Kiedy widzimy tylko to, co chcemy widzieć, nasze myśli przesłaniają prawdę. [s. 260]
Pierwszego stycznia 1861 roku do Japonii przypływa statek „Gwiazda Betlejemska”, na jego pokładzie znajduje się troje misjonarzy z Ameryki: Zephaniah Cromwell, Emily Gibson (niebieskooka blondynka o zniewalającej urodzie) oraz… rewolwerowiec Matthew Stark. W porcie wita ich nowy władca Akaoki, książę Genji z klanu Okumichi. W tym samym czasie szef tajnej policji szogunatu, Kawakami, szykuje się do zemsty na klanie Okumichi i zamierza w tym celu wykorzystać przyjazd obcokrajowców… To jednak dopiero początek wielu przygód czekających na bohaterów powieści Matsuoki oraz niewielki wycinek wątków, które odnajdziemy w Chmarze wróbli. Nie zabraknie gejsz (zwłaszcza jednej, wyjątkowo urodziwej i obdarzonej niesłychanymi umiejętnościami), ninja, eta (kasty wykluczonych), zdrajców, wielkiej miłości, poświęcenia, zwrotów akcji, okrucieństwa, krwi, przepowiedni i szaleństwa, a także… poczucia humoru i dystansu wobec konwenansów oraz przesadnie rozbudowanego ceremoniału.
(…) jak łatwo można oszukać mężczyzn. Wystarczy mały pokaz naiwności. Słyszą chichot, widzą uśmiechy i czują zapach perfum, ulatujący z miękkich fałd jedwabiu, lecz nie dostrzegają stalowych błysków w oczach przesłoniętych długimi rzęsami. [s. 69]
Tytułowa „Chmara wróbli” to nazwa zamku w Akaoce, należącego do klanu Okumichi, których herb przedstawia wróbla lawirujący między czterema strzałami. [s. 36] Zastanawiająca jest decyzja Takashiego Matsuoki o nazwaniu głównego bohatera Genjim. Przywodzi bowiem na myśl Opowieść o Genjim, znaną też pod tytułem Opowieść o Księciu Promienistym (源氏物語 Genji monogatari), czyli dzieło pochodzące najprawdopodobniej z początku XI wieku, autorką którego jest japońska pisarka publikująca pod pseudonimem Murasaki Shikibu (nazwisko poprzedza imię). Czyżby aluzja do klasycznego dzieła? Stworzony przez Matsuokę Genji to książę pocieszny, niefrasobliwy, a przynajmniej takim jawi się na początku powieści, gdyż w toku opowieści zadziwi wiele razy niejednego czytelnika. Niemniej jednak jego poczucie humoru, uśmiech i radość wywołują mimowolny i szczery śmiech odbiorcy powieści. Ot, próbka tego, w jaki sposób Genji mówi po angielsku (poniżej, oczywiście, polskie tłumaczenie):
Ta-ku, dzien-ku-je. Fie-mu, dzie mo-je suo-wa na pe-wu-no dzu-gzi-ta-jom wa-mu fu-sia-chu. Jen-zi-ku i u-su-ta ma-mu re-ku-ko nie-pu-si-wi-ku-e do ku-si-ta-u-tu ty-fu zi-wien-kuf. [s. 83]
A-mo-dzie-be-de-mu-wi-uu-wo-ru-nie-i [s. 84]
Nie można, oczywiście, nie wspomnieć o dwóch, ścierających się w Chmarze wróbli perspektywach – japońskiej i amerykańskiej. Świat percypowany oczami Japończyków i amerykańska wizja rzeczywistości niejednokrotnie przenikają się, tworząc intrygujący i ze wszech miar ciekawy obraz. Warto zwrócić uwagę choćby na różne definicje piękna, sztuki, funkcjonalności czy też walki i honorowej śmierci.
