A gdyby tak pewnego dnia nastąpił wielki Wybuch? I gdyby świat wypadł ze swoich „torów”, a nowe „trybiki” przejęły „władanie” nad przestrzenią? A gdyby ludzkość cofnęła się do epoki kamienia? Gdyby dziedzictwo kulturowe, sztuka, innowacyjne rozwiązania, technologiczne osiągnięcia straciły rację bytu? A gdyby…
Akcja Kysia rozgrywa się po bliżej nieokreślonym i niesprecyzowanym Wybuchu. Wiemy tylko, że ludzkość cofnęła się w rozwoju. Nastąpiło wielkie promieniowanie, w wyniku którego wszyscy naznaczeni zostali takim czy innym „Effektem” – innymi słowy, każdego dotknęła w mniejszym bądź większym stopniu mutacja. Nie znamy dokładnej mapy świata – może coś istnieje, może nie ma niczego, może nigdy nie było Wybuchu, a może był tylko na ograniczonej przestrzeni (tu ma swoje źródło skojarzenie z wybuchem bomby atomowej, chemicznej bądź biologicznej). Jednakże narrator niejednokrotnie daje nam znać, iż gród Fiodoro-Kuźmiczów (centralne miejsce powieści) znajduje się na wschodzie. O zachodzie świata (Zachodzie) mgliście i niejasno dowiadujemy się ze słów ostatnich przedstawicieli inteligencji. Interesujące spostrzeżenia poczynił narrator, zestawiając i zderzając ze sobą różne spojrzenia na zachodnie tereny (Zachód). Już na wstępie mamy zatem element gry – czy zachód rozumiany jest jako określona przestrzeń geograficzna, czy pod rozważaniami o Zachodzie kryje się aluzja do konkretnej cywilizacji, kultury i tradycji mniej bądź bardziej odmiennej od wschodniej (Wschodu)?
Centralną postacią Kysia jest Benedikt Karpow, chociaż można zaryzykować twierdzenie, że głównym bohaterem jest zbiorowość, mieszkańcy Fiodoro-Kuźmiczowa. Matka Benedikta przyszła na świat przed Wybuchem i nie była w stanie pogodzić się z nowym ładem, nowym porządkiem czy raczej należałoby powiedzieć – z cofnięciem się ludzkości w rozwoju (intelektualnym). Jak się zdaje, matka Benedikta symbolizuje (wraz z innymi „Dawnymi”, na przykład z Nikitą Iwanyczem) inteligencję. Ojciec bohatera urodził się po Wybuchu i – jak każdy, kto przyszedł na świat po owym niezwykłym wydarzeniu – nie mógł żyć bardzo długo (długowiecznymi byli jedynie ci, którzy urodzili się przed Wybuchem, żyli po sto, dwieście, trzysta lat). Wydaje się zasadnym (s)twierdzenie, iż ojciec Benedikta to przedstawiciel ludu. Benedikt, jako jeden z nielicznych, przepisuje „ku potomności” bajki, dzieła, ukazy i inne produkcje quasi-literackie Fiodora Kuźmicza (po wielkim Wybuchu władcy jedynego). Z czasem jednak do jego rozumku o dość wąskich horyzontach docierać zaczyna „światło” „objawienia”, światełko „prawdy” przefiltrowanej przez kolejne ideologie, coraz bardziej wyrachowane…
Co zdumiewające, mieszkańcy Fiodoro-Kuźmiczowa jedzą… myszy, rzadziej robaki! Kuriozalność i komiczność sytuacji potęguje się z chwilą, gdy dowiadujemy się, że nieliczni (oczywiście ci, którzy znajdują się wysoko w hierarchii społecznej) znają inne „potrawy” i myszami gardzą, przeznaczając je dla (ciemnego) ludu (chociaż, jak wszędzie, zdarzają się „jednostki” sceptycznie nastawione, wyczuwające intuicyjnie fałsz i łgarstwo, ale takie „jednostki” źle kończą…). Manipulacja i działanie propagandy widoczne jest na niemal każdej płaszczyźnie, nie sposób zatem opisać wszystkich wątków, pojawiających się w Kysiu, aby nie zdradzić zakończenia i kilku ciekawych rozwiązań fabularnych.
