„Nie ma wyjścia, albo rybki, albo akwarium.” Kilka słów o „Szachownicy” Leszka Hermana

Dwie linie czasowe. W XXI wieku Szwedka polskiego pochodzenia Karen Lindberg oraz jej chłopak prawnik Patryk Nałęcz w celach turystycznych jadą do Stanów Zjednoczonych. W Richmond w stanie Wirginia przypadkiem trafiają na aukcję, gdzie wystawiono zabytkowy, ozdobiony czteropolową szachownicą kuferek łowcy wampirów – podobno przywieziono go do Ameryki z terenów dzisiejszego Pomorza. Wokół właścicieli i ich spadkobierców krążą legendy i niesamowite opowieści. Intuicja podpowiada Karen, że warto go wylicytować. Leszek Herman, "Szachownica"Ku przerażeniu Patryka kupuje artefakt i tym samym sprowadza na nich lawinę zdumiewających przygód. „Dawno, dawno temu… W królestwie Prus…” księżna Fryderyka jedzie na bal maskowy do bratowej. Towarzyszą jej córka Eliza oraz dwórka córki, Polka Wiktoria Podhorska. Niedaleko zamku spotykają hrabiego Brunona von Enckevorta, o którego nieżyjącej matce krążą plotki, że była wampirem. Wystawne przyjęcie wśród arystokracji zakończy się tragicznie i odmieni życie Wiktorii.

Polski pisarz i architekt Leszek Herman (ur. 1967) zamierzał sięgnąć po wyimki życiorysów pomorskich kobiet z XVIII i XIX wieku, na kanwie których mógłby rozwinąć zajmującą i ekscytującą dla czytelnika opowieść. Ale trafił na broszurę wydaną przez Wielkopolskie Muzeum Niepodległości i za jej sprawą pierwotny pomysł uległ modyfikacjom – efekt prac otrzymujemy w powieści „Szachownica”. Można zaryzykować twierdzenie, że autorowi zależało na sięgnięciu po rodzime, lokalne zamierzchłe historie, analogicznie jak robią to na przykład Anglicy. Zresztą jedna z bohaterek „Szachownicy” powie: „Boleję nad tym od lat, jak my nie potrafimy czerpać z historii (…) Wykorzystywać jej komercyjnie.” [s. 530]. I tak, zgadza się, burzliwe, sensacyjne, pełne awantur, spisków, tajemnic dzieje polskiej arystokracji mogłyby być rewelacyjnym, elektryzującym, ożywczym punktem wyjścia, zalążkami rozrastającymi się w fascynujące kwiaty w fikcyjnych światach, kreujące własne mity, legendy. Tylko… na ile twórcy potrafią oddzielić ziarno od plew? Innymi słowy, sięgnięcie po elementy z biografii przedstawicieli polskich rodów książęcych jest ryzykowne, bo łatwo przekroczyć granicę niezamierzonego kiczu, banalności, wtórności i tym samym ogołocić intrygujące wątki z ich potencjału literackiego (czy szerzej – artystycznego). Fikcja literacka i język niekiedy sabotują pomysł, zdradzają twórcę, bywają kapryśnie, podstępnie dialogujące, korespondujące z różnymi sposobami opisu świata w sztuce, zastawiające pułapki, przeszkody. Czytaj dalej