej dwudzieste drugie urodziny, mieszka już w Seulu i szuka wymarzonej pracy w wydawnictwie. Niepowodzenia pchają ją ku pobliskiej kwiaciarni, magnetycznie przyciągającej, prowadzonej przez młodą kobietę Lee Sue. W niesamowitym ogrodzie, odmiennym wymiarze wytwarzanym przez rośliny, wydaje się, że San odbuduje swoje delikatne istnienie, pozbiera rozsypane cząstki, zabliźni rany. Do ogrodu jednak pozwoli wejść komuś, kto nie żywi wobec niej autentycznych uczuć. Głęboko zakopane i skrywane bolesne wspomnienia zaatakują ją, obezwładnią, rozdrapią rany, zniszczą prowizoryczny zewnętrzny pancerz, jedyną ochronę jej kruchego „ja”.

Jak zaznacza południowokoreańska pisarka Shin Kyung-sook (ur. 1963) w krótkim słowie odautorskim do angielskiego wydania z 2022 roku, opowieść „Fiołki” (2001) jest oddaniem głosu kobietom przywodzącym na myśl tytułowe niepozorne kwiaty – żyjącym w ciszy, niewyróżniającym się, anonimowym w strumieniu społeczeństwa. Można zaryzykować twierdzenie, że to bardzo delikatne, subtelne i kruche kobiety, nieprzystosowane do brutalnego świata, niepotrafiące znaleźć łączności, nieumiejące wprost komunikować swoich potrzeb, bo na pewnym etapie życia, wchodzenia w relacje międzyludzkie zostały skrzywdzone. Czytaj dalej

Co piszesz swoim życiem. Kilka słów o zbiorze opowiadań „Panna Kim wie” Cho Nam-joo

Tkwienie w przeszłości, ruminowanie, próby wskrzeszania trupów, zadowalanie się fantomami uczuć, paraliżuje, pogrąża w matni, sabotuje próby wyruszenia przed siebie i rozpoczęcia nowej sekwencji w odmiennej aranżacji, na innej scenie. Odcięcie sznurów jest jednak niezbędne, by opuścić klatkę, zrobić przejście i poczuć wolność.

Praktykowanie tłumaczeń pośrednich dalekowschodniej literatury w czasach, gdy w Polsce są filolodzy specjalizujący się w przekładach z koreańskiego, japońskiego i chińskiego, zdumiewa, a przede wszystkim rozczarowuje. Cho Nam-joo, "Panna Kim wie"Zbiór opowiadań południowokoreańskiej pisarki Cho Nam-joo (ur. 1978) z czerwca 2021 roku 우리가 쓴 것 został przełożony z języka angielskiego na język polski i chyba dlatego zachowano angielski ekwiwalent tytułu – „Panna Kim wie”. A można by się było pokusić o otwierający szerszą perspektywę interpretacyjną tytuł zahaczający o oryginał. Jak przystało na pośrednie tłumaczenie, brakuje wyjaśnień terminów „oppa”, „unnie” („unni”), „hagwon”* – beztrosko pozostały w tekście bez żadnych przypisów. I o ile dla osób zainteresowanych Koreą (Południową) niekoniecznie są nieznane, o tyle dla licznych odbiorców dalekowschodniej literatury (popularnej) mogą okazać się kłopotliwe albo zostać błędnie zrozumiane.**

Polski czytelnik miał okazję w 2021 roku przeczytać rozczarowującą „Kim Jiyoung urodzoną w 1982” Cho Nam-joo. Zbiór ośmiu opowiadań jest literacko nieco lepszy, bo mniej publicystyczny, felietonowy, quasi-reportażowy, ale nadal niestety w prozie Koreanki odbijają się tendencyjność, piętnowanie mężczyzn, którzy przedstawiani są w rolach oprawców albo idiotów, dużo mniej inteligentnych od kobiet, zadufanych w sobie, dezawuujących kobiety, na swój sposób ubezwłasnowolniających je, przycinających, by pasowały do ich wizji. Szkoda, że autorka podgrzewa konflikty między kobietami a mężczyznami, zamiast skupić się na kondycji współczesnego człowieka uwikłanego w rozmaite role społeczne (nie tylko matki, żony, córki, siostry, pracowniczki, ale i na przykład ojca, męża, syna, brata, pracownika) – role, które w zależności od dominującego dyskursu są redefiniowane, podważane, rewidowane, znikomo albo znacznie zmieniają zakresy. Wybrzmiałyby te historie jako zapiski o zmaganiu się z codziennymi oczekiwaniami innych (najczęściej bliskich) względem tego, kim mamy być, co mamy myśleć, co mówi, co czuć, jak żyć. Zupełnie jakbyśmy byli marionetkami, kukiełkami, poruszanymi za pomocą sznurków (więzów?, węzłów?) lalkami w teatrze świata, gdzie fikcja nadpisała prawdę. Czytaj dalej