Dodam jedynie tyle, że egzystencję mieszkańców znacznie komplikuje sprawa… książek. Książki stanowią bowiem siłą napędową całej powieści Tatiany Tołstoj, a tym samym są główną motywacją działania Benedikta. A jakie to działanie i dlaczego akurat książki odegrają tak istotną i niebagatelną rolę? Każdy czytelnik powinien przekonać się sam. Jak wspomniałam, nie będę szeroko rozpisywała się o fabule Kysia, gdyż oscyluje ona zarówno wokół perypetii Benedikta, ale i dotyka uniwersalnych problemów takich, jak chociażby: rewolucja, moralność, odpowiedzialność (nie tylko moralna), Inność, wiedza i władza, system kastowy, napiętnowanie, „choroba” (szeroko pojęta), nerwica natręctw czy mania (prześladowcza). Nie sposób wszystkiego wymienić.
Kim jest Tatiana Tołstoj, autorka niezwykłego utworu o tajemniczym tytule Kyś? Urodziła się w Leningradzie, w 1951 roku. Absolwentka filologii klasycznej (i to wykształcenie widoczne jest w Kysiu) przez jakiś czas wykładała także w Stanach Zjednoczonych. Nazwisko Tołstoj przyciąga i wywołuje określone skojarzenie. Owszem, Tatiana Tołstoj jest spokrewniona z pisarzem o nazwisku Tołstoj, ale nie z Lwem Tołstojem, tylko z Aleksym Tołstojem (jest jego wnuczką). W 2000 roku wydała Kysia (pisany był, jeśli wierzyć datom podanym na końcu powieści, w latach 1986-2000). Polski przekład ukazał się cztery lata później, w roku 2004.
Chyba każdy czytelnik na wstępie zadaje sobie pytanie, co znaczy wyraz „kyś”? Czym (kim) jest „kyś”? „Kyś” to najpewniej słowo urobione od „ryś”. Posłużmy się jednak cytatem – na początku powieści czytamy:
Na siedmiu wzgórzach leży gród Fiodoro-Kuźmiczów, a wokół grodu pola nieogarnione, ziemie niepoznane. Na północy lasy nieprzebyte, od wichru połamane, gałęzie w nich się posplatały i nie dają przejść, kłujące krzaki czepiają się portek, a konary czapkę ci z głowy zerwą. Starzy ludzie powiadają, że w onych lasach mieszka kyś. Siedzi na ciemnych gałęziach i krzyczy tak dziko i żałośnie: kyyyyś, kyyyyś! A zobaczyć go nie można. Ot, pójdzie człek do lasu, a kyś my z tyłu na plecy: hop! I kark zębami: trrrach! Najważniejszą żyłkę wymaca pazurem i przetnie, a wtedy cały rozum z człeka wyleci. Wróci taki z powrotem i już nie ten sam, i oczy nie te same. Idzie, drogi nie baczący, jako to bywa, kiedy na ten przykład ludzie we śnie chodzą, do miesiąca wyciągają ręce i palcami ruszają; niby śpią, a chodzą.**
Można zaryzykować twierdzenie, że „kyś” to „eufemistyczne” określenie… lobotomii bądź prania mózgu – oba zabiegi są typowe i charakterystyczne dla „prewencyjnej” działalności państwa totalitarnego, w którym jednostka (myśląca) jest poważnym zagrożeniem, „elementem reakcyjnym”. Tajemnicze stworzenie o nazwie kyś świetnie sprawdza się jako legenda, mit, bajka, bo, oczywiście, staje się doskonałym „straszakiem”, osobliwym przekształceniem Panoptikonu. Ludzie podświadomie boją się (wyimaginowanego?) kysia i nawet nie odważą się pomyśleć o czymś „zdrożnym”:
I trwoga swoją zimną łapką dotknie serca, a ty wzdrygniesz się i rozejrzysz dokoła, jakobyś sam sobie obcy był: cóż to? Kto ja jestem? Kto ja jestem?! Uch, ty! Przecie to ja. Jakobyś na chwileczkę wypuścił siebie z rąk i ledwo zdążył złapać… Tfu… Patrzcie, co to robi kyś, co już z daleka z człekiem robi, oto jak umie wyniuchać, wyczuć, wyszukać – przez dal daleką, przez śnieżną budzę, przez grube ściany z brewion, a dopieroż kiedy się znajdzie obok? Nie, nie, nie wolno, niech go diabli, nie myśleć o nim, przepędzić, nie myśleć, zaśmiać się trzeba abo w pląsy puścić (…).***
To, co niewątpliwie wyróżnia powieść Tatiany Tołstoj, to język. Język giętki, mięsisty, pulsujący i żywy. Język pełen onomatopej, gwary (warto zwrócić szczególną uwagę na gwarę właśnie!), wulgaryzmów i „pekińszczyzny” (czyli słów wysublimowanych, niezrozumiałych dla człowieka z „epoki kamienia”). Co ciekawe, słowa „kultury” i „nauki” permanentnie są (po)przekręcane, zdeformowane, na przykład: MOLARNOŚĆ, ALIMENTARNE. Warstwa językowa zachwyca, wprawia w zdumienie, a momentami w konsternację.
