„wszystkie moje skłonności to pisanie”. O „Pokrewnych duszach”, wyborze listów Virginii Woolf

Virginia Woolf, "Pokrewne dusze. Wybór listów"Tekst można (było) przeczytać na stronie PapieroweMyśli.pl

[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]

Zachowało się ponad cztery tysiące listów Virginii Woolf do rodziny i znajomych. Odczytywane równolegle z dziennikiem są doskonałym przygotowaniem do wejścia w (poza)literacki świat angielskiej pisarki. Polski czytelnik ma okazję zapoznać się z wyimkami z bogatej korespondencji w całkiem dobrze przygotowanym tomie „Pokrewne dusze”.

Pierwsze listy Virginii Woolf są wprawkami, swego rodzaju ćwiczeniem tyleż stylu, ile formułowania myśli, krystalizowania słów. Z czasem nabiera coraz więcej śmiałości, a wraz z poszerzeniem kręgu znajomych, jej listy cechują się inteligentną, ożywioną i inspirującą wymianą poglądów i myśli na tematy nie tylko artystyczne czy kulturowe, lecz i społeczne (szczególnie zaangażowanie Virginii w walkę o prawo kobiet do nauki, intelektualnego rozwoju) czy religijne. Jako baczna obserwatorka, a później współwłaścicielka wydawnictwa Hogarth Press, Virginia odsłania się w kolejnych epistołach zarówno jako krytyczka sztuki, zwłaszcza literatury (wielokrotnie podkreśla, że nie lubi współczesnych powieści – w jednym z listów wprost przyznała: „Nie ma ani jednego pisarza (angielskiego), którego szanuję: więc widzisz, muszę czytać Rosjan” [s. 195], najbardziej zaś preferuje… autobiografie – „Uważam, że autobiografie są o wiele lepsze od powieści” [s. 529]), jak i kobieta zazdrosna o sukces i talent innych literatów, niekryjąca swojej próżności („Jednak nie umiem się oprzeć, żeby się nie przewalać” [s. 197]). W korespondencji Woolf znaczne miejsce zajmują portrety artystów i intelektualistów, przedstawione zostaje niemalże całe środowisko Bloomsbury i ówczesna atmosfera artystyczna, pojawi się także oględne komplementowanie literackich osiągnięć znajomych czy wreszcie niechęć Virginii do bywania na przyjęciach – na przykład w 1930 roku pisała do Ethel Smyth: „Myślę, że muszę chodzić na więcej przyjęć – może to by pomogło. Tylko nienawidzę się ubierać i wchodzić na salony.” [s. 353]

Nie brakuje w epistołach Woolf autotematyzmu (wzmianek tyleż o istocie pisania, konstruowaniu utworów, ile o formułowaniu listów, trudności wynikającej z konieczności uproszczania i redukcji słów, kondensacji treści), relacji z podróży, szczególnie literackich, recepcji utworów pisarki, zmagań z rzeczywistością i problemami codziennymi, drobiazgowego zapisywania elementów rzeczywistości, pozornie błahych zdarzeń czy potoku myśli i słów; pojawiają się nierzadko plotki i pogłoski. Sporadycznie wspomni o śmierci i samobójstwie. Kolejne fale listów przerywane są męką związaną z nawrotami choroby, osłabieniem psychosomatycznym, depresjami, załamaniami nerwowymi, których podłoża szukać można tak w przeszłości pisarki, jak i w jej uwarunkowaniach psychicznych, wrażliwości i niemożności spełnienia.

Tytułowymi pokrewnymi duszami, jak się zdaje, byli przede wszystkim siostra Vanessa i mąż Leonard – im bowiem najwięcej zawdzięczała, oni najbardziej troszczyli się o jej zdrowie psychiczne i fizyczne, zwłaszcza Leonard szukał różnych sposobów, by Virginia wygrała w walce o równowagę psychiczną. Do nich też pisarka skierowała ostatnie słowa przed popełnieniem samobójstwa. W dalszej zaś kolejności można wymienić dwie kobiety, z którymi łączyło Virginię dużo więcej niż przyjaźń (młodsza od niej Vita Sackville-West i sporo starsza Ethel Smyth), a także kilku inspirujących i intelektualnie pobudzających pisarkę mężczyzn (na przykład malarz Jacques Raverat czy Lytton Strachey). Z każdym pisała-rozmawiała o czymś innym: „Z Lyttonem – pisała do Vity w 1927 roku – rozmawiam o lekturach; z Clive’em o miłości; z Nessą o ludziach; z Rogerem o sztuce; z Morganem o pisaniu; z Vitą – no więc o czym rozmawiam z Vitą? Czasami chrapiemy – […]”. [s. 288] Prawie każdy adresat listu ofiarował Virginii inny fragment świata i do pewnego stopnia inspirował, rozwijał, otwierał na inne wymiary rzeczywistości.

