Matematyczne labirynty prowadzą krętymi korytarzami i nierzadko trafiają na aporie, miejsca nie do przejścia. Ale może kiedyś, podczas kolejnej podróży po świecie część kart zostanie odsłonięta, puste pola zacienione i ścieżka chociaż fragmentarycznie zacznie się krystalizować. Granice wiedzy i możliwości niepostrzeżenie przesuną się o następny mikrometr.
Planeta Trantor, siedziba Cleona I władcy Imperium Galaktycznego obejmującego 25 milionów światów, stopniowo ulega korozji, rdzewieniu, podupada, ale widoczne jest to dopiero, gdy bliżej przyjrzymy się poszczególnym elementom, detalom. Marazm i znużenie, rutynowe życie 40 miliardów ludzi zamieszkujących ponad 800 sektorów Trantora, atomizacja i brak solidarności, wzajemne urazy, niechęć, lecz niepopychające do otwartych walk, przyczyniają się do złudzenia stabilności. W tym roku, 12020 e.g., właśnie tu zorganizowano Zjazd Dziesięcioletni matematyków. Pojawił się na nim trzydziestodwuletni Hari Seldon, mieszkaniec małej planety Helion. Na spotkaniu przedstawił koncepcję psychohistorii, która przez laików została opatrznie odczytana… jako możliwość matematycznego przewidywania przyszłości. Mężczyzna, traktujący psychohistorię jak możliwą naukę teoretyczną, ale na pewno nie praktyczną, ot, intelektualną rozrywkę, nawet nie zdawał sobie sprawy z poruszenia i zainteresowania przez siebie wzbudzonego w kręgach władzy oraz pretendentów do tronu imperialnego. Uciekając przed Cleonem I oraz jego doradcą szarą eminencją Demerzelem, którzy chcą wykorzystać „wróżenie” do utrzymania władzy i pokoju w Galaktyce, przemierzy kilka sektorów na Trantorze. Spotkani ludzie, ich historie, problemy, (nie)wierzenia, aksjomaty poszczególnych grup, poglądy i tajemnice będą impulsami do poszukiwań przez Seldona możliwości zastosowania psychohistorii w praktyce. Nic jednak nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Pod pozorami, maskami i gestami kryje się klucz do poznania świata i samego siebie.
W przypadku cyklu „Fundacja” Isaaca Asimova (1920-1992) – profesora biochemii o rosyjsko-żydowskich korzeniach, ale najbardziej znanego na świecie jako amerykański pisarz science fiction, autor Trzech Praw Robotyki, twórca między innymi cykli powieściowych „Roboty”, „Imperium Galaktyczne” i „Fundacja” – wielu odbiorców stoi na rozdrożu czytelniczym i zastanawia się, w jakiej kolejności rozpocząć wędrówkę po uniwersum tej serii. Między 1942 a 1950 rokiem w „Astounding Magazine” Asimov opublikował osiem opowieści. Cztery pierwsze zostały wydane w 1951 roku w wersji książkowej pod wspólnym tytułem „Fundacja”. Pozostałe znalazły w „Fundacji i Imperium” z 1952 roku oraz „Drugiej Fundacji” z 1953 roku. Presje wydawcy i czytelników sprawiły, że Asimov powrócił do uzupełniania cyklu o kolejne książki o sequele i prequele, wśród nich znalazła się pod względem wydarzeń chronologicznie najwcześniejsza – „Preludium Fundacji” z 1988 roku. W zasadzie istnieją dwa sposoby podążania po uniwersum „Fundacji” – zgodnie z datami powstawania utworów oraz w chronologicznej kolejności występowania epizodów, zdarzeń. I tę drugą rekomendował sam autor. Zalecał też rozpoczęcie od serii o robotach, następnie o Imperium Galaktycznym, a dopiero później sięgnięcie po „Fundację”. Co jasne, obie ścieżki zagłębiania niezwykłych przestrzeni wykreowanych przez Asimova mają swoje walory i mankamenty, część kart zostanie przedwcześnie albo zbyt późno odkryta, coś może okazać się zbyt mgliste, niejasne. Ja zaczęłam od „Preludium Fundacji” i proponuję tym tropem podążanie po ogromie (czaso)przestrzeni Asimova.
