Stare młyny mielą czas. Bez względu na rozpad kolejnych elementów świata, narodziny i śmierć, krwawe walki, zemsty i płonne, kruche marzenia. Może ten czas przemielony ulegnie przemienieniu. Może po łzach, krzywdzie i cierpieniu przyjdzie nadzieja, jak w ciemności rozbłyska światło, a w wyschniętych korytach rzeki pojawia się woda.
„(…) najprostsze słowa mają największą moc.” [s. 317]
Wioska Wali niegdyś była otoczona murami, jak i wiele innych miejscowości w chińskich (bezkresnych) przestrzeniach. Po latach ostały się ruiny, ale były jednym z mniej czy bardziej pamiętanych symboli dawnej świetności. Podobnie rzecz się miała z odnalezionym w wysychającej zatoce statkiem – pradawną łodzią, swego rodzaju przypomnieniem czasów, gdy Wei była ośrodkiem handlowym. Tymczasem wody w rzece ubywa, jakby ktoś ją potajemnie kradł. Na szczęście ostała się fabryka makaronu z fasoli mung słynnej marki Biały Smok. Ale i jej los chwieje się w niepewności zmiennych czasów, ludzkich serc, kolejnych przemian politycznych, których echa i grzmoty uderzają jak niegdyś piorun w świątynię w Wali, by zdruzgotać, zdewastować, wyniszczyć. Czytaj dalej