„Drzewo rodzące pieniądze”. Kilka słów o „Kronikach sprzedawcy krwi” Yu Hua

To, co cenne, błyszczy niepozornie, wciąż tłumione krzykliwością i rwetesem wydmuszek. Im więcej razem przejdziemy tej drogi, im więcej przeżyjemy nie tylko w uśmiechu i spokoju delikatnych promieni słońca, ale w krwawym zmaganiu z przeciwnościami, tym silniejsza i stabilniejsza będzie nasza więź.

Pracownik przędzalni jedwabiu Xu Sanguan odwiedza dziadka w rodzinnej wsi. Yu Hua, "Kroniki sprzedawcy krwi"Dowiaduje się, że o słabym zdrowiu świadczy to, jeśli ktoś nie sprzedaje krwi. Postanawia więc spróbować i zarobić. Po drodze spotyka dwóch mężczyzn regularnie oddających krew – Afanga i Genlonga. Oni przedstawiają mu sekretny element pomnażający cudownie krew, a mianowicie… wodę. Opijają się więc tak, że ich pęcherze ledwie to wytrzymują. Ale wierzą, iż dzięki temu sprzedadzą więcej krwi. Rytuał kończy posiłek regeneracyjny w restauracji, zamawiany z huknięciem pięścią w stół, by kelner ich nie oszukał. Zarobiwszy więcej niż podczas pracy w przędzalni, Xu postanawia się ożenić. Spośród dwóch kandydatek wybiera „Paluchową Piękność”, sprzedawczynię youtiao, Xu Yulan. Ślub i narodziny trzech synów okażą się wyzwaniem dla siły i charakteru mężczyzny. Tym bardziej, że rodzinne życie będzie się rozwijać, wznosić i boleśnie upadać uwikłane w politykę Mao Zedonga, prowadzącą między innymi do „wielkiego skoku naprzód”, wytopu stali, klęski głodu, wieców wrogów klasowych, reedukacji.

Chiński pisarz Yu Hua (ur. 1960) opublikował w 1995 roku powieść o intrygującym tytule „Kroniki sprzedawcy krwi”. To dzieje przeszło czterdziestu lat z życia mężczyzny, który w różnych trudnych sytuacjach swojej rodziny decydował się na sprzedaż krwi, by uratować bliskich. Nota bene, sam akt sprzedawania krwi wywołuje kontrowersje – na wsi jest oznaką zdrowia, ważniejszą z dwóch sił (obok siły z krwi jest siła z mięśni), a w mieście bywa odbierana jako „sprzedaż przodków”, bo to od nich otrzymaliśmy krew. Zapis historii Xu jest niemalże kronikarski, faktograficzny, ze stosownym retuszem, mniejszymi czy większymi mistyfikacjami, powiewem baśniowości, mityzacji, uczynienia z głównego bohatera niemalże legendarnej postaci, co świetnie wybrzmiewa na końcu powieści. Nie tyle tłem, ile drugim „graczem”, drugim „aktorem” są przemiany społeczno-obyczajowe i polityczne w Chinach na przestrzeni prawie pół wieku, gdy ludzie musieli mierzyć się z kolejnymi kampaniami Mao Zedonga. Ten kolejny „bohater”-cień podkłada nogi, stawia wyzwania, bierze na próby miłość i zaufanie do rodziny, nieustannie rewiduje stosunek Xu nie tylko do żony, ale i do synów, zwłaszcza najstarszego. W tych starciach, pojedynkach na autentyczne poświęcenie i oddanie wygra jedność, umacniana więź, czego egzemplifikacjami są poszukiwanie przez Xu najstarszego syna, który odszedł z domu; zmaganie się z wewnętrznym bólem w związku z kłamstwem żony; wspieranie Yulan podczas wieców, gdy staje się jednym z kozłów ofiarnych rewolucjonistów; walka o życie i zdrowie ciężko chorego syna.

„Serca nie widać na twarzy – możesz kogoś znać, ale i tak nie wiesz, co nosi w sercu.” [s. 206]

Ciekawa jest narracja w „Kronikach sprzedawcy krwi”, bo często przypominająca filmowe kadrowanie i montaż poszczególnych scen, zestawianie kolejnych odsłon, nieco kolażowe. Konwersacje zdają się niekiedy dialogami jak w filmie czy sztuce teatralnej, a dopiski-dopowiedzenia w postaci plotek mieszkańców przywodzą na myśl osobliwą pieśń-echo chóru, jakby pogłosu. Opisywane wydarzenia (a dokładniej punkty, z których są nakreślane, naświetlane zdarzenia), fragmentaryczność, przeskoki w czasie, retardacje, dygresje wytwarzają delikatną oniryczność i nierealność. Wydaje się, że autor wydobywa z codzienności moment przecięcia, pograniczna między „zwyczajnością”, powszedniością a czymś wyjątkowym, jednostkowym, rozbłyskującym na moment. Literackie eksperymenty chińskiego pisarza są subtelne, nienachalnie nakreślone. Nawet symbol krwi, trop otwierający szerokie pole semantyczne i drogi interpretacyjne, został zasadniczo dyskretnie wkomponowany w dzieło. Jest w prozie Yu Hua pewna lekkość wynikająca z artystycznego, pisarskiego czarowania, szkicowania codzienności z dodatkiem czarnego humoru, wyważonej ironii. Tragiczne dzieje jednostek i społeczności rozgrywają się między słowami, między dźwiękami, między lamentami (zwłaszcza lamentami Yulan, której zawodzenie odtworzy w przewrotny, gorzko-słodki sposób jej mąż w przedfinałowych scenach), w ciszy, w milczeniu, w drobnych gestach, łzach, pozornej obojętności, za którą kryją się silne emocje, nierzadko gorycz, rozpacz.

Można zaryzykować twierdzenie, że „Kroniki sprzedawcy krwi” Yu Hua to literacka afirmacja wspólnoty (z)budowanej w rodzinie, ale (z)budowanej tyleż pośród radosnych i pomyślnych dni, ile w sytuacjach kryzysowych, niejako testujących wzajemne relacje, sprawdzających występujące na różnych etapach życia pokusy wykluczenia siebie albo kogoś spokrewnionego czy spowinowaconego, zrezygnowania z pracy nad więziami. Unika przy tym chiński pisarz banalizacji, trywializacji, konstruując opowieść zajmującą, w gruncie rzeczy ciepłą, bliską codzienności, a zatem naznaczoną skazami, rysami, nieidealnymi decyzjami i pochopnymi słowami.

——————

Yu Hua, Kroniki sprzedawcy krwi, przekł. [z chiń.] Katarzyna Sarek, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2018.

Zgodnie z zapisem dalekowschodnim nazwisko poprzedza imię.

Ciekawie też było czytać o rytuałach sprzedawców krwi, będąc samej krwiodawczynią.

2988-ukraine-heart1

war.ukraine.ua 🌻

Autor: Luiza Stachura

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s