Jesteś zjawiskowa. Zmysłowa, elektryzująca. Pobudzasz wyobraźnię, wzbudzasz pożądanie. Wciąż nienasycona doprowadzasz na skraj szaleństwa, nad przepaść rozkoszy, skąd nie ma powrotu. Nic już nie będzie takie samo. Nie możemy wrócić do tego czasu, gdy jeszcze tego nie zaznaliśmy.
Profesor – jego nazwiska ani imienia czytelnik nie pozna – od lat prowadzi dziennik. Teraz jednak zdecydował, że od pierwszego stycznia będzie pisał o sprawach, o których wcześniej nie miał śmiałości, a mianowicie o sferze seksualnej. On ma 56 lat, jego żona Ikuko ma 45 lat. Są małżeństwem od przeszło dwudziestu lat. Żona profesora wychowana została według „staroświeckich zasad moralnych” – jest skryta, nieskłonna do zwierzeń, udaje, że nic nie wie. Ale w sypialni objawia się jej „patologiczne nienasycenie”, wciąż jej mało, a mąż, który z wiekiem nie jest w stanie nadążyć za jej pragnieniami, postanawia znaleźć stymulatory, bodźce umożliwiające mu zaspokojenie Ikuko. W dzienniku, który chowa do szuflady zamkniętej na klucz, zapisuje kolejne etapy pobudzania i rozkwitu sfery seksualnej. Klucz często zostawia w takim miejscu, by żona go znalazła i mogła przeczytać zapiski. A Ikuko również postanawia w tym roku prowadzić dziennik – jakby odpowiedź na mężowski.
Stopniowo zaczyna się gra między małżonkami, istny teatr. Zastawiają na siebie pułapki w postaci zmian miejsca chowania zapisków, zaklejania taśmą diariuszy, prowokacyjnych wpisów z wyznaniami obnażającymi żądze i perwersyjne pragnienia. Oboje jednak przekonują w swoich notatkach, że nie czytają dziennika partnera życiowego. Tymczasem pierwszymi stymulantami do poprawy sfery seksualnej będą alkohol, zdjęcia, które mąż zacznie robić niby-śpiącej żonie, oraz oniryczne niby-majaki Ikuko wołającej nazwisko Kimury – pracownika tej samej uczelni co profesor oraz kandydata na męża ich jedynej córki Toshiko. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i potrzeba będzie mocniejszych impulsów rozbudzających wyobraźnię, większej zazdrości, która – paradoksalnie – u męża przyniesie rozkosz i podniecenie. Dla Ikuko czującej odrazę i niechęć do fizjonomii męża w zasadzie od początku ich małżeństwa, nowe doznania będą ekscytującymi doświadczeniami. Subtelna jednak bywa granica między flirtowaniem a zdradą. Emocji drugiej osoby nie można kontrolować. To, co wydawało się erotyczną zabawą we dwoje, nieszkodliwymi igraszkami, pociągnie lawinę nieprzewidzianych sytuacji i doprowadzi do upadku. A rola Toshiko w całym przedstawieniu będzie ambiwalentna, nieco demoniczna.
„Klucz” Jun’ichirō Tanizkiego powstał w 1956 roku i był publikowany w odcinkach w czasopiśmie. Siedemdziesięcioletni wówczas japoński pisarz, znany już ze swoich utworów penetrujących lubieżne, perwersyjne korytarze ludzkiej psychiki (choćby „Tajemnej historii pana Musashiego”), tym razem wywołał polityczno-obyczajowy skandal i zgorszenie. W tamtym bowiem czasie japoński parlament procedował nad prawem zapobiegającym prostytucji. Do umocnienia nowych przepisów potrzebne były utwory szerzące zasady moralne, a tu uznany pisarz prezentuje społeczeństwu „literaturę pornograficzną” i to jeszcze dotyczącą „ludzi starych”, bo od ponad dwudziestu lat po ślubie. Pod wpływem nieprzychylnych głosów Tanizaki kolejne części książki napisał inaczej, niż pierwotnie zakładał. I zapewne dlatego druga część utworu pozostawia lekki niedosyt, ale – co podkreślę – nie rozczarowuje. Finał opowieści zaskakuje, zmienia perspektywę opowieści i pogłębia zagadkowość, niejednoznaczność dzieła.
