„Kontrolowany sen”. Słowo o zbiorze „Raport Brodiego” Jorgego Luisa Borgesa

Nie istnieją proste opowieści. Pod powierzchnią słów i mniej czy bardziej gwałtownych, rozpaczliwych albo zabawnych gestów kryje się morze możliwości, rozszerzające się korytarze, które tworzą ogromny, w zasadzie nieskończony labirynt. Eksploratorzy-interpretatorzy tej przestrzeni wędrują na pograniczu światła i ciemności, nad Przepaść, próbując uchwycić prze(d)świty istnienia. Ale czy przypadkiem nie utknęli w błędnym kole, cyklicznym powtarzaniu tych samych czynów i słów?

„Uprawianie literatury jest tajemniczą sprawą.” [s. 6]

W 1970 roku argentyński pisarz i poeta Jorge Luis Borges (1899-1986) opublikował po latach kolejny tom krótkich opowiadań-szkiców „Raport Brodiego”. Jorge Luis Borges, "Raport Brodiego"W „Prologu” autor wskazuje na cel czy też jak to określa „pragnienie” swoich fikcji – dostarczanie rozrywki i wzruszanie. Zwięźle wskazuje na kilka inspiracji, które wpłynęły na jedenaście prezentowanych przez niego utworów. Ale czytelnik dostrzeże już na wstępie Bogresowską grę ze schematem romansu pikarejskiego, powieści łotrzykowskiej. Otrzyma pozornie proste mikroportrety osób, o których ktoś kiedyś słyszał, których ktoś kiedyś znał, od których ktoś kiedyś coś zasłyszał i komuś kiedyś opowiada w sekrecie. Bohaterowie opowieści nierzadko postępują niezgodnie z prawem, część z nich to społeczne wyrzutki, nie wahają się zabić kogoś, kto przeszkadza w ich życiu (vide: „Zawada”), nie stronią od przestępczego świata, ba! ich działania w podaniach, ustnych przekazach kolejnych osób-świadków, widzów obrastają mitami i tym samym stają się swego rodzaju legendarnymi postaciami (dobrą egzemplifikacją jest miniportret nożownika w utworze „Juan Muraña”). Niepostrzeżenie zaciera się granica realności i fikcji, prawdy rzeczywistości i prawdy opowieści, narracji, snu.

W większości sportretowani przez Borgesa mężczyźni i kobiety, głównie pasterze (gaucze) i awanturnicy, prowadzą pojedynki przy użyciu rozmaitych broni – zarówno noży („Spotkanie”), jak i… słów („Guayaquil”) czy malarstwa („Pojedynek”). Mężczyźni walczą, spierają się zwykle o prawdę, słuszność racji, honor czy kobiety, czego przykłady znajdziemy w „Spotkaniu”, „Jeszcze jednym pojedynku” czy „Guyaquil”. Natomiast subtelną rywalizację kobiet, swoisty dialog poprzez malarstwo autor (z)obraz-uje w szkicu „Pojedynek”. I chociaż Argentyńczyk sięga po realizm, to jednak pojawiają się rysy groteski, oniryczności. Znamienne są napięcie między przeszłością i teraźniejszością, gry pamięci, mechanizmu wspominania, przywoływania minionych obrazów, próby ich rekonstruowania – naznaczone są tym, co można nazwać nie tylko retuszem, wpływem wyobrażeń, celowymi bądź przypadkowymi przekształceniami, modyfikacjami, deformacją, paralaksą, ale i nutą tajemnicy, mglistością, iluzorycznością, anamorfozą, czymś co właściwe jest mitom, legendom. W tych portretach dostrzec można echa, odpryski na przykład antycznych mitów o bohaterach, pewne archetypy.

Dwa ostatnie w zbiorze utwory „Ewangelia według Marka” oraz „Raport Brodiego” różnią się od pozostałych, są w nich silniej odczuwalne Borgesowskie oniryczne labirynty, gry znaczeń znane z wcześniejszych tomów „Fikcje” i „Alef”. „Ewangelia według Marka” to zapis sytuacji zamknięcia w małej grupie, odizolowania od świata. Studenta medycyny kuzyn zabiera na letnie wakacje do hacjendy. Gdy przychodzi ulewa, która podtopiła budynki, młodzieniec dzieli pokój z zarządcą terenu oraz jego rodziną. Stopniowe wyprawy studenta po labiryntach pomieszczeń i sięganie po rozmaite książki prowadzą do odnalezienia Biblii po angielsku. Ćwicząc się w tłumaczeniu, zaczyna czytać gospodarzom tytułową Ewangelię, a ich reakcja jest odzwierciedleniem historii, osobliwym kolistym „zwinięciem”, początkiem-końcem-początkiem (czy w negatywnym odczytaniu: końcem-początkiem-końcem). Natomiast „Raport Bordiego”, inspirowany jedną z podróży Lemuela Guliwera z powieści Jonathana Swifta (zetknięcia się z Yahoosami/Jahusami), stylizowany został na odnaleziony manuskrypt. Przytoczone zapiski Davida Brodiego przywodzą na myśl nie tylko utwór niesamowity, wyimki z powieści grozy, ale i (poza)literacki dialog, oniryczne połączenie, odgałęzienie w labiryncie opowieści, które paradoksalnie prowadzi do punktu wyjścia (łudząco przypominając koło), czymś w rodzaju początku-końca-początku (bądź końca-początku-końca).

„Literatura nie jest przecież niczym innym, jak tylko kontrolowanym snem.” [s. 7]

Jorge Luis Borges w zbiorze „Raport Brodiego” zaprasza czytelnika do iluzorycznie spiralnego labiryntu, w którym za każdym zakrętem ścieżka wbrew przewidywaniom rozwidla się, multiplikuje możliwe drogi i wejścia w głąb, pod powierzchnię pozornie prostych opowieści. Wywodzą się z tego samego praźródła i po przejściu całego cyklu zdaje się, że do niego prowadzą. Intrygujący tom, ale pod warunkiem, że opuści się strefę „prostej historii”, anegdotki, dykteryjki, literackiego portretu, by zejść do przestrzeni znaków, tropów, śladów sięgających prapoczątków.

——————

Jorge Luis Borges, Raport Brodiego, przekł. i przypisy Andrzej Sobol-Jurczykowski, PIW, Warszawa 2021.

Autor: Luiza Stachura

/Egzemplarz recenzencki/

Reklama

2 uwagi do wpisu “„Kontrolowany sen”. Słowo o zbiorze „Raport Brodiego” Jorgego Luisa Borgesa

  1. Wstyd się trochę przyznać, że Borgesa czytałem tylko „Grę w klasy” i to dawno, dawno temu. W sumie sam nie wiem, czemu nie sięgnąłem po nic więcej – w teorii to autor „right up my alley”. Może dodam go sobie do (nie)postanowień?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s