Pieśń duchów o istnieniu. Słów parę o „Na krawędzi” Han Mal-sook

Od czego zależy to, gdzie i z kim teraz jesteś? Może to przypadek, może przeznaczenie, konieczność, twój wybór, rzut kością, rozkład figur na szachownicy, wynik bożego igrzyska. Każda odpowiedzi zdaje się niekiedy i prawdziwa, i fałszywa. Podczas wędrówki w tej linii czasowej, w tej przestrzeni, może dostrzeżesz prześwity tajemnicy istnienia, tropy do rozwiązania zagadki życia. Czy słyszysz pień końca i początku? Zwiastun śmierci i (od)rodzenia?

Czterdziestoletnia Kim Judzin* od niedawna codziennie o świcie wraz z mężem Li Sangdzunem idą do źródła napić się krystalicznej wody. Podobnie czyni wielu innych okolicznych mieszkańców. To wydarzenie stanowi dla kobiety tyleż pretekst, ile impuls do rozważań nie tylko na tematy związane ze swoim dotychczasowym życiem, rodziną. Han Mal-sook, "Na krawędzi"Bohaterka dokonuje bowiem duchowej peregrynacji, introspektywnej podróży, podczas której szuka odpowiedzi na pytania dotyczące istnienia, sensu życia, chrześcijaństwa i buddyzmu, wspólnych elementów różnych religii, obecności duchów bliskich zmarłych, cykliczności śmierci i narodzin, łączności z naturą. Równolegle kolejne wydarzenia przyczyniają się do momentów zwątpienia, nocy duszy, nieustannej rewizji.

Południowokoreańska pisarka Han Mal-sook (ur. 1931) – której w Polsce ukazały się dwa wybory opowiadań  („Filiżanka kawy” i „Komungo”) oraz dwa literackie szkice w „Barwach miłości. Antologii współczesnych opowiadań koreańskich” – opublikowała w 1981 roku polifoniczną powieść 아름다운 영가, która ukazała się w angielskim tłumaczeniu pod tytułem „A beautiful hymn of the spirit”, w polskim zaś – „Na krawędzi” (1993), nieco tylko przesuwającym akcenty, oświetlającym czy skupiającym się na trochę innych aspektach interesującej opowieści Han, eksplorującym tyleż pogranicza i marginesy, ile Przepaść, Otchłań, punkt graniczy, zwrotny, a zatem przede wszystkim wybór między życiem a śmiercią. Jednakże należałoby wprowadzić kolejne dopowiedzenia – czy śmierć uważamy za koniec czy za początek, czy po śmierci następuje nicość czy inny wymiar istnienia, czy życie jest etapem, ogniwem w łańcuchu odpłacania za winy z poprzednich wcieleń, czy może… Ten wieloaspektowy, niejednoznaczny, pełen pytań o istnienie utwór może być katalizatorem duchowej podróży czytelnika. Szkoda jednak, że powieść Han jest nierówna, momentami zbyt wyboista, meandryczna, rozmywająca się, rozpływająca w bezmiarze, morzu możliwości. Autorka nie do końca poradziła sobie z tematami, które próbowała podjąć. Coś gdzieś umyka, dryfuje, jest ledwie naszkicowane, wyblakłe, nie wybrzmiewa – pozostaje w sferze prześwitów, ale może taki był cel, może chodziło o (pod)rzucenie tropów, zasygnalizowanie, wprowadzenie paru punktów, węzłów, elementów… Dodatkowo w polskim wydaniu są bardzo słabe redakcja i korekta, pojawiają się błędy w druku (jakby fragment tekstu został pominięty). Czytaj dalej

„Każde z nas stoi w strumieniu czasu.” Parę słów o „Nikt nie odpisuje” Jang Eun-jin

Podczas przemierzania czasoprzestrzeni w ciszy i samotności wytwarzają się pokątnie nowe wymiary, w których gnieżdżą się porzucone wspomnienia i emocje. Ale wystarczy czyjaś obecność, kilka słów zapraszających do rozmowy, by odzyskać to, co utracone, przywrócić zapomniane.

