A co ty sądzisz o ptaku, który spadł na ziemię?*
Data publikacji Nocnego czuwania Tarjei Vesaasa – rok 1940 – w przerażający i niepokojący sposób koresponduje z wymową (arcy)dzieła norweskiego pisarza. Vesaas znakomicie uchwycił psychozę tłumu, łącząc ją z problematyką zbrodni i pokuty. Opowieść dzieli się na dwie części: Otchłań, w której dokonane zostaną dwa zabójstwa – jedno (prawie) przypadkowe, drugie rytualne, oraz Odnowa, gdzie miejsce ma tytułowe nocne czuwanie (jakkolwiek oryginalny tytuł – Kimen – nieco inaczej ustawia interpretację dzieła), swoiste zadośćuczynienie.
Andreas Vest przypływa do jednej z pięknych, zielonych wysp w poszukiwaniu ciszy, harmonii i witalności; pragnie uleczenia, ukojenia i wyzwolenia. Przeżył wybuch w fabryce, w której pracował; widział przerażające obrazy: śmierć drugiego człowieka, destrukcję znanego i pozornie bezpiecznego świata. Jest ofiarą zgrozy. Traumatyczne zdarzenie nadkruszyło jego delikatną psychikę. Otchłań w nim niebezpiecznie się otwiera – wystarczy tylko jeden impuls szaleństwa, by wydostały się demony. Mężczyzna słyszy głosy. Jeden z nich wita go na wyspie i wzywa do eksploracji nowej przestrzeni, do nasycenia się żywotnością, by zamazać sceny śmierci, ale jednocześnie – paradoksalnie – informuje, że Vest nie znajdzie tego, czego szuka.** ~Nie jest to recenzja, zatem spoilerów nie brakuje.~
Kozioł ofiarny
W głębi otchłani coś się porusza. Wstydliwie pełza.
Dławiąca cisza po tym. Ale w każdym budzą się głosy.
„Strzeż się” – powtarzają.
„Kim ty jesteś?” – zdają się mówić.
Obronny ruch ręką i kłamstwo: „Nie wiedziałem o tym. Tego we mnie nigdy dotychczas nie było.”
A na to odpowiedź: „Wiesz, że to nieprawda. Otchłań jest w tobie.” [s. 97]
Vest nie zna tej wyspy. Jest tu pierwszy raz. Idzie przed siebie, ale swoją obecnością przynosi niepewność i wzbudza niepokój u mijających go mieszkańców. Piękne rysy, ale zamglone lękiem i tęsknotą. (…) jego oczy szukały, chłonęły. Szukały czegoś nowego, nieznanego. Wejrzenie tych oczu robiło niezwykłe wrażenie, gdy na kimś spoczęły. Kryły w sobie niejako zapowiedź bliskiego wybuchu. [s. 28] Każdy Inny-Obcy pojawiający się w nowej, zamkniętej społeczności, oznacza zmiany. Zważywszy, że wyspa jawi się jako swego rodzaju raj utracony – alegorią Edenu będzie piękny (przywodzący na myśl ołtarz!) sad Karla Li. Symbolicznym wężem nie stanie się, wbrew pozorom, Vest-Inny, ale… maciory-demony. Najpewniej do zabójstwa Ingi popchnął Vesta zew szaleństwa, instynktowny, atawistyczny odruch, wywołany przerażającym obrazem, gdy maciora w porywie obłędu pożera swoje młode. Otwarcie otchłani uwolniło siły destrukcyjne potępionych (a kto jest potępionym? Wszyscy. Mrok był w nich. Oni tego nie pojmowali. Wypływał bowiem z nie znanego im miejsca, ze świeżo powstałej otchłani. [s. 126]). Iskra psychozy – wytworzona przez walczące maciory, krwawe, śmiertelne starcie dwóch sił – wyzwoliła kumulowaną złość i psychopatyczną żądzę unicestwiania, destrukcji.
Dlatego też gromada z bratem Ingi, Rolfem, postanowiła dokonać nie samosądu, ale rytualnego morderstwa, mającego na celu oczyszczenie społeczności z elementu reakcyjnego. Intruz powinien zostać usunięty, bo naruszył pozorny spokój. Niebacznie jednak mieszkańcy wyspy przekroczyli subtelną granicę między oczyszczeniem a zbrukaniem i grzechem. Czyn Rolfa i pozostałych uczestników nagonki na Vesta (Vest stał się symboliczną krwawą ofiarą, kozłem ofiarnym; potraktowany został jak dzikie zwierzę, na które się poluje) znamionuje opętanie; bohaterowie zdają się bestiami pragnącymi zemsty, mordu, krwi i ofiary. Nienasyconymi drapieżnikami. Zabójstwo, które po ocknięciu się ze zniewalającego pędu pogoni za Vestem pragnęli zrzucić na Rolfa, pozostawiło niewidoczne, lecz wyczuwalne ślady: pustkę, otchłań okrucieństwa. Vest zginął bezimiennie, pozostał anonimową ofiarą psychozy tłumu.
