Lustrzane dusze. Recenzja „Pisma Leonarda” Diny Rubiny

Skończą się pociski, skończy się wojna.
Przy ogrodzeniu w zmroku stała
Będziesz stała pod tymi murami,
Pod tymi murami
Stała i na mnie czekała,

Lili Marlene*

Świat nie jest tak prosty i łatwy, jakby chciało wydawać się wielu. Są zjawiska, są wydarzenia, których nie sposób wytłumaczyć racjonalnie, rzeczowo i naukowo. Nieważne, jak bardzo będziemy starali się udowodnić, że wszystko można wyjaśnić, zawsze zdarzy się coś, co zburzy nasz poukładany ogląd świata. Na swojej drodze możemy spotkać osoby posiadające niezwykłe dary, na przykład jasnowidztwo, umiejętność tyleż przepowiadania przyszłości, ile zaglądania w przyszłość. Najczęściej nazywa się ich dziwakami, odszczepieńcami, czasami szarlatanami, szaleńcami, wariatami, niezrównoważonymi umysłowo. Nieliczni są w stanie uwierzyć w ich zdolności. Jedni widzą w parapsychicznych umiejętnościach boży dar, iskrę bożą, inni – szatańskie czary i zwodzenie człowieka na manowce… Jak jest naprawdę?


Matka Anny, bohaterki Pisma Leonarda, zmarła, gdy dziewczynka była mała. Nikt z rodziny nie chciał wziąć do siebie Niuty (ten skrót wolała od „zimnego” i „obcego” słowa „Anna”), bo to dziecko widziało więcej, potrafiło spojrzeć w przyszłość. Przyszłość zaś to strach, lęk, niepewność. W przyszłości czai się nieunikniona śmierć. Lepiej nie wiedzieć i nie widzieć. Anna była leworęczna. W szkole zobaczyła, w jaki sposób traktuje się leworęcznych. Aż strach pomyśleć, że przecież nie tak dawno temu leworęcznych zmuszano do pisania prawą ręką. W dodatku Niuta posługiwała się tak zwanym „pismem Leonarda”, czyli lustrzaną wersją pisma (od imienia Leonarda da Vinci). Przez długi czas sądziła, że każdy widzi to, co ona, i że każdy potrafi pisać litery w taki sposób, w jaki ona je zapisuje. Nie rozumiała tylko, dlaczego ludzie zmuszają siebie i ją, aby wszystko robić „odwrotnie”.

Kim stała się Anna? Została cyrkową akrobatką oraz kaskaderką. W jej życiu pojawiło się trzech mężczyzn (nie licząc kilku kobiet, ale one odegrały, jak się wydaje, mniej znaczącą rolę): jej rówieśnik, który później został mężem Anny, a także dwóch dużo od niej starszych panów (muzyk oraz niespełniony naukowiec-fizyk). Za pośrednictwem relacji mężczyzn, szczególnie poprzez rozmowę męża Anny z panem o imieniu Robert oraz dzięki przytoczonym listom od muzyka, dowiemy się więcej o życiu Anny, o jej niezrozumiałych dla postronnego obserwatora wyborach, decyzjach i czynach. Będzie to doprawdy zaskakująca lektura listów (nieodpieczętowanych przez Annę!), pisanych ręką zakochanego artysty. Nie mniej zdumiewające okażą się wyznania męża-akrobaty, męża-człowieka cyrku – zachłannie zakochanego, zaborczego i trudnego.

Dina Rubiny zabiera nas w swojej książce Pismo Leonarda w podróż po niemal całym dwudziestym wieku – dziwnym wieku, wieku dziwnych ludzi. Przemierzamy Ukrainę, Rosję, ale i znajdziemy się przez chwilę na przykład we Francji czy Ameryce. Kijów, rodzinny Kijów muzyka (fagocisty), jawi się jako quasi-Arkadia, kraina zbudowana przez wspomnienia, nostalgiczne miejsce, w którym ożywa pamięć. Niespokojny duch, wewnętrzne lustra (po)prowadzą jednak Annę po niemal całym świecie, ba! pchają ją, poganiają i wypędzają z jednego miejsca do drugiego. Anna przemierza swoją krętą i długą drogę (życia) w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytana: po co żyje?, jaki sens ma jej życie?, dlaczego otrzymała taki dar?, czy należy do tego świata?

Warstwa fabularna Pisma Leonarda ściśle związana jest z warstwą językową oraz warstwą semantyczną. Język, którym posługuje się w swoim utworze Rubina, przesycony jest poetyckimi „idiomami”, przypominającymi muzyczne frazy – metaforyczne morze nut. Autorka zderza ze sobą świat subtelny, wysublimowany, artystyczny i natchniony ze światem codziennym, charakteryzującym się kolokwialnymi wypowiedzeniami, gwarą, wulgaryzmami, brutalnością. W potoku słów nie brak także ukraińskich zwrotów, ba! całych zdań w języku ukraińskim – zdań, które są niczym kontrapunkt dla swoistego refrenu, powracającego przez całą powieść, czyli fragmentów piosenki Lili Marlene.

Pismo Leonarda „gra” na kilku poziomach znaczeniowych. Można zasłuchać się w osobliwy głos podkreślający problem „Inności”, wykluczenia, zepchnięcia na margines – wszak Anna-widząca przyszłość jest napiętnowana, odrzucona. Ludzie boją się jej, unikają ją, wyzywają i obwiniają o wszystko to, co złego się stanie. Zupełnie swobodnie, jak się wydaje, obok motywu „Inności-obcości” znajduje się… burzliwa, czasem gorsząca historia związków Anny z mężczyznami – kim dla niej był każdy z nich?, co jej ofiarował?, dlaczego ich wybrała? Czy rzeczywiście którykolwiek z nich był jej lustrzanym odbiciem – tak idealnym, że aż nierealnym? Nieco w tle przebrzmiewa nigdy niewypowiedziana lustrzana opowieść – życie po drugiej stronie lustra, osobliwa lustrzana (a)symetria, symultaniczność, wielość, wielowymiarowość.

Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że odbiciem rzeczywistości (którym jest potencjalne życie Anny) staje się (o)powieść literacka (o Annie). Gdzie kończy się prawda, a zaczyna przewrotność? Który dźwięk zabrzmi fałszywie? Można zadać sobie pozornie banalne pytanie, kto opowiada nam dzieje Anny. Sama Anna bezpośrednio tego nie czyni, chociaż czasami odbiorca przegląda się w odłamkach jej myśli. Dzieciństwo Niuty „widzimy” poprzez narrację trzecioosobową, ale z dominacją mowy pozornie zależnej. Kto to opowiada? Narracja trzecioosobowa przeplata się z pierwszoosobową – otrzymujemy porcję listów muzyka do Anny (dzieło Rubiny dryfuje ku powieści epistolarnej). Dodatkowo (niczym swoiste odbicie lustrzane) funkcjonuje pierwszoosobowe opowiadanie (monolog, relacja) męża Anny. Rejestrujemy jego monolog, chociaż (jak przypuszczamy) jest to rozmowa czy raczej wywiad z panem Robertem (kim jest Robert, nie powiem, aby nie psuć przyjemności odkrywania kolejnych elementów „układanki”). Odłamki szkła składają się na lustro, w którym odbić może się tyleż Anna, ile my.

Dina Rubiny podejmuje wątek pisania o pisaniu, motyw autotematyzmu, nie unikając przy tym zasygnalizowania kwestii „fikcjonalności” w literaturze. Pisarka, jak się wydaje, każe zgadywać czytelnikowi, kto jest prawdziwym autorem (prze)czytanej powieści. Rodzi się wrażenie, że dzieło Rubiny powstaje na oczach odbiorcy – czytając, stwarzamy historię, chociaż może stwarzana historia konstytuuje czytelnika. Czy Pismo Leonarda to w ogóle powieść, czy rwący, nieokiełznany strumień życia, czy dzieło wykreowane za pomocą „pisma Leonarda”? Jak zatem (od)czyt(yw)ać utwór Diny Rubiny? Tak, jak nam podpowie nasze wewnętrzne… lustro.

Na koniec kilka słów o samej autorce. Urodziła się w 1953 roku w Taszkiencie i jest rosyjskojęzyczną pisarką żydowskiego pochodzenia. Co ciekawe, debiutowała, mając lat szesnaście. Niemniej jednak na uznanie musiała poczekać do lat 90. XX wieku, kiedy przebywała już na emigracji, w Izraelu. Do tej pory Wydawnictwo MUZA SA wydało jej: Na Górnej Masłowce, Oto idzie Mesjasz!, Po słonecznej stronie ulicy, Syndykat oraz (opublikowane w Polsce w 2010 roku) Pismo Leonarda, które powstało w 2007 roku.

Bez wątpienia Pismo Leonarda jest dziełem niejednoznacznym, wielopiętrowym. Część odbiorców uzna je zapewne za kuglarstwo, sztuczkę, trik autorki. Czy Dinie Rubinie udało się wykreować lustrzaną (nie)rzeczywistość, która przyciągnie i pochłonie czytelników? Tak. Zdecydowanie tak.

——————
* Dina Rubina, Pismo Leonarda, przeł. Margarita Bartosik, Wydawnictwo MUZA, Warszawa 2010, s. 405.

Autor: Luiza Stachura

„Lili Marleen” w wykonaniu Marlene Dietrich

6 uwag do wpisu “Lustrzane dusze. Recenzja „Pisma Leonarda” Diny Rubiny

  1. Miałam podobne odczucia podczas lektury innej powieści Rubiny, „Oto idzie Mesjasz”: zaczarował mnie język, którym posługuje się Rubina, a Ty go tak trafnie opisałaś: przesycony poetyckimi „idiomami”, przypominającymi muzyczne frazy – metaforyczne morze nut. Zaciekawiłaś mnie tą książką i na pewno ją przeczytam. Jak zwykle, recenzja znakomita.

  2. Moja koleżanka pisze magisterkę z dzieł tej pisarki, i ja już od paru miesięcy mam ochotę po coś jej autorstwa sięgnąć. Ta pozycja kuusi. Rzecz jasna, dzięki Twojej recenzji :)

    Pozdrawiam!

    1. To w takim razie podwójna motywacja, by przeczytać którąś z książek tej autorki xD”’
      Swoją drogą, Ty masz większy wybór – możesz przeczytać wydania rosyjskie xD

      Praca magisterska o Rubinie – ciekawe, ciekawe.

      Pozdrawiam serdecznie!^^

  3. Wszystkie książki tej pisarski są dziełami sztuki. Absolutnie genialną powieścią jest „Biały gołąb Cordoby”. Nowoczesny triler z elementami wielobarwnej głębokiej w każdym wypowiedzianym wyrazie bogatej prozy. Przy tym jak zawsze u Rubiny fachowa znajomość opisywanego tematu – w tym przypadku chodzi o międzynarodowe kradzięże znanych dzieł malarskich oraz handel ich kopiami. Przy tym trzymający do końca w napięciu wątek historyczno miłosny! Ta książka – to uczta dla koneserów. Pozdrawiam i życzę dobrego czytania, Olga Piotrowska.

    1. Tak, Dina Rubina bardzo mnie zainteresowała i też jestem skłonna przychylić się do Twojego zdania nt. dzieł sztuki.
      Dziękuję za (mini)recenzję i życzenia!^^

      Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s