Ogród zmysłów. „Profesor” Charlotte Brontë

Tekst można (było) przeczytać na stronie bookznami.pl

[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]

Z trzech sióstr Brontë najbardziej znaną pozostaje Emily – autorka Wichrowych wzgórz, najsłabiej rozpoznawalną – Anne (zmarła bardzo młodo, w wieku zaledwie dwudziestu dziewięciu lat). Mało kto zdaje sobie sprawę, że pierwszą powieścią Charlotte nie były Dziwne losy Jane Eyre (1847), ale wydany dopiero po śmierci pisarki Profesor (1857). I do 2012 roku nie pojawiło się jego polskie tłumaczenie. A to książka godna uwagi – zarówno jako przykład pierwszych literackich wprawek Charlotte, jak i ze względu na niewątpliwy urok opowieści o poszukiwaniu szczęścia.

Młody arystokrata William Crimsworth po ukończeniu Eton staje przed koniecznością wyboru drogi życiowej. Odrzuca propozycje zamożnego wujostwa i postanawia pójść w ślady ojca – zostać kupcem. Czytaj dalej

Kryminał omyłek. „Świat jest teatrem” Borisa Akunina

Tekst można (było) przeczytać na stronie PapieroweMyśli.pl

[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]

Świat jest teatrem to trzynasta powieść o radcy stanu, detektywie (prawie) amatorze – Eraście Fandorinie. Akcja rozgrywa się w carskiej Rosji, jest rok 1911. Pięćdziesięciopięcioletni Fandorin musi zmierzyć się z największym przeciwnikiem – samym sobą. Gdy postanowił poddać się „porywającemu procesowi starzenia się”, zjawiła się ona. Miłość do pięknej aktorki teatralnej Elizy Altairskiej-Lointaine uśpi czujność detektywa, uniemożliwiając konstruowanie logicznych ciągów i zestawiania faktów. Bo oto niedoszli amanci i wielbiciele otaczający olśniewającą kobietę giną w nie do końca jasnych okolicznościach. Eliza podejrzewa o morderstwa swojego drugiego męża. Tymczasem Fandorin podąża jednym z dwóch tropów, wiodących w głąb półświatka spekulantów biletowych. Rozwiązanie – jak to zwykle bywa – okazuje się prostsze, niżby się zdawało. Czytaj dalej

Tożsamość zaprogramowana. O „Bibliotekarzu” Michaiła Jelizarowa kilka słów

W latach 50., 60. i 70. XX wieku Dmitrij Aleksandrowicz Gromow był jednym z licznych socrealistycznych wytwórców literaturopodobnych (pół)produktów. I nikt by o nim nie pamiętał, gdyby pewnego dnia jego książka nie trafiła w ręce (między innymi) Łagudowa, czytelnika specyficznego, bo zachowującego w lekturze dwa Warunki: Ciągłości i Staranności. Łagudow doznał olśnienia. Odkrył, że dziełka Gromowa to w istocie Księgi zdolne kształtować osobowość czytającego. Jako jeden z entuzjastów, euforycznych czcicieli Ksiąg założył tajne sprzysiężenie – bibliotekę. Sam mianował się bibliotekarzem – głównym decydentem i depozytariuszem Ksiąg. Dokonywał ostrej selekcji przyszłych ewentualnych czytelników. Pech chciał, że niezależnie od niego także inni przechodzili rytuał inicjacji w gromowski świat, stając się „naturalnymi bibliotekarzami”. Ale Ksiąg ocalało niewiele, co dało początek wojnom o powieści Gromowa, których naliczono siedem.