Trudno uchwycić nam narratora – wymyka się, ucieka, maskuje, lecz pozostaje, jak się wydaje, bezstronny. Nie opowiada się za żadną ze stron, nie moralizuje, ale obserwuje, skrzętnie notuje i przekazuje czytelnikom. Mamy do czynienia, oczywiście, z narracją trzecioosobową, ale w jej obrębie dostrzec można mowę pozornie zależną (w takich przypadkach świat oglądamy z perspektywy Benedikta). Mnóstwo w Kysiu wierszy, wierszyków, piosenek, przyśpiewek. Na uwagę zasługują dialogi – Kyś w wersji teatralnej zapewne świetnie by brzmiał, kto wie, może mógłby nawet wybrzmieć (dużo) lepiej niż w prozie.
Kyś przesycony jest czarnym humorem, aluzjami i nawiązaniami nie tylko do rosyjskiej literatury. Odnajdziemy sporo aluzji do polityczno-społecznych przemian Rosji (choćby wspomniany przeze mnie na początku ostry podział Wschód-Zachód albo motyw inteligencji i rewolucji). Ba! obraz Rosji uchwycony w Kysiu zdaje się być ponadczasowym, uniwersalnym. Co istotne, pomocna przy czytaniu Kysia okazuje się wiedza o czasach stalinowskich (czy nawet leninowskich i wcześniejszych, wcześniejszych…) – zarówno wiedza dotycząca literatury powstającej w okresie stalinowskim, jak i wiedza dotykająca polityczno-społecznych (ale też gospodarczych!) przemian Rosji. Można się jednak zastanawiać, czy literacki obraz grodu Fiodoro-Kuźmiczów (swoistej soczewki, w której skupiają się charakterystyczne i odrobinę, ot, odrobinę przejaskrawione „absurdy rzeczywistości”) jest obrazem jedynie Rosji, czy… całego świata?
