„(…) sen toczył się pod górę, a ściślej mówiąc, z trudem się wtaczał (…)”.* „Biały gołąbek z Kordoby” Diny Rubiny

Profesor Zachar Mironowicz Kordobin jest poważanym znawcą malarstwa. Jego opinie istotne są zarówno dla instytucji kultury, jak i dla prywatnych kolekcjonerów. Wysoka pozycja Kordobina w świecie sztuki stanowi jednak zręcznie wytworzoną maskę, pod którą skrywa się… fałszerz obrazów. Dina Rubina zabiera czytelników w podróż z(a) Kordobinem – podróż życia, podczas której mężczyzna zostanie zmuszony do zmierzenia się z cieniami przeszłości. Pragnienie pomszczenia śmierci przyjaciela niebezpiecznie (zarówno dla bohatera powieści, jak i dla samej fabuły) zazębi się z kuglarskimi sztuczkami fałszerzy i… genealogicznymi odkryciami bohatera.

(…) sny nie są następstwem wydarzeń, one je poprzedzają.**

Biały gołąbek z Kordoby (prze)tworzony jest przede wszystkim z elementów typowych dla tradycyjnej sagi rodzinnej (poznajemy dzieje rodziny profesora-fałszerza), literatury przygodowej (w tym historii o piratach) oraz współczesnej powieści sensacyjnej, szpiegowskiej i kryminalnej. Niezwykle rzadko swoją obecność zaznacza narrator – cichy obserwator, żongler motywów, ukryty demiurg, który w teatrze świata zręcznie pociąga za sznurki swoje niesforne marionetki. Tak rozpięty stelaż uzupełniają aluzje literackie (nawiązania nade wszystko do literatury rosyjskiej, hiszpańskiej, do podań i legend, a także do niezawodnego Szekspira), malarskie (w centrum będzie El Greco) i muzyczne (ludyczne i ludowe przyśpiewki). Autorka komplikuje strukturę, dokładając odniesienia do baśni i bajek (ludowych). Obok głównego nurtu opowieści pojawiają się zapisane kursywą dopowiedzenia (niekiedy objaśnienia, innym razem „zaciemnienia” i dygresje) – sprawiając wrażenie swoistego wariantu dwugłosu narracyjnego. Jakby to nie wystarczyło, niektóre słowa i wypowiedzenia wyróżniono „rozstrzelanym drukiem”, kładąc akcent, co jasne, na ich wieloznaczność. I jeszcze ciotka Kordobina, Żuka, stosuje magiczne „i tak dalej”, zakrywając czy wręcz zamykając tym wyrażeniem niechcianą część historii swojej rodziny, wyparte wspomnienia. Liczne symbole (między innymi tytułowy gołąbek, znak firmowy Kordobina – mężczyzna umieszcza go na sfałszowanych obrazach – czy sprzedany kielich, który prześladuje profesora w snach) prowadzą zasadniczo w jednym kierunku – odkryciu tajemnicy. Ale za odsłonięcie tego, co zakryte, płaci się wysoką cenę.

Starannie wyreżyserowane przez Kordobina przedstawienie wymaga dokładnie zaplanowanego scenariusza i doskonałych rekwizytów. Wykreowana zatem przez Rubinę przestrzeń dzieli się na dwie strefy: tyleż sacrum i profanum, ile świat codzienności i świat sztuki, świat oryginalności i świat fałszerstwa. Innymi słowy, sfera dzienna (oficjalna, teatralna) współgra ze sfera nocną (magiczną, kuglarską, bajkową, ale nie do końca ludyczną – tu znajdują się kulisy teatru). Kordobin podróżuje głównie między Izraelem (Jerozolimą), Włochami (zwłaszcza Florencją, Rzymem i Watykanem) oraz Hiszpanią (Toledo i finałowo-tytułowa Kordoba) – w niemalże każdym miejscu posiada specjalny, sekretny dom bądź szereg, przypominających nieco labiryntowe korytarze, pomieszczeń, gdzie dokonuje fałszerstw.

Motyw fałszerstwa (w niewielkim stopniu zbieżny z gide’owskim pojęciem „fałszerstwa”), mechanizmu generowania falsyfikatów, zdaje się najciekawszym w całej powieści, ale – niestety – nie dość rozwiniętym przez Dinę Rubinę. W ostatniej odsłonie powieści autorka skłania się raczej ku elementom sensacyjnym i szpiegowskim, odrzucając niezwykle nośny literacko wątek kreowania przez (ziemskiego) demiurga świata oraz historii obrazu – aby wydobyć na światło dzienne rzekomo zaginione dzieło znanego malarza, należy stworzyć odpowiednią oprawę i scenografię (etyczny aspekt został jedynie zasygnalizowany – ocena należy do czytelnika). W szerszej perspektywie interpretacyjnej obraz jest osobliwym pars pro toto świata, w którym żyjemy. Innymi słowy, można zapytać: skoro nie jest pewne, czy obraz jest oryginałem, czy doskonałą kopią, to co możemy powiedzieć o otaczającej nas rzeczywistości? Na ile jest ona podatna na celowe modyfikacje i manipulacje?

W niewielkim stopniu pojawi się w powieści, skądinąd interesujące, zestawienie oryginał-kopia. Oryginał konstytuuje twórcę, kopia – odtwórcę, ironicznego prześmiewcę, negującego istnienie „autentyku”. Jeśli sfałszować można każdy obraz (szerzej – dzieło sztuki), to czy jesteśmy w stanie stwierdzić, że konkretny artysta jest oryginalny, odznacza się własnym, wyrazistym stylem, którego – teoretycznie – nikt nie powinien skopiować, i który ma stanowić znak rozpoznawczy? Istota artystycznej kreacji zostaje podważona. Jakże świetnie wpisuje się to w postmodernistyczne pojęcie „dzieła”. Żyjemy w świecie tyleż skopiowanych, ile prze-tworzonych, od-tworzonych, re-konstruowanych (z-dekonstruowanych?) elementów. Wszystko już było.

