„Ile potrzeba słów, żeby przeżyć?” [s. 190]
Te chwile przepływają przez palce jak woda, przesypują się jak piasek w klepsydrze. Zbliża się godzina, kiedy dostrzeżesz brak sensu, pustkę, nicość pochłaniającą cię od środka. Czy jedynym wyzwoleniem będzie zatrzymanie iluzji poprzez roztrzaskanie kruchego życia? A może… gdy zmieni się optyka, gdy posłuchasz szeptów duchów chwytających się istnienia, uciekających przez anihilacją, to zapragniesz zagrać dalej w życie, stworzysz nowy, trwalszy sens, odkryjesz wartość siebie i swojego bycia?
Czterdziestodziewięcioletni Jonas Ebeneser niedawno rozwiódł się z żoną Gudrun, ale ich małżeństwo już ponad osiem lat temu uległo rozpadowi. Mają dwudziestosześcioletnią córkę Gudrun Lilię Wodną. Jest jeszcze trzecia Gudrun w życiu Jonasa – mężczyzna bowiem odwiedza często w domu starców swoją matkę Gudrun Stellę Jonesdottir Snaeland, cierpiącą na demencję, nieustannie nawracającą do tematu wojny na świecie i okrucieństw, które konflikty zbrojne niosą ze sobą. Jonas jest nieszczęśliwy, niespełniony, nie widzi sensu życia, uważa, że nic nie ma i sam jest niczym, świat nic nie straci na jego odejściu. Myśli o samobójstwie, ale najlepiej poza domem, by zwłok nie odnalazła córka. Wybiera zatem kraj, w którym niedawno zakończyła się wojna, lecz porozumienie zdaje się niepewne, toteż w każdej chwili mogą zostać wznowione działania zbrojne. Porządkowanie rzeczy przed planowaną śmiercią, odnalezienie dzienników sprzed około trzech dekad, wyjazd i ulokowanie w hotelu o znamiennej nazwie „Silence” („Cisza”) staną się impulsami do rewizji dotychczasowego życia przez Jonasa. Czytaj dalej