„Podróż po Krainie Czasu”. Słówko o „Wehikule czasu” Herberta George’a Wellsa

W zwojach czasoprzestrzeni piętrzą i multiplikują się aspekty, które pozostają nieodkryte, niepojęte, niejasne, ale co jakiś czas pojawiają się eksploratorzy wielowymiarowości. Ich nie przeraża, lecz fascynuje Przepaść, pociąga swoim magnetyzmem, potencjalnością, nienazwanym. Herbert George Wells, "Wehikuł czasu"To (de)konstruktorzy, wynalazcy, wizjonerzy, a nie sezonowi sztukmistrze, iluzjoniści, żonglerzy, przygodni magicy. Jeśli podążysz nikłym śladem którego z odkrywców, możesz znaleźć przejście do jednego z niesamowitych, fantastycznych światów.

Pewien mężczyzna i kilku jego znajomych ze świata nauki, kultury i rozrywki spotykają się w domu Podróżnika w Czasie, który kieruje rozmowę na kwestię czwartego wymiaru i oznajmia, że jest nim czas. Ta myśl skłoniła go do poszukiwań sposobów przemieszczania się w czasie. I tak skonstruował model wehikułu. Jednakże goście pozostają sceptyczni. Ale gdy następnym razem widzą się z wizjonerem, zdumiewa ich jego przerażający wygląd oraz to, co opowiada im o swojej wyprawie w przyszłość, do roku 802701, Złotego Wieku. Ile w jego historii jest prawdy, a ile konfabulacji?

Jeden z pionierów fantastyki naukowej, science fiction brytyjski pisarz Herbert George Wells (1866-1946) opublikował w 1895 roku fascynującą powieść „Wehikuł czasu”. Pracował nad nią kilka lat, zresztą koncept podróży w czasie pojawił się w jego wcześniejszej nowelce „The Chronic Argonauts” (1888). W „Wehikule czasu”, fantastycznym (w obu znaczeniach) utworze o elementach powieści grozy i antyutopii (utopii negatywnej), autor przedstawia wizję zdegenerowanego, intelektualnie, duchowo, moralnie i fizycznie skarlałego społeczeństwa dalekiej przyszłości. Ale upadek przebiega dychotomicznie, następuje rozszczepienie – ludzkość dzieli się bowiem na paralelne „linie”, gałąź i odnogę, dzień i noc. Oto Podróżnik w Czasie spotyka Eloje, czyli „piękne dzieci ziemskiego świata” oraz „wstrętne stwory mroku” – Morloków. Czytaj dalej

Ziarenka piasku. Słów kilka o „Fundacji” Isaaca Asimova

„(…) spróchniałe drzewo też wydaje się potężne: do chwili, kiedy podmuch wiatru je złamie. Świst tego wichru słuchać nawet teraz. Niech pan wyostrzy swój słuch środkami, które oferuje psychohistoria, a usłyszy pan skrzypienie drzewa.” [s. 27]

Gaal Dornick przyjeżdża z prowincji na Trantor, czyli do centrum Imperium Galaktycznego. Zaprosił go twórca psychohistorii Hari Seldon, by dołączył do jego Projektu, mającego na celu stworzenie Encyklopedii Galaktycznej zbierającej wszelką wiedzę ludzkości. Isaac Asimov, "Fundacja"Badacz chce, by dotychczasowe osiągnięcia nie zaginęły po upadku Imperium, a stanowiły zalążek dla szybszej i efektywniejszej rozbudowy nowej cywilizacji. Seldon głosi jednak niewygodną dla rządzących Imperium wizję stopniowego rozpadu Trantora i odłączenie się podległych światów. Zostaje zatem osądzony i wydalony na odległą, pozbawioną zasobów naturalnych planetę Terminus wraz z pracownikami zajmującymi się Projektem. Tam tworzą pierwszą Fundację. Pięćdziesiąt lat później nadchodzi pierwszy z zapowiedzianych przez Seldona kryzysów, z którymi zmierzyć się muszą Encyklopedyści i mieszkańcy Terminusa. W obliczu odrywania się Peryferii od Imperium, walk Czterech Królestw o wpływy i dominację, burmistrz Salvor Hardin wprowadzi coś na kształt teokracji. Ale na ile lat te działania zapewnią bezpieczeństwo Terminusowi?

