Aktor tożsamości. „Ojciec” Miljenko Jergovicia

Tekst można przeczytać na stronie e-splot.pl

Bezpośrednio na blogu od 22.08.2022

Miljenko Jergović, uznany za jednego z najwybitniejszych chorwackich pisarzy, laureat tegorocznej literackiej Nagrody Angelusa za powieść Srda śpiewa o zmierzchu w Zielone Świątki, w eseistycznej książce Ojciec dokonuje (auto)wiwisekcji. Śmierć ojca staje się impulsem do osobistych, już nieubranych w fikcję literacką rozważań nad kondycją człowieka-mieszkańca byłej Jugosławii, który zmagać musi się z dominującymi dyskursami ideologicznymi, religijnymi i medialnymi.

Umarł mi ojciec. Tak zaczyna swoją opowieść Jergović. Informację o jego śmierci otrzymał esemesem, zimą 2010 roku. Podczas kolejnych (poza)literackich prób zbliżania się do zmarłego, pisarz przyznaje, że nigdy nie rozmawiał z ojcem o jego życiu. Wie o nim tyle, ile powiedzieli mu inni. Musi zatem Miljenko Jergović samodzielnie stworzyć wizerunek swojego ojca, z którym będzie się konfrontował. Bolesna jest myśl, że on nigdy go nie kochał – zawsze musiał i nadal musi o tę trudną miłość zabiegać, udowadniać, że jest jej wart. I być może z tych powodów ojciec to ojciec – nigdy nie tata. Dlatego że w słowie ojciec zamyka się stosunek do Boga oraz ojczyzny. Bo od określenia, kim jest ojciec, zaczyna się budowanie własnych tożsamości (nigdy nie jest to jednorodna identyfikacja, ale ich szereg ), czyli następne pytania o nazwisko, przodków, przynależność narodową, dziedzictwo kulturowe oraz religijne. Z tym że do ojca zawsze jest się podobnym za mało. To podobieństwo trzeba udowadniać przez całe życie – z tego powodu Miljenko Jergović odszukuje tyleż zdolności, które odziedziczył po ojcu, ile cechy ich odróżniające. I znajduje jedną kluczową – talent ojca do matematyki. Urodzony w Sarajewie ojciec był lekarzem. Ale takim z powołania, z zamiłowania.

Rekonstrukcja wizerunku ojca, próba odnalezienia detali z jego przeszłości, prowadzi autora w głąb trudnej i dlatego fałszowanej historii byłej Jugosławii, zwłaszcza zaś chorwacko-serbskich konfliktów. W wieku siedemnastu lat ojciec został zgarnięty przez partyzantów jugosłowiańskich, dokonujących masowych egzekucji na „wrogach narodu” współpracujących z Niemcami podczas II wojny światowej. Gdy powrócił do Sarajewa chory na tyfus plamisty, jego matka, katoliczka-dewotka, nie chciała go wpuścić do domu i mówiła, żeby zdechł, bo zabijał z partyzantami ustaszów – skrajnie nacjonalistyczną chorwacką organizację terrorystyczną. I to chyba ten moment, w którym ojciec porzucił wiarę w jej Boga. Po wojnie napiętnowany z powodu rodzinnych związków z ustaszami, a na początku lat 90. XX wieku określany jako Serb, swoistej rehabilitacji dostępuje w książce syna. Jest bowiem w oczach pisarza tym, który nigdy nie dał fałszywego świadectwa, nie ukrył się za maską chorwackiego męczennika.