Piękna była ta wyspa. [s. 109]
Obciążenie winą właśnie Rolfa nie wydaje się bezzasadne. Młodzieniec, idąc śladami ojca, wyjechał z wyspy, by się uczyć, czyli niejako odciął się od wspólnoty, wykroczył poza społeczność, przeobraził się w Innego. Niedługo przed przyjazdem Vesta powrócił do rodzinnego domu; jeszcze przed zbrodnią chciał rozstać z Elizą, jakkolwiek nie potrafił powiedzieć jej tego wprost. Po mordzie zaś pragnie, by kobieta go pocieszyła i wybaczyła mu, ale ona odrzuca go ze wstrętem i zgrozą. Atawistyczny odruch wpływa na zachowanie i postawę Rolf: powłóczy nogami, zdaje się, że ktoś (coś) mu wciąż towarzyszy niczym złowrogi cień-znamię. Ciąży na nim piętno mordercy, bestii. Młodzieniec szuka schronienia jak wcześniej ścigany Vest. Znajduje chwilowe wytchnienie w lesie – jest bezdomny, wygnany, czuje się opuszczony, bo nie znajduje u nikogo usprawiedliwienia swojego czynu. Podczas gdy Rolf chowa się poza zasięgiem wzroku ludzi (jak zranione zwierzę, które kona w samotności), pozostali mieszkańcy zamykają się w swoich domach-twierdzach, by omamić sumienie, stworzyć iluzoryczne wrażenie czystości, zmycia win („umycia rąk”). Rolf przekroczył granicę człowieczeństwa, powrót umożliwić może mu jedynie kara i pokuta, ale to już inna opowieść, którą Vesaas (jak i na przykład Dostojewski) się nie zajmuje. Przygląda się mechanizmowi narastającej psychozy – momentom poprzedzającym apogeum, sam czyn oraz wyciszenie i przygotowanie do pokuty zarówno gromady, jak i Rolfa-jednostki.
Z niedowierzaniem Karl Li konstatuje: Nie przypuszczałem, że na naszej wyspie może być tyle okrucieństwa (…). [s. 113] Nie było go na wyspie, gdy chorobliwość ogarnęła mieszkańców, ale nie powinien być pewnym, że uniknąłby zadżumienia, zważywszy, że to jego córkę zamordowano. Bowiem w głębi ludzkich umysłów nieznane głosy podnoszą zgiełk. Śmieją się przejmującym gardłowym śmiechem. [s. 91] Znamienne, że czyn Vesta znajduje usprawiedliwienie wpierw u Li, następnie wśród gromady: był obłąkany, psychicznie chory, a zatem zabójstwo Ingi jest, paradoksalnie, mniej przerażające dla mieszkańców, niż zachowanie Rolfa-zdrowego psychicznie. W tym kontekście zastanawia nieugiętość Li wobec syna, niemożność i niechęć wytłumaczenia postępku Rolfa oraz sąsiadów. Nie wyklina jednak dziecka, usiłuje natomiast wymusić na nim pogodzenie się z niechybną karą i pokorne poddanie się pokucie. Czyżby był alegorią jedynego sprawiedliwego; tego, który chroni Wyspę-Sodomę przed Gniewem Bożym?
Zresztą rodzina Li stanowi swego rodzaju ewenement na wyspie. Karl za młodu wyjechał się kształcić, nie mógł jednak ukończyć nauki ze względów rodzinnych. Nie przeszkodziło mu to po powrocie wybudować zachwycającej, wzbudzającej zazdrość u sąsiadów stodoły (kamień obrazy?), która w powieści Vesaasa zamieni się w swoiste sanktuarium, cel pielgrzymki mieszkańców wyspy i miejsce pokuty (a gdyby tak rozszerzyć interpretację na stajnię, w której urodził się Jezus?). W chlewie i pośród całkowitej ciemności odbędzie się czuwanie i ekstatyczne zmazywanie winy. Każdy musi wyzwolić i oczyścić się samodzielnie; wyjść z mroku, powtarzając jak mantrę: Taki jestem… taki jestem. Otchłań jest we mnie, ale ja chcę ją zniweczyć! [s. 182] W noc pokuty Mari Li (a imię Mari – znaczące?) zapala świece jedynie przy ciele Ingi – jako symbol czystości i uwolnienia; równie ciekawym symbolem okaże się klacz Jensa, dzierżawcy w gospodarstwie Li – Kara (w języku polskim interesująca gra słów zachodzi między nazwą konia a słowem „kara”), która przypomina pokutnikom życie i słońce, czyli to, co utracili, gdy zabili. Bo dopiero zabójstwo otworzyło im oczy (jak Adamowi i Ewie?). I ujrzeli apokaliptyczną otchłań w sobie.