Żyjemy w świecie, w którym przeplatają się miliardy różnych zależności. To nie uczciwość nas określa, lecz zdolność do wyboru. [s. 340]
Stopniowo czytelnik zagłębia się w tragiczną przeszłość bohaterów (nie tylko misjonarzy, ale także osób z otoczenia Genjiego), poznając mroczne i bolesne sekrety. W interesujący sposób Matsuoka pisze o wieszczych zdolnościach (właściwych dla klanu Okumichi), przepowiedniach i wróżbach, które niejednokrotnie prowadzą do szaleństwa, obłędu i morderstw pod wpływem dręczących upiorów. Nie jest zatem Chmara wróbli tylko zabawną przygodą gaijinów w Kraju Kwitnącej Wiśni, ale także smutną i bolesną podróżą w głąb własnej przeszłości, by zmierzyć się z demonami i ciemnością we własnym sercu. Jednakże powieści Matsuoki bliżej nie tyle do tragikomicznej opowieści, ile do melodramatu. Chmara wróbli momentami przywodzi na myśl Ukrytą fortecę Akiry Kurosawy, ma też w sobie coś z Zatōichiego Takeshiego Kitano.
Gnębią cię wątpliwości. Jesteś we władzy strachu. Nie odróżniasz jutra od wczoraj. Posłuchaj serca i tam znajdź wskazówkę. Głuchy rytm, niby łomot bębna. Dziki ryk, niczym głos lawiny. A potem cisza wymieszana z nierozpoznawalnym dźwiękiem.
Słuchaj.
Słuchaj.
Słuchaj.
To szumi krew, nie woda.Twoja krew.
Suzume-no kumo (1860) [s. 79]
Powieść Takashiego Matsuoki składa się z sześciu części, wewnątrz których autor stosuje podział na rozdziały. Każdy rozdział opatrzony został cytatem z tajemniczego zwoju Suzume no kumo, o którym więcej dowie się czytelnik na samym końcu powieści, w szóstej odsłonie, zatytułowanej… Chmara wróbli. Zapewne druga powieść, Honor samuraja, poświęcona została wydarzeniom opisanym w owym zwoju, bowiem Takashi Matsuoka (ur. 1947), amerykański pisarz japońskiego pochodzenia, to właściwie autor dwóch książek. Pierwsza z nich, o której powyżej, ukazała się w 2002 (polskie wydanie – 2005 rok), druga – dwa lata później (Honor samuraja, polskie wydanie – 2007).
Słowa potrafią zniszczyć. Cisza potrafi leczyć. Mędrzec wie, kiedy należy milczeć, a kiedy mówić.
Wiedza może krępować. Niewiedza może wyzwolić. Prorok wie, kiedy należy mówić, a kiedy wykazać się niewiedzą.
Zręczne ostrze tnie celnie, nie znając słów, milczenia, wiedzy czy niewiedzy. To mądrość wojowników.Suzume-no kumo (1434) [s.399]
——————
* Takashi Matsuoka, Chmara wróbli, przeł. Witold Nowakowski, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2005, s. 341. Wszystkie następne cytaty pochodzą z tego samego wydania i zostały umiejscowione bezpośrednio w tekście.
Takashi Matsuoka jest amerykańskim pisarze, zatem obowiązuje zapis, w którym imię poprzedza nazwisko. Analogicznie rzecz się ma z bohaterami Chmary wróbli.
Autor: Luiza Stachura
Interesujące… Już sam tytuł przyciąga moją uwagę. Może polubię zwroty akcji w książkach nie będących literaturą dziecięcą.
Zapowiedziałaś obecność ninja, więc polubię ;)
A u Murakamiego nie ma zwrotów akcji?
Ninja są świetni xD Co prawda, w książce Matsuoki mogłoby ich być więcej, no ale niby nie można mieć wszystkiego ; )
„A u Murakamiego nie ma zwrotów akcji?” – zapewne są, ale nie potrafię sobie ich przypomnieć. Dziś „Przygoda z owcą” to dla mnie zastanawianie się bohatera nad tym, czy ptaki mają odciski na łapkach… :) Moje „Tańcz, tańcz, tańcz” to Yuki. „Koniec świata” to biblioteka snów, Czarnomroki, jednorożce i tunel długi jak Proust, etc. Niektóre opowiadania Murakamiego potrafią mnie (niemal) zahipnotyzować – płynę sobie ze słowami.
Chcę przeczytać książkę o ninja – o ninja w klimacie… Kawakami. Nie wiem czy taka książka została napisana.
Hehe, rozumiem.
„(…) o ninja w klimacie… Kawakami. Nie wiem czy taka książka została napisana.” – też bym taką książkę przeczytała. Może istnieje? Ale czy została przetłumaczona…
No właśnie. Być poliglotą, być poliglotą.
