„Nadwyraźnie dosłyszeć”* „Kalkwerk” Thomasa Bernharda

Słuch to najbardziej filozoficzny ze wszystkich organ zmysłu (…) [s. 68]

Od północy i zachodu woda, od południa skaliste zbocze, jedynie od wschodu można dotrzeć do Kalkwerk – twierdzy, quasi-więzienia, lodowatego, posępnego i upiornego gmachu, w którym przerażająco wielkie pokoje stanowią doskonałą przestrzeń dla samotnych dusz snujących się w poszukiwaniu zbawiennej inspiracji. Zupełny spokój, kompletne wyciszenie – obłędne miejsce odstrasza śmiałków i niebacznych podróżnych. Konrad marzył i śnił o Kalkwerk – dawnej wapniarni niedaleko Sicking – gdzie miał wreszcie sfinalizować swoją intelektualną pracę nad studium O słuchu. W końcu udało się – zamieszkał tam wraz z chorą, sparaliżowaną żoną. Po latach małżeństwa, z bliżej nieznanych przyczyn, zabił małżonkę. A przynajmniej wszystkim się tak wydaje.

Trudność nie polega przecież na tym, że ma się coś w głowie, w głowie mogą mieć wszyscy największe niesamowitości, i to nieledwie cały czas, aż do końca życia największe niesamowitości, ale trudność tkwi w tym, żeby te największe niesamowitości przenieść z głowy na papier. [s. 70]

Konrada poznajemy z urywków wspomnień ludzi, którzy co jakiś czas zaglądali do Kalkwerk i wybijali mężczyznę z rytmu pracy, zaprzątając mu głowę tysiącem błahych spraw, nieustannie i metodycznie torpedowali jego pracę. Obsesyjna i chorobliwa osobowość Konrada zostaje odzwierciedlona w szczątkowych i rozmytych reminiscencjach. Dość powiedzieć, że pierwsze akapity Kalkwerk rozpoczynają się i kończą wielokropkiem (jakby wyłaniały się z mgły niepamięci, ot – fragmenty niejasnych zeznań), a gdy w końcu rozpocznie się opowieść, Bernhard nie pozwoli na oddech – jeden długi akapit, wypełniony wyrażeniami wielokrotnie złożonymi – słownymi labiryntami, korytarzami i tunelami, w obrębie których dominują nacechowane nerwowością powtórzenia konstrukcji „zdaniopodobych” oraz sylogizmów. Nadwrażliwy słuch Konrada, spokój zewnętrzny kontra niepokój wewnętrzny (odpowiedzialne zapewne za twórczo-naukową niemoc oraz wyczerpanie), eksplorowanie elementów ludzkiego ciała i psychiki odpowiedzialnych za odbieranie dźwięków, wyznaczają „kalkwerkowską”, wapienną przestrzeń urojeniową.

W gruncie rzeczy nie ma w ogóle tak zwanych chorób organicznych. Istnieją tylko tak zwane choroby psychiczne (…) [s. 53]

Niczego pewnego się nie dowiemy – może poza tym, że istniał Konrad i jego sparaliżowana żona. Przebywanie w Kalkwerk miało umożliwić zapisanie istniejącego w umyśle mężczyzny studium (studium-„upiora mózgu”, jak miała o nim powiedzieć żona), a paradoksalnie przyczyniło się do rozedrgania psychiczno-emocjonalnego zarówno jego, jak i małżonki. Motywacja potencjalnej zbrodni (oraz samo jej wykonanie, bowiem brak świadków, pozostają jedynie domysły) – czyli obłęd, niepoczytalność – rozpada się pod naporem kolejnych (po)tworów słownych. Nieliczne grono mężczyzn okazjonalnie przebywających w Kalkwerk przywołuje rzekome sformułowania Konrada oraz jego żony, w następnej zaś kolejności usiłuje (z)rekonstruować życiową „filozofię” i postawę oskarżonego o zabójstwo – podporządkowanie życia intelektualnemu konstruktowi, projektowi niemożliwemu, bo idealnemu (czego znamieniem będzie konradowska obsesja na punkcie niedoskonałych prac naukowych o słuchu). Niejednoznaczny, rozmazujący się obraz życia neurotyka, wizerunek wyłaniający się z relacji „świadków”, to tak naprawdę zestaw dowolnie przekładanych i ustawianych elementów (spośród których wymieńmy choćby: izolację w dzieciństwie, niechęć rodzeństwa, zakaz podjęcia studiów, fortepian, broń, wędrówkę po pustych pokojach, czytanie na głos dwóch książek – „anarchistycznego księcia” Kropotkina oraz Ofterdingena,** eksperymenty z żoną – metoda Urbantschitscha, zadłużenie, obraz Francisa Bacona, manię na punkcie otologii, symbolikę cyfry dziewięć czy osłabienie wzroku i głosu). Każde kolejne słowo dekonstruuje poprzednie konstatacje. I już nie jest pewne, kto kim manipulował, kto kogo doprowadzał do obłędu, kto kogo zabił, bowiem ludziom się wszystko tylko wydaje. [s. 82] Polifoniczność Kalkwerk przeraża. Inicjator rozmów pojawia się w powieści w zasadzie dwukrotnie – na początku, gdy zaznacza, iż spotkał Konrada, oraz pod koniec książki. Całość natomiast wypełnia chorobliwa narracja żądnych sensacji ludzi. Masa przeciwko jednostce. Trop za tropem. Multiplikacja sensów (i sensy naddane) prowadzi do szaleńczego mirażu.