Mówiąc o aluzjach do rosyjskiej sytuacji, szczególnie z czasów stalinowskich, warto wspomnieć o „Czerwonych Saniach”, którymi jeździli „sanitariusze” w Kysiu. Od razu pojawia się asocjacja z „psichuszką”, gdzie „leczono” dysydentów:
Bo ci [sanitariusze] zabierają ludzi i leczą, a z onego leczenia już nikt nie wraca. Dotąd jeszcze nikt. Strach nawet o tym pomyśleć. Idzie się ulicą i nagle świsty-krzyki: to pędzą Czerwone Sanie. A zaprzężona jest do nich szóstka wygeneratów. I wtedy tak jak jesteś – czy masz na sobie kożuch, czy siermięgę abo latem koszulę – rzucasz się na bok, w zaspę abo w błoto przydrożne, głowę rękami zasłonisz, skulisz się: Boże zmiłuj się! Ratuj! Wcisnąć by się w ziemię, w glinę się schować, w ślepego robacha zmienić – byle tylko nie mnie! Nie mnie, nie mnie, nie mnie, nie mnie…! (…) Nie jestem chory, nie jestem, nie, nie, nie. Nie muszą, nie muszą przyjeżdżać sanitarze, nie, nie, nie. Boże zmiłuj się, Boże zmiłuj się, nie, nie, nie.****
Niewątpliwie dominują jednak w Kysiu wątki rewolucyjne. Tatiana Tołstoj szczególną uwagę poświęca rewolucjonistom, tworząc minischemat, którym kierują się kolejni „rebelianci”. Mogłabym zaryzykować twierdzenie, że autorka kreuje swoją baśń, bajkę, legendę, mit, przypowieść (jakkolwiek będziemy chcieli nazwać Kysia niektórzy może powiedzą, że to powieść fantastyczna), aby wyłożyć uniwersalne prawdy w sposób właściwy dla wielkiej rosyjskiej literatury – ot, poprzez ironię, czarny humor i tym podobne chwyty. Tatiana Tołstoj skutecznie wytrąca czytelnika z „automatyzmu percepcji”. Nic więc dziwnego, że tytuły kolejnych „rozdziałów” to… litery rosyjskiego alfabetu. Świat (Rosja?) uczy się alfabetu (życia intelektualnego) od początku – i tak w nieskończoność, powtarzając te same błędy…
Zachwycająca książka, o której można mówić wiele i nigdy nie powiedzieć za dużo. Zdumiewająca, a jednocześnie oczywista historia, stwarzająca wielkie pole do popisu dla czytelników-interpretatorów. Rozrywka intelektualna na bardzo wysokim poziomie.
——————
* Tatiana Tołstoj, Kyś, przeł. Jerzy Czech, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, s. 166.
** Tamże, s. 7.
*** Tamże, s. 50-51.
**** Tamże, s. 41-42.
Autor: Luiza Stachura
Oooooo! Ta książka to moje wielkie zauroczenie. Czytałam ją jeszcze przed ukazaniem się w Polsce dzięki znajomej Rosjance. Potem przeczytałam ją jeszcze raz po polsku, by wpaść w podziw dla tłumacza. Książka ma bardzo swoisty język, którego urok udało się oddać panu Jerzemu Czechowi.:))
Oooo, czytanie „Kysia” po rosyjsku musi być prawdziwą przyjemnością xD
Pozdrawiam serdecznie (i dziękuję za odwiedziny)^^
No! Niesamowita recenzja :D I jakże piękne zakończenie ostatniego dnia moich ostatnich wakacji ^^
Piszę pracę magisterską na podstawie tej książki. I muszę powiedzieć, że Tatiana Tołstoj jest niesamowita. „Kyś” jest tak głębokie i tyle tam aluzji, że każde zdanie można traktować jako metaforę.
Muszę zajrzeć do tłumaczenia polskiego, bo po cytatach, które dałaś, widzę, że jest interesujące. Zawsze się zastanawiałam, czytając „Kyś”, jak to można przełożyć na inny język. Jak widać można x) Ale jeżeli do walki wkracza Czech, to wiadomo, że będzie dobrze, a nawet lepiej :)
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za recenzję oraz za poprawienie nią humorku ^^ Chyba trzeba brać się za pracę mgr :P
O, to jesteś na filologii rosyjskiej? xD
Życzę Ci powodzenia – i w tracie pisania pracy magisterskiej, i na obronie!
Pozdrawiam serdecznie^^
Dokładnie tam, kibluje już jakieś 5 lat :P
Nie dziękuję x) i pozdrawiam!
Uwielbiam literaturę na wschód od naszego kraju. Tatiana Tołstoj mnie do siebie przyciąga. Bo Tołstoj (już pomińmy, że Aleksy – Tołstoj) i Tatiana – to imię, które wzięłam sobie przy bierzmowaniu ;). A fabuła? Pociąga mnie. I mam nadzieję, że mi się spodoba. Zapowiada się, że tak :).
Też mam nadzieję, że Ci się spodoba xD i koniecznie napisz recenzję, gdy już przeczytasz! xD
Pozdrawiam!^^
mam ją teraz w planach
Świetny wybór!^^