Recenzję można (było) przeczytać na stronie PapieroweMyśli
[Bezpośrednio na blogu od 05.03.2020]
Czy życie nie jest absurdem, dramatem, który nagle przeradza się w farsę?
Pierwszą książkę po otrzymaniu literackiej Nagrody Nobla Mario Vargas Llosa poświęcił jednej z zapomnianych postaci z przełomu XIX i XX stulecia – Rogerowi Casementowi, brytyjskiemu dyplomacie, obdarzonemu tytułem szlacheckim i odznaczonemu przez Koronę. Czytelnik widzi go po raz pierwszy… w celi śmierci. Mężczyzna nie liczy już na ułaskawienie. Powoli wraca pamięcią do swojego dzieciństwa i młodości, dokonuje rewizji i rekapitulacji wyborów życiowych, które doprowadziły go do obecnego stanu. Zanurzenie się we wspomnieniach przeobrazi się w podróż do kresu nocy, gdzie degeneracja i sadyzm obalają ideały i wzniosłe marzenia. Kolejne reminiscencyjne obrazy, przeplatające się z przygotowaniami do wykonania wyroku, podzielone zostały na trzy plany: Afrykę, Amazonię i Irlandię. Roger Casement musi przejść przez afrykański i amazoński „piekielny mit”, by ukonstytuowała się jego irlandzka tożsamość. Droga ta staje się zarazem sprawdzianem dla najśmielszych marzeń ludzkości o wolności, równości i sprawiedliwości.
Początkowo otrzymujemy mgliste i niejasne informacje, z których wynika, że Casement spiskował przeciwko Imperium Brytyjskiemu. W dalszej części powieści Llosa pozornie drobiazgowo i szczegółowo odtwarza dzieje tytułowego Celta, pozostawiając jednak stosunkowo dużo białych plam, miejsc niedookreślonych. Jednym z wielkich idealistycznych marzeń we wczesnej młodości Rogera była podróż do Afryki, aby przyczynić się do wydobycia mieszkańców Czarnego Lądu z zacofania, ignorancji, chorób oraz wprowadzić ich na drogę postępu, cywilizacji i samoświadomości. Z czasem, gdy po ponad dwudziestu latach spędzonych w Afryce, napiętnowany syndromem Konga (wszędzie conradowska ohyda, rozpacz, brutalność, nieludzkość kolonizatorów), rozpocznie – jako konsul Imperium Brytyjskiego i rzecznik praw uciśnionych – żmudnie zbierać dowody poświadczające bestialstwo białego człowieka względem autochtonów zarówno w Afryce, jak i na terenach Amazonii (W Putumayo płynie dużo krwi. Człowiek się w końcu przyzwyczaja. Życie tam to zabijanie i umieranie), dojrzeje w nim myśli, że jego Irlandia również została skolonizowana. Istnieje, według Rogera, paralela między Irlandczykami a Indianami i Afrykańczykami. Ujawnia się tylko jedna zasadnicza różnica – Anglicy stosują wyrafinowane metody uzależniania, wyciągania soków żywotnych i wynaradawiania, w Kongo zaś króluje przemoc fizyczna, prawo silniejszego (z żalem stwierdzi: Jeśli nauczyłem się czegoś w Kongu, to tego, że nie ma gorszej i bardziej krwiożerczej bestii niż istota ludzka). Uzmysłowienie sobie kondycji i sytuacji Irlandczyków przyczyni się do radykalizacji postaw Rogera Casementa, aż jeden z jego przyjaciół nazwie go Celtem. Warto jeszcze wspomnieć, że na początku XX wieku Roger stworzył poemat Marzenie Celta, poświęcony mitycznej przeszłości Irlandii. Tytułowym marzeniem Rogera-Celta jest wolność i niepodległość Irlandii. Nie cofnie się nawet przed szukaniem pomocy u Niemców (a pamiętajmy, że to czas I wojny światowej), by powstanie wielkanocne (1916) zakończyło się sukcesem. Sądząc, że zryw narodowowyzwoleńczy przyniesie zwycięstwo, Roger wykaże się tyleż naiwnością, ile idealizmem – w powstaniach zawsze najważniejszą rolę odgrywa podtrzymanie patriotyzmu poprzez przykład męczeńskiej śmierci w obronie ojczyzny i tożsamości narodowej… Wszystko wymknie się spod kontroli Rogera. Czy to wina rojeń, mrzonek i fantazji, czy też psychosomatycznych zmian zapoczątkowanych pierwszym wyjazdem do Afryki? Faktem pozostaje, że Rogera, niejako mitycznego Celta, odsuną na dalszy plan przywódcy powstania wielkanocnego, podejrzewając o zdradę ideałów, a później zatrzyma go Imperium Brytyjskie i skaże na karę śmierci za kolaborację z wrogiem. W ostatnim momencie, gdy nieliczni pozostali przy Rogerze przyjaciele jeszcze starają się o jego ułaskawienie, Scotland Yard odnajduje w mieszkaniu oskarżonego Czarne Dzienniki, w których mężczyzna opisuje… swoje homoseksualne skłonności. Dla purytańskiego społeczeństwa jest to nie do przyjęcia.
