Dla wytrwałych i mało wymagających. Recenzja książki „Lustrzane odbicie” Audrey Niffenegger

Recenzję można (było) przeczytać na stronie bookznami.pl

[Bezpośrednio na blogu od 14.04.2013]

Teoretycznie każda książka ma swojego zarówno projektowanego (wirtualnego), jak i realnego czytelnika. Idąc tym tropem, można powiedzieć, że Lustrzane odbicie skierowane jest do młodych, mało wymagających dziewcząt, które szukają opowieści o miłości silniejszej niż śmierć.

Dwudziestoletnie bliźniaczki, Julia i Valentina, otrzymują od zmarłej ciotki (która nota bene była siostrą bliźniaczką ich matki) mieszkanie w Londynie, obok… cmentarza Highgate. Wyjazd z Ameryki wydaje się być ekscytujący dla młodych dziewcząt, pragnących usamodzielnić się i wyrwać spod rodzicielskiej kurateli. Życie ciotki, Elspeth Noblin, także przyciąga uwagę sióstr, bowiem matka (Edwina Poole) nigdy nic o niej nie wspominała, skrzętnie ukrywając jej istnienie przed córkami. Czego dowiedzą się siostry o zagadkowej i tajemniczej przeszłości matki oraz ciotki? Dlaczego drogi dwóch kobiet się rozeszły? Co było przyczyną zerwania kontaktów?

Amerykańska pisarka w Lustrzanym odbiciu próbuje niestety podjąć kilka interesujących i ważnych wątków. Niestety – bo zbyt wiele motywów niszczy strukturę powieści, przekształcając ją w książkę o wszystkim i o niczym. Istotne problemy, jak budowanie tożsamości bliźniaczek czy próba przezwyciężenia swoich słabości, zostały zbanalizowane i strywializowane. Niffenegger skupia się nie tylko (a szkoda) na wzajemnych, paralelnych relacjach dwóch par bliźniaczek (matki i ciotki oraz Julii i Valentiny), ale kieruje uwagę na zarówno sąsiada Elspeth, Martina, chorującego na agorafobię (lęk przed przebywaniem na otwartej przestrzeni), jak i Roberta, partnera Elspeth, piszącego doktorat o… cmentarzu Highgate. Historia zabytkowego miejsca pochówków także (sic!) stanowi element powieści. Nie wspominając o duchach, a konkretnie o duchu ciotki, który pewnego pięknego dnia daje o sobie znać…

Niffenegger przeskakuje z tematu na temat, co jakiś czas powracając do porzuconych w czasoprzestrzennym niebycie bohaterów. W efekcie trudno powiedzieć, czy Lustrzane odbicie jest rzeczywiście o Julii i Valentinie, czy może centralną postacią, swoistym motorem wydarzeń staje się Elspeth. Jak zatem umiejscowić Martina i jego zmagania się z chorobą? Zagęszczenie płaszczyzny powoduje, że siostrzane relacje, budowanie więzi rodzinnych, dorastanie, inicjacja, usamodzielnianie się zamiast pojawić się na pierwszym planie, jest spłaszczane i jedynie zarysowane, naszkicowane. Razi brak głębi psychologicznej, niekonsekwencje w zachowaniu postaci. Bohaterowie to papierowe marionetki, które (paradoksalnie) wypełniają przestrzeń swoją bezkształtnością, nieokreślonością. Świetnym przykładem są Julia i Valentina. Niby mają dwadzieścia lat, ale w Londynie zachowują się jak piętnastoletnie pensjonarki.

– Jesteś pewna, że chcemy spać w pokoju z widokiem na cmentarz? Wiesz, to trochę mało fajne; gdyby to był film, na pewno nocą przyszłyby do nas zombie, albo coś jeszcze gorszego. Wspięłyby się po bluszczu, weszły przez okno i skończyłybyśmy jako nieumarte trupy. (…)

Język, którym posługuje się amerykańska pisarka, pełen jest kolokwializmów, niekiedy pojawia się leksyka nieudolnie wzorowana na młodzieżowym slangu (szczególnie irytujące bywają powiedzonka sióstr). Szkoda, że Niffenegger nie pokusiła się o uwiarygodnienie bohaterów – nieco innym słownictwem niż rodzice powinny posługiwać się młode panny. Trzecioosobowa narracja uzupełniana została mową pozornie zależną, toteż w każdym rozdziale przyglądamy się rzeczywistości z nieco innej perspektywy. Zabieg byłby efektywniejszy, gdyby autorka ograniczyła ilość aktorów na scenie. Mnożenie postaci to równocześnie zwiększanie liczby wątków i gmatwanie warstwy fabularnej. Wielką sztuką jest zapanowanie nad sporą ilością bohaterów, a Audrey Niffenegger nie należy do wybitnych pisarek…

Lustrzane odbicie sprawia wrażenia dryfowania po słowach. Zamiast zaczarować i przyciągnąć, nuży i nudzi. Powieść powinna być przynajmniej o połowę krótsza, pozbawiona irytujących swoją drobiazgowością opisów każdej niemalże czynności bohaterów. Bez wątpienia Lustrzane odbicie Audrey Niffenegger spodoba się miłośnikom literatury łatwej, lekkiej i (niekoniecznie) przyjemnej, spod znaku Paulo Coelho.

——————

Audrey Niffenegger, Lustrzane odbicie, przeł. Grzegorz Komerski, Wydawnictwo Nowa Proza Warszawa 2010.

Autor: Luiza Stachura

2 uwagi do wpisu “Dla wytrwałych i mało wymagających. Recenzja książki „Lustrzane odbicie” Audrey Niffenegger

  1. Ja „Żonie podróżnika w czasie” nie dałam rady. Podobnej szmiry dawno już nie czytałam. Nie przebrnęłam i obiecałam sobie, że nie sięgnę już po nic skreślonego ręką Niffenegger. Widzę, że uchroniłam się przed powtórką z niemiłych doznań.

    1. Oj tak – uchroniłaś się xD No cóż, ale każdy czasami musi trafić na taką książkę, która jest gniotem (nie ma tak dobrze – niestety…).
      Pozdrawiam serdecznie!^^

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s