Przeglądam dział „Książki” dzisiejszego „Przekroju”. Moja lista „książek, które chcę przeczytać” wydłużyła się o dwie pozycje. Być władcą czasu, by móc czytać, czytać, czytać… :) Pozdrowienia.
Otóż to, Pawle, otóż to!
A jakie to dwie książki? Zdradzisz? xD
Zdradzę. Uwaga! Zdradzam: „Biała Ofelia” Julii Fiedorczuk i „Noce bez nocy i kilka dni bez dnia” Michela Leirisa.
Hehe.
Drugą z wymienionych przez Ciebie książek chętnie bym przeczytała.
Oooooo, mamusiu! Muszę mieć tę książkę, zapisuję sobie niezwłocznie na liście i czaję się na nią na allegro lub w księgarniach internetowych! Własnie z przyjaciółką zrobiłyśmy sobie ramen i zajadamy pałeczkami, ona czyta książkę, a ja nadrabiam braki z internetowego światka (mam internet w wiosce nad jeziorem, hurra! ;) ), gdy nagle zaczynam piszczeć i machać łapkami. Podchodzi, czyta i wskazuje na mnie palcem z morderczym wzrokiem: „POŻYCZASZ MI JAK SKOŃCZYSZ!” ;)
Ramen?! aww, też chcę (*_____________*)
Haha, polecam książkę, polecam xD Zwłaszcza w czasie wakacji xD
btw. jest tam taki malutki wątek w stylu… no, może nie yaoi, ile shōnen-ai ;3
Okazało się, że „Chmara wróbli” nie jest książką dla mnie.
Książki H. Murakamiego włożyłem do pudła. Pa-pa, Haruki ;)
Widzę, że zostało wspomniane jedzonko ;) Mniam.
Pozdrawiam!
Czytałeś?
Żegnasz się z Murakamim – dlaczego?
Same pytania^^”
Pozdrawiam serdecznie!^^
Czytałem, ale nie przeczytałem całej książki. Zrezygnowałem. Za dużo akcji… Jednak wolę kameralne powieści.
Żegnam się z książkami H.M., ponieważ spełniły swoje zadania i osiada na nich kurz.
A książki lubią być czytane. Trafią zapewne do antykwariatu.
A, rozumiem.
„Chmara wróbli” to taki typ literatury – akcja (w znaczeniu: szybkie tempo i ciągła zmienność wydarzeń) jest w centrum.
O tak. Czytając „Chmarę wróbli” pomyślałem, miedzy innymi: Olaboga, czytam anime! Książkowe anime? (zaznaczam, iż nie jestem przeciwnikiem mangi i anime; bardzo lubię, np. serial „Mononoke” – nie przepadam za czołówką cyklu) ;) Za szybko, za dużo… Ratowałem się fragmentami „Głosu góry”. (to jest uzupełnienie komentarza poprzedniego)
Hehe, wybacz, że nie ostrzegłam, ale nie wiedziałam, że nie lubisz takiej literatury. „Głos góry”? W tym przypadku chyba lepsza byłaby „Kraina śniegu”, czyż nie?
Mówisz o tym openingu „Mononoke”? (np.):
Ależ ostrzegłaś, pisząc recenzję.
Owszem, „Kraina śniegu” jest ‚arcykameralna’, ale ciepło „Głosu góry” (czytałem ulubione fragmenty) jest dla mnie najlepszym lekarstwem. Hmm… To chyba moja ulubiona powieść.
Tak, mówię o openingu, który zamieściłaś powyżej. Brrr… ;)
„Jednak wolę kameralne powieści.” – i uważam, że powieści Kawabaty są kameralne. W „Głosie góry” odnajduje/dostrzegam najwięcej harmonii (mówiąc inaczej – znajduję najwięcej pokładów tego, czego szukam w literaturze) :)
„Głos góry” to rewelacyjny utwór, mój ulubiony spośród znanych mi książek Kawabaty. Kameralne powieści… – ciekawe. A poezja? Jaka?
Hm, jak dla mnie OP do „Mononoke” (skądinąd świetnego anime) nie jest aż tak dynamiczny, jak to bywa w innych produkcjach tego typu. Nie wiem, czy oglądałeś na przykład „Serial Experiments Lain”? (jak na tak psychodeliczne anime, opening jest dość, hm, energiczny – chociaż to niewłaściwe słowo, chwilowo brak mi odpowiedniego, ale gdzieś jest, na pewno). A oglądałeś może „Nekojiru-sou” („Cat Soup”), „Tenshi no Tamago” (Mamoru Oshii reżyserował), „Aru Tabibito no Nikki” czy „Haibane Renmei”? Znów o anime.^^”’
Poezja… Kiedyś Edward Stachura był na pierwszym miejscu.
