Ziarenka piasku. Słów kilka o „Fundacji” Isaaca Asimova

„(…) spróchniałe drzewo też wydaje się potężne: do chwili, kiedy podmuch wiatru je złamie. Świst tego wichru słuchać nawet teraz. Niech pan wyostrzy swój słuch środkami, które oferuje psychohistoria, a usłyszy pan skrzypienie drzewa.” [s. 27]

Gaal Dornick przyjeżdża z prowincji na Trantor, czyli do centrum Imperium Galaktycznego. Zaprosił go twórca psychohistorii Hari Seldon, by dołączył do jego Projektu, mającego na celu stworzenie Encyklopedii Galaktycznej zbierającej wszelką wiedzę ludzkości. Isaac Asimov, "Fundacja"Badacz chce, by dotychczasowe osiągnięcia nie zaginęły po upadku Imperium, a stanowiły zalążek dla szybszej i efektywniejszej rozbudowy nowej cywilizacji. Seldon głosi jednak niewygodną dla rządzących Imperium wizję stopniowego rozpadu Trantora i odłączenie się podległych światów. Zostaje zatem osądzony i wydalony na odległą, pozbawioną zasobów naturalnych planetę Terminus wraz z pracownikami zajmującymi się Projektem. Tam tworzą pierwszą Fundację. Pięćdziesiąt lat później nadchodzi pierwszy z zapowiedzianych przez Seldona kryzysów, z którymi zmierzyć się muszą Encyklopedyści i mieszkańcy Terminusa. W obliczu odrywania się Peryferii od Imperium, walk Czterech Królestw o wpływy i dominację, burmistrz Salvor Hardin wprowadzi coś na kształt teokracji. Ale na ile lat te działania zapewnią bezpieczeństwo Terminusowi?

Na wydaną w wersji książkowej w 1951 roku „Fundację” Isaaca Asimova (1920-1992) składają się cztery opowieści opublikowane w „Astounding Science Fiction” w latach 40. XX wieku. Następne cztery znalazły się w „Fundacji i Imperium” (1952) i „Drugiej Fundacji” (1953). W wyniku presji odbiorców i wydawcy Asimov napisał także kilka sequeli i prequeli. A czytelnicy mogą wybrać kolejność chronologiczną albo ze względu na daty wydania, albo z uwagi na wydarzenia opisane w książkach. Wybrałam drugą opcję i po przeczytaniu „Preludium Fundacji” (1988) oraz kontynuacji opowieści w „Narodzinach Fundacji” (1993) sięgnęłam po „Fundację”. O ile początek „Preludium” jest przystępny i intrygujący, o tyle wejście w literacki świat powieści Asimova z 1951 roku sprawia wrażenie gwałtownego, nagłego, pełnego zamętu – jak Gaal Dornick czytelnik bardzo pobieżnie zwiedza fragmencik magicznego, mityzowanego w niektórych odległych rejonach Imperium Trantora. Nie zdąży odczarować centrum, obnażyć iluzji, zobaczyć rysów i oznak postępującego upadku, licznych pęknięć, odprysków, bo szybko zostaje wrzucony w wir politycznych gier(ek), przepychanek, nienasyconego pragnienia władzy i bezwzględnego pozbywania się rywali oraz innych zagrożeń. Zamieni tylko kilka słów z legendarnym Seldonem, usłyszy jego przesłuchanie i trafi do najodleglejszego miejsca, na „kraniec spirali galaktyki”. Ten pierwszy akt dramatycznego przedstawienia bez znajomości prequeli może stawiać opór, pozostawiać niedosyt, poczucie zagubienia, braku łączności, Gaal Dornick też zniknie w odmętach lawinowo następujących wydarzeń, w strumieniu czasoprzestrzeni. Ale następne elementy powieści zapowiadają świetną rozgrywkę, ekscytującą podróż. I pokazują, jak bystrym obserwatorem świata był Asimov.