Na wydaną w wersji książkowej w 1951 roku „Fundację” Isaaca Asimova (1920-1992) składają się cztery opowieści opublikowane w „Astounding Science Fiction” w latach 40. XX wieku. Następne cztery znalazły się w „Fundacji i Imperium” (1952) i „Drugiej Fundacji” (1953). W wyniku presji odbiorców i wydawcy Asimov napisał także kilka sequeli i prequeli. A czytelnicy mogą wybrać kolejność chronologiczną albo ze względu na daty wydania, albo z uwagi na wydarzenia opisane w książkach. Wybrałam drugą opcję i po przeczytaniu „Preludium Fundacji” (1988) oraz kontynuacji opowieści w „Narodzinach Fundacji” (1993) sięgnęłam po „Fundację”. O ile początek „Preludium” jest przystępny i intrygujący, o tyle wejście w literacki świat powieści Asimova z 1951 roku sprawia wrażenie gwałtownego, nagłego, pełnego zamętu – jak Gaal Dornick czytelnik bardzo pobieżnie zwiedza fragmencik magicznego, mityzowanego w niektórych odległych rejonach Imperium Trantora. Nie zdąży odczarować centrum, obnażyć iluzji, zobaczyć rysów i oznak postępującego upadku, licznych pęknięć, odprysków, bo szybko zostaje wrzucony w wir politycznych gier(ek), przepychanek, nienasyconego pragnienia władzy i bezwzględnego pozbywania się rywali oraz innych zagrożeń. Zamieni tylko kilka słów z legendarnym Seldonem, usłyszy jego przesłuchanie i trafi do najodleglejszego miejsca, na „kraniec spirali galaktyki”. Ten pierwszy akt dramatycznego przedstawienia bez znajomości prequeli może stawiać opór, pozostawiać niedosyt, poczucie zagubienia, braku łączności, Gaal Dornick też zniknie w odmętach lawinowo następujących wydarzeń, w strumieniu czasoprzestrzeni. Ale następne elementy powieści zapowiadają świetną rozgrywkę, ekscytującą podróż. I pokazują, jak bystrym obserwatorem świata był Asimov. Czytaj dalej

Smakowanie świata. Słów kilka o publikacji „Wspomnienia podniebienia. Zbiór esejów”

Zmysłowość, sensualność to, co jasne, nie tylko erotyzm, cielesność, nagość. To również szeroko pojęte smakowanie wymiarów rzeczywistości, nienasycone pożądanie eksplorowania, doznawania przyjemności na przykład z jedzenia – zarówno z jego przygotowywania dla kogoś, jak i konsumowania, delektowania się, degustowania, poznawania nowych produktów, zestawień, połączeń, konfiguracji. "Wspomnienia podniebieniaPrzemierzanie morza możliwości oferowanych przez świat wiąże się jednak nie tylko z olśnieniem, ale i z rozczarowaniem. Niekiedy próby, eksperymenty, testowanie nowych kulinarnych wymiarów albo powroty do pierwszych smaków stają się inspiracją do opowieści o zachwytach i zawodach.

W 2022 roku ukazała się ciekawa publikacja „Wspomnienia podniebienia. Zbiór esejów”. Czternaście tekstów częściowo o charakterze eseistycznym, felietonowym, osobistych szkiców, notek dotyczących smakowania rzeczywistości, spisanych wspomnień związanych z jedzeniem autorstwa trzynaściorga Japończyków – zarówno pisarzy, jak i naukowców, ekonomistów czy dziennikarzy – zaczerpniętych zostało z japońskiej biblioteki cyfrowej 青空文庫 Aozora Bunko. Każdy szkic opatrzono biogramem autora. Wydawnictwo zadbało także o przypisy. Spostrzeżenia o rozkoszowaniu się tyleż potrawami, ile poszczególnymi elementami, produktami, plonami ziemi i wody – owocem, warzywem, rybą – w niektórych tekstach są punktem wyjścia do krótkich, acz interesujących rozważań między innymi o różnicach kulturowych, przemianach społeczno-obyczajowych, reminiscencjach i mechanizmie przypominania sobie minionych zdarzeń czy wreszcie o zakodowanym nierzadko magicznym smaku dzieciństwa, determinującym odbiór jedzenia w późniejszych latach. Nieliczni autorzy podążyli nawet za niemalże fantastycznymi wizjami, z finezją i wdziękiem opisali iluzoryczny, ulotny świat doznań zmysłowych. Czytaj dalej

