Tekst można (było) przeczytać na stronie PapieroweMyśli.pl
[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]
Niemiecka Noblistka – laureatka nagrody z dziedziny literatury w 2009 roku – Herta Müller (1953) w Polsce znana jest przede wszystkim z prozy – trudnej, hermetycznej, stanowiącej wyzwanie, bo przetwarzającej czy przenoszącej doświadczenie przestrzeni rumuńsko-niemieckiej (dzieciństwa i młodości) na płaszczyznę lingwistyczną. Oszczędna i wyrazista jest także poezja Müller. Biuro Literackie postanowiło zaprezentować polskim czytelnikom dwujęzyczny wybór wierszy pisarki, pod ukierunkowującym interpretację tytułem Kolaże. Selekcji dokonano z dwóch książek poetyckich Müller – Die blassen Herren mit den Mokkatassen (2005) oraz najnowszego tomu Vater telefoniert mit den Fliegen (2012). Autorem przekładu oraz interesującego tekstu Nie tylko słowa (zamykającego tom i odgrywającego rolę tyleż posłowia, ile omówienia oraz interpretacji twórczości poetyckiej Müller) jest Leszek Szaruga – poeta, krytyk i historyk literatury, tłumacz niemieckojęzycznej poezji, syn Witolda Wirpszy.
Awangardowe wiersze Herty Müller to poszukiwanie językiem i obrazem przestrzeni Innego. Dotykanie i smakowanie, które najczęściej kończą się zranieniem, skaleczeniem. Nie jest to – wbrew pozorom – poezja stricte lingwistyczna, lecz wizualna, konkretna. Poetka skupia się zarówno na stronie graficznej, obrazkowej, jak i brzmieniowej (chociaż polski czytelnik nieznający języka niemieckiego jest uboższy o to doświadczanie). Z zestawienia i zderzenia pojedynczych słów oraz sylab wytwarza Noblistka specyficzny świat Innego – zawieszonego pomiędzy językiem a obrazem, w jednakim stopniu zniekształconymi przez mass media. Znamienne, że każde ze słów jest wycięte z gazety – przywodzi na myśl anonimowy donos, jak zauważa Szaruga – a w obrębie wiersza (rzadko ingerując w strukturę wersów) umieszcza autorka także obrazek-wycinankę z gazety, osobliwą ilustrację. Brakuje w poezji Müller znaków interpunkcyjnych. Jej wiersze cechuje krystaliczna czystość, ogołocenie z ozdobników i ornamentów – z jednej strony przywodzą na myśl dziecięce rysunki ze słów, budowanie z rozsypanych wyrazów mozaiki słownej, z drugiej zaś – wiersze układane są z dbałością o detale, językowe niuanse, odpowiednie końcówki, rodzajniki. Tu nie ma zbędnych słów i gier lingwistycznych dla samej idei gry. Całość tworzy konsekwentny, przemyślany portret jednostki.
znam ten JESION który
krawędź dnia oraz TORBĘ PODRÓŻNĄ
dwa KOŁA ma znam też
w kolistym spojrzeniu ten kwadrat podłogi gdy nikt
nie patrzy wtedy zmieniamy na złamanie
karku skórę [s. 14]
Część z zamieszczonych słów zapisana jest wersalikami, inne zaś kursywą, pojawiają się również podkreślone wyrazy (być może po spisaniu ich z całego tomu ułożony zostanie nowy, ukryty kolaż?), co zachowano w polskim wydaniu. Herta Müller spośród palety środków stylistycznych najczęściej korzysta z elipsy (zestawione słowa nierzadko pozbawione są oparcia w postaci dookreśleń, ale wbrew pozorom nie dryfują, lecz silnie uderzają w czytelnika-widza), inwersji składniowej oraz epifory. Pojawiają się paralelizmy (szczególnie intonacyjne, ale także leksykalne i składniowe) oraz rymy (których zasadniczo brak w polskim tłumaczeniu), ale zaburzony zostaje naturalny rytm języka. Zależny jest od wersów, koniec jednego wersu wymaga bowiem przeniesienia, przesunięcia słowa do kolejnego – antykadencje dominują nad kadencjami. Tym ciekawszy to zabieg, że niezwykle często na końcu wersu pozostaje rodzajnik określony (der, die, rzadziej das) bądź spójnik (zazwyczaj und). Nie bawi się jednak poetka w pełni brzmieniem słów, aliteracja jest skromniejsza, mniej widoczna, a bardziej słyszalna.