Kiedy nadejdzie moja śmierć,
Usiądzie mi na ramieniu
Biały gołąbek,
Biały gołąbek z Kordoby…***

Wymienione przeze mnie fragmenty przestrzeni Białego gołąbka z Kordoby to nie wszystkie dekoracje, a jedynie ich cząstka. W reminiscencyjnych obrazach z czasów młodości Kordobina witalność, seksualność i erotyczność sprząc się mają elektryzująco z artystyczną bohemą w iście bachusowym, hulaszczym pochodzie. Pozostaje, za sprawą licznych muz Kordobina, przede wszystkim erotyzm. Artystyczna cyganeria sama w sobie stanowi bowiem negację dla fałszerstwa. Fałszerz może być tylko sam. Tak jak, paradoksalnie, prawdziwy artysta?

Quasi-palimpsestowy Biały gołąbek z Kordoby to zręczna kuglarska sztuczka. Jednakże magik pod koniec przedstawienia nie wytrzymał naporu potencjalnych opowieści, które zapragnęły zaistnieć na równi z historią o fałszerstwach obrazów czy rodzinną sagą.

Ciekawe doświadczenie dryfowania między opowieściami, znane choćby z pamukowych historii.

——————
* Dina Rubina, Biały gołąbek z Kordoby, przeł. Margarita Bartosik, MUZA, Warszawa 2012, s. 19.
** Tamże, s. 374.
*** Tamże, s. 506.

Autor: Luiza Stachura

8 uwag do wpisu “„(…) sen toczył się pod górę, a ściślej mówiąc, z trudem się wtaczał (…)”.* „Biały gołąbek z Kordoby” Diny Rubiny

  1. Słyszałam ostatnio w bibliotece, jak ktoś mówił, że nigdy nie przeczytałby książek Diny Rubiny, gdyby ktoś mu ich nie polecił, bo książki te miały beznadziejne okładki. I to był czynnik odpychający. A tak ów człowiek posłuchał polecającej (z kontekstu wynikało, że była to kobieta) i jest zachwycony.
    Myślę sobie jednak, że powyższa okładka nie jest zła.
    Bardzo ciekawie piszesz o tasowaniu gatunków, spiętrzaniu symboli i opozycjach. Mam na półce książkę „Na Górnej Masłowce” Diny Rubiny, może w najbliższym czasie się skuszę :)

    1. Zastanawiająca anegdota.
      Hm, ale akurat okładki większości książek wydanych w Muzie są dość atrakcyjne (wizualnie).

      Diny Rubiny wcześniej tylko Pismo Leonarda czytałam i bardziej mnie zachwyciło. W Białym… zabrakło mi przede wszystkim zgłębienia motywu fałszowania – jakby wątek sensacyjny wygrał z „artystyczno-intelektualnym” (że pozwolę sobie na taki skrót myślowy). No ale to takie czytelnicze marzenie.
      Swoją drogą – intrygująca pisarka.

      A jeśli masz książkę Rubiny, to mam nadzieję, że po przeczytaniu, napiszesz o niej.

      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

      1. Też mi się wydaje, że okładki książek wydawanych w Muzie są atrakcyjne wizualnie (na przykład ta seria Marqueza, z której Ty recenzowałaś „Nie wygłoszę tu mowy” – cudo). Chyba że Dinę Rubinę wydawał też ktoś inny. Nie wiem.
        Szkoda, że motyw fałszowania nie został pogłębiony, ale to już są pomysły i zamysły pisarki, my, czytelnicy, możemy jedynie wzdychać sobie cicho (albo głośno złorzeczyć, ale to damom nie przystoi).
        Postaram się napisać, jeśli przeczytam.
        Pozdrawiam :)

  2. Właśnie miałam zapytać czy to jedyna książka Rubiny, którą czytałaś… Od wczoraj zastanawiam się nad zakupem „Na Górnej Masłowce”, bo akurat dostępna jest za 2zł w pewnej znanej i lubianej księgarni. Waham się, bo może lepiej skusić się na oryginał. Z Twojej recenzji wynika, że to literatura z górnej półki, a tego się nie spodziewałam…

    Pozdrawiam serdecznie!

    1. Za 2 zł? To warto xD Chyba że czytasz w języku rosyjskim, to sądzę, że oryginał będzie lepszy (hm, a dla porównania polskie tłumaczenie ; )). Znana i lubiana księgarnia, mówisz.

      Porządna literatura (jak na najnowszą światową literaturę współczesną).
      „Typowo” postmodenistyczna żonglerka motywami. Zajmująca intelektualna podróż tropem różnych motywów, symboli, elementów przestrzeni.

      Dziękuję i pozdrawiam ciepło!

      1. Zatem pewnie się skuszę. Rubina od dawna jest w moich planach, teraz pewnie będę jej wyglądać bardziej niecierpliwie. Dziękuję za ciekawą recenzję:)

        Pozdrawiam

  3. @Namiot:
    Oj, tak, nowe (muzowe) wydanie Marqueza jest zachwycające.
    Z tego, co się orientuję, to w Polsce tylko Muza wydaje Dinę Rubinę. Hm. Ale nie każdemu okładka musi się podobać ; )
    Ach, forma, forma.

    Piękne dopowiedzenie w nawiasie – racja, damom nie przystoi.

    Świetnie. Będę wypatrywać.

    Pozdrawiam ciepło.^^

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s