Wybrane listy Virginii Woolf ułożone zostały chronologicznie, zgrupowano je jednak w osiemnastu częściach, a każdą z nich poprzedzono krótkim streszczeniem wydarzeń z życia pisarki. Polskie wydanie „Pokrewnych duszy” zaopatrzone zostało w niezbędne przypisy, przybliżające nie tylko fakty i pogłoski z życia Woolf, ale przede wszystkim sylwetki osób, o których i do których pisarka kierowała listy. Drobne niedociągnięcia korektorskie, usterki językowe i brak indeksu nie wpływają negatywnie na odbiór polskiej wersji językowej korespondencji jednej z najciekawszych artystek pierwszej połowy XX wieku.

„Dlaczego te sny są bardziej wyraziste niż prawdziwe życie?” [s. 398]

„Pokrewne dusze” to swoisty przedsmak onirycznego ogrodu Virginii, prywatnego, intymnego świata, w którym dominują nie tyle pisanie i czytanie czy nieustanne zmaganie ze słowem i realizacjami własnych pomysłów, ale swego rodzaju pustka i samotność rozumiana jako niespełnienie, nienasycenie, nieustanne pragnienie czegoś więcej i niemożność zdobycia tego (w liście z 1929 roku do Geralda Brenana pisała: „[…] jak wiele mi brakuje – jak szukam po omacku i jaka jestem niewprawna – nigdy jeszcze nie uchwyciłam, o co chodzi w życiu […]” [s. 339]) czy wreszcie brak pełnego porozumienia z drugim człowiekiem – wyzna: „Ach, jak trudno jest nawiązać komunikację z jakąkolwiek istotą ludzką!”. [s. 218]

——————

Virginia Woolf, Pokrewne dusze. Wybór listów, przekł. Maja Lavergne, MG, Kraków 2014.

Autor: Luiza Stachura

Reklama

11 uwag do wpisu “„wszystkie moje skłonności to pisanie”. O „Pokrewnych duszach”, wyborze listów Virginii Woolf

  1. całkiem spora objętość jak na tego typu wydawnictwo. Właściwie, jest to obiektywnie spora objętość niezależnie od typu literatury ;-).

    Ciekawie dobrałaś cytaty do recenzji. Czasami po lekturze tego typu osobistych informacji o twórcy, możliwe jest odczytanie go w zupełnie nowy, lepszy sposób. O czym, notabene, parę razy rozmawialiśmy. I ten Twój wpis chyba nawet ilustruje nasze minione wnioski ;-)

    1. Tak, byłam zaskoczona, że zdecydowano się opublikować całkiem spory wybór jej listów. Chociaż – jak we wszystkich tego typu publikacjach – brakuje mi listów osób, z którymi korespondowała. Nie do końca można uchwycić różne napięcia i niuanse, słowa zarezerwowane tylko dla konkretnych osób itp.

      Dziękuję. Przyznam, że Woolf mnie poniekąd zaskoczyła. Zwłaszcza taką próżnością czy tym, że jej listy nie do końca są takie porywające, a w dużej mierze (przynajmniej te zaprezentowane w tomie) koncentrują się na czymś w rodzaju pogłosek.
      Tak, zgadza się, rozmawialiśmy o tym. Chociaż… czasami lepiej nie wiedzieć o pewnych rzeczach z życia twórcy ; )

      1. faktycznie, częsty to grzech w takich publikacjach: listy bywają zawieszone jakby w próżni.