Miljenko Jergović, odtwarzając życie ojca, rekapituluje nie tylko czasy socjalizmu na terenach dzisiejszej Chorwacji, ale przede wszystkim to, co stało się po proklamacji niepodległości i bratobójczej wojnie z Serbami. Z dystansem i gorzką ironią mówi o obecnym kształcie Chorwacji – rozlicza, ale nie piętnuje. Wskazuje i przypomina, ale nie moralizuje, pisząc na przykład: Prawdziwe kłamstwo, kłamstwo ludzi poważnych, polega na niedostrzeganiu cudzych królów i omijaniu tych masowych grobów, które po brzegi napełnili trupami nasi bohaterowie. Wrażliwy i wyczulony na prymarne, etymologiczne oraz naddane znaczenia słów, Jergović nie tylko powraca do swojego dziecięcego rozumienia sformułowań takich jak „samotna matka”, „rozwódka” czy „ludzka twarz” socjalizmu, ale przede wszystkim zwraca uwagę na przerażający wydźwięk językowych klisz, funkcjonujących w Republice Chorwacji.

Lata 90. XX stulecia to okres silnej radykalizacji i rewolucji duchowej w Chorwacji – odtąd zaczyna się stopniowe i konsekwentne zwalczanie nie tylko Serbów, ale i niekatolików. Do dziś akt chrztu równoznaczny jest z uzyskaniem prawa do bycia Chorwatem (sic!) – każdy nieochrzczony jest obcym, nieposiadającym statusu obywatela, niemającym na dobrą sprawę żadnych praw. W wyniku dość skomplikowanego splotu okoliczności autor nie został ochrzczony, nieomal stając się później ludnością niechorwacką. Ale zarówno postawa ojca podczas kolejnych przemian politycznych (czyli tożsamość wynikająca z relacji ojciec-ojczyzna), jak i brak chrztu (czyli identyfikacja na linii ojciec-Bóg) stały się kluczowymi impulsami dla Jergovicia do myślenia i pisania o tożsamości(ach) oraz przynależności narodowej. Innymi słowy, gdyby historia jego rodziny była mniej burzliwa, to nie szukałby dziś różnic i punktów wspólnych z ojcem, nie odkrywałby wspólnych z nim „identyczności”. Żyłby w świecie tożsamości gotowych, prostych, pozornie niezakwestionowanych, naprawdę zaś zafałszowanych.

Kolejnymi – po ojcu – aktorami tożsamości są pozostali członkowie rodziny: matka, dziadkowie, wujostwo. Część ich cech charakterologicznych, przekazywana w „genetycznej ruletce”, wespół z atmosferą i przemianami społecznymi (przejście od socjalizmu do kapitalizmu) wpływają na formowanie się następnych tożsamości, z których Jergović konstruuje swoją osobowość.

Jako pisarz próbuje przełożyć doświadczenia oraz tożsamości ojca (i jego generacji) na język literacki – tyleż by spróbować zrozumieć, komunikować się, ile aby pytać i rozliczać rodzica, dokonać rytualnego ojcobójstwa. Ma jednak świadomość, że wizerunek ojca w słowie zapisanym to produkt literackiej wyobraźni, konstrukt eseistyczny; pisze: Mój ojciec jest istotą nierzeczywistą (…) więc wszystko, co opowiadam o nim i o czasach, w których żył, jest wymyślone. Nie istnieje prawda o martwych poza tą, że są martwi i już ich nie ma, jakby ich nigdy nie było. Ale i kiedy żył, tak mało o nim wiedziałem, że ojciec był dla mnie istotą z wyobraźni. Tworzy Miljenko Jergović w Ojcu drobne szkice literackie w oparciu o doświadczenia ojca, nakreśla plan hipotetycznej berhnardowskiej powieści, której głównymi bohaterami są chłopiec, jego ojciec i macocha. Pozostawia jednak swoje zamiary w zawieszeniu – być może najlepszym, najpełniejszym sposobem na mówienie o ojcu (z którym nieustannie musi się konfrontować) staje się forma eseistyczna, jakkolwiek okazuje się ekshibicjonistyczna i ingerująca głęboko w osobiste życie. Ojciec zatem to rekonstrukcja przeszłości i jednocześnie jej tworzenie, pisanie na bieżąco, literackie przetwarzanie – ale precyzyjne, uważne, by nie zawłaszczyć i nie dokonać fałszerstw. Stworzony z pięćdziesięciu obrazów – kolejnych autowiwisekcyjnych cięć – znakomity esej Miljenko Jergovicia to nie tylko osobista, intymna konfrontacja z ojcem, ale także próba zmierzenia się z tożsamością chorwacką.