Trzy po trzy. Słówko o „Zamianach” Mo Yana

„Tylko nie denerwujcie się, czytelnicy, że plotę trzy po trzy – tych poplątanych wspomnień mam w głowie po prostu za dużo i rzecz nie w tym, że koniecznie chcę je spisać, ale że one same siłą rwą się na zewnątrz.” [s. 21]

Chiński pisarz Mo Yan (właśc. Guan Moye, ur. 1955), znany polskiemu czytelnikowi między innymi z „Krainy wódki” czy „Obfitych piersi, pełnych bioder”, opublikował wspomnieniowy, autobiograficzny szkic „Zmiany” w 2010 roku. Mo Yan, "Zmiany"Tekst rozpoczyna się od reminiscencji z jesieni 1969 roku, niepozwalającej autorowi przejść do zamierzonego przez niego opisu wydarzeń z roku 1979. Przypomina się bowiem pisarzowi rozgrywka ping-ponga na szkolnym dziedzińcu między koleżanką Lu Wenli a nauczycielem Liu Tianguangiem – nota bene, tenże nauczyciel przyczynił się do wyrzucenia Mo Yana z podstawówki. Mecz zakończył się nieoczekiwanie i przerażająco, gdyż odbita przez dziewczynkę piłeczka wleciała do ust mężczyzny i gdyby nie szybka reakcja innego z nauczycieli, mogłoby zakończyć się fatalnie. Ale nim poznany tę anegdotkę w całości, pisarz w kolejnych dygresjach przybliży nam sylwetki kilku bohaterów (nie tylko owych graczy w ping-ponga, ale i He Zhiwu, zakochanego w Wenli czy wreszcie podziwianego przez chłopców radzieckiego gazika, którego właścicielem jest ojciec Wenli) oraz dołączy… następne dykteryjki.

Bo „Zmiany” podporządkowane są (pozornie) niesfor(matowa)nemu strumieniowi wspomnień, nieokiełznanym ciągom asocjacyjnym, grze obrazów i naporze myśli, wrażeń, brzmień, słów. Nic zatem dziwnego, że pojawią się liczne (prze)skoki czasowe, zaburzona zostanie linearność, zadominuje fragmentaryczność, urywkowość, wyimkowość. Jeden element pociąga za sobą kolejny/-e, a on(e) następny/-e. Czytaj dalej

Zabawa w demiurgów. Kilka słów o „Patostreamerach” Wojciecha Kulawskiego

Z podziękowaniem dla Autora

Na scenie świata pojawiają się co jakiś czas kolejni samozwańczy demiurgowie – pseudostworzyciele, niby-kreatorzy, a w zasadzie tylko hochsztaplerzy, kuglarze rzeczywistości, żonglerze efektów specjalnych, sezonowi iluzjoniści. Wśród nich kryją się jednak bezwzględni gracze, psychopaci, jednostki zaburzone, zdolne do przekroczenia wszelkich granic.