Struktura
Dwie części powieści Tarjei Vesaasa przywodzą na myśl akty. Pierwsza odsłona-akt utworu, Otchłań, wbrew tytułowi, rozgrywa się w dzień; druga – Odnowa – nocą. Mija doba z życia mieszkańców wyspy. Co ciekawe, zachowuje Vesaas zasadę trzech jedności: czasu (nie dłużej niż doba), miejsca (tyleż cała wyspa, ile okolice gospodarstwa Li) i akcji (zabójstwo-odpowiedzialność). Skojarzenie ze sztuką teatralną wywołuje także wprowadzenie przez autora iście beckettowskiej pary znajomych Hanga i Dala oraz kasandrycznej postaci Kari Nes. Morze zabrało Kari Nes męża oraz dwóch synów, odtąd chodzi po wyspie niczym zjawa, cień; wypowiada niepokojące dla mieszkańców słowa – wieszczy. Po zbrodni dokonanej na Veście, to ona będzie nawoływać, niby anielski (?) posłaniec, aby ludzie zgromadzili się w stodole Li, zwiastując czas oczyszczenia. W pamiętnym dniu, gdy poznajemy mieszkańców wyspy (nie poznamy jej nazwy; już znamienne to, że na miejsce akcji Vesaas wybiera wyspę – miejsce odcięte, wyodrębnione, poniekąd autonomiczne), Hang i Dal będą snuli się po niewielkiej przestrzeni, łudząco przypominając Estragona i Vladimira. W noc duszy jako jedyni czuwają przy zwłokach (Czy mi pomoże to, że przy nim czuwam? [s. 106]). Może to właśnie Vest okazał się ich Godotem?
Narrator opisuje te same wydarzenia z kilku perspektyw – ten zabieg wywołuje wrażenie oglądania kubistycznego obrazu. Silny kontrast widać między początkowymi scenami – jeszcze zanim Vest zjawił się na wyspie – a wydarzeniami zachodzącymi, gdy przyjezdny wędruje po nowej przestrzeni. Jest upalny, duszny sierpień. Gryzące powietrze. Ale panuje cisza i spokój, maciora karmi młode.*** Walka macior**** rozpoczyna się z chwilą przybycia Innego, jakby w powietrzu zawisł znak nadchodzącej śmierci, wyczuwalny wpierw dla zwierząt.
Nie warto zatrzymywać się teraz. Trzeba godzić się z tym, co nas czeka. [s. 150]
Dramat vesaasowskiego człowieka, rozpaczliwie ukrywającego mrok wewnątrz siebie, splata się z poczuciem samotności, niezrozumienia i odrzucenia nie tylko przez gromadę (która, nota bene, składa się z jednostek napiętnowanych ciemnością, zbrodniczymi zamiarami), ale i naturę. Bezkres przestrzeni wywołuje, paradoksalnie, uczucie klaustrofobicznego zamknięcia. Miejsca, których ogarnąć nie sposób, powodują paniczny lęk i odruchy szaleńca. Vesaasowski człowiek powie: Moje serce? W moim sercu jest ciemno i ohydnie. Lepiej o tym nie wspominajmy. [s. 136] Wielka odpowiedzialność ciąży, wypala piętno potępionego.
Nocne czuwanie – niepokojący (literacki) obraz – odczytywać trzeba na wielu poziomach, biorąc pod uwagę szeroki kontekst kulturowo-społeczny i religijny. Doskonałe to (arcy)dzieło nie tylko do interpretacji, filologicznych analiz, skrupulatnego odczytywania znaczeń zakodowanych w pozornie błahych i oczywistych elementach przestrzeni, ale przede wszystkim do prób zmierzania się z otchłanią wewnątrz czytelnika-vesaasowskiego człowieka.
——————
* Tarjei Vesaas, Nocne czuwanie, przeł. Beata Hłasko, PIW, Warszawa 1966, s. 170. Wszystkie następne cytaty pochodzą z tego wydania i zostały umiejscowione bezpośrednio w tekście.
** A gdyby odczytać postać Vesta jako symbol artysty czy człowieka (nad)wrażliwego, który przygląda się światu, nie chce i jednocześnie chce ingerować w zastany porządek?
*** Być matką znaczy być kobietą – przyjaciółka zwierza się Indze, że jest w ciąży. Inga marzy o macierzyństwie, ale chwilę później zostaje ofiarą Vesta, który oczarował dziewczynę: On po prostu był piękny – był tak piękny, że wszystko w nim musiało być dobre. [s. 64] Zastanawiające, na ile jej życie odmieniłoby się, gdyby nie usłyszała nowiny o poczęciu dziecka. Czy wówczas nie zginęłaby, jak to, która wiedziała więcej, poznała tajemnicę, ale nie przeszła finalnego wtajemniczenia – nie została matką?
