Demon słów. Parę myśli poświęconych „O miłości i innych demonach” Gabriela Garcii Márqueza

Żaden wariat nie jest wariatem, jeśli przyjmiemy jego racje.*

Miłość nie jest rumianym, uśmiechniętym dziecięciem z białymi skrzydełkami i złocistym łukiem. Przywdziewa proteuszową maskę i żywi się ukrytymi w człowieku nienasyconymi żądzami. Wszystkie próby wyzwolenia są bolesne. Miłość to odmienne stany świadomości. Dryfowanie po bezmiarze szaleństwa. Ale to już wiesz.

Dwunastoletnią Siervę Marię ugryzł pies chory na wściekliznę. Z trwogą oczekiwano strasznych przedśmiertnych katuszy, gdy tylko choroba przeniknie głębiej do delikatnego ciała dziewczynki, jednakże los bywa przekorny. Zamiast marnieć, Sierva Maria rozkwitała. Dodatkowo zdumiewające dla postronnych zachowanie dziewczyny, będące wypadkową schizofrenicznego rozdarcia między dwiema kulturami – afrykańską (odtrącona przez matkę i porzucona przez bezwolnego ojca-markiza, dorastała wśród niewolników) i chrześcijańską (jej opiekunka z łatwością scalała w jedno różne koncepcje religijne) – przyczyniło się do posądzenia czarującej, acz niepokojąco cichej Siervy Marii o bycie… opętaną. A skoro jest opętana, musi pojawić się i egzorcysta. Najlepiej czysty, niewinny. Takim też jest Cayetan Delaura, który rychło wpadnie w sidła demonicznej istotki, kryjącej się w jego sercu.

Kanwą zmagań literackiej Servy Marii – czy, jak z afrykańska nazywała samą siebie, Marii Mandingi – z piętnem diabelskiego stworzenia było odkrycie poczynione podczas reporterskiej wyprawy Márqueza, naówczas (w 1949 roku) młodego dziennikarza, na teren niegdysiejszego Klasztoru Świętej Klary, zlikwidowanego przeszło sto lat wcześniej. W jednej z krypt, z których przenoszono ciała duchownych i świeckich, w zdumienie wprawiły wszystkich… rosnące swobodnie niezwykle długie miedziane włosy, należące najpewniej do pochowanej tam Siervy Marii de Todos los Ángeles. Biologia czy… czary? Ziarno magiczności, (diabolicznie?, przewrotnie?) zagnieżdżone pośród filarów wiedzy, prowadzi do skojarzenia cudownego porostu włosów z historią o małej markizie, opowiedzianą dziennikarzowi wiele lat wcześniej przez babcię. Opowiadanie (minipowieść?, zapisek obłąkanego snu?) o Servie Marii ukazało się pierwszy raz w 1994 roku.

Pasaty przestały już wiać i noc była upalna. Znad bagien nadlatywały wszelakie otumanione skwarem żyjątka i całe chmary krwiożerczych komarów, trzeba więc było palić w sypialniach suche łajno, żeby je odpędzić.**

Márquez zaskakuje. I zachwyca – nie tylko doskonale odmalowanymi portretami (tak, jakże schematycznymi, lecz właśnie dzięki temu zabiegowi idealnie pasującymi do schematu fabularnego historii o miłosnym opętaniu; a wplecenie w opowieść takich nazwisk-symboli jak Judasz Iskariota czy Tomasz z Akwinu czymże jest?), ale i dobrą konstrukcją przestrzeni (warto wspomnieć na przykład o szpitalu dla psychicznie chorych kobiet, znajdującym się obok pałacu markiza, ojca Servy Marii – tyleż kakofonia psychicznie niezrównoważonych, ile niejednoznaczna rola jednej z kobiet, Dulce Olivii, niespełnionej miłości markiza, świetnie koresponduje z rzekomym opętaniem). Operuje kolumbijski pisarz pysznym językiem – soczystym, dowcipnie komentującym rzeczywistość (poza)literacką, wulgarno-kolokwialnym, obnażającym miałkość i śmieszność narracji o quasi-poetyckich inklinacjach. Z finezyjną prostotą (wszak im bardziej przejrzyste słowo, tym widoczniejsza jest poezja***) wprowadza Márquez czytelnika do labiryntu szaleństwa, wieloznacznego opętania. Tylko… jaką formę przybierze nitka umożliwiająca wyjście?

Zastanawia, na ile literacka Sierva Maria naprawdę opętana, a na ile wszyscy chcą widzieć w niej wcielenie szatańskiego dziecka. Wszak nic tak nie pociąga człowieka jak zło, bo kusi ono gwarancją ekstatycznych i elektryzujących doznań. Może dzienna, jasna strona człowieka – dla równowagi? – potrzebuje kogoś, kogo zepchnie do cienia, by jego cierpienie ewokowało obrazy zakazane, acz ponętne, jednocześnie zmuszające do oficjalnego, głośnego potępienia.

Nie ma lekarstwa, które wyleczyłoby z tego, czego nie leczy szczęście.****

O miłości i innych demonach to zmysłowo-erotyczna, ale nie subtelna proza, która prowadzi w głąb królestwa demonów pożerających człowieka – zazdrości, pragnienia miłości, samotności, ciekaw(sk)ości, żądzy, namiętności, nienasycenia, rozkoszy, jedzenia, rozpusty i perwersji, choroby ciała i choroby duszy.

——————
* Gabriel Garcia Márquez, O miłości i innych demonach, przeł. Carlos Marrodán Casas, Muza, Warszawa 2004, s. 41.
** Tamże, s. 81-82.
*** Tamże, s. 38.
**** Tamże, s. 39.

Autor: Luiza Stachura

Reklama

8 uwag do wpisu “Demon słów. Parę myśli poświęconych „O miłości i innych demonach” Gabriela Garcii Márqueza

  1. Miłość jest niezgłębiona, można o niej wciąż pisać na nowo, odkrywczo, ale nietrudno otrzeć się o banał. Marquez mnie przekonuje. B.ciekawa recenzja.

    Pozdrawiam:)

  2. Luizo,
    pewnie powtórzę się po raz -enty, ale czytanie Twoich recenzji to czysta przyjemność;)
    „O miłości i innych demonach” jeszcze nie czytałam. Do Marqueza mam ambiwalentny stosunek. Nie wiem czy bardziej mnie fascynuje czy odpycha. Czytałam go w czasach szkolnych, teraz wypadałoby znaleźć trochę czasu i spojrzeć ponownie na jego prozę. Na pewno to zrobię, ponieważ jestem ciekawa czy teraz będę miała takie same odczucia jak przed laty.

    1. Alicjo,
      miło mi xD”””
      Oj, odczucia się zapewne zmienią – każdy rok, miesiąc nawet!, potrafi zmienić niesłychanie nasz odbiór literatury (czy innych form sztuki). Chociaż… tak, to możliwe jest jedynie w przypadku pisarzy tworzących dzieła powyżej przeciętności ; )
      To może na początek O miłości i innych demonach? Zobaczymy, jakie będą Twoje wrażenia.

      Przyjemnego popołudnia!

      1. Luizo,
        To prawda, że czas potrafi zmienić nasz odbiór dzieł literackich, ale w końcu my też przez całe życie się zmieniamy.
        Może w lipcu uda mi się przeczytać „O miłości i innych demonach”;)
        Życzę dobrej nocy!:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s