Na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego w spalonej stodole odnalezione zostają zwłoki Stefana Koniecznego. Ale przyczyną zgonu nie był pożar – mężczyznę torturowano. Wojciech Kulawski, "Patostreamerzy"Część śladów wskazuje na sąsiada Koniecznego i to on zostaje uznany za sprawcę. Dwa lata wcześniej do Roztocza przyjeżdża ponad siedemdziesięcioletni Krzysztof Tycan wraz z czworgiem adeptów tańca z jego szkoły. Jak co roku mężczyzna udaje się wraz z grupą chętnych na tygodniową wyprawę. Tym razem jednak przybywają do opuszczonego dworku, zamiast do pensjonatu znajomej. Uczniowie Tycana zmagają się z traumatycznymi doświadczeniami, ich ciała i dusze są pełne blizn. Podczas kameralnego wyjazdu otwierają się i opowiadają historie ze swojego życia. Tycan poza tańcem przybliża im również technikę świadomego śnienia, czyli kontrolowania snu. Tymczasem trzy miesiące po śmierci Koniecznego dziennikarze pracują nad cyklem artykułów o patostreamerach. Podczas kolejnych rozmów dowiadują się o osobie udostępniającej makabryczne treści pod pseudonimem Metaxa. Na jednym z filmików widzą zabójstwo Stefana Koniecznego. Przekazują zatem materiały policji. Rozpoczyna się ponowne śledztwo, które pociągnie za sobą przerażające odkrycia.

W 2022 roku ukazała się kolejna powieść kryminalna z elementami thrillera psychologicznego „Patostreamerzy” Wojciecha Kulawskiego. Ponownie spotykamy policjantów: zmagającego się z nałogiem komisarza Rafała Trygara, Tymona Foltyńskiego, Marzenę Gibałę oraz prokuratora Mariana Suskiego, a także nieustannie kuszącą los i mężczyzn dziennikarkę Dominikę Figiel. Ich perypetie oraz prywatne problemy, osobiste dylematy zostały przez autora zręcznie wplecione do opowieści i nie będą kłopotliwą kwestią dla osób, które nie znają poprzednich utworów o warszawskich policjantach kryminalnych (vide: dwie książki z 2018 roku „Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści”, „Zamknięci”). Czytaj dalej

Fabryka automatów. Słów kilka o „Strefie próżni” Nomy Hiroshiego

Poddawany przemyślanej reedukacji zamieniasz się w kukiełkę, wydrążone ciało do wykonywania mniej czy bardziej bezsensowych rozkazów, podyktowanych kaprysem, znudzeniem albo chęcią zagarnięcia większych przywilejów, zgromadzenia bogactwa. Lecz gdzieś tam poza otchłanią reifikacji, poza fabryką automatów, robotów produkowanych z ludzi, istnieje „prawdziwe” życie. Strefa próżni"To tam zapieczętowana i ukryta została samoświadomość. Bo gdy kiedyś uda ci się powrócić do domu, odnajdziesz i wyzwolisz „ja” z więzów.

Początek 1944 roku, wojskowe koszary w Osace. Po dwóch latach więzienia, na trzy miesiące przed końcem kary, wychodzi niegdysiejszych pracownik intendentury i starszy szeregowiec Kitani Riichirō. Początkowo ukrywa swój pobyt w areszcie, korzystając z ogólnego wrażenia żołnierzy, że wrócił ze szpitala. Magnetyczna, elektryzująca siła i tajemnicza przeszłość Kitaniego przyciągają jednego z wojskowych zajmujących się kancelarią, Sodę Harajiego. Chciałby zaprzyjaźnić się z tym mężczyzną stroniącym od innych, wyraźnie odbijającym się w „strefie próżni” – jak nazywa Soda koszary. Ich pełna nieporozumień, niedopowiedzeń znajomość naznaczona jest z jednej strony pragnieniem krwawej zemsty Kitaniego na osobach, które niesłusznie skazały go na więzienie, oraz miłością do prostytutki Hanae, z drugiej zaś – próbami przełamania tchórzostwa i oportunizmu przez Sodę, uzmysławiającego sobie z przerażeniem, że wojsko czyni z ludzi automaty do wykonywania rozkazów, odhumanizuje, niszczy godność i jednostkowość – wszystko pod maską walki o ojczyznę. Pod sloganami bowiem ukrywają się podłe, wyrachowane działania żądnych władzy i przywilejów.