Trzydziestodwuletni Jihun od trzech lat podróżuje z psem Chociem. Podczas noclegów w hotelach w ramach rytuału wędrowniczego pisze list do jednej z osób, zwykle wybranej spośród poznanych podczas wyprawy. Ale mężczyzna wypracował specyficzny sposób nazywania ludzi – oznacza ich bowiem numerami, w kolejności spotkania na swojej drodze życiowej. Jang Eun-jin, "Nikt nie odpisuje"Pewnego razu wsiada do metra, udając niewidomego, by jego pies nie został wygnany, i tam spotyka pisarkę sprzedającą swoją książkę „Pasta do zębów i mydło”. Kobieta jest tak zaintrygowana Jihunem, że nawiązuje z nim rozmowę. A może wyczuwa w mężczyźnie kogoś równie samotnego co ona. Poirytowany natrętnym zachowaniem autorki podróżnik niechętnie nadaje jej tymczasowy numer 751. Kilka sierpniowych dni wspólnej wędrówki czy raczej dryfowania po naznaczonych opuszczeniem czasoprzestrzeniach, meandrach pamięci, traumach, pozwoli im zbudować więź.

W 2009 roku ukazała się powieść południowokoreańskiej pisarki Jang Eun-jin (ur. 1976) „Nikt nie odpisuje”. Autorka sięga po elementy literatury terapeutycznej, powieści psychologicznej, obyczajowej, epistolarnej, powiastki filozoficznej, romansu, powieści drogi, detektywistycznego utworu, eseju, „intymistyki” (w formie nie tylko listów – pojawiają się pierwiastki pamiętnika, wyznań, konfesji), sztuki teatralnej, reportażu (vide: gosiwony, czyli bardzo małe jednoosobowe pokoje do wynajęcia). „Listowa tułaczka”, „podróż słów”, „podróż listów” Jihuna jest sposobem na przepracowanie przez niego traumy, odkąd zaczął mieć ataki paniki, gdy przebywał w domu. O autentycznych przyczynach reakcji mężczyzny czytelnik dowie się bliżej finału peregrynacji duchowo-psychicznej narratora-bohatera. Po drodze odbiorca odnajdzie rozmaite detale, znaki, dostrzeże ślady, rysy, tropy, a niektóre z nich prowadzą na manowce, są artystycznym ornamentem, zwłaszcza literackie i malarskie aluzje, nawiązania, cytaty oraz formowane w aforystyczne frazy podsumowania przemyśleń wędrującej pisarki i Jihuna, refleksji o istnieniu i rozmaitych aspektach życia, doświadczania świata, relacji międzyludzkich, istoty i potrzeby rozmowy, komunikacji. Czytaj dalej

Sen o przeszłości. Słów kilka o powieści „O zmierzchu” Hwang Sok-yonga

„Śnimy o wciąż niespełnionych pragnieniach, gdy ich prawdziwa natura, niby jawa, wyłania się na wierzch, by zaraz znów przemienić się w sen i rozpłynąć całkowicie.” [s. 100]

Niepostrzeżenie gubimy ślady przeszłości, bezwiednie rozsypujemy zapisy i zdjęcia miejsc, osób, emocji. Wyrywamy korzenie, odcinamy pędy, więzy(i), by móc biec szybciej. Tracimy ludzi, tłumimy wspomnienia, pijemy wodę z Lete. Ale gdy ktoś albo coś poruszy delikatną strunę w nas, wprawi w drganie, rezonans, to może odnajdziemy trop subtelnej nici łączącej nas ze światem, może odnajdziemy porzucone sny, marzenia, relacje, uczucia.

Park Min-u jest świetnie zarabiającym architektem. O zmierzchu"W zasadzie jako jedyny uciekł z Księżycowej Doliny, slumsów Seulu, i osiągnął sukces w życiu zawodowym. Ale po latach kontaktuje się z nim Cha Sun-a – jego pierwsza miłość, którą odrzucił, by poświęcić się nauce i karierze. Kobieta przywołuje w Parku zepchnięte, wymazywane wspomnienia. Podróż w głąb przeszłości przyniesie pytania o tożsamość, korzenie, osobistą, rodzinną i społeczną odpowiedzialność. Tymczasem zbliżająca się do trzydziestki Jeong U-hui nieustannie próbuje zrealizować swoje marzenia o tworzeniu sztuk teatralnych, a później wystawianiu ich, niestety kolejne przedsięwzięcia kończą się fiaskiem. Podejmuje się różnych prac, by zarobić na utrzymanie i gonić za mrzonkami, iluzjami. Poznaje Kim Min-u, który staje się dla niej kimś w rodzaju starszego brata. Ale to dopiero jego matka odmieni w jakiś sposób Jeong. W zaskakujący sposób paralelne historie architekta i scenarzystki-reżyserki (rzeczywistości) połączą się „cienką, niewidzialną nicią”.