„Uczucia (…) to potężny motor ludzkiego działania, znacznie potężniejszy, niż ludzie to sobie wyobrażają.” [s. 342]
Pasjonująca podróż Seldona w „Preludium Fundacji” – trochę przywodząca na myśl przygody Guliwera z powieści Jonathana Swifta – zainicjowana została popchnięciem jednego pionka na szachownicy przez tyleż Celona, ile Eto Demerzela, który w oczach wielu mieszkańców Trantora postrzegany jest jako wcielenia zła, pociągający za sznurki mąciciel. On podpowiada młodemu imperatorowi, by zwrócił uwagę na matematyka i przekonał go do „wywróżenia” stabilności i pokoju w Imperium Galaktycznym pod rządami Cleona. Silne przekonanie Seldona nie ugina się jednak pod naporem słabej retoryki imperatora. I już, już by opuścił Trantor, powrócił do swojego małego świata na Helionie, gdyby nie spotkanie dziennikarza Chettera Hummina. Mężczyzna mniej czy bardziej dyskretnie, ale na pewno konsekwentnie zacznie wpływać na sposób myślenia o psychohistorii przez Seldona, a jednocześnie rozbudzi w nim lekką paranoję, bo wykaże, iż Cleon poprzez Demerzela czyha na niego i nieustannie będzie kontrolował jego poczynania, by w niespodziewanym momencie porwać go i przymusić do „przepowiadania przyszłości” zgodnie z wolą władcy.
Co ważne, Hummin pokaże Seldonowi rozpad Imperium od wewnątrz, od najdrobniejszych cząstek, wzbudzając w mężczyźnie przekonanie, że powoli postępującą destrukcję zatrzymać może umiejętne działanie i dobrym narzędziem do tego będzie psychohistoria. Początkowo dziennikarz umieści Seldona w Uniwersytecie Streelinga, gdzie zaopiekuje się nim historyczka Dors Venabili z planety Cinna. To bycie obcoświatowcem i to jeszcze z małej planety, nieustanne dziwienie się wszystkiemu, obserwowanie i nierzadko wyciąganie mylnych wniosków, przemierzanie sztucznego świata Trantor, szczelnie ukrytego pod licznymi kopułami, z programowanym dniem i nocą oraz pogodą, doprowadzi Seldona i Venabili do rejterady oraz eskapad po kolejnych punktach – do osobliwej społeczności Mycogeńczyków, gdzie odkryją ślad robotów, do nędzy i slumsów w Dahl, w którym pojawi się między innymi trop „Ziemi” i humanoidalnego robota, czy wreszcie do Sektora Wye rządzonego przez burmistrza pretendującego do tronu imperialnego, skłonnego do zamachu i utrzymania pokoju w Imperium dzięki „prognozowaniu” przyszłości przez Seldona.
„To nieważne, co można, a czego nie można zrobić. Ważne jest to, w co ludzie uwierzą, że można zrobić.” [s. 319]
Do stelaża science fiction wbudowując takie schematy fabularne jak powieść inicjacyjna, szpiegowska, kryminalno-detektywistyczna, a nawet romans, Asimov w „Preludium Fundacji” porusza kilka fundamentalnych kwestii, między innymi związanych z tożsamością społeczną (o, identyfikacją narodową czy etniczną – to byłoby zbyt wiele powiedziane, chociaż można i nad tym się zastanowić), budowaniem więzi. Większość mieszkańców uprzywilejowanych sektorów Trantora żyje w zasadzie „tu i teraz”, w teraźniejszości, bez zakorzenienia, poczucia przynależności, bez wspólnoty. Na tym tle takie grupy jak Mycogeńczycy (ich system inicjacji jest rozbudowany i hermetyczny, praktycznie niemożliwy do przejścia dla kogoś spoza, z zewnątrz, ale to, co poznajemy w powieści, jest niezwykle intrygujące) czy Dahlowie (ich nić wspólnoty jest ledwo istniejąca – pozostałe, zwłaszcza w Billibottonie, odpryski myśli o Ziemi jako praplanecie, praźródle ludzkości oraz walce z robotami) wyraźnie się odznaczają mniej czy bardziej uświadomionym budowaniem tożsamości w oparciu o wspólną historię, przeszłość, przekazywane z pokolenia na pokolenie wierzenia, tradycje, podania i legendy. Osoby takie jak Seldon czy Venabili traktują ich opowieści jako baśnie, mity będące formą literackiej fantazji, w których niekoniecznie kiedykolwiek było choćby ziarno prawdy.