**** Warto przyjrzeć się zachowaniu knura – zarówno na początku powieści, podczas krwawej walki macior, jak i w chwili pokuty mieszkańców wyspy.
Autor: Luiza Stachura
Wzrasta we mnie chęć, żeby przeczytać coś tego pisarza. Nie znam go w ogóle. Na półce mam „Pałac lodowy”, a później może to, o ile będzie w biblio.
A to koniecznie. Jestem ciekawa, co o nim powiesz. Pałac lodowy jest odrębnym w twórczości Vesaasa – jak się na razie zorientowałam – utworem. Ale sporo mówi o fascynacjach i niepokojach pisarza.
Jestem po lekturze. Moje odczucia są dość ambiwalentne. Ostatnio książki, które czytam, średnio mi się podobają, więc to mógł być niewłaściwy czas. Dam mu jeszcze kiedyś szansę ;)
O. A coś szerzej/więcej zdradzisz?
Wiele też zależy, czy przemawia do Ciebie literatura skandynawska ; )
Tak. Daj mu szansę – zasługuje na to ; )
Lubię literaturę skandynawską.. Na początku ta poetycka przypowiastka (nie nazywałbym jej baśnią) zapowiadała się bardzo dobrze. Chodzi mi przede wszystkim o świetną grę archetypami i ciekawie zarysowaną sytuację psychologiczną. Potem (gdy widzimy już tylko jedną bohaterkę) książka staje w miejscu, a napięcie stopniowo maleje. Uświadomiłem sobie, że to co obok języka jest moim zdaniem największą zaletą tej książki – kameralność – może być też jej największą wadą. Poza tym, dużym błędem było to, że przed lekturą zerknąłem w posłowie, które wyjątkowo mnie poirytowało.
O. Dziękuję za dopowiedzenie.
Szczerze mówiąc, miałam niedosyt (to nie najlepsze słowo, ale teraz nie znajduję innego) do części, w której pozostaje jedna dziewczynka. Jest tam wielki potencjał, który nie do końca zostaje zrealizowany tak, jakbym sama tego chciała albo jakby mogło być.
Jak sądzę, tak bywa w literaturze, hm, ambitnej/ambitniejszej – wiele elementów świata literackiego (także cisza, zawieszenie głosu narratora) balansuje na (subtelnej) granicy między genialnością czy wielkością a kiczem i słabością.
Posłowie? To ja miałam wersję bez posłowia. Co tam ciekawego napisali? ; )
Nic :) Kiedy przeczytałem u Berezy, że Vesaas to jeden „największych pisarzu XX wieku” przestałem ją czytać (wydanie z 69 roku) i obiecałem sobie, że tego nie zrobię. Obawiam się, że kicz to niebezpiecznie dobre określenie w tym wypadku.. przynajmniej w tej części o której rozmawiamy.
Haha, Bereza tak napisał? No proszę… A to się człowiek ciekawych rzeczy dowiaduje.
Tak. Ale o kiczowatość bym Vesaasa nie podejrzewała. My też patrzymy na literaturę z innej perspektywy (literackiej), z czasów, kiedy pisarze przekraczają granicę kiczu nagminnie.
Ooo, nareszcie powrót do Skandynawii. Książka brzmi niesamowicie ciekawie, tylko… Zastanawiam się, czy jest szansa, żeby ją gdziekolwiek dostać? W Empiku nie ma, oczywiście (nawet się nie łudziłam, ale sprawdziłam, na wszelki wypadek ;)), ale chociażby w jakiejś bibliotece… Mam nadzieję, że znajdę – klimatów azjatyckich mam już serdecznie dosyć ;).
Hehe, tak, ale tym razem Norwegia, bo ostatnio zagłębiam literackie światy Vesaasa.
To zależy od biblioteki; np. w Krk jest całkiem sporo egzemplarzy ; )
Prędzej na allegro czy w antykwariatach. Chociaż rok temu PIW wydał książkę Vesaasa. Kto wie, może kiedyś wznowią i tę.
Haha, jak możesz tak mówić ; )
ciekawe, że treść tego utworu zdaje się zyskiwać właśnie drugą młodość. A może nigdy się nie zestarzała, ale przez tyle czasu wszystko co złe ukrywało się przed wzrokiem świata i można było myśleć, że nic złego się nie dzieje.
Powiedziałabym, że treść (i forma też ; )) „nie zestarzała się”, bo to mistrzowski utwór.
Koniecznie muszę to przeczytać! Luizo kusisz mnie tymi prezentowanymi tu utworami kusisz! Żeby tak człowiek nie potrzebował snu…;D PozdrawiaM
Ano ; )