W 2015 roku południowokoreański pisarz Hwang Sok-yong (ur. 1943), znany polskiemu czytelnikowi z opowiadań zaprezentowanych w tomie „Chwasty” oraz utworu „Znajomy świat”, opublikował powieść o znamiennym tytule „O zmierzchu”. Można zaryzykować twierdzenie, że nawiązującym między innymi do jednego z elementów koła (Uroborosa?), jednej z faz cyklu życia i śmierci, a dokładniej końca życia, zbliżającej się nocy istnienia, ale i nocy duszy, sytuacji granicznej, pomiędzy światłem a ciemnością, gdy dokonuje się rewizji, rekapitulacji dotychczasowych zdarzeń, wyborów. Następuje wówczas konfrontacja marzeń, idei, wartości z rzeczywistością, snu z jawą, przeszłości z teraźniejszością. To jakby moment do rachunku sumienia, konfesji, wyznań, okazania skruchy. I te elementy rozbłyskiwać będą między wierszami, słowami, gestami bohaterów utworu Hwanga, czyniąc z powieści podejmującej ważne społecznie problemy jednocześnie kameralną, intymną opowieść o minionej miłości, straconych złudzeniach, rozczarowaniach, płonnych nadziejach. Czytaj dalej

„Drzewa wiedzą najlepiej, jak wieje wiatr”. Słów parę o „Tętniącym życiu” Kim Ae-ran

„Mamy do wyboru tyle rozmaitych słów i możemy nimi powiedzieć tak wiele rzeczy, czasem jednak to za mało i wtedy śpiewamy albo słuchamy muzyki.” [s. 209]

Szesnastoletni Han Areum zmaga się z progerią, czyli bardzo rzadko występującym genetycznie uwarunkowanym przyspieszonym procesem starzenia. Kim Ae-ran, "Tętniące życie"Fizycznie ma jakieś osiemdziesiąt lat, jego ciało i organizm są wycieńczone. Rodzice Areuma, Choi Mira i Han Daesu, mieli po szesnaście lat, gdy oczekiwali jego narodzin. Pełni lęku, niepewności przyjęli dziecko z radością. Areum chciałby im coś ofiarować za lata miłości i poświęcenia – tekst, a w zasadzie krótki liryczny szkic o ich tętniącym szesnastoletnim życiu, gdy pierwszy raz się spotkali.

Południowokoreańska pisarka Kim Ae-ran (ur. 1980) opublikowała w 2011 roku przejmującą powieść „Tętniące życie”, która szybko stała się bestsellerem i doczekała się ekranizacji. Autorka oddaje glos szesnastolatkowi – on jest naszym przewodnikiem, on relacjonuje i opisuje swój ból, poczucie samotności, pragnienie życia. Początkowo rozdziały dotyczące młodości Miry i Daesu przeplatają się z częściami poświęconymi teraźniejszym zmaganiom Areuma. Poznajemy nastoletnich przyszłych rodziców, reakcję ich rodzin, a także pytania, które sobie stawiali, na przykład czy dokonać aborcji, lęki i obawy związane z narodzeniem dziecka. Ale, jak sam zaznaczy narrator, pisanie wiąże się czasem z pewnymi retuszami, (de)montażem, koloryzowaniem, przesuwaniem akcentów, słownymi roszadami, żonglerką, zaciemnianiem i rozjaśnianiem wybranych elementów, przemilczeniami. Jest on świadomym twórcą, czego źródeł szukać można zarówno w artystycznych fascynacjach, podróżach po licznych literackich światach, jak i w dziecięcej ciekawości, nieustannych pytaniach wynikających z eksplorowania przestrzeni, napotykania i obiektów fizycznych, i fenomenów, i słów, dźwięków. A słowa Areum smakuje, ale też testuje, eksperymentuje z nimi, wchodzi w ich pola semantyczne i dokonuje eksploracji, badań. Czytaj dalej

Błąd. Kilka słów o „Siedmiu latach ciemności” Jeong You-jeong

Jeden nieprzemyślany ruch może doprowadzić cię do przepaści. Jeśli wtedy nie zawrócisz, otchłań szaleństwa pociągnie cię w mrok. Upadki są bolesne i krwawe. Jeong You-jeong, "Siedem lat ciemności"Ale czasami pomagają przejrzeć na oczy. Dostrzec, co było fałszem, marą, kłamstwem, a co prawdą.

