„Każde z nas stoi w strumieniu czasu.” Parę słów o „Nikt nie odpisuje” Jang Eun-jin

Podczas przemierzania czasoprzestrzeni w ciszy i samotności wytwarzają się pokątnie nowe wymiary, w których gnieżdżą się porzucone wspomnienia i emocje. Ale wystarczy czyjaś obecność, kilka słów zapraszających do rozmowy, by odzyskać to, co utracone, przywrócić zapomniane.

Trzydziestodwuletni Jihun od trzech lat podróżuje z psem Chociem. Podczas noclegów w hotelach w ramach rytuału wędrowniczego pisze list do jednej z osób, zwykle wybranej spośród poznanych podczas wyprawy. Ale mężczyzna wypracował specyficzny sposób nazywania ludzi – oznacza ich bowiem numerami, w kolejności spotkania na swojej drodze życiowej. Jang Eun-jin, "Nikt nie odpisuje"Pewnego razu wsiada do metra, udając niewidomego, by jego pies nie został wygnany, i tam spotyka pisarkę sprzedającą swoją książkę „Pasta do zębów i mydło”. Kobieta jest tak zaintrygowana Jihunem, że nawiązuje z nim rozmowę. A może wyczuwa w mężczyźnie kogoś równie samotnego co ona. Poirytowany natrętnym zachowaniem autorki podróżnik niechętnie nadaje jej tymczasowy numer 751. Kilka sierpniowych dni wspólnej wędrówki czy raczej dryfowania po naznaczonych opuszczeniem czasoprzestrzeniach, meandrach pamięci, traumach, pozwoli im zbudować więź.

W 2009 roku ukazała się powieść południowokoreańskiej pisarki Jang Eun-jin (ur. 1976) „Nikt nie odpisuje”. Autorka sięga po elementy literatury terapeutycznej, powieści psychologicznej, obyczajowej, epistolarnej, powiastki filozoficznej, romansu, powieści drogi, detektywistycznego utworu, eseju, „intymistyki” (w formie nie tylko listów – pojawiają się pierwiastki pamiętnika, wyznań, konfesji), sztuki teatralnej, reportażu (vide: gosiwony, czyli bardzo małe jednoosobowe pokoje do wynajęcia). „Listowa tułaczka”, „podróż słów”, „podróż listów” Jihuna jest sposobem na przepracowanie przez niego traumy, odkąd zaczął mieć ataki paniki, gdy przebywał w domu. O autentycznych przyczynach reakcji mężczyzny czytelnik dowie się bliżej finału peregrynacji duchowo-psychicznej narratora-bohatera. Po drodze odbiorca odnajdzie rozmaite detale, znaki, dostrzeże ślady, rysy, tropy, a niektóre z nich prowadzą na manowce, są artystycznym ornamentem, zwłaszcza literackie i malarskie aluzje, nawiązania, cytaty oraz formowane w aforystyczne frazy podsumowania przemyśleń wędrującej pisarki i Jihuna, refleksji o istnieniu i rozmaitych aspektach życia, doświadczania świata, relacji międzyludzkich, istoty i potrzeby rozmowy, komunikacji. Co ciekawe, autorka dzieli czy segreguje narrację na (przywodzące wypunktowanie czy wyliczenia, enumeracje albo myśl o świecie jako cyfrze) ponumerowane 152 segmenty, wśród których zdarzą się zawierające jedno zdanie/wypowiedzenie. Większość z wyimków to odkrywanie kolejnych elementów, informacji dopełniających, uszczegóławiających obraz czy też portret człowieka pogubionego i gubiącego. Inaczej mówiąc, zmontowane segmenty – wyodrębnione kadry oraz sekwencje – są w dużej mierze fragmentami do ułożenia, skonfigurowania przez czytelnika. Nie będzie to jednak kompletny wizerunek, bo nie brakuje niedopowiedzeń, białych plam.

