(Z)Manipulowani. Kilka słów o „Niestandardowych” Michała Pawła Urbaniaka

Obok wyedytowanych, wyretuszowanych, wygładzonych twarzy i ciał w przestrzeni publicznej pojawiają się blizny, rany, skazy, okaleczone ciała. Michał Paweł Urbaniak, "Niestandardowi"Pomysł na promocję urealnionego, autentycznego wizerunku nierzadko ulega wykoślawieniu, przeobrażeniu w kolejny produkt, wyznacza jakąś modę, głośne hasła i slogany są farmazonami odkształcającymi świat. I znów za ich sprawą rozpoczyna się następna afer(k)a koperkowa dotycząca piękna i brzydoty oraz ich obecności w mediach czy życiu codziennym. Tymczasem antydotami na rzeczywistość zniekształcaną przez cudze narracje, odtrutkami na manipulacje-żonglerki słowami i gestami okazać mogą się uważność i nieporównywanie się.

Dwudziestoośmioletni Wiktor Porocha siedzi sobie z gazetą w parku na ławce. Zagaduje go sporo starsza od niego kobieta z aparatem fotograficznym i prosi o możliwość zrobienia mu zdjęcia, gdyż jego „oblicze” okazało się dla niej „urzekające”. Poirytowany młody mężczyzna w końcu się zgadza. Po odejściu nieznajomej zaczyna rozmyślać nad jej słowami dotyczącymi sztuki i tego, że jest ona najważniejsza. Nie może wyrzucić z głowy tajemniczej kobiety. Stopniowo odkrywa jej tożsamość – to fotografka i artystka Liwia Gawlin. Zafascynowany, przyciągnięty jej magnetycznością zaczyna wchodzić głębiej w jej świat. Odsłania przed nią swój największy kompleks – poparzone nogi. Jakiś czas temu jego bratanek wylał wrzątek na nogi Wiktora, a nieudolne próby pomocy rodziny skończyły się większymi niż mogłyby być bliznami zarówno fizycznymi, jak i psychiczno-emocjonalnymi. Władcza, nieznosząca sprzeciwu Liwia Gawlin, manipulując jego uczuciami i wykorzystując brak poczucia wartości chłopaka, przekonuje opornego Wiktora, by dla sztuki odsłonił swoje oszpecone ciało i wziął udział w jej projekcie. Mężczyzna porzuci swoich znajomych, odetnie się od dotychczasowego życia, by podążyć za wielbioną przez niego kobietą. Bolesne i drastyczne zderzenie wyobrażeń z rzeczywistością i autentycznymi intencjami Gawlin popchnie Wiktora do ostateczności. Nie tylko jego jednak kobieta (po)traktuje instrumentalnie…

Powieść Michała Pawła Urbaniaka (ur. 1987) „Niestandardowi” z 2021 roku jest obrazem (u)wikłania się w toksyczne relacje, które w pierwszej fazie mogą przynieść euforię, mgliste poczucie sięgania sensu i płomienny zapał, ale to wyłącznie pozory, iluzoryczność, niebezpieczne wyobrażenia. W efekcie bowiem im dalej wejdzie się w las cudzej narracji, serwowania fikcji, pozwoli się zdominować jakiejś osobie, podporządkuje się swoje życie i wybory, upodobania, preferencje, gdy nie stawia się granicy, tylko na każde zawołanie biegnie się za cieniem wyimaginowanego ideału, można stracić samego siebie. Bycie pogrążonym w chaosie, zdestabilizowanym, rozedrganym emocjonalnie, podatnym na gaslighting, zreifikowanym, sprowadzonym do roli marionetki pociąganej za sznurki to nieustanne rozdrapywanie ran, czynienie sobie wyrzutów, ruminowanie, użalanie się nad sobą, pogrążanie się w ciemności, pogłębianie dysocjacyjnych zaburzeń, wytwarzanie alter ego. I w zasadzie tak działają bohaterowie „Niestandardowych”. Bo to nawet nie jest zwykłe uleganie wpływom, bezrefleksyjne podążanie za jakimś wzorcem, ale gwałtowne, desperackie, żenujące momentami chwytanie mrzonek, mglistych, bajkowych obietnic odrodzenia, przeobrażenia siebie poprzez sztukę. Nota bene, manipulacja przebiega dwutorowo – będzie bowiem Gawlin reifikująca swoich „uczniów”-ofiary oraz media produkujące określony wizerunek, obraz świata.