W 2004 roku w jeziorze Seryong odnaleziono zwłoki dziewczynki. Niedługo po zbrodni otwarta została zapora i woda zalała pobliską wioskę, przyczyniając się do śmierci mieszkańców. O morderstwo oskarżono ochroniarza śluzy Choi Hyonsu. Po siedmiu latach od tego wydarzenia jego syn, wówczas jedenastoletni, Choi Sowon nadal jest prześladowany, dręczony, określany jako dziecko psychopaty. Nie pomagają jego liczne przeprowadzki, bo ktoś nieustannie wysyła wiadomości lokalnej społeczności o skazanym ojcu chłopca. W związku z ostracyzmem społecznym, odium rodzina nie chce go do siebie przyjąć, więc opiekę nad nim przejmuje drugi ochroniarz zapory Ahn Sunghwan. Zbliża się termin egzekucji Choia, a jego syn otrzymuje dziwną przesyłkę z książką napisaną przez Ahna, opisującą wydarzenia sprzed lat. Jaką rolę w śmierci dziecka i mieszkańców wioski odegrał ojciec dziewczynki, majętny Oh Yongje? Co tak naprawdę się wówczas stało? Choi Sowon będzie musiał zmierzyć się z przerażającą prawdą i zawalczyć o siebie.

Południowokoreańska pisarka Jeong You-jeong (ur. 1966) opublikowała w 2011 roku thriller psychologiczny „Siedem lat ciemności”, który w 2018 roku doczekał się ekranizacji w reżyserii Choo Chang-mina (pol. tytuł to „Siedem lat jednej nocy”). Od początku wiemy, kto został skazany na śmierć za zbrodnię i jakie skutki przyniosło działanie ojca głównego bohatera. Powieść Jeong nie dotyczy kryminalno-detektywistycznego dochodzenia, zbierania dowodów i szukania sprawcy. Czytaj dalej

„Sen tego, kto o nas śni”. Tylko słowo o „Przemilczanej nocy i dniu” Bae Suah

Nie znajduję odpowiednich słów na opisanie cierpienia. Tego bólu, który rozrasta się, rozprzestrzenia po ciele i duszy. Kiedyś gdzieś na przecięciu światów miniemy się bez słów, bez dźwięków, wymienimy spojrzenia, w których odczytamy to, co niemożliwe do wypowiedzenia. Bae Suah, "Przemilczana noc i dzień"Przez moment przestaniemy czuć się samotni. Znajdziemy ulotną nić ciepła, więź, której pamięć-echo pozostanie w nas.

Była aktorka, dwudziestodziewięcioletnia Ayami ostatni raz jest w teatrze audio. Fundacja zdecydowała o zamknięciu tego przedsięwzięcia. Od jutra będzie bezrobotna, tak samo dyrektor teatru. Ale jeszcze tego wieczoru w tym kameralnym miejscu zabrzmi „Ślepa sowa” Sadegha Hedajata. Nauczycielka języka niemieckiego, schorowana Yeoni prosi Ayami, by odebrała z lotniska zagranicznego poetę i oprowadziła po Seulu. Tymczasem mężczyzna o imieniu Buha, który podjął pracę w firmie farmaceutycznej, podczas miejskich wędrówek do pacjentów czekających na leki dostrzega poetkę, której zdjęcie widział w gazecie przeszło dwadzieścia lat temu. Ale… nic nie jest takie, jakim wydaje się po pierwszych słowach i scenach opowieści. Na granicy nocy i dnia, między ciemnością a blaskiem odżyje bowiem teatr cieni. Powstaną duchy tych, którzy cierpią i nieustannie tułają się, zagubieni w zwojach czasoprzestrzeni, błąkający się w liniach czasowych, przepływający przez rozmaite formy. Zapętlone historie zostaną odtworzone jak na płycie, w wiecznym „tu i teraz”, błędnym kole wypełnionym cierpieniem i samotnością.