Zauważa Jergović, że dla niego najbardziej żywe i zajmujące są minione zdarzenia, reminiscencje – żyje w przeszłości swojego ojca, a ojciec żyje w jego przeszłości. Dlatego nie mógł wybrać innej drogi niż pisanie, bo literatura – jak przyznaje – to umiejętność organizowania ciągu metafor i przekształcania przeszłości w nową rzeczywistość. I tym jest Ojciec – (nie)literackim mieszkaniem w przeszłości. Pięknym i przejmującym portretem.

——————

Miljenko Jergović, Ojciec, przeł. Magdalena Petryńska, Czarne, Wołowiec 2012.

Autor: Luiza Stachura

10 uwag do wpisu “Aktor tożsamości. „Ojciec” Miljenko Jergovicia

  1. Przed każdym chyba takie kiedyś (niełatwe) zadanie: poznać swojego ojca… Zakochałam się w imieniu pisarza!:) A historii boję się trochę… ale i jestem ciekawa!

    1. Kiedyś albo codziennie, każdej chwili, gdy trzeba się konfrontować ze światem, określać jakoś. Nie wiem.
      Hehe, to może magnetyczne imię przyciągnie Cię do jego prozy – oby. Też się bałam, ba! po przeczytaniu boję się w ogóle o tej książce mówić – brakuje odpowiednich słów, tak mi się zdaje.

  2. odnalazłem w tekście sformułowanie „aktorzy tożsamości” i dopiero teraz, przed napisaniem komenta zorientowałem się, że taki jest tytuł postu ;-). Tym niemniej, bardzo mnie zaciekawiło takie złożenie dwóch wyrazów, zwłaszcza w połączeniu z treścią akapitu i artykułu, w którym zostały użyte.

    swoją drogą, kiedyś próbowałem odczytywać Chorwatów, ale chyba sztuka ta nie jest możliwa bez odpowiedniego przygotowania literackiego. Interesujący naród. Bardzo przyjacielski, otwarty, ale i ukrywający wiele ran. Pamiętam moje pierwsze wizyty w Chorwacji i widoki całych wsi zniszczonych w wojnie: postrzelane ściany, wypchnięte wybuchami okna. Leje po bombach, zniszczone samochody. I krzyże nad mogiłami…

    1. A to ukradzione sformułowanie – Jergović raz go („aktorzy tożsamości”) użył w eseju i tak mnie przyciągnęło, zainspirowało ; )

      Odczytywać Chorwatów? Masz na myśli literaturę chorwacką? Bo zabrzmiało to tak, jakbyś mówił o ich światopoglądzie/światopoglądach, spojrzeniach na świat, sztukę, życie.

      Zatem to wstrząsające doświadczenie. Pewnie pozwala zupełnie inaczej spojrzeć i na Chorwację, i poniekąd także Polskę.

      1. mniej o literaturę mi chodzi, bardziej o ludzi. Myślę, że widok postrzelin i śladów walk jest interesującym przeżyciem dla kogoś takiego jak ja, tzn. widzącego wojnę jedynie w telewizji. To ten moment, kiedy rzeczywistość puka w okno ;-). Zresztą, w ogóle Bałkany to niezwykle skomplikowany tygiel – niby wszyscy wiemy o spirali nienawiści zagarniającej kolektywne umysły całych tamtejszych narodów, ale pewnie rozumiemy to w nie większym stopniu niż Amerykanie rozmyślający o nazistowskich prześladowaniach w Polsce.

  3. Bardzo fajna recenzja, gratuluję! Jeżeli chodzi o książkę to znałem ją już przed przeczytaniem Twojej recenzji i również przychylam się do opinii, że to pozycja z pewnością warta polecenia. Pozdrawiam!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s