        Odkryłaś inną – gorszą? – Woolf. Jaka by nie była, jest z pewnością bardziej prawdziwa niż ta określona na bazie starannie przygotowanej narracji… I masz pewnie rację: nie zawsze jest dobrze wiedzieć więcej. Z drugiej strony, przy większości twórców nie interesuje mnie nic z ich życia – celebrytyzm jest – wg mnie – bardzo głupią chorobą. Tylko w nielicznych przypadkach poznanie osób za nazwiskiem jest czymś więcej niż czczeniem celebryty. Staje się wtedy rozszerzeniem wartości Dzieła. A Woolf to chyba niezła kandydatka na takie właśnie cos ;-)

        1. Ciekawe byłoby obserwowanie interakcji. Nierzadko sposób, w jaki ktoś odpisuje na nasze listy, jest istotny dla naszego sposobu pisania – i odwrotnie.

          Nie gorszą, ale, hm, bardziej ludzką, a nie wyidealizowaną (czyli daleką, obcą). Teraz łatwiej będzie mi podejść do jej utworów. Chociaż osobiście wolę Joyce’a, którego ona nie była w stanie czytać ; )
          Celebrytyzm, tak, to choroba nieustannie powracająca, a obecnie wchodząca w dotychczas najbardziej karykaturalną odmianę.
          Trzeba też odróżnić kreację wizerunku od autentyczności. Czytając listy Woolf, ma się wrażenie, że jest autentyczna w wielu momentach, tzn. nie tworzy portretu Artystki. To też zaskakuje. Może dlatego wolę listy niż dzienniki/pamiętniki ; )
          Tak, Woolf jest dobrą kandydatką na takie eksperymenty z wejście w jej literackie światy ze znajomością i poprzez znajomość epizodów z jej życia, jej cech charakterologicznych itd. Dlatego polecam, polecam – warto po jej listach sięgnąć (znów) po jej prozę.

          1. tak, listy – uporządkowane przez Redaktora, ale będące w gruncie rzeczy próbką czystej twórczości-nietwórczości Autora – są zupełnie inną kategorią „źródła” niż pamiętniki. Nawet szary Kowalski pisząc pamiętnik pisze go – podświadomie lub w pełni świadomie – tak, aby przedstawić się potencjalnemu czytającemu w określony sposób. Wszak o to w pamiętnikach chodzi, prawda? Natomiast list to względnie intymna dyskusja z jedną osobą.

            Czytałaś coś ciekawego o Joyce? Jest mi całkowicie nieznany jako Człowiek, a i niezbyt dobrze go kojarzę jako Twórcę. W tym drugim przypadku dysponuję wiedzą teoretyczną ;-)

          2. Tak, w dodatku odpowiedź na konkretny list (czyli konkretne słowa, stanowisko itp.) wymaga większej autentyczności. Chociaż, co jasne, świetni kuglarze zawsze znajdą okazję do kreacji. No ale trzeba być tego świadomym cały czas, przez każdą chwilę, gdy się coś pisze, mówi, robi.

            Nie, o nim nie czytałam. Bo i nie lubię biografii, opowieści biograficznych, wspomnieniowych itp. Nie jest to mój typ literatury. Ale jeśli coś kiedyś znajdę, to dam Ci znać. Polecam jednak w pierwszej kolejności jego literaturę – lepiej chyba zacząć od wcześniejszych dzieł.

          3. muszę spróbować Joyce’a, ciekawi mnie już od dawna, ale zarazem od dawna jestem daleki od stanu umysłowej wolności pozwalającej czytać coś trudniejszego od niewymagającej literatury popularnej ;-(

          4. Ha, rozumiem doskonale ten stan.
            Dla Joyce’a warto zarezerwować więcej czasu. Mam nadzieję, że nadejdzie prędzej niż później taki czas, że sięgniesz po jego literackie przestrzenie!

          5. też mam taką nadzieję, ale przyszłość pokaże. Grunt żeby w ogóle mieć więcej czasu na czytanie, reszta przyjdzie sama ;-)

  2. Muszę to przeczytać! Będąc nastolatką lubiłam sięgać po jej prozę. Nawet mam gdzieś taki tekst nawiązujący do jej tekstu, będący swego rodzaju rozmową z nią;)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s