Niekiedy z mgły wyłaniają się twarze i imiona ludzi dawno niewidzianych. Przez chwilę zatrzymasz się i zastanowisz, co oni teraz robią, gdzie są, jakie sny śnią, dokąd zmierzają. A może nie ma ich już w tym wymiarze świata. Cienie z przeszłości ożyją na nowo, ale wyłącznie na moment, podczas krótkiego teatru wspominania. Później wrócą do zaułków i zakamarków (nie)pamięci, zatoną w letejskiej wodzie.
Po blisko pięćdziesięciu latach pisarz sięga pamięcią do przełomu lat 40. i 50. XX wieku, gdy jako dziewiętnastoletni uczeń liceum został zmobilizowany do Armii Ludowej podczas wojny koreańskiej. Kreśli portrety rewolucjonistów i aktywistów z północnej części kraju, atmosferę nużących przemówień, nieufności i ostrożności w kontaktach międzyludzkich, niejasnych motywacji „ochotników” z Południa, by następnie zestawić to z powiewem mityzowanej południowej części kraju i wizerunkami „Południowców”, których spotkał, gdy został jeńcem wojennym.
Urodzony w 1932 roku, podczas japońskiej okupacji Korei, Yi Ho-cheol (Li Hoczhol) wychował się w zamożnej rodzinie w wiosce Wonsan (obecnie znajdującej się na terytorium Korei Północnej). Pokrótce przypomnę, że po kapitulacji Japonii od północy wkroczyła Armia Czerwona, a od południa – Stany Zjednoczone. Ustanowiono linię demarkacyjną wzdłuż 38 równoleżnika. W 1948 roku w amerykańskiej strefie wpływów powstała Republika Korei, a niedługo później Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna po stronie północnej, gdzie coraz więcej aktywistów chciało doprowadzić do zjednoczenia Korei. W 1950 roku Koreańczycy z Północy zbrojnie wjechali na Południe, niebawem zajęli Seul, ale sytuację zmieniła ingerencja wojsk ONZ. W początkowym okresie walk powoływano praktycznie wszystkich mężczyzn i młodzieńców mieszkających na północy Półwyspu Koreańskiego – także licealistów. Jednym z nich był Yi Ho-cheol. Własne doświadczenia w armii, a później ucieczkę na Południe opisywał od 1955 roku w kolejnych (nagradzanych) utworach. Zmarł w 2016 roku.
W języku polskim ukazał się w 1999 roku zbiór pięciu opowiadań-opowieści Yi, pod wspólnym tytułem „Północ-Południe”. Liczne usterki językowe, błędy, literówki, powtórzenia i polska transkrypcja (vide: Li Hoczhol; w dalszej części tekstu podaję zgodnie z tą transkrypcją nazwiska bohaterów) nie ułatwiają przedzierania się przez tekst pisarza – sam w sobie czy ze względu na tłumaczenie nierówny, momentami nużący, pełen wyimków, wyrw, luk, niedopowiedzeń, dryfowania po reminiscencjach, chaotycznego chwytania kolejnych rozbłyskających obrazów przeszłości. Czytaj dalej