I po co to udawanie, teatralnie urwane gesty, słowa, ukradkowe spojrzenia, przynoszące w efekcie wewnętrzny ból, złamane serca, rozpacz. Strategie miłosne, zaloty, ekstatyczny taniec obnażają swoje słabości w konfrontacji z rzeczywistością, uwarunkowaniami społecznymi, obyczajowymi. Ale czy to na pewno wina „czasów”?
Chińsko-amerykańska pisarka, scenarzystka, eseistka Chang Eileen (1920-1995; Zhang Ailing, używająca też pseudonimu Liang Jing) w 1955 roku wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie pozostała do końca życia. Często w swoich utworach odwraca plany filmowo-literackie – wojenne, polityczne zmagania, w tym japońska okupacja, stają się tłem, pierwszym zaś planem są sprawy rodzinne, wewnętrzne, na które silnie oddziałują społeczne konwenanse, role i oczekiwania. Autorka eksploruje elementy dotyczące codzienności, pozornie drobnych epizodów, rozbłysków i odblasków uczuć, emocji wyrywających się spod masek, ze sztywnych norm. Na przecięciu powierzchni, fasady, „twarzy”-maski i tego, co skryte w sercu, rozgrywają się dramaty jednostek, uchwycone przez Chang.
W 1991 roku opublikowała zbiór 惘然記, w polskim tłumaczeniu „Miłość jak pole bitwy” (2008), składający się właśnie z takich sześciu migawek, zmontowanych kadrów codzienności, kolażowych narracji. Ale co istotne, Chang dokonała przeróbek, modyfikacji opowieści oraz jednego scenariusza filmowego (z powodzeniem mogącego imitować sztukę teatralną). Skomponowała zbiór palimpsestowych opowieści, które po latach bardziej niestety rozczarowują niż zachwycają, rozmywają się, rozpryskują w aluzjach, niedopowiedzeniach. A szkoda, bo to jedna z ciekawszych i intrygujących pisarek, co dostrzegalne w „Gorzkim spotkaniu”. Czytaj dalej