A może to spotkanie ciebie rozjaśniło świat(ło), rozproszyło mrok. Może twoja przelotna obecność pozwoliła odnaleźć wyzwolenie, wyjście z labiryntu. Może dlatego dziś tu jestem i wciąż szukam twojego śladu, ulotnego, płochego snu.
„Kim ja właściwie jestem, że kończę życie bez wspomnień, przez nikogo nieznany? Czy moje życie miało jakikolwiek sens, czy coś znaczyło, skoro żyłem nijako i nijako umarłem, nie pozostawiając śladu w niczyjej pamięci? Po co ja właściwie żyłem?” [s. 74]
Hirasaka jest przewodnikiem w punkcie tranzytowym między życiem a śmiercią – w osobliwym zakładzie fotograficznym, gdzie zmarli wybierają tyle fotografii, ile mają lat. Jeśli ulubione zdjęcie-wspomnienie jest zatarte, Hirasaka zabiera ich do przeszłości, by mogli wykonać fotografię minionego ważnego dla nich momentu. Skompletowane obrazy mężczyzna montuje na kalejdoskopie. Oglądanie kolejnych kadrów z życia będzie ostatnim seansem-pożegnaniem.
Japońska pisarka Hiiragi Sanaka (ur. 1974) opublikowała w 2021 roku „Fotografa utraconych wspomnień”. Na jednym z kilku planów, punktów-zdjęć w albumie, jest to utwór o rekapitulacji, rewizji, rozrachunku tyleż całego życia, ile wybranych, konkretnych ulotnych chwil, spotkania z Innym, drugą osobą, której obecność, słowa, milczenie, gesty wpłynęły na zmianę, metamorfozę duchowo-psychiczną, emocjonalną. A może i nawet ocaliły istnienie czy choćby cząstkę dobra. Wszyscy bowiem jesteśmy połączeni. Kolejne warstwy utworu prześwitują i odbijają się w następnych sekwencjach, a także pozwalają odmiennie spojrzeć na poprzednie ciągi obrazów-kadrów. Ich poszczególne brzmienia i emanacje tworzą coraz to nowe konstelacje, zawirowania czasoprzestrzenne. Bo i jest to – wbrew pozorom, owej początkowej aurze, ułudzie „terapeutyczności” – dzieło wielowymiarowe, rozbijające, wybijające z automatyzmu percepcji, w gruncie rzeczy bolesne, dotykające tajemnicy istnienia, sensu życia. Czytaj dalej