Nieprzypadkowo Müller wprowadza do swojej poezji zaimki (przede wszystkim osobowe, zwrotne, dzierżawcze, wskazujące i względne), pozwalające na ukrycie, wycofanie, ucieczkę, zamaskowanie. Dlatego też wiersze Noblistki zdają się widokówkami bez nadawcy (chociaż – paradoksalnie – w wielokrotnie pojawia się „ja”; jest to jednakże „ja” niedookreślone, umykające), wysłanymi poza czasem, dryfującymi między przestrzeniami – pozornie niczyje, anonimowe, ale z uwagi na dobór słownych obrazów znacząco wskazujące na psychiczną i emocjonalną kondycję tworzącego. Każde z wybranych przez poetkę słów jest silnie nacechowane semantycznie dla niej samej, dla jej indywidualnego, jednostkowego doświadczenia – toteż lingwistyczne przetwarzanie przestrzeni przez Müller będzie dla licznych odbiorców tak hermetyczne. Warto jednak zwrócić uwagę na słowa kluczowe, najistotniejsze do odcyfrowania poetyckiej (i prozatorskiej) twórczości Müller – spośród nich wymieńmy między innymi: ojciec, matka, ojczyzna, dom, wyjazd (ucieczka?), inwigilacja, śmierć, odejście, granica, strażnik oraz mucha i bażant.
JA niedawno słyszałam
że niektórzy ludzie długo u
INNYCH mieszkają jako ODDECH
muchy lub ziarna kawy [s. 54]
Graficzna forma zapisu, obrazkowość wskazują na specyficzną percepcję świata – dostrzegana wzrokowo rzeczywistość nierzadko jest lustrem, w którym przegląda się „ja” (Müller? – dziewczynka, młoda kobieta, córka, ta, która wyjechała, opuściła „ojczyznę”). Pojedyncze słowo jest dla „ja” znakiem wyrwanym z nurtu gazetowej (nowo)mowy. Zbrukane, zdewastowane, zniewolone, obarczone ciężarem nadpisanych (pół)znaczeń współczesności, medialnym i politycznym dyskursem, odżywa w poezji Müller, odzyskuje wolność i przestrzeń do budowy asocjacji. Medialny dyskurs włożony w ramy tomu poetyckiego staje się okazją do oczyszczenia, krystalizacji i odkłamania języka oraz obrazu.
Kolaże to wejście między słowo i obraz – językowo-wizualny szyfr, do którego potrzebny jest kod nie tylko lingwistyczny, kulturowy i historyczny, ale przede wszystkim wynikający z indywidualnej wrażliwości odbiorcy na słowo, obraz i doświadczenie.
——————
Herta Müller, Kolaże, przeł. Leszek Szaruga, Biuro Literackie, Wrocław 2013.
Autor: Luiza Stachura
Bardzo bym chciała tę książkę przeczytać/obejrzeć…
Ciekawie nakreśliłaś jej obraz.
A tak na marginesie: tytuły książek Herty Müller są poetycko zagadkowe, prawda? Uderzyło mnie to kiedyś.
Mam nadzieję, że któregoś dnia taka okazja się nadarzy. Jestem ciekawa, co Ty znajdziesz w tej książce. Dla siebie.
Tak. I niepokojące.
Potwierdzam: tytuły niepokoją. Zwłaszcza „Lis już wtedy był myśliwym” albo „Dziś wolałabym siebie nie spotkać”. Nie zaglądałam (na razie) do środka, więc tylko o tytułach mogę się wypowiedzieć. ;)
A twój tekst jak zawsze świetny! Czytałam z przyjemnością (intelektualną).
Niepokoją i tym samym prowokują czytelnika – bardzo dobrze.
Dziękuję pięknie!^^’