W 1952 roku ukazała się antywojenna powieść japońskiego pisarza, krytyka literackiego Nomy Hiroshiego (1915-1991) o znamiennym tytule „Strefa próżni”. Polskie wydanie pojawiło się bardzo szybko, bo w 1957 roku, ale niestety oparte o francuskie tłumaczenie, w dodatku słabe literacko, kulejące językowo, pełne widocznych ściegów, zszyć, przeskoków narracyjnych (jakby coś usunięto, wycięto, zdemontowano – albo to tylko wrażenie…), niezgrabności stylistycznych. Szkoda, bo pełne niuansów, intrygujących znaków, elementów jak choćby strumienie świadomości (bardziej w stylu Virginii Woolf niż Jamesa Joyce’a), gorzkie w wymowie dzieło Nomy zasługuje na czytelniczą uwagę – może kiedyś doczeka się wznowienia, ale tym razem w tłumaczeniu z oryginału. Czytaj dalej

Powiastka o pustce. Parę słów o mistyfikacji „Milczenie bogów” przypisanej Ryūgo Akasemu

Literaccy hochsztaplerzy, iluzjoniści, prestidigitatorzy, kuglarze żonglujący rekwizytami zebranymi podczas eksploracji świata, imitują niekiedy wyimki (z) rzeczywistości tak, by zdały się one autentyczne. Ryūgo Akase, "Milczenie bogów"Dopisują całe opowieści, preparują dowody, rozrzucają tropy, szkicują ślady prowadzące tak naprawdę na manowce. Jeśli zechcesz sprawdzić ich karty, to z uśmiechem dokonają jakiejś wolty, rozpłyną się we mgle narracji. A ty zastanawiać się będziesz, czy to był tylko sen.

Przez saharyjską pustynię wędruje dwóch lekarzy – katolik Francuz Albert Moreau oraz wierzący w postęp nauki i techniki Japończyk Ryuichiro Kawase, którego fascynują badania nad stworzeniem sztucznego mózgu. Mężczyźni wynajmują samochód, by przejechać przyciągające ich, chociaż przerażająco milczące, przynoszące przejmującą ciszę morze piasku. Mają dotrzeć do Arlit (w Nigrze), gdzie znajduje się kopalnia, w której pracują między innymi Japończycy, wśród nich zaś znajomy przyjaciela Ryu. Po drodze dołącza do nich autostopowicz, na co dzień doker w Marsylii, obecnie zmierzający do żony i dziecka, czarnoskóry muzułmanin Bureima Zungrana. Pustynne piaski mylą ich trasę, a na domiar złego samochód ulega awarii. W napotkanej opuszczonej ruderze znajdują tymczasowe schronienie. Jednakże zanim ewentualna pomoc przyjdzie, może minąć kilka miesięcy. Ryu postanawia wyruszyć pieszo na rozeznanie terenu i za około cztery dni wrócić, niedługo później podążając za mirażem, wyprawia się także Bureima, a Albert po usłyszeniu we śnie głosu Boga decyduje się na pozostanie. Wracają po dłuższym czasie, niż zakładali – Ryu wycieńczony, a Bureima doznający porażenia słonecznego. Pustka, cisza pustyni, bliska perspektywa śmierci z głodu sprawiają, że ich czyny stają się gwałtowne, instynktowne. Każdy z nich na skraju przepaści zmierzy się z wyznawanymi przez siebie ideami, doświadczą nocy duszy, wewnętrznego cierpienia. Czytaj dalej

„(…) prawdziwe zrozumienie znajduje się w sercu i umyśle czytelnika.” Słowo o utworze „O upływającym życiu. Opowieść w sześciu rozdziałach” Shen Fu

W szumie wiatru słyszę twój głos, w promieniach słońca widzę twoją uśmiechniętą twarz. Chwyć mnie za rękę. Razem przetrwamy każdą burzę. Twoja obecność i możliwość dzielenia się z tobą każdą drobną chwilą, umykającym, eterycznym momentem jest dla mnie szczęściem.