W 2013 roku południowokoreańska pisarka i tłumaczka z języka niemieckiego Bae Suah (ur. 1965) opublikowała utrzymany w poetyce snu, palimpsestowy, wielowarstwowy, labiryntowy utwór „Przemilczana noc i dzień”. Czytaj dalej

Rejestrowanie krzywizn rzeczywistości. Parę słów o wyborze nowel „Bataty” Kim Tongina

Kruche, delikatne wnętrze musi zostać opancerzone, obudowane skórą twardą, znoszącą cięgi i baty, upokorzenia i poniżenia. Za śmiechem kryją się łzy. Kim Tongin, "Bataty"Za spokojem chowa się rozedrganie, drżenie duszy, rozemocjonowanie, bolesna (samo)świadomość. Trzeba chronić to, co najcenniejsze.

Można zaryzykować twierdzenie, że Kim Tongin (1900-1951) wprowadził do koreańskiej literatury realizm i naturalizm, które zafascynowały go, gdy poznał zachodnią literaturę w amerykańskiej szkole misyjnej w Tokio. W czasie studiów związał się w ruch estetyczny promujący modernistyczne hasło „sztuka dla sztuki”, był współzałożycielem czasopisma „Changjo”, w ramach którego postulowano odejście od dydaktyzmu i moralizatorstwa w koreańskiej twórczości. Urodził się jeszcze za czasów dynastii Joseon. W 1905 roku Korea stała się protektoratem japońskim, a pięć lat później oficjalnie ją zaanektowano. Okres okupacji trwał do końca drugiej wojny światowej. Sylwetkę pisarza, jego twórczość oraz wpływ na (południowo)koreańską literaturę we wprowadzeniu do polskiego wyboru utworów Kima przybliża czytelnikom koreanistka Anna Diniejko-Wąs.

Czternaście nowel wydanych w zbiorze „Bataty” to przekrojowe spojrzenie na krótkie formy prozatorskie jednego z najważniejszych dla (południowo)koreańskiej literatury pisarzy. Układ chronologiczny utworów (przy każdym zamieszczono daty powstania) pozwala prześledzić rozwój twórczości, przemiany w literackim warsztacie Kim Tongina, motywy i chwyty przez niego wypracowane. W pierwszych nowelach dominują realizm i naturalizm, toteż wiele będzie opisów fizjologii czy aspektów związanych z dziedziczeniem cech (przykładowo: „Życie” i „Pieśń rybaka” z 1921 roku, wstrząsające „Chłosta” z 1923 roku i „Bataty” z 1925 roku, „Ognista sonata” z 1929 roku, „Jaki ojciec, taki syn” z 1932 roku). Czytaj dalej

Utopia. Słów parę o „Czarnym kwiecie” Kim Young-ha

Marzenia, te płoche dzieci snu, oddalające się z nastaniem świtu, nie pozwalają się poddać, zatrzymać w biegu. Któregoś dnia, tak, któregoś dnia uda się je chwycić w ręce i nie wypuścić. Któregoś dnia spełnią się nasze sny.

Po wojnie japońsko-rosyjskiej, gdy nad Koreą ustanowiono japoński protektorat w 1905 roku, w prasie ukazało się ogłoszenie Spółki Kolonizacji Kontynentalnej z propozycją wyjazdu do pracy w Meksyku. Odległa kraina dla wielu jawiła się jako raj, Ziemia Obiecana, do której uciekną z kraju zmierzającego do nieuchronnego upadku i wynarodowienia. Na statku Ilford odpływającego z portu Jemulpo znalazły się 1033 osoby, niemalże cały przekrój społeczeństwa koreańskiego: podupadła arystokracja, członkowie rodu cesarskiego (Yi Jongdo, jego żona Yun, córka Yeonsu, syn Jinu), żołnierze (na przykład Jo Jangyun), sieroty, włóczędzy (Kim Ijeong), księża katoliccy (Paul Bak Gwangsu), szamani, handlarze, robotnicy, złodzieje (Choe Seongil), pałacowe eunuchy (Kim Okseon) czy tłumacze (Gwon Yougjun). Większość wypłynęła w poszukiwaniu lepszego świata dla siebie, miejsca do życia. Niektórzy dokonali rejterady przed duchami przeszłości (Bak Gwangsu), inni podążyli za tłumem i bez bliżej sprecyzowanego celu dostali się na pokład (Choe Seongil).

Ale przyzwyczajonych do gór Koreańczyków Meksyk przywitał pustką, bezmiarem, ciężką, krwawą pracą przy ścinaniu agawy, brutalnym traktowaniem i biczowaniem przez właścicieli hacjend, którzy do tej pory wykorzystywali przede wszystkim Majów. „Słodkie sny o krainie zwanej Meksykiem” w konfrontacji z rzeczywistością przyniosły ból, łzy, rozczarowanie. Czytaj dalej