Odczuwalne jest w powieści Jang, rezonujące z bohaterami, ich wewnętrznymi przeżyciami, emocjonalne rozedrganie. Podskórnie odbierane roztrzęsienie, usilne próbowanie stłumienia bólu i ogromnego smutku, samotności, pominięcia, utraty, zgubienia tego, co najważniejsze. Egzemplifikacjami najbardziej czytelnymi są listy do matki, ojca, brata i siostry podczas kolejnych etapów podróży, ale wiele jest subtelnych, efemerycznych momentów, gdy świat się kruszy, rozpada się cząstka „ja”. Ta część narracji, przebłyski i prześwity introspektywnego świata – oddziałujące na czytelnika, jego wrażliwość – podmywane bywają strumieniami dygresji, rozrastającymi się, piętrzącymi ciągami asocjacyjnymi, nierzadko zbędnymi detalami-kamyczkami, układającymi się w konstelacje oddalone i oddalające odbiorcę od centrum opowieści. Owe peryferyjne rozgałęzienia, często wydmuszki, prowadzą na przykład do rozważań nad sztuką (zwłaszcza malarstwem, literaturą i fotografią). A przecież w samej strukturze „centrum”, „środka”, „rdzenia” znajdziemy sporo jedynie zasygnalizowanych, nierozwiniętych tematów, wrażeń, refleksji. Owe przeskoki tematyczne, pomijanie, skarlenie, skostnienie albo zamieranie wątków można próbować wyjaśnić mechanizmami wspominania, rewizji czy radzenia sobie z traumatycznymi wydarzeniami – na ile jednakże takie wytłumaczenie okaże się przekonujące dla czytelnika?

Niebywale istotnymi punktami „Nikt nie odpisuje” są zwłaszcza dotykające aspektów budowania więzi, złożoności i zmienności związków międzyludzkich, umiejętności interpersonalnych, substytutów relacji, czego przykładami empetrójka i książka zabrane przez narratora na wyprawę – warto zwrócić uwagę, że odkąd Jihun poznaje 751, obecność artefaktów przestaje być widoczna; ciekawe jest też, na ile to niedyskretne pytania 751 i jej opowieści zmuszają Jihuna do rekapitulacji, rewizji przeszłości, doświadczeń, uczuć, motywacji. Innymi słowy, zastanawiające jest, czy gdyby nie spotkał pisarki i nie prowadził z nią konwersacji wywołujących asocjacje, to zmierzyłby się z bólem po utracie i byłby sam ze sobą szczery. Jeśli południowokoreańska pisarka skupiłaby się na rozwinięciu tych kwestii, odrzucając iluzorycznie błyszczące dekoracje rozpraszające uwagę i brnięcie w usilnie optymistyczne rozwiązania, to „Nikt nie odpisuje” wybrzmiałoby zdecydowanie lepiej.*

Wśród dryfujących po czasoprzestrzeni tematach będą związane między innymi: z samotnością (w pojedynkę, we dwoje, w rodzinie, w społeczeństwie), rozpaczą, poczuciem odrzucenia, bycia Innym (vide: Jihun od dziecka się jąkał), rozstaniami, końcem i początkiem przywodzącymi na myśl okrąg (Uroborosa?), niedostrzeganiem obecności wiernie trwającej przy „ja” osoby (albo zwierzęcia), peregrynacją, podróżowaniem, wędrówką stającą się niekiedy formą ucieczki, rejterady, a czasem poszukiwaniem „ja” czy poskładaniem rozsypanego „ja” (nota bene, Jihun momentami przywodzi na myśl swego rodzaju Odyseusza/Ulissesa). Czytelnik odnajdzie również rozważania na przykład o presji dotyczącej nauki (vide: brat Jihuna, którego imienia, podobnie jak 751 nie poznamy) czy wyglądu (siostra narratora, Jiyun), o ocenianiu przez społeczeństwo, szufladkowaniu, stereotypowym patrzeniu (atrybut w postaci chociażby ciemnych okularów czy kamizelki odblaskowej potrafi w oczach tłumu przemienić kogoś w inną osobę), o piętnowaniu odstępstwa od „normalności” (vide: osoby niepełnosprawne).