Chiński urzędnik i sekretarz, ale także pisarz i malarz Shen Fu urodził się w 1763 roku w Suzhou. Nie znana jest dokładna data jego śmierci. Shen Fu, "O upływającym życiu. Opowieść w sześciu rozdziałachPozostała po nim proza konfesyjno-wspomnieniowa „O upływającym życiu. Opowieść w sześciu rozdziałach”. W zamyśle twórcy dzieło miało składać się sześciu części: „Szczęście małżeńskich komnat”, „Drobne przyjemności”, „Trudy życia”, „Radość podróżowania”, „Historia pobytu w Zhongshan” oraz „Styl życia”. Dwa ostatnie rozdziały jednak albo zaginęły, albo nigdy nie powstały. W przedmowie do polskiego wydania utworu Katarzyna Sarek przedstawia między innymi okoliczności odnalezienia manuskryptu „O upływającym życiu”, przybliża konstrukcję i tematykę dzieła, wskazuje też na innowacje w zakresie narracji.

Shen Fu kreśli piękny portret swojej ukochanej, przedwcześnie zmarłej żony Yun. Tytuł utworu zaczerpnął z frazy pochodzącej z wiersza Li Baia (701-762), ulubionego poety swojej małżonki. Katarzyna Sarek zwraca uwagę czytelnikowi na unikatowość, wyjątkowość, a nawet prekursorstwo opowieści Shena, wynikające chociażby z faktu, że „prywatne doświadczenia i uczucia jednostki” były wówczas właściwe poezji, w powieściach natomiast przede wszystkim kalejdoskopowo zmieniały się wydarzenia oraz pojawiało się mnóstwo postaci. Czytaj dalej

Narracje „ja”. Na marginesach „Pewnego mężczyzny” Hirany Keiichirō

Cudze sądy, oceny, opinie nakładają się jak filtry, narastają jak słoje drzewne, multiplikują, rozrastają, wypierają. Są palimpsestem. Nadpisują „ja”, wymazują „oryginał”, bo pierwotna wersja nie pasuje do wyobrażeń zbiorowości, jest nie dość dookreślona, a więc wzbudza niepokój i przeraża. Hirano Keiichirō, "Pewien mężczyzna"Ale to czasem wbrew pozorom ułatwia ucieczkę „ja” i wybranie nowej maski, za którą chociaż przez chwilę będzie bezpiecznie. W razie kolejnych ataków, prób demaskacji, można poszukać nowego wizerunku, skonstruować go wedle przyjętych norm.

„Nosimy w sobie czasem rodzaj samotności, który może zostać ukojny tylko przez to, że odnajdziemy siebie w czyjejś bolesnej opowieści.” [s. 284]

Rozpoczyna się od kilku słów wstępu narratora-pisarza, który po jednym ze spotkań autorskich wszedł do przypadkowego baru i nawiązał rozmowę z prawnikiem o nazwisku Kido. Spotkany mężczyzna początkowo jednak przedstawił się jako ktoś inny, dopiero później wyjawił, że to była swego rodzaju maska, bo czasem „szczerość możliwa jest dzięki kłamstwu”. Coś w opowieści Kido i w jego osobowość na tyle zaintrygowało, przyciągnęło pisarza, że uczynił go bohaterem swojej powieści, nie unikając przy tym właściwych fikcji: kreacji świata, literackich retuszy, metamorfoz postaci. I tak oto poznajemy Takemoto Rie, która po dramatycznej śmierci młodszego dziecka oraz rozwodzie powróciła do rodzinnej miejscowości z synem Yūtą. Po pewnym czasie spotkała Taniguchiego Daisukego, pobrali się i doczekali córeczki. Ale niedługo trwało ich szczęśliwe, spokojne życie, gdyż mężczyzna zginął podczas ścinania drzewa. Nie utrzymywał on kontaktów z rodziną ze względu na przykre wspomnienia, lecz Rie postanowiła po jego śmierci odezwać się do nich. Przyjechał starszy brat Taniguchi Kyōichi, ale jakżeż zszokował kobietę, gdy powiedział, że mężczyzna na zdjęciu to nie Daisuke. Kim zatem był ten, który legitymował się nazwiskiem Taniguchiego? Rie prosi o pomoc prawnika Kido Akirę. Jego śledztwo rozdrapie blizny, odsłoni rysy i skazy, ciemne strony społeczeństwa, ale jednocześnie pozwoli na próbę zrozumienia, pogłębienia relacji, wstęp do duchowej rekonwalescencji nie tylko kobiety, ale i Kido.