Powieść zbudowana została z przeplatających się zapisków dwóch dzienników – profesora oraz jego żony. Tanizaki odwraca i wywraca rolę dokumentu określanego jako „intymistyka”, bo oto prywatne notatki, nieprzeznaczone do publikowania i rozpowszechniania spostrzeżenia, myśli, uczucia powinny zostać przeczytane przez drugą osobę. To rodzaj rozmowy, konwersacji, która niemożliwa jest wprost – dziennik w teorii ma stanowić pomost, być pośrednikiem między małżonkami, ich wspólną, potajemną, pokątną „intymistyką”, wprowadzającą jeszcze więcej ekscytacji i podniet właśnie poprzez ową skrytość, niejawność. Ale czy aby na pewno obojgu zależy na autentycznym przekazywaniu emocji i myśli, pragnień i oczekiwań? Ha! Tanizaki uwodzi czytelnika i wciąga go do prywatnego świata dwojga ludzi, których szczerość stawia jednak pod znakiem zapytania i każe pytać, na ile w diariuszu nienależącym do artysty, a przeznaczonym dla małżonka także następuje kreacja, retusz własnego wizerunku. Innymi słowy, nie tylko osoby znane w swoich prywatnych zapiskach, teoretycznie nieprzeznaczonych do druku, w praktyce jednak często publikowanych, tworzą siebie. Odrębną kwestią jest również wzajemne oddziaływanie zapisków, czyli jak i na ile zmienia się narracja męża i narracja żony pod wpływem tego, co (nie) przeczytali w diariuszu drugiej osoby. A to tylko jedne z licznych tropów, które Tanizaki podrzuca czytelnikowi. Ot, warto zwrócić uwagę, że w obu dziennikach nie pojawia się nazwisko ani imię jedynie męża. Co znamienne, w diariuszach małżonków usunięte zostały różne fragmenty, o czym świadczy mnogość wielokropków: […]. Rozmaicie można to interpretować. W posłowiu Anna Zielińska-Elliott wskazuje na takie tropy jak mistyfikacja raptularzy dokonana przez Tanizakiego (próba przekonania czytelnika, że ma do czynienia z autentykiem odnalezionym przez pisarza), czy cenzura, retusz dokonane przez jedno z małżonków, by później zapiski przekazać córce bądź innej osobie.
Fascynująca, tragikomiczna, niekiedy zahaczająca o absurd i groteskę, odważna proza. Jun’ichirō Tanizaki w mistrzowski sposób dokonuje wiwisekcji skrytych myśli małżonków, podgląda ich intymne, wstydliwe problemy oraz nienasycone fantazje i żądze. Ale nie pozwala wierzyć, że ich wyznania są w pełni szczere, wskazując na rysy, pęknięcia w ich narracjach. Niejednoznaczny, elektryzujący, zmysłowy utwór.
——————
Jun’ichirō Tanizaki, Klucz, przeł. Anna Zielińska-Elliott, PIW, Warszawa, 2020.
Autor: Luiza Stachura
Od razu przychodzą mi na myśl „Kwiaty śliwy w złotym wazonie”, chińska powieść z XVI wieku (czytałaś? znasz?). Przeczytałam ten utwór w liceum i do dziś pamiętam tamten dzień – były ferie, mroź za oknem, a ja oparta o ciepły kaloryfer zgłębiałam zakazany tekst (heh! Ale swoją drogą przez długi czas powieść była naprawdę zakazana w Państwie Środka). Myślę, że kiedyś skuszę się na „Klucz”. Pozdrawiam serdecznie, A.
Tak, znam, czytałam : ) Ale oba utwory jakże różne. Racja, przez długi czas ta książka była na liście zakazanych. Hehe, no ładnie, nie ma to jak czytanie zakazanych książek w nastoletnim wieku ; )
Muszę więc koniecznie przeczytać ten tytuł, aby wyrobić sobie opinię;) Heh:D Jako nastolatka czytałam bardzo, bardzo dużo. Kiedyś nawet śmiałam się do kogoś, że niektórzy zdziwiliby się, co można znaleźć w bibliotece:D
Haha, no dokładnie, niektórzy by się zdziwili ; )
Ale polecam, polecam Tanizakiego – jeśli nie to, to inne jego książki.
Na pewno sobie kupię. Mam taki „wielki plan”, aby pewnego dnia zgłębić tamtejszą literaturę. Tylko, że z moim czytaniem jest jak z podróżą. Wyruszam w drogę, ale nigdy nie wiem, gdzie zawędruję;)
A, to najlepsza podróż – gdzie nogi poniosą, gdzie ścieżki poprowadzą ; )
Tak, to prawda!:-)