To palimpsestowa przestrzeń. Nowe opowieści nadpisują przeszłe słowa i historie. Jakby chciały je tyleż ukryć, ile wymazać, usunąć, dokonać anihilacji. Ale drobne elementy przebijają, podstępnie, pokątnie wplatają się w nowe opowieści. Niedostrzeżone rozrastają się, zapuszczają korzenie, rozgałęziają się po kolejnych zaułkach, bocznych korytarzach. Kiedyś przejmą kontrolę nad główną opowieścią. Nie pozwolą, by o nich zapomniano. Niebacznie jednak zatracą oryginalne kształty, porozcierają kontury, dopuszczą do paralaks, odchyleń, modyfikacji. To tak jak nasze ścieżki wypełnione słowami i milczeniem na tyle się przeplotły, zazębiły, wgryzły, że stworzyły nową opowieść.
Można zaryzykować twierdzenie, że „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” japońskiej pisarki Yōko Ogawy pozornie jest zbiorem dwunastu opowiadań (nota bene finałowe „Posłowie” jest świetną grą z konwencją opowiadania), będących w zasadzie powieścią trochę à rebours. Albo inaczej: to trzynaście opowieści, w tym dwanaście autonomicznych, a trzynastym jest tytułowy utwór, czyli cała książka. Oto każde z opowiadań jest w jakiś sposób powiązane – czasem będzie to rzecz, artefakt, owoc, a najczęściej konkretny człowiek. Załamuje się czasowość utworów, nie istnieje linearność opowieści, toteż bohaterów raz spotykamy jako dzieci czy młodych ludzi, a innym razem jako starców.
Wskażę jedynie wybrane delikatne nici, które łączą poszczególne mikroświaty, wymiary rzeczywistości, mikroopowieści. Nie chcę wyjawić zbyt wiele, by czytelnik nie stracił przyjemności z przemierzania kolejnych korytarzy w labiryncie misternie skonstruowanym przez Ogawę i jednie lekko zarysuję opowieści w opowieściach: Czytaj dalej