Japoński pisarz Hirano Keiichirō (ur. 1975) w 2018 roku opublikował fascynującą i niepokojącą powieść „Pewien mężczyzna”, poruszającą istotne tematy związane przede wszystkim z tożsamością, kształtowaniem i wybieraniem własnej przynależności nie tylko narodowej, ale i społecznej, rodzinnej. Czytaj dalej

Prywatny słownik. Kilka myśli o „Chinach w dziesięciu słowach” Yu Hua

Słowa są podstępne. Skradają się, narzucają, wymuszają swoje wy-słowienie, a uciekają, rozpierzchają się, gdy ich potrzebujesz. Niekiedy są dla ciebie wręcz niewidzialne, przezroczyste, jakby stanowiły tylko rusztowanie ukryte w ścianie tekstu, za tynkiem z ornamentów dźwięków. Ale innym razem w jakimś wierszu wyzwolone szerokie pola semantyczne wyrywają cię z automatyzmu, niepokoją, zachwycają albo przerażają. Wtedy widzisz i słyszysz je doskonale, olśniony ich ogromem, mocą.Chiny w dziesięciu słowach" Za moment jednak rozpadają się w proch, giną w potokach kakofonii codzienności.

Około 2009 roku Yu Hua (ur. 1960) skomponował, a rok później opublikował zbiór dziesięciu esejów i felietonów o Chinach, jego celem było „w dziesięciu prostych słowach zmieścić niekończący się potok wypowiedzi o dzisiejszych Chinach, (…) w luźnej narracji, nieograniczonej czasem czy przestrzenią, połączyć obserwację, analizę i osobiste anegdoty (…).” [s. 12] Tymi wyrazami kluczami, wytrychami-pretekstami do mówienia o Państwie Środka są: (人民) lud, (領袖) przywódca, (阅读) czytanie, (写作) pisanie, (鲁迅) Lu Xun, (差距) różnice, (革命) rewolucja, (草根) niziny społeczne, (山寨) podróbki, (忽悠) bujanie.* We wszystkich szkicach wchodzących w skład „Chin w dziesięciu słowach” Yu wprowadza anegdoty, dykteryjki, tragikomiczne opowieści, dygresje, elementy autobiograficzne, niekiedy też wplata wydarzenia i epizody, które wykorzystał po literackim przetworzeniu w swoich utworach. Chiński pisarz zasadniczo koncentruje się na dwóch punktach w historii Chin – czasach Mao Zedonga, zwłaszcza (drugiej połowy) rewolucji kulturalnej i jej pokłosia (1966-1976), oraz reform Deng Xiaopinga (Chińskiej Republice Ludowej przewodził od 1978 do 1989**). Tyleż śledzi, ile wskazuje na kilka istotnych według niego elementów świadczących o rewolucyjnym dziedzictwie w kwestiach społecznych, a szczególnie gospodarczo-ekonomicznych. Pozostaje jednak wrażenie zbytniego uproszczenia w przywoływanych przez Yu sytuacjach dla zobrazowania jego tezy o olbrzymim wpływie rewolucji kulturalnej i rządów Mao Zedonga na rozmaite społeczno-obyczajowe, polityczno-gospodarcze patologie, wykoślawienia, pokątne interesy, upadek wartości w Chinach na początku XXI wieku. Można pokusić się o głębszą analizę, wejście w wartki strumień jeszcze wcześniejszych niż druga połowa XX stulecia okresów w dziejach Państwa Środka i tam znaleźć liczne strumyki i rzeki wydarzeń, decyzji, uwarunkowań determinujących dzisiejsze Chiny. Dlatego warto traktować twierdzenia Yu jako jego prywatne czy publiczne (podlegające też autokreacji) szkice, spostrzeżenia, obserwacje, eseje, felietony, nie natomiast jako literaturę faktu, rzetelny reportaż. Czytaj dalej