Każdy z pięciu rozdziałów utworu stanowi zapis określonych etapów w dziejach upadku Imperium Galaktycznego i rozwoju Fundacji. „Psychohistorycy” są opisem procesu i banicji Seldona oraz jego współpracowników, w „Encyklopedystach” obserwujemy pięćdziesięciolecie działań tytułowych „budowniczych” Fundacji na Terminusie oraz otwarcie Krypty Czasu, gdzie objawi się hologram Seldona przekazujący enigmatyczne wskazówki. W części „Burmistrzowie” przyglądamy się rozwojowi teokracji, śledzimy poczynania Salvora Hardina. Wypełnieni zdumiewającymi przygodami Hobera Mallowa „Handlarze” to preludium do „Magnatów handlowych” i początków plutokracji. We wszystkich odsłonach spotkamy bohaterów forsujących własne wizje, pragnienia, pomysły, część z nich przedkłada partykularne interesy nad dobro społeczeństwa, a inni ślepo podążają wytyczoną przez poprzedników drogą, obawiając się dokonać modyfikacji, krytycznie spojrzeć na przydatność koncepcji, które przebrzmiały, zostały wyeksploatowane i szkodzą, zamiast przynosić pożytek. Zobaczymy bezkrwawe zamachy stanu, przewroty, wojny, ale przede wszystkim arcyciekawe słowne pojedynki, inteligentne, błyskotliwe roszady, nieoczywiste rozwiązania sytuacji zdawałoby się patowych. Bystrość umysłu, umiejętność analizowania sytuacji i szybkiej reakcji, uważnych obserwacji i trafnych decyzji cechować będzie niewielu, ale to oni wprowadzą Plan Seldona w następne fazy, (bezwiednie?) potwierdzając przewidywania oparte na psychohistorii.

Można zaryzykować twierdzenie, że Asimov tworzy w „Fundacji” swego rodzaju laboratorium, w którym eksperymentuje z różnymi formami, konfiguracjami rytuałów, wierzeń, obyczajów, osiągnięć, zdobyczy technologicznych. Następnie zaś sprawdza wyniki ich zaaplikowania zarówno do społeczności bliskich barbarzyństwu (ot, Cztery Królestwa z Anakreonem na czele), jak i elitarnych, hermetycznych grup hołubiących, kultywujących (w gruncie rzeczy bezrefleksyjnie) przeszłość i dokonania przodków bez potrzeby dalszego rozwoju, poszukiwań, krytycznego namysłu (vide: Encyklopedyści na Terminusie i ich następcy). Pisarz wprowadza, zapowiada, inicjuje starcie dwóch systemów – Imperium (olbrzyma, chociaż raczej kolosa na glinianych nogach) i Fundacji (liliputa). Jeśli spojrzeć z tych punktów widzenia na powieść Asimova, otwierają się kolejne ciekawe perspektywy. Przykładowo czytelnik może odnotowywać zarówno powielanie tych samych błędów przez ludzkość (zdaje się, że decydenci na Terminusie, ale i na mniejszych planetach także, są metonimią, a ściślej pars pro toto*, ludzkości), jak i przemiany w obrębie rytuałów, obrzędów (pogaństwo – religia – pieniądz/handel) wyznaczających oś społeczności, siłę napędową i zarazem więzy (dwuznacznie pojęte – jako coś spajającego i jako coś zniewalającego), element umożliwiający kontrolę nad masą, zbiorowością. Innymi słowy, ktoś, kto wprowadza i popularyzuje określony „rytuał”, będzie miał władzę, stanie się swego rodzaju lalkarzem, mistrzem gry, reżyserem przedstawienia, ale… do czasu, aż nie zostanie strącony z piedestału i zastąpiony przez kolejnego prestidigitatora, kuglarza. A człowiek jest tylko ziarenkiem piasku w bezkresnym morzu możliwości.

„Fundacja” Isaaca Asimova jest pasjonującą eksploracją dziejów ludzkości, zwłaszcza mrocznych korytarzy, prowadzących zarówno do otchłani barbarzyństwa, upadku, degeneracji, jak i do przejścia cyklu śmierć-życie, odwrócenia karty, by odnaleźć drogę do światła oraz rozwoju. Cykl „Fundacja” to metafora upadku cywilizacji, która na pewnym etapie rozwoju degeneruje się, deformuje.

——————

Isaac Asimov, Fundacja, przeł. Andrzej Jankowski, Wyd. 3 popr. (dodr.), Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2021.

* Pars pro toto – „część zamiast całości”, „część za całość”, (odmiana synekdochy, czyli rodzaju metonimii), zastąpienie nazwy całości przez nazwę jej części.

Nota bene, w rzymskiej mitologii Terminus był bogiem granic, „kamieniem granicznym”. Ciekawie można to rozpatrywać w kontekście roli powieściowej planety, kierunku jej rozwoju.

Autor: Luiza Stachura

Reklama

2 uwagi do wpisu “Ziarenka piasku. Słów kilka o „Fundacji” Isaaca Asimova

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s