Słowa stworzono po to, aby poniżyć myślenie, tak, (…) słowa są po to, by skasować myślenie, z czym uporają się one kiedyś w stu procentach. W każdym przypadku słowa wszystko szmacą (…) [s. 119]

Kalkwerk Thomasa Bernharda dla niektórych czytelników będzie inspirującym węzłem potencjalnych kierunków odczytań, odcyfrowań i interpretacji otaczającej nas przestrzeni (między innymi na płaszczyźnie stosunków międzyludzkich, interakcji, relacjonowania, percypowania rzeczywistości, reprezentacjonizmu, mitomaństwa, kreacji, tworzenia i przetwarzania, „outsiderskiej” perspektywy badawczej/naukowej, obłędu, wyalienowania, a wreszcie unifikacji czy mechanizacji życia), dla innych stanie się mozolną wędrówką w mrocznym labiryncie słów, które „wszystko szmacą”. Nieoczywista proza.

——————
* Thomas Bernhard, Kalkwerk, przeł. Ernest Dyczek, Marek Feliks Nowak, posłowie Karol Franczak, Officyna, Łódź 2010, s. 26. Wszystkie następne cytaty pochodzą z tego wydania i zostały umiejscowione bezpośrednio w tekście.
** Być może chodzi o Heinricha von Ofterdingena Novalisa?

Autor: Luiza Stachura

11 uwag do wpisu “„Nadwyraźnie dosłyszeć”* „Kalkwerk” Thomasa Bernharda

  1. trudna treść i skomplikowana forma – od takiego czegoś można się odbić jak od betonowej ściany, ale jeśli już wciągnie, to hipnotyzuje. Rzadko miewam do czynienia z lekturami tego sortu, z wielu względów poświęcam się pozycjom mniej ambitnym ;-). Ale kilka tego typu eksperymentów zaliczyłem, zbieram siły na kolejne. Na myśl przychodzą mi np. „Łaskawe” Littela czy – w nieco innej tonacji – „Bramy raju”.

    kolejny raz jestem zaciekawiony ;-)

    1. Hipnotyzuje, a jakże. Łaskawe – nie znam, ale jeśli mowa o Andrzejewskim, to nawet struktura z jego Bram raju nie dorównuje tej z Kalkwerk. Bernhard stworzył prozę ciemną, mętną, nieprzejrzystą, nie tylko ze względu na tematykę, ale przede wszystkim z uwagi na zapis.
      Hehe, mam nadzieję, że przeczytasz kiedyś Kalkwerk – jako oderwanie się od literatury „mniej ambitnej” ; )

      Życzę przyjemnego popołudnia i udanych literackich eksperymentów xD A ja przechodzę na tryb offline z racji problemów internetowej natury ; )

      1. pewnie przeczytam – im więcej łatwej literatury, tym większy apetyt na coś, co jednak daje zajęcie szarym komóreczkom ;-)

  2. Sama nie wiem – dla mnie tego typu książki to chyba bardziej „mozolna wędrówka w mrocznym labiryncie słów”. Chociaż cytaty, które przytoczyłaś, są genialne. Więc – spróbować nie zaszkodzi, gdy nadarzy się okazja.

    Pozdrawiam!

    1. Otóż to – spróbować nigdy nie zaszkodzi, bo nasz gust literacki (artystyczny) też ulega modyfikacjom na przestrzeni lat.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Btw. Blogger nie lubi ostatnio wordpressa – nie przesyła mi komentarzy na (m.in.) Twój blog (przynajmniej tak było do niedawna), ale będę próbować dalej xD’

      1. Hmmm…. Nie przejmuj się. Mam nadzieję, że bloggerowi się odmieni. A właśnie wracam i widzę w moderatorni przemiłe komentarze właśnie od Ciebie – dziękuję :-)… (moderuję na obydwu blogach – po pewnych niemiłych doświadczeniach).

    1. jeśli przeczytam, to z pewnością napiszę. O ile, rzecz jasna, będę miał co napisać ;-). Nie wykluczam, że Twoja recenzja mniej więcej wyczerpała temat… gdyby to się potwierdziło, to nie śmiałbym zabierać miejsca w sieci ;-)

      1. Na pewno będziesz miał, co napisać – to po prostu taka książka ; )
        Nie wyczerpuję tematów, jedynie sygnalizuję kilka punktów, którymi można podążyć albo z którymi można polemizować ; ) Haha, miejsca w sieci, póki co, starczy xD

  3. @Olenna:
    Mam nadzieję, że mu się odmieni, bo to trochę frustrujące jest – napiszesz i – bach – nie wysyła _^_

    Rozumiem. Moderowanie to dobra rzecz xD’

    Pozdrawiam ciepło!^^

  4. Mam wielka prosbe do Was kochani, milosnikow literatury Bernharda. Mam bardzo wazne pytanie dot. Autora i mam nadzieje ze ktos da mi na nie odpowiedz:) Otoz, co rozumie Bernhard pod pojeciem „Geist”? czy rozpracowuje on to pojecie pod wzledem filozoficznym, psychologicznym, czy ma ono zwiazek z Bogiem? Co rozumie Bernhard pod pojeciem GEISTesmensch? dlaczego Geistesmensch? dlaczego slowo Geist pada tak czesto?czy chodzi o osmieszenie czy o wyslawiania?
    Bede bardzo wdzieczna za pomoc:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s