Pozostały jeszcze w zgliszczach lekko żarzące się echa, pogłosy, fragmenciki naszej przeszłości. To, co miało się rozwijać, rozkwitać, zostało ścięte jednym zamiarem, obłędną myślą zrodzoną w chwili płonnej namiętności, w amoku. W pustym ogrodzie, ogołoconym krajobrazie jeszcze próbuję zebrać kawałeczki, cząsteczki twoich słów, przerwanych w połowie działań, by ułożyć z nich ostatnią opowieść, pieśń o rozpadzie.
„W samotności człowiek poznaje wszystko i przestaje się bać czegokolwiek.” [s. 105]
Siedemdziesięciopięcioletni generał Henryk otrzymuje list. Za sprawą nadawcy wraca myślą do wydarzeń sprzed czterdziestu jeden lat, z początku lipca 1989 roku, szczególnie zaś polowania, podczas którego trafił na trop prowadzący do ujawnienia zdrady najdroższych mu osób. Oczekuje teraz gościa – autora epistoły – swojego przyjaciela Konrada. Chce zrekonstruować narrację przeszłości, odsłonić maski, uchwycić prześwity autentycznych zamiarów.
W 1942 roku ukazała się wielopoziomowa, niejednoznaczna powieść „Żar” węgierskiego pisarza, poety Sándora Máraia (1900-1989; właśc. Sándor Károly Henrik Grosschmid de Mára). Na pierwszym planie jawi się jako historia przyjaźni rozbitej, wystawionej na kuszenie przez tyleż miłość, ile pożądanie. Podskórnie, rozrastając się jak drzewo, obejmie także odmienne płaszczyzny, szerokie pola znaczeń, czasoprzestrzeń naznaczoną bliznami, ale o tym przekona się czytelnik, gdy podąży za śladami pozostawionymi przez Máraia. Może odkryje wtedy, że „Żar” to szkice do traktatu o człowieczeństwie? Tymczasem spójrzmy na główną scenę i centralne postacie-aktorów dramatu. Fakty, (niepoznane) zamiary i domysły, zawieszenia gestów, słów, wymowne spojrzenia, gwałtowne, pośpieszne działania, zaniechania, ucieczki zarówno Konrada, jak i Krystyny, żony Henryka, oraz jego samego, przeplatają się, tworząc zagadkową opowieść, łamigłówkę, szaradę czy – jak się zdaje – grę w prawdę, w jej odkrywanie, ale też fałszowanie, fabrykowanie. Czytaj dalej