Istotnym punktem jest również konstruowanie, budowanie oraz niszczenie, rozbijanie wspólnot. W interesie władzy centralnej jest zasadniczo podtrzymywanie atomizacji, wewnętrznych sporów i niesnasek, umiejętne sterowanie urazami, ansami, pretensjami poszczególnych grup w społeczności. Umożliwia to bowiem, co jasne, kontrolowanie zachowań społecznych i zabijanie odruchów solidarności, łączenia się w silną grupę, która mogłaby zagrozić rządzącym (zresztą o rozmaitych mechanizmach władzy jest w tej powieści sporo i można czytać ją też jako zajmujący quasi-traktat o rządzeniu). Świetną egzemplifikacją są mieszkańcy Dahl. Formą „przycinania” aktywności członków społeczności jest także różnicowanie, dzielenie chociażby na poziomie płci – wprowadzenie nierówności, obniżenie statusu jednej z płci, określenie tabu i stopni wtajemniczenia, restrykcyjne wytyczne w zakresie ubioru, zachowania, wypowiadanych słów, jasno ustalonych rytuałów, obowiązków, ról społecznych, czyli oczekiwań i presji. Asimov przedstawia takie działania na przykładzie Sektora Mycogen. Ale… czy te i inne poznawane przez matematyka zagadnienia, pomysły, idee, wizje przyczynią się do podbudowy psychohistorii i czy Seldon zmieni nieustannie powtarzane zdanie, że matematyczne „przewidywanie przyszłości jest możliwe, ale niemożliwe może się okazać odkrycie sposobów wykorzystania tej możliwości.”? [s. 279] Ha! Czytelnik, który wybrał drogę dat powstania utworów, już to wie, ale wędrowiec przez czas, zaczynający od młodości Seldona, smakować będzie rozmaite detale, wskazówki, rozwiązania, suspensy.
Cykl „Fundacji” to jedna z najsłynniejszych opowieści zaliczanych do fantastyki naukowej, a „Preludium Fundacji” otwiera (i uzupełnia) niezwykłą, wizjonerską (czaso)przestrzeń, złożony wszechświat wykreowany przez Isaaca Asimova. Kolejne elementy powieści, uruchamiane i rozwijane wątki, motywy, pozwalają odbiorcy na odczytania na różnych poziomach i przynoszą dużo czytelniczej satysfakcji.
——————
Isaac Asimov, Preludium Fundacji, przeł. Edward Szmigiel, wyd. 2 popr. (dodr.), Dom Wydawniczy Rebis, Poznań, 2021.
Po latach spędzanych w innych czasoprzestrzeniach, sięgam wreszcie po fantastykę naukową, którą przez lata odkładałam. Ale chyba słusznie, bo teraz czytanie takiej literatury sprawia mi bardzo dużo przyjemności. A, i po przeczytaniu „Preludium Fundacji” widzę już, jak dużo czerpie Liu Cixin z Asimova.
Autor: Luiza Stachura
Asimov u Ciebie!!! Cieszę się!!!:)
Dziękuję : ) To ta książka mnie odnalazła ; )
Wierzę w to, że niektóre książki „czekają” na odpowiedni czas, aby do nas „przyjść”!!!:-)))
: ) Otóż to!
Daaaawno temu czytałem tylko oryginalną „Fundację”. Mało z niej dziś pamiętam, ale wrażenia były zdecydowanie pozytywne. W sumie sam nie wiem, czemu nie czytałem nic dalej.
Oooo, to może w tym roku będziesz miał okazję do powrotu.