Osoby, które przytrzymuje przy sobie Liwia Gawlin za pomocą technik manipulacyjnych, mechanizmów przyciągania i odpychania, obiecywania, pseudocoachingowego motywowania, cechuje niskie albo zerowe poczucie własnej wartości, w dużej mierze także płytkie, powierzchowne, instrumentalne i infantylne podejście do życia oraz do drugiego człowieka, vide: kapryśny, zaborczy, obsesyjnie zazdrosny Wiktor*, który rozpaczliwie rzuca się na ochłapy serwowane przez Gawlin; Sandra, zdesperowana dziewczyna o brzydkiej twarzy, użalająca się nad sobą i swoim losem panny, której nikt nie chce; atrakcyjna Jana (właściwie Marcjanna) o wielkim kompleksie swoich dłoni z defektami, przesłaniającym jej radość z udanego życia rodzinnego; Filip, gej z połamanym, pokrzywionym kręgosłupem, nadrabiający pseudohumorem, by oddalić swoją gorycz; przystojny Aleksander Hallis, syn zamożnego mężczyzny znęcającego się psychicznie i fizycznie nad rodziną. Albo Cecyl (Zenek), syn fotografki – niby ironiczny, nierzadko sarkastyczny, złośliwy, ale pozostaje jedną z marionetek matki. Dla Gawlin życie to sztuka, sztuka to życie, a pozostali ludzie są statystami, kukiełkami, lalkami, glinianymi figurkami ulepianymi zgodnie z jej chwilową wizją, nienasyconym pragnieniem osiągnięcia czegoś w sztuce i przy okazji odegrania się na byłym kochanku, który nią wzgardził. Znamienne, że ofiary Gawlin zamiast walczyć ze swoimi kompleksami i słabościami, coraz bardziej okopują się w nich, pogłębiają i pielęgnują je, rezygnują z rozwoju i prób zmiany swojego życia, jakby liczyli na cud, czarodziejskie zdolności kogoś innego, zdolnego czy władnego odmienić ich wizerunek i dzięki sławie ofiarującego im (samo)akceptację. Sami siebie nie lubią, ich życie jest dla nich frustrujące, niesatysfakcjonujące, więc czemu wymagają od innych akceptacji? Rozpaczliwym wołaniem o uwagę innych przyciągają tych, którzy cynicznie, w sposób wyrachowany wykorzystują do swoich celów, gier(ek) takich bezwolnych, pełnych żalu i pretensji, łatwych do uformowania, urobienia, przekształcenia ludzi.

Od strony językowej utwór prezentuje się w pewnym stopniu ciekawie, jakkolwiek może w pierwszym odczycie odrzucić czy wytrącić z odbioru ze względu na tyleż liczne kolokwializmy oraz trochę wulgaryzmów, ile przeplatanie słów właściwych dla mowy potocznej, prostactwa, prymitywnych komunikatów, niekiedy chamstwa ze stylizacją na język „artystów”, „intelektualistów”, imitujący wyrafinowanie językowe, a tak naprawdę obnażający pozerstwo i pustosłowie, semantyczną miałkość. Konfrontacja i zestawianie tych dwóch płaszczyzn w połączeniu z bohaterami bardzo irytującymi, płaskimi, schematycznymi, nierozwijającymi się (nie licząc narastającej obsesji Wiktora i potęgującej się zajadłości innych postaci) wywołuje zgrzyty, szumy, trzaski. Szkoda, że autor bardziej nie wykorzystał wprowadzonych w ostatnich odsłonach powieści fragmentów kreowanych na obraźliwe komentarze z forów internetowych i komunikatorów, wypowiedzi z filmików i potajemnie nagranych taśm, wyimków z artykułów zamieszczanych w prasie czy wywiadów zarówno dla gazety, jak i dla telewizji – bo przecież „dialekt(y)” obecnych czasów można interesująco samplować, kompilować, zestawiać, przestawiać. W tej powieści sporo potencjału (nie tylko na płaszczyźnie językowej, ale i pomysłu, kreacji historii), ale coś nie zagrało, mocno rozmijam się z tą opowieścią, może to z powodu bohaterów…

„Niestandardowi” Michała Pawła Urbaniaka to przygnębiający i odpychający obraz współczesnych dryfujących ludzi, którym brak wiary w siebie, pozbawionych poczucia własnej wartości, tyleż odrzuconych i nieakceptowanych, ile pełnych paraliżujących ich kompleksów, zasłaniających im radość z każdej chwili. Złudnie, naiwnie sądzą, że jeśli poprawią swój wygląd, skorygują defekty ciała albo poprzez sławę przekonają innych do siebie, to ich psychika zostanie magicznie uleczona.

——————

Michał Paweł Urbaniak, Niestandardowi, Mova/Wydawnictwo Kobiece, Białystok, 2021.

* Nota bene, Wiktor jest po marketingu, co w powieści powtarzane jest (nie wiem dlaczego) wiele razy. Wiele, wiele razy.

Autor: Luiza Stachura

/Egzemplarz recenzencki/

2 uwagi do wpisu “(Z)Manipulowani. Kilka słów o „Niestandardowych” Michała Pawła Urbaniaka

  1. Może z tym marketingiem to jakiś wewnętrzny żart albo inny dziwny przytyk?

    A co do bohaterów – rozminęłaś ze względu na ich specyficzną kreację?

    1. Też tak chciałam myśleć i starałam się, ale po przeczytaniu książki do końca miałam nieodparte wrażenie, że właśnie nie, brak tu dystansu do postaci i ten marketing dookreślający tego bohatera jest na serio.

      Tak, rozminęłam się ze względu na ich kreację – bohaterów przesiąkniętych nadmiernie egoistycznym i negatywnym podejściem do życia, do siebie, do drugiego człowieka, do świata. W ich zachowaniu nie ma nic pozytywnego, wszystko jest beznadzieją, użalaniem się, wykorzystywaniem kogoś, by stłumić w sobie pustkę. Wszystko w nich odpycha.

Dodaj odpowiedź do qbuspozera Anuluj pisanie odpowiedzi