Od maleńkości jestem wierny Wisławie Szymborskiej. Ko Un, Alberto Caeiro, czyli Fernando Pessoa. Obecnie ta trójka jest mi najbliższa.
Znam „Cat Soup”. Znam i lubię. Moja znajomość mang i anime jest tycia.
„Mój sąsiad Totoro” mogę oglądać w nieskończoność ;) A skoro piszę już o dziele Miyazakiego, filmie bardzo japońskim i europejskim zarazem, polecam twej uwadze muzykę mama!milk. O, tu jest przykład: http://www.youtube.com/watch?v=blLttDgb0OE&feature=related
A to rzeczywiście, poezja też kameralna, osobna – bym powiedziała ; )
Szymborska to nie moja poetka, jakkolwiek doceniam wiele jej wierszy (między innymi „Kot w pustym mieszkaniu” – świetny utwór).
Tak, Hayao Miyazaki jest godny uwagi i polecenia.
Dziękuję za interesujący link!
A twoja ulubiona poetka?
„Tak, Hayao Miyazaki jest godny uwagi i polecenia.” – jest baaaardzo znany. Nie ośmieliłbym się polecić tobie filmów Miyazakiego… Twoja znajomość japońskiej animacji jest ogromna, w porównaniu z moją. Przywołane przez ciebie anime sprawdzę w najbliższej dłuższej wolnej chwili. Dzięki!
Mam nadzieję, że utwór nie znudzi/znudził cię… :) Pozdrawiam.
Poetka? Poetki nie mam, chociaż jest kilka, których poetyckie światy są na swój sposób mi bliskie. Natomiast jeśli chodzi o poetów – Tymoteusz Karpowicz.
Ależ nie jest aż taka ogromna. Swego czasu zainteresowały mnie anime tzw. eksperymentalne i one (obok cyberpunkowych) najbardziej mi odpowiadają.
Nie znudzi(ł) się.
Pozdrawiam serdecznie^^
Po Tymoteusza Karpowicza sięgnąłem dzięki tobie. Poznaję „Małe cienie wielkich czarnoksiężników”.
Cyberpunkowe anime… kilka lat temu zachwyciłem się fragmentami „Ghost In The Shell 2: Innocence”. I na dwóch filmach „GITS” Mamoru Oshii kończy się moja znajomość japońskiego cp. ;)
Kłaniam się.
Pamiętam, że o tej publikacji pisałeś.
Poza GITS (a polecam też dwie serie tv), warto obejrzeć np. „Serial Experiments Lain” czy kontrowersyjnego „Akirę”. Gdybyś kiedyś miał i czas, i okazję, to polecam.
Przyjemnego weekendu!
piękny animowany Bashō z podziękowaniami (genialny Ю́рий Бори́сович Норште́йн wyreżyserował etiudę otwierającą projekt Kihachirō Kawamoto) : http://www.youtube.com/watch?v=nBxT4qsD9N8
Zachwycające! Dziękuję!
Że tak się wtrącę nieśmiało i sobie westchnę – – Serial Exmeriments Lain, he~h. ^.^ Anime, które rozkłada postrzeganie świata na części pierwsze. Zasiewa ziarno wątpliwości. Zwłaszcza teraz, w dobie komputerów – ja oglądałam dawno, jakieś dziesięć lat temu (rety! właśnie uświadomiłam sobie, jak ten czas zleciał, wariat jakiś, niech trochę zwolni), w czasach, gdy nie w każdym domu był komputer, gdy nie było jeszcze tylu serwisów społecznościowych (jakieś były? kojarzę tylko portal blog.pl na „polskim gruncie”). No matter where you are… everyone is always connected – z biegiem czasu nabrało głębszego (bardziej przerażającego) znaczenia.
Pozdrawiam ciepło!:)
Nic dodać, nic ująć.^^
Dziękuję i również pozdrawiam!
Dotarłem do „Tenshi no Tamago” i „Aru Tabibito no Nikki”. Nie żałuję :).
Dziękuję!
Cieszę się.^^