W 1999 roku dwudziestosiedmioletni mieszkaniec Ukrainy Aleksiej Władimirowicz Wiazincew nieoczekiwanie wplątuje się w bitwę o gromowe Księgi. I to on jest narratorem-przewodnikiem po labiryncie pojęć i terminów wytworzonych przez gromowologów i gromowofilów (ot, różnice między bibliotekami a czytelniami są zasadniczo dwie: o ile pierwsze prowadzą osobliwe śledztwa w sprawie Ksiąg i odszukują kolejne egzemplarze, a członkowie płacą składki na cele organizacji, o tyle te drugie – pozwalają czytelnikom na niezależność duchową i finansową, w swoich zbiorach zazwyczaj mają jedną Księgę, lecz nie prowadzą „krucjat” w celu odebrania kolejnych powieści). Czytaj dalej

Emocje zapisane w przestrzeni. Na marginesie wyboru opowiadań „Koń z Hogget” Tarjei Vesaasa

Nigdy człowiek nie wypowie tego, co ma na sercu i co skrywa w sobie.*

Siedemnaście krótkich utworów prozatorskich jednego z najciekawszych i najwybitniejszych współczesnych pisarzy norweskich – Tarjei Vesaasa (1897-1970), ukazało się w Polsce tylko raz, w 1988 roku. Jak informuje wydawca, utwory zaczerpnięto z tomu Noveller i sammliny (1964). Wyboru dokonała jedna z czterech tłumaczek – Adela Skrentni. Każde z opowiadań oscyluje wokół związków człowieka z przyrodą. Narratorzy poszczególnych utworów konfrontują ze sobą zazwyczaj dwóch bohaterów, uprzednio umieściwszy ich w kole natury. Innymi słowy, wskazują, w jaki sposób interakcje między ludźmi są w istocie wynikiem uwarunkowań i zmian zachodzących w przyrodzie. Chwilowa, przemijająca łaskawość i hojność natury potrafi uśpić czujność człowieka.

W zasadzie wszystkie opowiadania to otwarte, przerwane obrazki z życia. Jak nagle wkraczamy do literackiego świata, tak w najmniej oczekiwanym momencie go opuszczamy. Narratorzy uchylają jedynie rąbka tajemniczej przestrzeni – pokazują pojedyncze sceny, wycinki z rzeczywistości, kadry. Czy też okruchy. Ale wybierają takie momenty, w których bohater musi stanąć przed wyzwaniem. Nadchodzi moment graniczny. Decyzje podejmowane przez postać zdeterminują kolejne kroki, lecz o nich nic się nie dowiemy, pozostaną w zawieszeniu, w niedopowiedzeniu. W ciszy – poza słowami. Czytaj dalej

Podważanie jednorodności. O wyborze opowiadań „Zniknięcie słonia” Harukiego Murakamiego

Będąc jednostką, chcę być ogólną zasadą.*

W 1993 roku ukazał się amerykański wybór opowiadań z lat 1983-1990 Harukiego Murakamiego. Po prawie dwóch dekadach polski czytelnik zapoznaje się z tłumaczeniami siedemnastu krótszych i (nieco) dłuższych form prozatorskich, całkiem dobrze uzupełniających utwory opublikowane w tomie Ślepa wierzba i śpiąca kobieta. Jednocześnie odbiorca ma możliwość podejrzenia warsztatu pisarskiego Murakamiego. Bo – jak się zdaje – opowiadania Japończyka stanowią tyleż próby i wprawki literackie, ile przestrzeń, w której zapisuje on chwilowe olśnienia i ulotne myśli, drobiazgi codzienności i nieustanną walkę z monotonią i rutyną, niejednokrotnie później wykorzystując zapisane pomysły podczas pracy nad powieściami. Innymi słowy, każdy z zaprezentowany w Zniknięciu słonia utwór to rejestracja momentu podważania jednorodności, stałości i niezmienności świata. To chwila dziwienia się światu, wyrwania z automatyzmu percepcji. Podczas gdy wszyscy wokół nie dostrzegają zmian, wykonują swoje czynności machinalnie, bohater(ka) Murakamiego zostaje zmuszony(-a) do zajrzenia za uchyloną maskę świata. Szuka tam rzeczywistości, a nie projekcji zbiorowej świadomości.** Bo realność to coś, co się s t w a r z a. I dopiero wtedy rodzi się znaczenie. [O, s. 211] Czytaj dalej