Autorka wplata wątki dotyczące także konieczności ciągłego dokonywania wyborów, refleksji o nawykach, przyzwyczajeniach, pretensjach, wymaganiach i oczekiwaniach, „efekcie motyla”, wpływie jednej osoby (albo zwierzęcia!) na kolejnych ludzi, przypadku, umiejętności zachęcania odbiorców do swoich dzieł (w tym strategii marketingowych, sprzedażowych), o zaciąganiu (szeroko pojętego) długu, o „analogowym” świecie i „cyfrowych nomadów” czy o stałych cechach hoteli oraz recepcjonistów segregujących gości na odpoczywających i nocujących (nota bene, Jang poświęci literacki czas kilku hotelom – nie-miejscom, punktom tranzytowym, przejściowym, „przygranicznym” – ale to będą kolejne detale-kamyczki kreujące swoją konstelację na obrzeżach narracji). Nie brakuje aluzji do pracy twórczej, pisarskiej, autotematyzmu, ale również do języka, sposobów komunikowania się (siebie), swoich myśli, wrażeń, emocji, doświadczeń. A to i tak nie wszystko…

Przyznaję, że w gruncie rzeczy ze względu na multiplikację tematów, wątków, motywów, symboli, znaków, aluzji, odwołań, odniesień, które w większością są lekko naszkicowane, muśnięte, kalejdoskopowe, pojawiają się i znikają jak supernowa, mam problem z tą powieścią. Jest w niej potencjał, są próby reinterpretacji schematów, stereotypów, ale niestety grzęznące się w nieumiejętnie (w)prowadzonych, wszytych (może przypadkowo?) hybrydowości, eklektyzmie, w niezdecydowaniu o kierunku prowadzenia opowieści, w nadmiarach tropów, nieokiełznanych myślach i piętrzących się pierwiastkach, które pisarka chciała wkomponować w swoje dzieło. One tyleż rozsadzają, ile sabotują i rozmywają ostrość czasoprzestrzeni, sylwetki bohaterów, zwłaszcza narratora i 751 (swoiste alter ego Jihuna) oraz Chocia.

„Nikt nie odpisuje” Jang Eun-jin to nierówna, eklektyczna powieść o gubieniu, (u)traceniu i odnajdywaniu, (od)zyskiwaniu, rekonwalescencji duchowo-psychicznej, odbudowywaniu czy przebudowywaniu „ja”. Wbrew pozorom powierzchowne ciepło i wzruszenie podczas przemierzania z Jihunem czasoprzestrzeni zabarwione są smutkiem. Nie ma tu czystego, krystalicznego, kojącego dźwięku afirmacji świata i życia. Jest natomiast nauka (z)mierzenia się z przemijaniem, pożegnaniami, kruchością, wybrakowaną codziennością, pokrytą ranami i bliznami, prowizorycznie posklejaną, załataną.

——————

Jang Eun-jin, Nikt nie odpisuje, z koreańskiego przeł. Marta Niewiadomska, Tajfuny, Warszawa 2022.

* Zastanawiam się, na ile chropowatości stylu są kwestią autorki, a na ile tłumaczenia…

Pomijam w tym tekście wiele szczegółów, detali, elementów, by nie sabotować odkrywania przez czytelnika rozbłysków, rozwiązywania zagadek czasoprzestrzeni Jihuna.

Jakieś 20 lat temu czytałam pierwszy raz „Kubusia Fatalistę i jego pana” Denisa Diderota. Podczas przemierzania wraz z Jihunem, Choćkiem i 751 literackiego świata powracało co jakiś czas wrażenie dalekich ech owej powiastki filozoficznej, jakkolwiek – co jasne – bardzo daleko Jang do Diderota.

Zgodnie z zapisem dalekowschodnim nazwisko poprzedza imię.

Autor: Luiza Stachura

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s