Niejednoznaczny wizerunek Rogera Casementa nakłada się na wyimek z dziejów kolonializmu, przekształcając dzieło Llosy w quasi-paraboliczną przypowieść o ludzkiej naturze i kondycji człowieka współczesnego. Kilka kręgów tematycznych w Marzeniu Celta zasługuje na czytelniczą uwagę i namysł. Interesujące, acz słabo rozwinięte, są (post)kolonialne rozważania Llosy. Polemizuje peruwiański pisarz z jedną z interpretacji conradowskiej wizji Afryki jako miejsca, w którym odradza się barbarzyństwo Europejczyków. Alice Stopford Green, przyjaciółka Rogera, uważa, iż jest wręcz przeciwnie – to kolonizatorzy wprowadzają przemoc i bestialstwo pod płaszczykiem mitu o modernizacji i postępie w Afryce czy Amazonii. Spotkany przez Rogera w Ameryce Południowej doktor Dickey konstatuje: Zło nosimy w duszy (…) Nie uwolnimy się od niego tak łatwo. W krajach europejskich (…) jest bardziej zakamuflowane, objawia się w pełnym świetlne tylko podczas wojny, rewolucji, rebelii. Potrzebuje pretekstu, by stać się publiczne i zbiorowe. W Amazonii natomiast może pokazywać się z odsłoniętą twarzą i dokonywać najgorszych potworności bez usprawiedliwień patriotycznych czy religijnych. Wystarczy mu zwykła zachłanność. Korzenie zła tkwią w naszym sercu. Oczekują tylko na odpowiedni moment, by wydać plon.
Początkowo narrator niewiele pisze o domniemanej orientacji seksualnej Rogera. Lakonicznymi uwagami skonstruowany zostaje wizerunek zachwyconego męskim pięknem Rogera Casementa, którego zadowala fotografowanie cudownych i budzących pożądanie ciał. Estetyzm zespolony z seksualnością zaowocował na poły realnymi, na poły fantazyjnymi, fikcyjnymi symulacjami, chorobliwymi, nerwowymi i depresyjnymi wpisami w notesach (później nazwanych Czarnymi Dziennikami). Llosa nie wątpi, że część z owych zapisków jest prawdą, ale wiele zdaje się fantomami zrodzonymi z samotności, pożądania i wyobraźni. Poczucie alienacji i odrzucenia stanie się jednym z powodów konstatacji Celta, że jest tak naprawdę przechodniem, a nie obywatelem świata. Nie przynależy do żadnego miejsca – nawet Irlandia symbolicznie go odrzuca, gdyż Roger-Celt ma trudności z opanowaniem języka gaelickiego, mimo iż inne języki przyswoił bez większego problemu…
Stopniowe narastanie obłędu Casementa wynika z schizofrenicznego rozdarcia. Z jednej strony Roger miał świadomość, iż służy Imperium Brytyjskiemu, z drugiej – otwarcie walczył o wolność Irlandii. Kolejnym źródłem bólu była dojrzewająca w nim wiara, odradzający się katolicyzm (Celt zastanawia się, czy ma to u niego podłoże polityczne, czy jest wynikiem strachu przed śmiercią) stojący przecież w sprzeczności z homoseksualnymi skłonnościami (w Kongo odkrył, iż tak naprawdę zawsze pociągało go męskie ciało, jednocześnie – paradoksalnie – w Afryce odnalazł wiarę w Boga). Psychosomatyczne zmiany (choćby problemy z kręgosłupem, artretyzm, hemoroidy, a na drugim biegunie – oznaki paranoi, depresji), wywołane przez pobyt w krajach (s)kolonizowanych, wydają się nieuniknione. Kongo było jedynie katalizatorem. Innymi słowy, każda metamorfoza, cielesne i psychiczne doznania związane są bezpośrednio z inicjacją w dorosłość (pierwszy wyjazd do Afryki) oraz kolejnymi wtajemniczeniami: seksualnym, politycznym i ideologicznym. A każda inicjacja wiąże się ze zwątpieniem i z rewizją przeszłości.
Ciekawe wnioski wyciągnąć można z próby powiązania postaci Rogera (zwłaszcza tych momentów, gdy zajął się polityką i rozpoczął kampanię na rzecz wyzwolenia Irlandii) z postawą Llosy pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy pisarz zaangażował się politycznie i kandydował na urząd prezydenta Peru. Niemalże identyczną strukturę odnajdziemy w Marzeniu Celta oraz w Jak ryba w wodzie – teraźniejszość przeplata się z przeszłością, fikcje i domniemania z prawdą, tworząc zarówno niejednoznaczny, mozaikowy portret centralnej postaci, jak i panoramę ówczesnych czasów.
Marzenie Celta Llosy to nie tylko mozolna i żmudna próba rekonstrukcji faktów, ale przede wszystkim próba zanurzenia się w mroczne i przerażające obszary psychiki człowieka. Czytane w nieco węższym kontekście Marzenie Celta stanowi dobry pretekst, asumpt do pytań o patriotyzm, tożsamość i przynależność narodową dzisiaj, w XXI wieku, po doświadczeniach chociażby ostatnich lat we Francji czy Anglii, nie wspominając o Ameryce Południowej. Odradzanie się ruchów nacjonalistycznych, przy jednoczesnym zanegowaniu przez współczesne laickie społeczeństwa (których dyskurs powoli staje się wiodącym) patriotycznych zrywów, otwiera przed nami niebezpieczną perspektywę, w której każdy, kto powie o sobie, iż jest patriotą, otrzyma od razu miano nacjonalisty, od którego niezwykle blisko do bardziej radykalnych i niesprawiedliwych dookreśleń…
——————
Mario Vargas Llosa, Marzenie Celta, przeł. Katarzyna Borkowska, Znak, Kraków 2011.
Autor: Luiza Stachura
swietna recenzja!
(btw te okładki znakowe są piekne)
Dziękuję!^^’
Tak, okładki są piękne, takie… magnetyczne, przyciągające (*_________*)